piątek, 7 lutego 2014

14. LIKE A CANNONBALL





  Ciemne, murowane cele Azkabanu przyprawiały o mdłości.
Zgrzybiałe, metalowe kraty wzbudzały obrzydzenie. 
Snujący się na każdym kroku dementorzy wysysający ostatnie, nędzne resztki jakiegokolwiek szczęścia, emanowali wrogością a  siedzący w przebrzydłych, zapuszczonych klatkach jakby dla zwierząt ludzie, a raczej ich imitacje bo osób za kartkami już nie można było nazwać ludźmi, wywoływali odrazę i jednocześnie współczucie. Ich pełne przygnębienia, ochrypłe wrzaski gwarantowały okropne dreszcze oraz gęsią skórkę której towarzyszyły zjeżone włosy na karku.
  Draco przemierzał właśnie śmierdzący stęchlizną korytarz rozglądając się na prawo i lewo czując wstręt do resztek - bo tylko tak to można ująć - ludzi, którzy kompletnie stracili zmysły dzięki czemu rozmawiali z lamentem ze spleśniałą ścianą, albo którzy nieuchronnie się do tego zbliżali - czyli jak siedzą w bezruchu z głową zwieszoną ku dołowi, co wbrew pozorom w tym miejscu wydawało się równie podejrzane.
Chłopak czując jak jego wszelkie szczęśliwe wspomnienia żegnają się z nim na widok nadlatującego ku niemu dementorowi wywołującemu przeraźliwe zimno, wkładając w to całe swoje serce rzucił zaklęcie Patronusa by potem kroczyć dalej przez Azkaban z gęsią skórką na karku.
 Dochodząc do końca korytarza zobaczył jak jakaś odporna no to całe okropieństwo osoba wyciąga z jednej z cel jakieś truchło. Nie, zaraz. Konającego człowieka - Poznał Ślizgon po unoszącej się klatce piersiowej mężczyzny. Miał szare, potwornie zaniedbane, opadające w nieładzie na ramiona włosy oraz kończyny skute ciężkimi łańcuchami.
Gdy więzień znalazł się poza zasięgiem celi rozwarł szeroko oczy po czym wrzasnął porażająco wybałuszając, zakrwione gałki oczne na co serce Draco zaczęło bić szybciej niż powinno, oddech stał się płytszy a w ustach zaschło.
- Tato! - Krzyknął chwiejnie widząc sunącego w stronę Lucjusza, dementora ale nie minęło kilka krótkich sekund nerwowego biegu chłopaka, a na jakiego drodze pojawiła się niewidzialna, niezniszczalna ściana niepozwalająca Ślizgonowi za żadną cenę przedostać się na drugą stronę.
- Tato...- Szepnął pożegnalnie, uderzając pięścią ostatni raz
w przezroczystą barierę w chwili gdy zobaczył mrocznego dementora składającego swój pocałunek na twarzy Lucjusza Malfoy'a...
- Paniczu Malfoy! " Pora wstawać " przekazuje pani tego domu. - Pisnął skrzat szturchając delikatnie Dracona na co ten od razu usiadł wyprostowany rozcierając oczy będąc bardziej zmęczonym niż przed położeniem się ale uradowany że wybudził się z powtarzającego się prawie co noc, snu.

* * *

- Mamo muszę coś załatwić, mogę wrócić za kilka godzin. - Mruknął beznamiętnie Ślizgon. Musiał się komuś wygadać a matce na razie nie mógł pokazać że zna całą prawdę związaną z ich krwią, dlatego uznał że jedyną osobą która na swój sposób doda mu otuchy będzie Granger.
Narcyza spojrzała na niego podejrzliwie.
- Draco jest święto, na pewno ta sprawa może zaczekać. - Odparła dostojnie
- Mamo...- Powtórzył. - Wychodzę. - Dokończył podchodząc do drzwi ale gdy złapał klamkę, Narcyza rzuciła bezgłośne zaklęcie przez co gałka okropnie zapiekła, oraz odezwała się za nim:
- Czy chociaż mogę wiedzieć do kogo się kierujesz? - Spytała surowo, zakładając ręce na piersi.
Draco uśmiechnął perfidnie po czym odwrócił się w stronę matki mówiąc:
- Do koleżanki. - Narcyza od razu zmieniła wyraz twarzy na łagodniejszy po czym żartobliwie popchnęło go w stronę drzwi.
- Baw się dobrze. - Odparła uśmiechając się czule a Draco teleportował się z cichym pyknięciem.

* * *

Jakim cudem ta rudera jeszcze stoi... Mruknął z niedowierzaniem sam do siebie patrząc na ledwie stojącą przed nim Norę.
Wyczarowując duży bukiet żółtych róż dla matki Weasley'a, zapukał do drzwi domu.
Miał tak ogromną nadzieję, że otworzy Hermiona i nikt poza nią nie będzie wiedział o jego przybyciu ale oczekiwania legły w gruzach.
W sumie mogło być gorzej. Pomyślał widząc odsłaniającą się rudą czuprynę Ginny.
A nie. Jednak mogło. - Po kompletnym otworzeniu w drzwiach ukazał się Ron Weasley. Draco pomylił część jego płomienistych włosów ze spiętymi kosmykami Wiewióry.
- Wspaniale. - Jęknął na dzień dobry widząc Rudzielca.
Ten patrząc otępiało na blondyna trzymającego bukiet kwiatów warknął:
- Czego tu szukasz Malfoy?
- Na pewno nie schronienia... - Urwał wręczając róże Ronowi. - Daj to matce... Jest Granger? - Spytał podejrzanie zaglądając we wnętrze domu na co Gryfon zareagował szybkim przymknięciem drzwi, ale po sekundzie przyszedł mu wspaniały pomysł.
Dlaczego by nie pobawić się kosztem tego dupka? - Zapytał się w myślach po czym z powrotem otworzył szeroko drzwi mówiąc promiennie:
- Jest jest. Poczekaj tylko pójdę do mojej sypialni.
Draco przymrużył oczy. Postanowił oszczędzić sobie docinek odnośnie miejsca w tym domu ale po co mówi o jego sypialni kiedy chodzi o Hermionę.
- Po co do twojej sypialni? - Syknął akcentując przedostatnie słowo.
Ron zrobił minę niewiniątka po czym odrzekł jakby to było bardzo gorszące:
-...Hermiona właśnie wstała... Rozumiesz jak to jest. Dziewczyna, chłopak, dwuosobowe łóżko na poddaszu...- Ale Draco uciszył go szybkim ruchem ręki czując wściekłość, ale przy tym przygnębienie.
- Po prostu ją zawołaj. - Odparł próbując zabrzmieć heroicznie, ale czy mu się udało zgadnijcie sami.

Widząc nadbiegającą z uśmiechem Hermionę zrobiło mu się ciepło na duszy ale gdy odtworzył w głowie słowa Rudzielca natychmiast odepchnął od siebie z odrobiną ukrywanego obrzydzenia do tego co robili tej nocy, Gryfonkę.
- Chciałeś porozmawiać, czy tak? - Zagadnęła w końcu Hermiona nie móc pojąć panującej ciszy.
Draco będąc dalej zatracony w wypowiedzeniu Weasley'a, nic nie odpowiedział.
Nie miał prawa być zazdrosny bo nic ich nie łączyło, rzekomo byli przyjaciółmi ale przyjaciele się sobie zwierzają z rzeczy takich jak ta, a o nich tego nie można powiedzieć więc kim oni są dla siebie do cholery!?
 Hermiona nie mogąc zdzierżyć zachowania chłopaka, zagrodziła mu drogę wpatrując się w jego stalowe tęczówki. Tak się cieszyła że go widzi.
Draco widząc ciepłe oczy Gryfonki rozwiał wszelkie wątpliwości. Nic ich nie łączy? Okej, ale był zazdrosny i odrobinę zatroskany na myśl o zeszłej nocy dwójki Gryfonów. 
- Mów. - Powiedziała kojąco Hermiona, a gdy Draco wysłuchawszy jej polecania zaczął opowiadać swoją denną sytuację z krwią.
Wylewając swoje żale od razu poczuł się lepiej, a jej obecność i swego rodzaju pocieszenia sprawiły, że drugiego stycznia pakując się do Hogwartu był w o niebo lepszym nastroju.


* * *

  Draco stał na parterze czekając aż Narcyza przyjdzie się z nim pożegnać i życzyć powodzenia w nowym semestrze, trzymając kartę z informacjami o Cygnusie. Od czasu jej znalezienia nie odstępował karty na krok.
Wpatrywał się po raz setny w status krwi mężczyzny gdy nagle matka zeszła pośpiesznie ze schodów krocząc ku niemu.
  Nie może cały czas tego tłumić, musi w końcu usłyszeć to z ust rodzicielki.
Podnosząc wzrok znad karty poruszał nią znacząco i zapytał udając sarkastycznie, że odkrył coś nowego:
- O! A co to takiego?
Narcyza przyjrzawszy się lepiej rzeczy trzymanej w rękach syna, rozwarła oczy powiększając niewielkie zmarszczki wokół oczu.
- Draco, wyjaśnię ci to... - Rzekła cicho, wyciągając delikatnie dłoń by przejąć kartkę, jakby to było coś niebezpiecznego dla syna ale chłopak szybko cofnął rękę gromiąc matkę wzrokiem.
- Dlaczego nie mogłaś powiedzieć mi tego wcześniej?! Dlaczego tyle lat żyłem w przekłamaniu dzięki moim rodzicom?! - Wiedząc, że nie powinien tak reagować na własną matkę, podniósł głos rzucając kartkę pod nogi Narcyzy która jakby ze strachem spojrzała na fotografię uśmiechającego się tajemniczo Cygnusa Black'a.
- Daj mi wyjaśnić. - Powtórzyła trochę spokojniej, łagodnie chwytając rękaw chłopaka patrząc przy tym w jego oczy oraz delikatnie, przepraszająco się uśmiechając.
- Nic mi nie wytłumaczysz mamo bo zaraz mam pociąg. - Odparł cofając rękę by ując kufer i zniknąć z tego przeklętego domu.
Uczyniwszy to, rzucił tylko beznamiętne ' do zobaczenia ' i teleportował się wraz z bagażem i klatką Bovema na dworzec King's Cross.

 Draco nie odzywał się dużo w podróży do szkoły. Praktycznie wcale, pomimo tego że w przedziale był tylko z Blaise'm.
Diabeł był wkurzony na przyjaciela bo co próbował nawiązać z nim jakikolwiek kontakt, ten od razu go zbywał.
Blondyn bił się z myślami. Zastanawiał się czy to odpowiedni czas i miejsce na wiadomość o krwi Ślizgona. Wbijając wzrok w zmieniający się co chwilę krajobraz za oknem, usłyszał jak Blaise mówi że zaraz spóźni się na spotkanie z Emmą. Otwierał już drzwi przedziału wpuszczając zimne powietrze i hałas dochodzący z zewnątrz, gdy Draco szybko zwrócił głowę i oznajmił za przyjacielem bojąc się że ktoś go usłyszy:
- Jestem półkrwi. - Blaise momentalnie zatrzasnął drzwi i odwrócił się badając wzrokiem Dracona.
- Co ty pieprzysz. - Rzucił marszcząc brwi. Coś musiało nie grać. Malfoy nigdy nie żartuje z czegoś takiego jak krew.
- Usiądź... - Rzekł nienaturalnie spokojnie Draco na co Blaise błyskawicznie znalazł się na siedzeniu przed nim zapominając na moment o dziewczynie czekającej na niego w bufecie.

* * *

 - Emmo, ale to było okropnie ważne! - Krzyczał błagalnie Blaise na co Gryfonka irytująco przewróciła oczami po czym fuknęła:
- Dlatego nie mogłeś doczłapać się na koniec pociągu by powiedzieć, że masz coś teraz do załatwienia? Na prawdę tak ciężko było ruszyć dupę w troki żebym nie musiała siedzieć tam przez dwie godziny czekając jak idiotka aż łaskawie się zjawisz?
Blaise patrzył na nią z miną małego kociaka, w środku czując że dziewczyna ma rację.
- Emma proszę, tylko się nie denerwuj... -Szepnął chwiejnie, wiedząc że to nie pomoże na ciężki charakter Gryfonki. 
Ta tylko przymrużyła gniewnie oczy pytając z wyrzutem:
- Sądzisz że uniosłabym się gdyby to było bezcelowe?
Blaise miał ochotę pokiwać głową ale nie chciał jej bardziej rozwścieczać. Nie odpowiadając nic złapał rękę odchodzącej już Emmy po czym rzekł powoli:
- Słuchaj, to wszystko...
- Zostaw mnie! - Wrzasnęła dziewczyna wyrywając szybko rękę z uścisku oraz popędziła wtapiając się w tłum przelewających się po korytarzu zamku, uczniów.
Ślizgon dał jej ze spokojem odejść ale dalej wpatrywał się w punkt gdzie ostatni raz zobaczył szatę Emmy. 
Szukając sposobu na przeprosiny, a wiedział że to nie będzie łatwe, wydymał zrzędliwie usta poszukując natchnienia. Po kilku chwilach opierania się o ścianę i mierzenia wzrokiem wszystkich uczniów, wiedział co robić.
Odrywając się od muru krzyknął:
- Ej, Potter!


                                                  * * *

 Hermiona właśnie siedziała z Ginny na śniadaniu rozmawiając o jej świątecznym spotkaniu z Draconem ale wraz z pominięciem problemu ze statusem krwi. Wiedziała że według Draco im mniej osób będzie wiedziało, tym lepiej. Brązowowłosa Gryfonka przerwała swój monolog by zaczerpnąć łyka wody gdy nagle podbiegł do nich Harry. Chciał przywitać Ginny pocałunkiem w usta ale ona tak wykrzywiła twarz że usta wargi chłopaka spoczęły na policzku. Nie zwracając uwagi na zachowanie Rudej, spytał bez ogródek:
- Znacie może jakąś Emmę McKiney? Mam z nią coś do obgadania.
Dziewczyny poszukały wzrokiem koleżanki, po czym równocześnie pokazały palcem miejsce gdzie właśnie siedziała na co Harry rzucił szybkie ' dzięki ' i pobiegł w jej kierunku.
Gdy zostawił je same Hermiona ze zdziwieniem spojrzała na Ginny będąc pewna że on jest w temacie, po czym spytała:
- O co cho...
- Nie wiem. - Przerwała jej oschle Ruda kończąc posiłek.

- Emma? Harry Potter. - Rzekł wyciągając rękę w kierunku Gryfonki na co ta uśmiechnęła się lekko, podając rękę.
- Harry Potter? Pierwsze słyszę. - Odparła sarkastycznie po czym oboje zachichotali.
Po krótkiej chwili ciszy chłopak zaczął:
- A więc... Wiem że się praktycznie nie znamy ale doszły mnie słuchy że dobrze grasz a Quidditcha, a jeden z naszych pałkarzy wylądował z jakąś infekcją u Pani Pomfrey... - Urwał, myśląc czy nie ma zamiaru prosić o za dużą przysługę od nowo poznanej osoby. - Może zechciałabyś zastąpić Adriana na sobotnim meczu ze Ślizgonami? - Skończył czekając na reakcję Emmy.
Ta na propozycję Wybrańca wybałuszyła swoje ogromne oczy po czym zdała sobie sprawę kto za tym stoi. O jej marzeniach sportowych mówiła tylko jednej osobie.
Spojrzała nie ukrywając szczęścia w stronę stołu Slytherinu gdzie siedział kiwając do niej, wyginając przy tym usta w łobuzerskim uśmiechu, Blaise.
- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że będę miała taką okazję. - Odezwała się w końcu, powracając wzrokiem do czarnowłosego Gryfona na co ten odetchnął z ulgą.
- To widzimy się w piątek po lekcjach na treningu. Może w końcu komuś uda się przywalić Malfoy'owi tłuczkiem...- Odparł z rozbawieniem udając rozmarzenie na co Emma zakrztusiła się ze śmiechu sokiem.
Ledwo Harry opuścił koleżankę, ta udała się w stronę Blaise'a co prawie wszyscy Ślizgoni skwitowali podłymi spojrzeniami ale Gryfonka zerknęła z nonszalancją na te najbardziej nachalne osoby i usiadła pewnie pomiędzy piłującą paznokcie Pansy a śmiejącym się Blaisem.
- Przeprosiny przyjęte jeżeli o to ci chodziło. - Powiedziała radośnie Emma szturchając Ślizgona w ramię, na co ten uśmiechnął się szarmancko po czym objął szybko ale mocno Gryfonkę i zabrał czarodziejski pilniczek Pansy.
- Hej! Nie skończyłam jeszcze ty bydlaku. - Warknęła Ślizgonka z błyskiem w oku nie móc dosięgnąć pilnika. Blaise uśmiechnął się jadowicie i oznajmił:
- Emmo, poznaj moją najlepszą przyjaciółkę Pansy. - Dziewczyna o długich, prostych, czarnych włosach i jasnozielonych oczach od razu się opamiętała, wyprostowała oraz podała dłoń Gryfonce uśmiechając się przy tym słonecznie do przyjaciela i odgarniając opadające na twarz kosmyki.
- Wybacz, my tak zawsze... Przyjaźń z Blaise'm to jedno wielkie bagno.
Diabeł także się uśmiechnął i udając słodki ton głosu dokończył:
- Ale i tak nie potrafimy bez siebie żyć. - Pansy rozczulająco przytaknęła. To wszystko było prawdą ale żadne z nich nie potrafiło wyznać tego na poważnie jak bardzo ich prześmieszna przyjaźń jest dla obydwojga ważna.
Nagle w całej sali zaroiło się od wszelakiej maści sów. Jedna z nich; cała czarna z neonowymi, żółtymi ślepiami szybowała właśnie w kierunku trójki Ślizgonów i Gryfonki. 
- Do ciebie. - Mruknął Blaise. - Rozchmurz się w końcu do cholery. - Walnął Dracona w głowę na co ten leniwie ją podniósł i odebrał list który był tak długi że po rozwinięciu opadł aż na kolana chłopaka. Nie zważając na zdziwione miny przyjaciół zaczął czytać:

" Drogi Draco,

  Znalezienie identyfikacyjnej karty Twojego Świętej pamięci dziadka Cygnusa Black'a wraz ze statusem krwi, musiała być dla Ciebie ogromnym szokiem. Nie jestem zdziwiona - to dowodziłoby że Ty i ja jesteśmy czarodziejami półkrwi.
Na pewno zdajesz sobie sprawę jaka jest sytuacja w starych rodach. ' Ma być syn i tyle. ' Tak byli jakby to powiedzieć...Zastraszani Twoi dziadkowie przez ojca Cygnusa.
Na nieszczęście, dziadek wraz z babcią po naprawdę wielu, bezowocnych próbach nie mogli doprowadzić do kolejnej ciąży Druelli. Będąc całkowicie zdesperowani, chcąc zapewnić pokój w rodzinie i błogosławieństwo ojca dziadka, zdecydowali się na okropną rzecz.
  Zaczęli szukać niemającego nic do stracenia, nieudacznika podobnego do potomków rodu Black'ów, który zechciałby zapłodnić Druellę Black, nawet za jakąś opłatą. Pieniądze nie grały roli - Cygnus chciał tylko dobra i bezpieczeństwa żony i swoich dwóch wcześniejszych córek.
  Tak jak się spodziewali po pierwszym, bezuczuciowym stosunku, w Druelli Black poczęło się nowe życie którym okazałam się być ja, mówiąc wszystkim że nosi w sobie syna.
Owy mężczyzna po zapłodnieniu i otrzymaniu jednej czwartej skarbca Blacków zniknął na zawsze. Nie przedstawił się prawdziwym nazwiskiem by nikt go nigdy nie szukał po tym incydencie. Jedyna jego informacja to było to że jest w pełni czystej krwi i nie cierpi na żadne choroby weneryczne.
Cygnus po zawiadomieniu krewnych o ciąży z synem, dostał jeszcze większy majątek oraz wyczekiwane błogosławieństwo ojca.
  Po pierwszych czterech miesiącach, zawiadomiono męża Druelli o śmierci jego ojca. Przeżywał żałobę całym sobą ale z drugiej strony cieszył się, że ' jego trzecia córka ' będzie bezpieczna. Według babci, jej mąż opiekował się ostatnią ciążą jakby to on ją zapłodnił. Mówił ' Nie ważne kto to zrobił. Narcyza będzie zawsze potomkinią rodu Blacków. '
  W ostatnich dniach przed moim narodzeniem, dziadek nie odstępował Druelii na krok oraz był przy narodzinach dodając matce otuchy.
Udało się. Żadnych problemów nie było. 
Rosłam jak na drożdżach przy moich dwóch dostojnych siostrach na wspaniałe dziecko. Gdy miałam kilka miesięcy i nauczyłam się niezdarnie wymawiać słowo ' tata ', była wojna z Voldemortem i jego poplecznikami oraz z resztą czarodziei i mugoli ze swoją nędzną bronią palną, a w niej poległ Cygnus Black, mężczyzna który ponad życie kochał swoją rodzinę i był gotowy poświęcić dla niej nawet biologiczne pochodzenie.
  Taką historię opowiedziała mi Twoja babcia na łożu śmierci. Możesz być przekonany że byłam tak samo zdziwiona, jak Ty po ujrzeniu tej karty. Wyciągając wnioski, Ty i ja jesteśmy stuprocentowo czystej krwi bez żadnej domieszki mugolstwa.
Mam nadzieję, że będziesz wyrozumiały względem tego i uśmiechniesz się w końcu po poznaniu czystości Twojej krwi.

Całuję.
Mama

PS. Jeżeli mówię że coś chcę Ci powiedzieć, to siedzisz i merdasz ogonem dopóki nie skończę. "

  Draco zwinął list z podłym uśmiechem po czym schował go do torby i odsunął się od stołu będąc w wyśmienitym nastroju jak nigdy, czując jak jego pewność siebie wraca do niego z prędkością kuli armatniej.
- Miło cię widzieć Emmo. - Powitał Gryfonkę po czym mrugnął porozumiewawczo do Blaise'a i Pansy oraz wyszedł kierując się już na pierwszą lekcję.

* * *

- Zgnieciemy was jutro. - Oznajmiła krótko i pewnie po zakończeniu tematu ze statusem tej cholernej krwi, Hermiona na co Draco parsknął chamskim śmiechem.
- Chyba zapomniałaś kto gra w drużynie Ślizgonów. - Gryfonka zaniemówiła na chwilę udając że się nad czymś zastanawia po czym odrzekła uśmiechając się jadowicie:
- Nie wydaje mi się. 
Dracon nie mógł uwierzyć że siedzą tu na schodach i przekomarzają się jak stare małżeństwo, kiedy Granger ewidentnie znowu coś ma do Rudzielca. A po jego słowach - ma dużo.
Musiał jakoś dotrzeć do tego obrzydliwego tematu.
- Błagam cię. Z tym cienkim, rudym pożeraczem orzechów na obronie? - Hermiona przestała się uśmiechać, zgromiła go wzrokiem pełnym pogardy i syknęła:
- Nie możesz w końcu przestać na niego najeżdżać?!
A więc to prawda. Kto normalny po zerwaniu broni byłego?
 Teraz Draco zaczynał się denerwować.
- Jedna super noc spędzona z nim i już go tak bronisz? - Warknął, po czym od razu tego pożałował widząc wyraz twarzy Hermiony.

Gryfonka stała jak wryta skanując jeszcze raz to co jej właśnie zarzucono. Jeżeli dobrze zrozumiała, to oskarżono ją o pójście do łóżka z RONEM. Czując jak w ustach jej zaschło, spytała:
- Możesz powtórzyć?
 Ale Draco nie odpowiedział widząc jak w myślach rozszarpuje Weasley'a na kawałki. Przez jego bawienie się kosztem Ślizgona, ten zarzucił dziewczynie to co najgorsze.
Nie mógł spojrzeć jej w oczy dlatego stojąc dno niej tyłem z rękami w kieszeniach, mruknął:
- Weasley...- Urwał. - To Weasley.
 Hermiona poniosła brwi ze zdziwienia.
- Ron powiedział ci...
- Że się z nim przespałaś. - Widząc jak Hermiona się zastanawia, dokończył:
- Wtedy jak przyjechałem.
Gryfonka przejechała dłońmi po twarzy czując jak straciła przyjaciela-rudzielca na zawsze. Albo przynajmniej na długi czas.
Ale Herm otaczała przecież teraz stokrotnie lepsza osoba od Rona, która pomimo tego że nic do niej nie czuje, ewidentnie była zazdrosna. Na tę myśl od razu zrobiło się jej ciepło oraz na twarzy wystąpił mały uśmiech.
Draco widząc co Hermiona wyprawia, spytał zdezorientowany:
- Cieszy cię ta informacja...?
- Jesteś zazdrosny! - Powiedziała gdy na jej twarzy pojawił się rumieniec. Ślizgon poczuł jak robi mu się gorąco.
- No błagam...- Przeciągał słowa, ale gdy spojrzał na stojącą obok Gryfonkę szybko dokończył przewracając oczami. - Odrobinę.
Hermiona w duchu sobie klaskała. - Co nie znaczy że jutro nie przegracie. - Wtrącił uśmiechając się łobuzersko.
- Myślałam, że skończyliśmy już ten temat - Harry złapie jutro znicza. - Odpowiedziała z przekąsem na co Ślizgon ujął jej niesforne włosy i ułożył za uchem oraz nachylił się nad nią mrucząc powoli jak kot:
- Nie. - Po czym podniósł się błyskawicznie, celowo psując klimat ale Gryfonka nie dawała za wygraną.
- Zakład o to kto złapie znicza.
Draco prychnął pogardliwie a następnie ujął ciepłą dłoń dziewczyny.
- Zgoda. Tyle że kiedy już go złapię, oczekuję nagrody. -Hermiona dała mu znak że słucha. 
- Hmm... Jak złapię jutro znicza, a złapię to mnie delikatnie pocałujesz. - Oznajmił stanowczo, nie gorsząc się ani wcale.
Gryfonce w głębi duszy się to spodobało ale kryła to przed samą sobą. Ona także czegoś oczekuje.
- Jak już Harry będzie trzymał w ręku tą przeklętą piłkę to powiesz mi dlaczego zmieniłeś ze mną relacje. Bo nie uwierzę jeżeli powiesz że nie uległy zmianie.
Draco wciągnął głośno powietrze po czym na jednym wydechu odparł:
- Da się zrobić.

* * *

  Rozległ się głośny gwizdek pani Hooch i czternaście mioteł wzniosło się w powietrze z ogromnym impetem a widzowie na trybunach zanieśli się dopingującymi okrzykami. Justyn Finch-Fletchley zaczął emocjonująco komentować przebieg gry a Hermiona obserwowała mecz z otwartej szatni mieszczącej się w rogu ogromnego boiska, jako że Ginny zasugerowała że będzie mieć najlepszy widok stamtąd na wyczyny Gryfonów.
Dziewczyna patrzyła jak jej przyjaciółka zdobywa znakomite gole a Emma celnie atakuje Ślizgonów tłuczkiem. Harry wraz z Draco unosili się powoli nad całą grą, wypatrując znicza.
Oh, Ron właśnie wpuścił bramkę co publiczność skwitowała głośnym, przygnębiającym buczeniem. Draco widząc wspaniałą bramkę Blaise'a, zniżył swój lot by pogratulować przyjacielowi dobrej passy.
Można powiedzieć że obydwaj zrobili sobie na chwilę przerwę w grze, bo wisieli na miotłach rozmawiając pośpiesznie, przyglądając się przebiegowi meczu gdy nagle przed nosem blondyna mignęło złotawe światełko, którego nie spuszczał z oka do końca pościgu.
Nic nie mówiąc zostawił Blaise'a samemu sobie i poleciał jak najprędzej za zniczem.
Nie zważając na nic, pruł przez cały czas za prawie nieosiągalną piłeczką wielkości orzecha włoskiego robiąc co chwilę jakieś ostre zwroty czy obroty z Potter'em siedzącym mu na ogonie
Przed oczami miał tylko wygraną.

Emmie gra szła śpiewająco; z gracją uderzała w śmiertelne tłuczki chroniąc przy tym swoich graczy przed utratą punktów. Miała właśnie chwilę spokoju, gdy zobaczyła Harry'ego zawzięcie goniącego Malfoy'a. Była przekonana, że obydwaj widzą znicza. Musiała szybko coś wykombinować. Rozejrzała się nerwowo po boisku szukając swoich piłek i w końcu ujrzała jedną w pościgu za Ginny. Ruszyła z prędkością światła w kierunku Rudej i nagle przecięła sobą odległość dzielącą tłuczek od ścigającej Gryffindoru, oraz uderzając w niego z całej siły, próbując nakierować go na kapitana Ślizgonów.
Draco był dosłownie o krok od sukcesu.
Przerwa dzieląca jego wystawioną rękę i niesforną piłkę była praktycznie znikoma. Odwrócił się by zobaczyć czy Potter dalej go ściga i nie zdziwił się.
Spróbował przyśpieszyć jeszcze odrobinę i już jego opuszki palców dotykały zimnej, metalowej nawierzchni znicza, gdy nagle poczuł ogromnie mocne uderzenie w bok tłuczkiem, które zaczęło pozbawiać go tchu. Spojrzał tylko by dowiedzieć się kto w niego wycelował, a tą osobą okazała się być piękna narzeczona Blaise'a. Przekrzywił się z miotły, złapał ręką za brzuch i zsunął się bezszelestnie spadając ku murawie boiska z prędkością światła.
 Hermiona widząc całą sytuację z drzwi szatni, zatkała usta dłonią.
Wybiegłszy z pomieszczenia na trawę, wyciągnęła różdżkę wykrzykując formułę zaklęcia ' Arresto Momentum ', dzięki czemu Draco nie gruchnął o ziemię tak mocno jakby to zrobił bez pomocy Gryfonki.
Podbiegła szybko do ledwo żywego Ślizgona by sprawdzić jak bardzo źle z nim jest.
Gdy Draco poczuł, że dziewczyna nad nim klęczy uśmiechnął się słabo ale nadal czarująco oraz podniósł drżącą prawą rękę pokazując trzepoczącą nerwowo skrzydełkami złotą piłkę w środku jego dłoni.
- Mam go Granger, złapałem go... - Oznajmił powoli, zwijając się z bólu nie do wytrzymania ale starając się nie okazywać cierpienia.
Hermiona pokręciła karcąco głową i zrobiła to. 
Zrobiła to, choć nie musiała teraz. 
Zrobiła to - zamknęła mu usta pocałunkiem na oczach całego Hogwartu.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jestem!
Muszę powiedzieć, że z opisu Azkabanu jestem potwornie zadowolona a Wy co o nim myślicie? W ogóle jak oceniacie całokształt?
Myśleliście że Dracon pozostanie półkrwi? W życiu bym na to nie pozwoliła:D
Pocałunek także myślę że jest nawet nawet, no ale oceny pozostawiam Wam, oczekując 35 komci.
Szczerze mówiąc nie jestem z siebie zadowolona że wymuszam od czytelników te komentarze, ale widzę że to jedyny sposób żeby uzyskać obiektywne opinie i by jakoś rozsławić bloga:(
Zatem 35 komci i widzimy się w Walentynki!:3

Całuję - MoonSeer.
 

36 komentarzy:

  1. Rozdział przecudowny, wyjątkowo mi się spodobał. Szczególnie opis Azkabanu oraz przekręt Rona. Uwielbiam Rona <3 Jestem ciekawa co będzie dalej, szczególnie z Draconem. Ah.. No i pocałunek przy wszystkich uczniach ojj :>/ Milena

    OdpowiedzUsuń
  2. Draco najlepszy szukający wszech czasów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ZA KROTKIE! XD
    Moglabym calymi dniami czytac to co piszesz! I jak ja mam wytrzymać kolejny tydzien?:c jutro przeczytam wszystko od poczatku 8)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kissss<32272626
    jesteś mega!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaraz zaraz! Przecież za tydzień są walentynki?! Zrobisz dla nas specjalny rozdział? proszęęęęęęęę

    OdpowiedzUsuń
  6. Draco chyba nie będzie zadowolony z wyczynu Emmy xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Opis Azkabanu jest cudowny! Aż mi się chciało płakać ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. tytuł genialnie pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu! Już myślałam, że się nie doczekam. Po pierwsze MUSZĘ to powiedzieć. Twój styl pisania zalicza się już pod na prawdę zaawansowany. Owszem są błędy stylistyczne, ale jest ich tak niewiele w porównaniu do tego, co było. Na prawdę widać, że Twoje opowiadania są pisane z uwagą i wkładasz nie wiele serca. Po drugie. Draco w Norze, po prostu nie wierzę :)! Jestem zaskoczona zachowaniem Rona, ale cóż, zawsze ktoś taki musi się znaleźć. Blaise i Emma wydają się słodcy, cieszę się, że chociaż na Twoim blogu nie jest on z Ginny.... Mam nadzieję, że rozwiniesz wątek przyjaźni Blaise'a i Pansy :)! No i punkt kulminacyjny: POCAŁUNEK. Zbił mnie z nóg i uśmiechałam się do monitora :) Życzę weny i mam nadzieję, że spotkamy się w piątek :) Pozdrawiam.
    M.N.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wstęp i opis Askabanu normalnie super, jestem ciekawa czy coś te sny znaczą...i mam nadzieję, że wyjaśnisz jak zginął Lucjusz, bo go lubię :V
    Mecz rozegrany po mistrzowsku, Emma skopała dupe Draconowi. Mam nadzieję że szybko wyzdrowieje bidok : ((
    Teraz dałaś mi powód do wyczekiwania walentynek ;_;

    OdpowiedzUsuń
  11. PS
    Ron to kretyn, nie lubię typa :/

    OdpowiedzUsuń
  12. To w walentynki będzie specjalny rozdział?:)
    Opis faktycznie bardzo dobry i czekam na kolejna część opowiadania:-D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ron jest super właśnie ;d! Biedny Draco ;c on złapie znicza nawet kiedy traci przytomnosc <3

    OdpowiedzUsuń
  14. ja już chce walentynki ._.

    OdpowiedzUsuń
  15. zanim zrozumiałam ten list, musiałam go przeczytać 2 razy :x!
    Rozdział jak zawsze genialny, czekam na 14 lutego :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Biedny Draco :c Dobrze że Herm go pocieszyła:)
    coś nie chciała bym się znaleźć na miejscu Emmy xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Teraz to zaczną sie hogwardzkie plotki.;D Świetny rozdział. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudo cudo kocham Emme x.x

    OdpowiedzUsuń
  19. Już myślałam że Draco nie złapie znicza a jednak. I pocałunek przed całą szkołą hohoho :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam czytać twoje rozdziały!! Ciekawa jestem jak Malfoy zareaguje na pocałunek Herm i wyczyn Emmy xd

    OdpowiedzUsuń
  21. nie lubię tej całej Emmy -.-
    cos mi sie wydaje ze jej obecnosc sporo namiesza.
    a tak po a tym to rozdzial super i czekam na walentynki ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. nie wytrzymam do piątku!!!!!!!!!
    na opisie Azkabanu to aż mi łzy do oczu napłynęły, biedny Draco :/ I jeszcze ten upadek z miotły -.- całe szczęście, że Granger go pocieszyła xDD ;*

    OdpowiedzUsuń
  23. Opis Azkabanu genialny! A co do reszty to nie cierpię Rona -,- Idiota. Głupek. Uygh. Ale za to Draco był zazdrosny *.* I czystej krwi :D I złapał znicza! <3 Od tego zakładu zaczęłam się stresować czy wygra, a jeśli przegra to co zrobi Hermiona jeśli wyjawi jej prawdę. I ten pocałunek <3 Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  24. jesteś cudowna, Zuzia, czekam na kolejny rozdział <3!

    OdpowiedzUsuń
  25. a ja tam lubie Emme, w końcu wykonała swoje zadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Oby było 35 komentarzy, bo chce poczytać ten walentynkowy rozdział :c

    OdpowiedzUsuń
  27. ja też lubię Emme, zrobiła wszystko aby jej drużyna wygrała :)
    rozdział jak zawsze genialny, jezu ten pocałunek!!!!

    OdpowiedzUsuń
  28. kłótnia Blaisea i Emmy mnie tak rozśmieszyła. Biedny Blaise taki bezradny xd. kocham cię za ten pocałunek <3 oj biedny Ron na pewno to widział hahahah ;d

    OdpowiedzUsuń
  29. Draco mistrz ^__^

    OdpowiedzUsuń
  30. nie chciałabym być na miejscu emmy, jednak na miejscu herm bardzoo <3!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  31. już nie mogę się doczekać piątku *>*

    OdpowiedzUsuń
  32. a mi sie rozdział średnio podobał. Tzn. wszystko jest jak najbardziej okej, ale jakoś specjalnie akcji nie ma, miewałaś ciekawsze rozdziały. Ale pocałunek ratuje wszystko <3

    OdpowiedzUsuń
  33. nie słuchaj jej lasia, rozdzial swietny <12334345

    OdpowiedzUsuń