piątek, 31 stycznia 2014

13. TRUE BLOOD




 Nim Hogwart się obejrzał, grudzień zmierzał ku swojemu końcowi a co za tym idzie święta, święta i jeszcze raz święta.
Hagrid właśnie targał za sobą ogromne iglaki w kierunku Wielkiej Sali by następnie profesor Flitwick zaczął je ozdabiać magicznymi ozdobami choinkowymi jak każdego bitego roku.
Przydałyby się jakieś innowacje. - Taka myśl krążyła po głowach wielu uczniów w tym oczywiście naszej Hermiony.
Gryfonka zawsze posiadała głowę pełną pomysłów, więc teraz nie miała wielkich problemów z koncepcją na jakiekolwiek świąteczne zmiany. Była Prefekt Naczelną więc była prawie pewna, że jej plan się powiedzie, trzeba tylko przedstawić plan działania Dyrektorce... Przydałby się także ktoś do poparcia sprawy. Hermiona od razu pomyślała o Ginny ale ona nie jest Prefektem, McGonagall mogłaby pomyśleć że dziewczyny to ukartowały.

- No witaj. - Przywitał ktoś Gryfonkę stojącą w zadumie na korytarzu. Odwróciła się tak szybko, że poczuła skurcz w szyi ale i tak się uśmiechnęła. I szczerze, i z innym zamiarem.
Draco na reakcję Hermiony włożył ręce do tylnych kieszeni spodni i ciągnął dalej. - Czego się szczerzysz Granger? Jak mi wiadomo częściej powoduję twój grymas niż uśmiech...- Urwał na moment robiąc krok bliżej. - Aczkolwiek coś się ostatnio zmieniło, czyż nie? Tak tyci tyci, nie uważasz? - Powiedział przedłużając co drugie słowo i pokazując palcami malutką odległość chcąc pokazać swoje ' tyci tyci ' .
Hermiona przewróciła oczami i odepchnęła go delikatnie na co ten uśmiechnął się pod nosem ale nie protestował. Gdy dzielił ich już metr z hakiem, Draco spojrzał z niedowierzaniem na dziewczynę.
- Mogłabyś w końcu przestać? Nie zjem cię, z resztą przy naszym ostatnim hmm... jakby to ująć... SPOTKANIU nie przeszkadzała ci odległość. - Był szczerze zdziwiony.
Hermiona uśmiechnęła się wrednie i odparła wyniośle:
- Może teraz nie mam ochoty?
Draco perfidnie parsknął śmiechem i z powrotem zrobił duży krok w stronę Gryfonki.
- Będę stał tam gdzie mi się podoba... Teraz możesz mówić. - Dodał uśmiechając się słodko.
Dziewczyna w myślach przewróciła oczami.
- W drodze ci opowiem. - Złapała go za rękaw i już ruszyli w stronę gabinetu p. McGonagall.

- Niesamowity pomysł Granger, moje uznanie. - Draco zaklaskał żartobliwie kroczącej obok Gryfonce, która od razu go zbeształa, że to jest poważna sprawa i sarkazmy są tutaj nie na miejscu.
- A teraz nic nie mówi proszę, bo myślę nad nadającymi się argumentami.
Ślizgon otwierał usta by oznajmić coś jeszcze ale Hermiona zamknęła mu je jednym, szybkim ruchem dłoni w celu zakazu i dalej towarzyszył w drodze do Dyrektorki, tym razem w ciszy.


 * * *

- Hermiono bardzo się cieszę, że wychodzisz z różnymi inicjatywami. Wszyscy wiedzą że potrzebujemy innowacji a twoja koncepcja darowania wylosowanym uczniom prezentów świątecznych jest niesamowita, ale muszę brać pod uwagę to że mamy sporo uczniów których nie będzie stać na jakiekolwiek podarunki a szkoła nie posiada wystarczającej ilość galeonów by to zasponsorować... Przykro mi panno Granger, ale to jest niewykonalne, wróć wraz z panem Malfoy'em na obiad proszę. - Profesor McGonagall skończyła swoją dość oziębłą wypowiedź na temat darowania prezentów i wróciła do jakieś papierkowej roboty pozostawiając Hermionę i Draco wpatrujących się w siebie tępo przed jej biurkiem.
Gryfonce pod oczami zaczęły się zbierać ciężkie łzy pchające się na zewnątrz. Chciała jakoś ubarwić ten rok szkolny a właśnie jej pomysł został chłodno odrzucony.
Spojrzała błagalnie zaszklonymi oczami na Dracona bezgłośnie mówiąc ' zrób coś! ', ale w duchu wiedziała że przegrali.
  Malfoy rzucił wzrokiem na McGonagall wypisującą jakieś papiery, kompletnie nie przejmującą się ich obecnością po czym znowu spojrzał na zdołowaną, odtrąconą przez nauczycielkę Hermionę. Nie mógł pozwolić na przegraną dziewczyny - obiecał jej, ale nie miał pojęcia jak przekonać Dyrektorkę.
W końcu tu chodzi o pieniądze... Właśnie! O pieniądze!
Oczy Dracona momentalnie rozbłysły. Uśmiechnął się pewnie w stronę Hermiony i odwrócił wzrok w kierunku McGonagall, która w tym samym czasie podniosła głowę z zamiarem kolejnego wyproszenia uczniów z gabinetu.
Otwierała już usta ale chłopak był szybszy i na jednym tchu oznajmił donośnie i stanowczo:
- Ja opłacę całe to przedsięwzięcie dla potrzebujących uczniów. - Od razu spojrzał na reakcję stojącej obok niego Gryfonki. Po policzku poleciała jej mała łezka ale miał nadzieję że to ze szczęścia bo na jej twarzy powoli zaczął gościć wdzięczny uśmiech. On także go odwzajemnił i wrócił wzrokiem do osłupiałej Dyrektorki.
- Pan sobie zdaje sprawę, że nie mogę przystać na tę propozycję. - Odparła dość skrępowana.
Draco przewrócił niedbale oczami i odrzekł udając swoje zatroskanie:
- Pani Profesor tu chodzi o święta! Ten czas musi być wyjątkowy więc uczyńmy go takim jeżeli mamy takową możliwość i jednocześnie - Urwał na chwilę podchodząc szybko do Gryfonki,
uśmiechnął się w jej stronę oraz objął w pasie i ciągnął dalej. - Sprawmy by Hermiona poczuła że miała pozytywny wpływ na życie Hogwartu w jej ostatnim roku spędzonym tutaj.
Dziewczyna natychmiast pokiwała głową z aprobatą w stronę siedzącej naprzeciwko Profesorki. 
Jak grać to na całość. - Pomyślała.
Obydwoje wpatrywali się z nadzieją w nauczycielkę oczekując ostatecznej odpowiedzi. McGonagall przymrużyła delikatnie oczy na widok splecionych razem uczniów co jeszcze bardziej pogłębiło jej zmarszczki i delikatnie spytała:
- Czy wy moi drodzy...? - Hermiona wybałuszyła oczy i w tej samej sekundzie mocno odepchnęła od siebie Malfoya.
- NIE! - Krzyknęła. - Jesteśmy tylko... - Urwała szukając odpowiedniego słowa wpatrując się przy tym w podłogę. 
- Przyjaciółmi. - Dokończył odepchnięty na prawie dwa metry Draco.
McGonagall mimowolnie wygięła usta w kojącym uśmiechu odpowiadając:
- Chodziło mi bardziej o to czy jesteście stuprocentowo pewni swojej decyzji, a szczególnie pan, panie Malfoy.
Na tę informację dwójka uczniów spojrzała po sobie zbolałym wzrokiem i spłonęła rumieńcem.
- Pod koniec tygodnia skontaktuję się z Gringottem pani Dyrektor. - Draco ponownie mruknął nonszalancko.
- Cieszę się panie Malfoy że jest pan skłonny pomóc w przygotowaniach akcji, a tobie panno Granger dziękuję za wyjście z inicjatywą.
- Do usług. - Równocześnie odpowiedziała wraz ze Ślizgonem dumna z siebie Hermiona.
Wychodząc z gabinetu Dyrektorki, ta pisnęła za nimi cicho:
- Tworzycie wspaniały duet moi drodzy. - Draco w podzięce uśmiechnął się łobuzersko a Gryfonka skwitowała to tylko zbolałym westchnięciem.

* * *

Przygotowania do bożonarodzeniowej akcji szły jak po maśle; Draco podarował Hogwartowi cztery tysiące galeonów, McGonagall oznajmiła w liście widniejącym w każdym Pokoju Wspólnym o nadchodzącym przedsięwzięciu którego przebieg  nadzorują Prefekci Hermiona Granger wraz z  Draconem Malfoy'em, oraz jego szczytne cele. Można było także przeczytać, że w kuli pod tablicą ogłoszeń na karteczkach widnieją nazwiska uczniów tylko z jednego domu i że każda osoba ma obowiązek wziąć jedną karteczkę i podarować danemu uczniowi świąteczny prezent do 21 grudnia jako że w późniejszym czasie duża ilość osób wyjeżdża na Boże Narodzenie w rodzinne strony.

Hermiona była zachwycona entuzjazmem jej kolegów i koleżanek odnośnie całej sytuacji, ale uznała w końcu że i ona musi kogoś wylosować. Pewnego wieczoru podeszła wraz z Ginny i wyciągnęła pierwszy lepszy kawałek pergaminu.
Rozwijając kartkę, na jej powierzchni pojawiło się nazwisko:


- To tamta. - Mruknęła Ruda wskazując głową na siedzącą nieopodal Emmę zajętą rozmową z jakimś chłopakiem.
- Tak, tak wiem która to ale nie mam bladego pojęcia co jej dać.-Nie znam jej.
Odparła zmartwiona Hermiona.
Dziewczyny stały non stop wpatrując się w zachowanie młodszej koleżanki aktualnie zajadającej się fasolkami Bertiego Botta.
- Wiem! - Krzyknęła uradowana Ginny. Hermiona spojrzała wyczekująco w jej stronę. - Kup jej mnóstwo słodyczy w Miodowym Królestwie i zaczaruj opakowanie tak by przypominało jakąś niesamowicie nudną rzecz typu teleskop czy jakąś denną książkę o historii bitew z goblinami, a gdy odwinie wstążkę wszystko przeobrazi się w ogromną torbę cukierków i innych słodkości.
- Ginny jesteś wspaniała, aczkolwiek ani teleskop ani żadnego rodzaju książki nie są nudne. - Odparła wdzięcznie Hermiona i wróciła wraz z przyjaciółką do dormitorium nadal przekomarzając się co jest ciekawe a co nie.

* * *

 Prezenty stały na swoich miejscach u większości uczniów gotowe do wręczenia.
Hermiona pomyślała, że swój podarunek wręczy Emmie po lekcjach łapiąc ją gdzieś na korytarzu więc wyglądało na to że całe popołudnie spędzi koczując na różnych hallach.

Gryfonka właśnie stała na głównym holu rozmawiając z Harry'm. Od czasu przegranej jego zespołu mało rozmawiali, praktycznie wcale dlatego teraz nadrabiali;
Chłopak właśnie opowiadał Hermionie o tym że on i Ginny mają mały kryzys ale Ruda nieźle to kamufluje co było prawdą, Gryfonka w życiu nie poznałaby że przyjaciółka ma jakieś problemy, przez co na chwilę ją to zabolało że nie mogła wcześniej jej pomóc, ale nagle ten temat wyparował jej z głowy bo ujrzała w przelewającym się tłumie Emmę. Przeprosiła szybko Harry'ego i popędziła za lawiną uczniów.
Kilkanaście metrów dalej, poszukiwana Gryfonka przystanęła na chwilę by zamienić z kimś słowo. Hermiona zdyszana podbiegła do dziewczyny oznajmiając niezbyt ciekawie że ma do niej sprawę.
Z twarzy młodszej Gryfonki można było wyczytać mocne zawahanie się. Czy dostanie od Prefekt Naczelnej naganę rodem z gabinetu Dyrektorki za to, że nazwała na lekcji Bradley'a Moose'a skończonym idiotą krzycząc na całą salę? Zapewne, ale i tak odeszła na kilka kroków dalej za Hermioną.
- A więc..- Zaczęła Prefekt ale Emma szybko jej przerwała wyciągając prawą rękę. - My chyba nie miałyśmy okazji wcześniej się poznać prawda? Emma. - Rzekła ściskając dłoń starszej Gryfonki.
- Hermiona, ale nie o to mi chodzi. Mianowicie - Urwała na momencik uśmiechając się wesoło. - Życzę ci Wesołych Świąt Emmo! Accio prezent.
 W przeciągu trzech sekund do rąk Hermiony przyleciał prowizoryczny teleskop, który od razu wręczyła niekryjącej swoich emocji Emmie. Niezadowolenie i niechęć na jej twarzy aż emanowały.
Nieszczera chęć fałszywego uśmiechu sporo ją kosztowała, a Hermiona w myślał gniotła się ze śmiechu mając wspaniały ubaw.
- O... Teleskop. Miło. - Dziewczyna wydukała niezbyt grzecznie, mając nadzieję że nie zabrzmiało to tak jak powinno..
- No odwiąż go żeby było tak oficjalnie! - Odparła udając podniecenie Hermiona.
Emma ze zrezygnowaniem pociągnęła za czerwoną wstążkę i nagle w jej rękach pojawiła się ogromna na jakieś pół metra, błękitna paczka pełna przeróżnych słodkich smakołyków.
Jej oczy momentalnie rozbłysły a na twarzy wróciły kolory. Po napatrzeniu się na swój prezent rzuciła się na szyję Hermiony ogromnie dziękując.
- Uwielbiam słodycze! Jak mam ich niedobory staję się nie do zniesienia, skąd widziałaś? - Spytała grzebiąc w torbie.
- Intuicja. - Odparła z uśmiechem Hermiona. Może Emma miała trochę trudny charakter ale i trak od razu ją polubiła.
Odchodząc z powrotem w kierunku Harry'ego zostawiając koleżankę sam na sam ze swoim dobytkiem, jeszcze krzyknęła:
- Miło było cię poznać, jeśli będziesz chciała to możemy jeszcze się kiedyś zobaczyć!
- Jasne! Do zobaczenia.- Wrzasnęła z entuzjazmem w jej stronę Emma mając już buzię napchaną słodyczami.

* * *

Członkowie drugiej grupy siedzieli właśnie w bibliotece rozmawiając o następnym zadaniu, którego data i cel jeszcze nie był znany ale Hermiona uparła się że skoro Potter ze swoimi już się przygotowują to oni nie mogą być gorsi. Dlatego wszyscy, ale raczej wszyscy z wyjątkiem Dracona który siedział rozłożony na fotelu z nogami na stole przyglądając się z nonszalancją wysiłkom innych, wertowali różne księgi szukając jakiś przydatnych zaklęć i uroków. Nie wiadomo co będzie potrzebne rudzie numer trzy.
  Po niespełna pół godzinie, przed czwórką nastolatków zmaterializował się błękitnoszary kot.
McGonagall. - Hermiona pomyślała od razu.
" Podążajcie za kocurem. " - Rzekło zwierzę głosem Profesorki. Uczniowie spojrzeli po sobie jak na idiotów ale gdy kot dochodził do drzwi wyjściowych wszyscy, nawet Draco ściągający nogi z blatu, w tym samym czasie poderwali się z miejsc i ruszyli biegiem za patronusem.

- To jest kolejne zadanie. - Szepnęła Gryfonka do ucha Dracona co ten skwitował zdziwionym wzrokiem.
- Co ty, uprzedziliby nas.
Hermiona spojrzała na niego znacząco po czym wskazała palcem na koniec korytarza. Ten wytężył wzrok i zobaczył unoszącą się w powietrzu małą osóbkę na cienkich, jakby przezroczystych, koloru błękitnego skrzydłach. Dziewczyna widząc jego pogardliwy wyraz twarzy odparła karcąco:
- Nie bierz tego pochodnie. Ta wróżka będzie okropnie trudna do minięcia. Będzie się starać zbić nas z tropu byśmy zrobili coś kompletnie na przekór a ona w zamian da nam coś czego pragniemy całym sercem. - Urwała na chwilę. - Tak mi się wydaje.
Lojalność. To słowo pojawiło się w głowie Dracona. Spojrzał na kroczącą obok Hannę i jej ubiór. W chwili gdy zobaczył starannie przyszytego borsuka na żółto-czarnym tle, szare oczy mu rozbłysły.
- Hanna, będziesz teraz naszym liderem jeżeli cię to zainteresuje. - Oznajmił stanowczo patrząc w jej miodowe oczy.
Puchonka na wypowiedź Malfoya spłonęła rumieńcem co Hermiona obdarzyła piorunującym spojrzeniem. Nawet nie wiedziała z jakiego powodu. 

Gdy cała czwórka doszła do końca korytarza, zaczęli cicho i z pozoru spokojnie omijać wróżkę tak jakby unikali groźnego, gotującego się do ataku lamparta, by podążać dalej za patronusem-kotem. Ale gdy tylko ją minęli ta zapiała jednocześnie wesoło i przeraźliwie:
- Kochaneczko poczekaj chwilunię! 
Były dwie dziewczyny ale Hermiona wiedziała, że kobieta wołała właśnie ją. To był jakiś urok, czuła to ale nie mogła temu zaradzić. Odwróciła się niepewnie i zaczęła kroczyć w kierunku zdradliwej istoty, a ta zachęcając ją ręką uśmiechnęła się ciepło a następnie pstryknęła palcami i w ułamku sekundy pojawiły się trzy podobne do pierwszej, wróżki.
Po jednej dla każdego. Wspaniale. - Mruknął Draco ale po chwili już był zatracony w słowach jednej z nich.
Była taka łaskawa, wystarczyło tylko zostawić drużynę i ruszyć za nią a sprawi, że jego okropne wspomnienia za czasów bycia Śmierciożercą znikną, nie będzie postrzegany do końca swoich dni za potwora sprzyjającemu Voldemortowi. Zostanie zwykłym uczniem z ambitnymi planami na przyszłość bez haniebnej przeszłości.
  Bardzo chciał przezwyciężyć wróżkę, pokazać że jest najsilniejszy z całej czwórki, ale nie miał sił. Tak bardzo mogła mu pomóc.

- Będziesz najmądrzejszym czarodziejem w Hogwarcie, albo nawet na całej wyspie. Terry zasługujesz na to chłopcze! - Zaćwierkała jedna z wróżek w stronę kompletnie zauroczonego Krukona. Ten był najsłabszy z całej grupy i przy tym najmniej lojalny przyjaciołom.
Nie kontaktując ani trochę już ruszał wolnym krokiem w stronę lecącej istotki.

- Hermiono ja wiem co czujesz; biedna, zakochana dziewczyna która na razie ma tylko wrażenie że to przelotne zauroczenie, w chłopaku który nigdy nie będzie w stanie odwzajemnić uczuć Mugolaczki.
 A ty moja kochana i tak mu się do tego nie przyznasz bo boisz się jego reakcji.
Ale i tak najbardziej przeraża cię wizja, że wszystko co do teraz osiągnęliście jest jednym, wielkim, uknutym żartem. Co jeżeli to się okaże prawdą? Co jeżeli panicz Malfoy rozkocha cię w sobie tylko po to bo potem zostawić z podłym uśmiechem na ustach? Co zrobisz wtedy moje biedne dziecko? Zaniesiesz się gorzkimi łzami które na nic się nie zdadzą, a on po jakimś czasie znajdzie kobietę jego pokroju z którą założy rodzinę,  i którą prawdziwie pokocha a ty zestarzejesz się i zostaniesz starą panną ze złamanym sercem i gromadą puszystych kociaków koło kominka. 
Taka jest prawda Hermiono, taki jest Pan Malfoy, taka będzie twoja nędzna przyszłość jeżeli teraz gdy jest na to czas nie odpuścisz.
A wystarczy tylko pójść za mną i całe to uczucie, którym darzysz tego chłopca ulotni się i nigdy nie powróci. Taka jest moja propozycja. - Zakończyła swój zachęcający monolog wróżka wyciągając dłoń do onieśmielonej Hermiony. Ta z chęcią rozpłakania się ukryła twarz w dłoniach.
- Moje dziecko takie jest życie. A miłość ssie. - Urwała na moment niecierpliwiąc się. - Wyrzeknij się tego!

- Nie uważasz droga Hanno, że dom Helgi Hufflepuff ma nie za dobrą reputację? Do waszego domu dostają się uczniowie, którzy nie mają żadnych specjalnych zdolności. Nie to co Gryffindor gdzie ceni się męstwo i cnotę, nie to co Slytherin gdzie króluje spryt wraz z przebiegłością, no i nie to co Ravenclaw gdzie korzenie mądrości  rozrastają się. W kręgi Puchonów trafiają odrzutki i nic nie możesz na to poradzić drogie dziewczę. Haufflepuff zawsze będzie tym najgorszym, bez żadnych specjalnych wymogów, domem dla tych zwykłych, niewyróżniających się uczniów. Ale! - Przerwała na sekundę wredna wróżka. - Jeden krok w moją stronę Hanno i zdobędziesz nieśmiertelną chwałę każdemu chodzącemu po tym zamku Puchonowi oraz bezgraniczny szacunek dla tego jakże pospolitego domu.
  Ręka Hanny cały czas zaciskała się na różdżce z tyłu spodni ale teraz uścisk niepewnie zelżał. Przynieść chwałę Heldze Hufflepuff i obalić stereotyp dotyczący normalności jej domu.
Już wystawiała stopę by zrobić krok w stronę wróżki ale na moment zawahała się i cofnęła nogę z powrotem. Przymrużyła gniewnie oczy po czym wrzasnęła oskarżycielsko:
- Jesteśmy lojalni swoim przyjaciołom i na zawsze pozostaniemy! Jestem Puchonką - Tu złapała swoją naszywkę z borsukiem i znacząco nią poruszyła. - I się tego nie wstydzę, tylko szczycę! - Urwała na chwilę by zaczerpnąć oddech. - Nigdy, przenigdy nie mów złego słowa o Puchonach, bo najwspanialsi i najbardziej oddani przyjaciele to właśnie oni. - Hanna syknęła przez zęby przytykając różdżkę do małej, chudej szyi wróżki po czym mruknęła tryumfalnie:
- Drętwota.
  Bohaterka drugiej drużyny odwróciła się heroicznie w stronę kompletnie zatraconej w mowach wróżek grupy po czym kolejno na każdą z nich rzuciła drętwotę uśmiechając się ciepło jak zdziwieni uczniowie wpatrują się w nią z niedowierzaniem jakby dokonała niemożliwego.
   Nagle za nimi rozległy ciche, powolne oklaski McGonagall.
- Spisaliście się znakomicie. Pierwszy zespół kompletnie stracił głowę, jedynie pan Potter próbował się oprzeć ale koniec końców także się poddał. Oficjalnie prowadzicie 13-9 moi kochani, los wam sprzyja widzę... Jeszcze raz wam gratuluję. - Potrząsnęła mocno każdą dłonią. - I do zobaczenia na kolacji gdzie oznajmimy pozostałym uczniom zaistniałą sytuację. - No i zostawiła ich samym sobie tak jakby nic nie zaszło.
- Z wiekiem dziwaczeje jak Dumbi. - Stwierdził Terry na co dziewczyny zachichotały a Dracon pozwolił sobie na wygięcie ust w rozbawionym ale delikatnym, prawie niewidocznym uśmiechu.

* * *

 Kufry stały już na peronie przy swoich właścicielach, którzy szczękali z zimna czekając na czerwony ekspres mający odwieźć uczniów do Londynu na przerwę świąteczną w rodzinne kręgi.
Hermiona wraz z Harry'm została zaproszona na Boże Narodzenie do Nory jednak nie była pewna czy to dobry pomysł spędzić ponad tydzień z Ronem za ścianą ale to i tak lepsze niż pozostanie w Hogwarcie, dlatego przyjęła zaproszenie i właśnie rozmawiała z przyjaciółką, Harry'm i Ronem gdy przed oczami przemknęła jej blond czupryna. Przeprosiła na moment przyjaciół i ruszyła za Malfoy'em szukając czegoś gorączkowo w podręcznej torbie.
- Przyszłaś się pożegnać Granger? Bardzo mi miło. - Oznajmił Ślizgon widząc nadchodzącą Hermionę oraz uśmiechając się promiennie.
Gryfonka jak zwykła, spłonęła rumieńcem koloru dojrzałej truskawki po czym podała chłopakowi bez ogródek małą czerwoną paczuszkę.
- Dla ciebie. - Odezwała się z uroczym uśmiechem. Draco powoli chwycił prezent ale wstążki nie tknął. Wpatrywał się tylko z osłupieniem w paczkę.
Hermiona zaczynając się martwić, że Malfoy'owi nie odpowiada rozmiar prezentu czy może coś jeszcze innego w końcu pisnęła:
- Otwórz.
 Objęła dłoń chłopaka i naprowadziła na końcówkę wstążki po czym delikatnie pociągnęła i ściągnęła wieczko, czekając na reakcję.
  
Chłopak nie mógł uwierzyć, dalej wpatrywał się tępo w ciemno szmaragdowy z delikatnymi,czarnymi pręgami krawat i jakieś srebrne kawałki, coś jakby zapinki do czegoś leżące na dnie pudełeczka.
Nikt nigdy nie dawał mu prezentów oprócz rodziców i Blaise'a, a szczególnie nie spodziewał się tego gestu ze strony Granger.  
On nic dla niej nie miał!
- Ja... Wybacz jeżeli ci się nie podoba. - Oznajmiła Hermiona chwiejnym głosem próbując upozorować obojętność oraz cofając rękę ale Draco nagle podniósł głowę.
- Granger, jest wspaniałe, tyle że... Nikt nigdy nie dawał mi prezentów oprócz starych i ewentualnie poradników na skuteczne wyrwanie trudnych lasek od Blaise'a...- Urwał na chwilę zmieszany. - Ja nic nie mam dla ciebie, w ogóle się nie spodziewałem prezentu od ciebie.
Hermionie spadł kamień z serca, przewróciła zawadiacko oczami i zaśmiała się przeuroczo.
- Malfoy daję ci prezent z własnej woli, nie po to byś dawał mi coś w zamian. - Puknęła go lekko w czoło na co on także uśmiechnął się łobuzersko.
- Do czego to służy? - Spytał z nie dowierzaniem chwytając srebrną spinkę do krawata i przyglądając się jej uważnie. Gryfonka oczekiwała takiej reakcji. 
Nałożyła Ślizgonowi pośpiesznie krawat przez głowę bo z daleka było już słychać nadjeżdżający pociąg.
- To taki wynalazek mugolski służący do tego, żeby krawat nie latał na wszystkie strony. - Powiedziała przypinając spinkę do przerwy pomiędzy guzikami w koszuli chłopaka.
- ...Genialne! - Odrzekł uradowany, na co Hermiona uśmiechnęła się czule i już miała odchodzić, gdy Malfoy podbiegł do niej, wyczarował bukiet czerwonych róż obwiązanych złotym materiałem i zakręconą wstęgą, wręczył go Gryfonce i podziękował za wspaniały podarunek, co dziewczyna skwitowała szybkim ' Nie ma za co ' i ruszyła w stronę swojego kufra by następnie zająć miejsce w Ekspresie Hogwart - Londyn.

* * *

  Była wigilia Bożego Narodzenia.
W Malfoy Manor panowało ogromne zamieszanie. Kręcące się co chwilę pod nogami skrzaty przenoszące wszystko z miejsca na miejsce, Narcyza odchodząca od zmysłów z powodu tabunu krewnych przyjeżdżających na uroczystą kolację, co chwilę wpadała w szał kompletnie bez powodu by za chwilę lamentować, że coś nie jest tak jak być powinno.
- Draco, chodź tu szybko! Pośpiesz się, prędko! - Wrzasnęła okropnie roztargniona i zmartwiona blondynka. Ślizgon będąc przekonany, że coś ważnego stało się na dole, rzucił się po schodach w kierunku parteru.
Gdy dobiegł do stojącej przy oknie matki, ta uśmiechnęła się ciepło.
- Jak uważasz, mam spiąć firanki - Tu chwyciła materiał za jedną część. - Czy mają sobie spokojnie zwisać? - Spytała z nadzieją w oczach momentalnie puszczając ogromną firanę.
Draco z niedowierzania otworzył lekko usta. - Mamo wołasz mnie z dołu by zapytać o firanki? - Postawił pytanie z lekkim oburzeniem.
Całe to zamieszanie ze świętami już go denerwowało. Co to za Boże Narodzenie gdy rodzina i tak już nigdy nie będzie w komplecie? 
Narcyza jakby czytała w myślach synowi, zostawiła firanki i przytuliła do siebie Dracona.
- Wiem, że te święta nie będą tak wspaniale jakby mogłyby być, zwłaszcza że nie będzie z nami taty. - Rzekła tłumiąc łzy oraz czule gładząc włosy syna. - Lucjusz chciałby byśmy jak najlepiej spędzili ten czas. - Dodała po chwili.
- Mamo przestań, nie jestem małym chłopcem by tak mnie pocieszać, z resztą nie ma po co. - Oznajmił Draco uśmiechając się i czując jak jego pierwotna złość przechodzi. - Myślę, że spięte będą wyglądały bardziej wyrafinowanie. - Wtrącił przyglądając się ogromnemu oknu.
Narcyza zbadała wzrokiem firanki po czym uśmiechnęła się z tym samym błyskiem w oku, który często można ujrzeć u jej syna.
- Tak też myślałam, a teraz ubierz się jakoś porządnie i zrób coś z tymi przeklętymi włosami. - Mruknęła próbując ugładzić ręką jego zmierzwione kosmyki.

  Po chwili Ślizgon stał już w swej garderobie wybierając odpowiedni strój. Po niedługiej chwili namysłu postanowił ubrać zwykły ubrać zwykły czarny garnitur a na szyję założyć podarunek od Granger.
 Stał właśnie przed lustrem wiążąc krawat w jeszcze rozpiętej, białej koszuli ukazując swój umięśniony tors, gdy nagle do pokoju niepewnie zajrzała mała skrzatka.
- Paniczu Malfoy,  przygotować panu marynarkę? Przyprasować? Nadać blasku? - Spytała jakby bała się, że chłopak momentalnie wybuchnie ale ten dalej wiązał krawat i rzekł tylko oschle:
- Idź pomóc na dole, tam jest potrzebna każda para rąk. - Skrzatka momentalnie zniknęła.

Draco właśnie schodził na parter gdzie wieczerza stała już gotowa na wielkim, podłużnym stole. Narcyza widząc kroczącego po schodach syna wciągnęła głośno powietrze i szybko podreptała w jego stronę robiąc echo wysokimi obcasami.
- Draco wyglądasz nieziemsko, dlaczego nie możesz w końcu zjawić się z jakąś uroczą dziewczyną? - Zaćwierkała napawając się wyglądem przystojnego syna. Zjechała niżej wzrokiem i błyskawicznie chwyciła szmaragdowy krawat. 
- Przepiękny, ale nie kojarzę żebyś go miał wcześniej na sobie...- Powiedziała z zaciekawieniem miętosząc go w rękach.
- Dostałem. - Mruknął wyrywając go z rąk Narcyzy i pośpiesznie wkładając za pazuchę oraz poprawiając uścisk na szyi bo właśnie rozległ się głośny dzwonek u drzwi oznaczający tabun krewnych, których Draco będzie widział pierwszy raz na oczy i witanie ich przez najbliższe pół godziny.
   
Gwar panujący przy stole w Rezydencji Malfoy'ów miał nie mieć końca, ale gdy szczęk sztućców trochę zelżał, przez chwilę można było usłyszeć błogą ciszę ale nie minęło kilka chwil i goście zajęli się jałową rozmową. Jednym z ulubionych tematów przy rodzinnym stole było wspominanie wczesnego dzieciństwa Dracona, który na wzmiankę o tym chciał jak najszybciej ulotnić się do swojej sypialni i zaszyć tam do końca całego zbiegowiska ale starał się to przetrzymać, dlatego wysłuchiwał ' Oh jakim byłeś słodkim brzdącem! ' albo ' A masz już jakąś partnerkę by przedłużyć szlachetny ród Malfoy'ów? ' w ciszy opierając głowę na ręce.
- A pamiętacie jak pierwszy raz odkrył, że potrafi robić jakieś błahe sztuczki? Byłaś przy tym Mags! - Zapiała Narcyza w kierunku jakieś ciotki klaszcząc w dłonie. - No jak to nie pamiętasz, zaraz ci pokażę. - Wskazała na lewitującą w rogu sali myślodsiewnię. - Tylko Dracon przyniesie mi z sypialni moją różdżkę. - Narcyza delikatnie szturchnęła łokciem siedzącego po jej lewicy syna żeby dać mu do zrozumienia, że mówiła do niego. - Draco... - Syknęła przez zęby.
- Dlaczego nie możesz wysłać tam któregoś ze skrzatów? - Odrzekł znudzony.
Narcyza uśmiechnęła się sztucznie szeroko w stronę ciotki Mags, po czym szybko zwróciła się do swego syna tyle że bez cienia uśmiechu.
- Bo proszę o to ciebie Draco. - Fuknęła tracąc cierpliwość do arogancji syna, ale ten przewrócił oczami, odsunął się od stołu przepraszając wszystkich zgromadzonych jak to na luksusowych spotkaniach jest w zwyczaju i udał się w stronę sypialni rodzi...Matki.

Otwierając drzwi pokoju uderzyła go w oczy czystość i porządek panujący w środku. Bez trudu ujrzał smukłą, jasno hebanową różdżkę matki leżącą na stoliku nocnym zaraz obok ogromnego dwuosobowego łoża pokrytego beżową satynową pościelą. 
Idąc w kierunku stolika przypadkowo kopnął leżący nieopodal kuferek, z którego wysypało się mnóstwo czarodziejskich zdjęć, wycinków Proroka Codziennego i jeszcze kilka innych rzeczy takich jak pożółkłe listy od jego ojca, oraz kwitek zawarcia małżeństwa.
Draco głośno przeklinając i chowając pośpiesznie starocie, natknął się na pewną kartę z widniejącym na niej małym, ruszającym się zdjęciu pewnego mężczyzny w którym rozpoznał swojego dziadka ze strony Black'ów.
Nikt nigdy o nim nie chciał rozmawiać. Umarł dość młodo, około czterdziestki, tyle Draco wiedział. Podobno po kilku miesiącach życia Narcyzy w niewyjaśnionych okolicznościach.
Przyjrzał się uważniej karcie, była dość pożółkła ze starości ale zdołał dostrzec charakterystyczny błysk w oczach mężczyzny i już wiedział po kim on i jego matka to odziedziczyli.
Zobaczył także, że dokument jest charakterystyczny dla czasów poprzedniej świetności Voldemorta.
Podszedł do okna by lepiej przyjrzeć się jakimkolwiek informacjom o jego dziadku i nagle w gardle mu coś stanęło, w ustach zaschło, a każdy mięsień jego ciała spiął się nienaturalnie.
Nie wierząc swoim własnym oczom, przetarł delikatnie powierzchnię kartki chcąc przekonać się czy wzrok go nie omylił, ale na próżno.
Przeczytał po raz kolejny, tym razem na głos:

" Cygnus Black ( ur. 1928r. zm. 1969 )
Mąż Druelli Rosier, ojciec Bellatriks Lestrange, Andromedy Tonks oraz Narcyzy Malfoy.
Status krwi: Półkrwi. "

Na ostatnim punkcie głos mu osłabł a na końcu urwał. Nie wierząc w sens wyczytanych słów, upuścił kartkę na ziemię odwracając się do okna gromiąc wzrokiem całą posiadłość Malfoy'ów ponownie trawiąc znaczenie owego wypowiedzenia.
Po dość długiej ciszy, powoli oparł ręce o marmurowy parapet i mruknął z niedowierzaniem, oraz nutką paniki w głosie nadal patrząc jak za szybą śnieg powoli zasypuje obszerny trawnik:
- Jestem półkrwi...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i witam Was ponownie!
Jak zwykle stanęliście na wysokości zadania i przy ostatnim rozdziale ukazało się ponad 25 komentarzy dlatego pojawiam się z kolejnym rozdziałem B| 
Nie jestem z niego zadowolona w przeciwieństwie do poprzedniego, ale czekam na Wasze opinie bo jak ktoś ostatnio słusznie zauważył, komentarze mnie ogromnie motywują do pisania.
W ogóle jakie Waszym zdaniem było trzecie zadanie? Co z ' przepowiednią ' kierowaną do Hermiony ze strony wrednej wróżki? Jak dalej potoczy się sprawa z krwią Dracona?
Zatem czy uda się zebrać 30 komentarzy, które zapewnią Wam kolejny rozdział w następnym tygodniu?
Zobaczymy:-')
Pozdrawiam Was - MoonSeer.
 

39 komentarzy:

  1. Bardzo dobry rozdział, jednak szkoda, że taki krótki:)
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę ,że zaczęłaś zmieniać statusy krwi czy możemy liczyć, że ktoś jeszcze zmieni swój status? Roździał świetna, ale następny ma być dłuższy ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę Was niepokoić, ale ten rozdział zajął mi 19 kartek = Najdłuższy rozdział ze wszystkich.
      Aż tak wciąga? B| XDD

      Usuń
    2. Wciąga, szczególnie zadanie, prezent i oczywiście święta w rodzinie Malfoy' ów

      Usuń
  3. Cudo.
    Kurde, Draco półkrwi kto by pomyślał :o
    Czemu piszą że rozdział krótki? Przecież jest długi XD
    A co do przepowiedni na temat przyszłości Hermiony to według mnie blef, bo oni są dla siebie idealni przecież B)
    Pisz już kolejny i dodaj jak najszybciej :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Scena z Draco i Hermioną przed odjazdem *.* Czytałam kilka razy, bo taka urocza :D
    Pomysł z trzecim zadaniem genialny! Mam nadzieję tylko, że Hermiona nie będzie bardzo cierpieć gdy wszystko wyjdzie na jaw i że i tak będą w końcu razem ^^
    Draco półkrwi o.O Mam nadzieję, że pójdzie tam, do salonu i będzie chciał wyjaśnień. Byłoby ciekawie :D
    I tak na marginesie 'jasno hebanowy' to chyba oksymoron o.O Ale to tam, taki mało ważny szczegół. ^^ Pozdrawiam i życzę weny, Charly

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszczeeee*.*!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Draco jest taki kochany. Tak wesprzeć pomysł Hermiony. Rozdział jest w sam raz i nie przejmuj się tymi komentarzami ;) Oby wróżka blefowała, według mnie było to jedno z najlepszych zadań. Hanna zdała je śpiewająco, ja sama jestem w Hufflepuffie więc w szczególności rozpiera mnie duma ;) Również czekam na wyjaśnienie wątku z kwią ;o
    Pozdrawiam i życzę weny, weny, weny
    M.N.

    OdpowiedzUsuń
  7. przecież Dracon nie może być półkrwi!!!!!!!!!!!!!!! -.-

    OdpowiedzUsuń
  8. Krótki rozdział? Autorka przepisywała go obok mnie przez bite 6 godzin odrywając się dosłownie na 5 min od komputera, a co do kolorów, to uważam, że jest to doszukiwanie się igły w całym ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. mi też się podoba :) Ale Draco półkrwi ;oo/ Milena

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego Draco nic nie dał Hermionie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Granger, jest wspaniałe, tyle że... Nikt nigdy nie dawał mi prezentów oprócz starych i ewentualnie poradników na skuteczne wyrwanie trudnych lasek od Blaise'a...- Urwał na chwilę zmieszany. - Ja nic nie mam dla ciebie, w ogóle się nie spodziewałem prezentu od ciebie.

      :*

      Usuń
  11. Bardzo fajny tytuł! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. fajne urozmaicenie z tą krwią :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Lasia, jesteś zajebista!!!
    Chcemy jeszcze:*!

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękny i długi rozdział chcę więcej *_*

    OdpowiedzUsuń
  15. Na 100% w następnym rozdziale Herm dostanie od Dracona prezent mówię wam :)
    Szok bo Draco półkrwi i wogóle Lucjusz nie żyje 0.0

    OdpowiedzUsuń
  16. Hanna na prawdę się popisała! Puchoni górą :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiem dlaczego jestes niezadowolona =) Według mnie jest nawet lepszy, ze względu na tą krew (o.0)

    OdpowiedzUsuń
  18. bardzo fajne :)))

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak najszybciej prosimy o kolejny!!!:**

    OdpowiedzUsuń
  20. będzie wyjaśnione jak zginął Lucjusz? C:

    OdpowiedzUsuń
  21. najlepsze fanfiction jakie czytałam *,*

    OdpowiedzUsuń
  22. Oby było 30 komentarzy!!! Nie mogę wytrzymać, Draco półkrwii :OOO

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie mogę się doczekać co będzie dalej ^.^ chyba zaraz zacznę czytać od początku!

    OdpowiedzUsuń
  24. oby Draco nie był półkrwi, bo moje życie legnie w gruzach XDXDXD

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. bardzo zazdroszczę Hermionie =)

    OdpowiedzUsuń
  27. Już 30 komentarzy!!!

    OdpowiedzUsuń
  28. Z całym szacunkiem, ale na potterwiki Draco ma czystą krew :3

    OdpowiedzUsuń
  29. ta przepowiednia to bzdura. obyyy.....

    OdpowiedzUsuń
  30. Zmień tytuł :* nie może być "truly Love" tylko true love,piszesz swietnie,buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  31. już ponad 30 komentarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiedy będzie kolejny?:((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj! Pilnujcie w godzinach 17-19 ! c:

      Usuń
    2. TAAAAK! Codziennie co 3h srednio sprawdzam czy jest nowy! Ubustwiam!

      Usuń
  33. Chyba ćwierćkrwi;) rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń