piątek, 14 lutego 2014

15. BATTLEFIELD

Słuchajcie! Kilka słów na początku:
Jeżeli natkniecie się na ♫, proszę kliknijcie w to a wyskoczy Wam muzyczka, która powinna lecieć podczas czytania. Ich tekst wspaniale oddaje to co się dzieje i dodaje trochę emocji, dlatego mam nadzieję, że się przysłuchacie. 
PS. Przy pierwszej piosence zacznijcie dalej czytać gdy piosenkarka zacznie śpiewać:)
Zapraszam! 



  Dzięki heroicznemu wyczynowi Draco drużyna Ślizgonów zdobyła potrzebne punkty które pomogły wygrać z dużą przewagą, ale przez to kapitan drużyny leżał teraz w Skrzydle Szpitalnym będąc ' składanym do kupy '.
  Niestety brakuje słów by opisać jak bardzo Dracon nienawidził w tej chwili osoby, która zafundowała mu ten pobyt.
Zabiję ją. Taka myśl krążyła mu po głowie. Przeklęta Gryfonka, a wszystko za sprawą zasranych zalotów Blaise'a. Swoją drogą gdzie on się podziewa - miał przyjść wraz z Pansy. Zapewne chwali swoją małą Emmę jak świetnie zwaliła jego przyjaciela z miotły.
   Pani Pomfrey przyniosła mu właśnie ciepłą herbatę twierdząc że mu pomoże na poprawę humoru, gdy nagle przez ogromne wrota do środka wleciała Pansy ciągnąc za sobą zniechęconego Diabła. Draco nie odezwał się słowem do Blaise'a, jedynie gromił go swoim stalowym spojrzeniem. Mówiąc szczerze - im dłużej stał przy jego szpitalnym łóżku tym bardziej miał mu ochotę wygarnąć. Gdzie u licha podział się jego najlepszy kumpel którego nic nie obchodzi? Gdzie podział się Blaise za którym to dziewczyny biegały a nie on za nimi?
Udając, że odwiedza go tylko Pansy, zaczęli rozmawiać o wszystkim i o niczym ale z niekrytym rozdrażnieniem. Po krótkim czasie nadeszło nieuniknione - temat meczu.
Draco poczuł jak jego wnętrzności skręcają się ze złości gdy kątem oka spojrzał na przyjaciela wbijającego wzrok w podłogę.
Zagwarantował jej udział w meczu dzięki czemu on umiera z bólu spowodowanego zrastaniem się kilkunastu kości a on gapi się w jeden punkt nie zamierzając rzucić zwykłego przyjacielskiego ' sory z nią stary. ' ?!
- Wybaczcie, ale nie będę znosić nerwowej atmosfery, która tu panuje. Rzygać mi się chce jak na was patrzę. - Fuknęła Pansy w stronę dwójki swoich najlepszych przyjaciół po czym odwróciła się na pięcie i poczłapała w stronę drzwi z unoszącymi się na wytworzonym wietrze włosami. - Załatwcie to między sobą. - Mruknęła przekraczając próg. Dwaj Ślizgoni obserwowali znikającą przyjaciółkę w krępującej ciszy gotowi na wybuch jednej i drugiej strony.
 Draco starając się ignorować obecność przyjaciela popijał spokojnie przyniesioną mu wcześniej herbatę z irytującym Blaise'a siorbaniem.
- Jak się czujesz stary...? - Zaczął powoli i ostrożnie Diabeł, tym razem patrząc przepraszająco na kumpla. Draco zaśmiał się arogancko nie dowierzając, że takie pytanie wypełzło z ust przyjaciela. Odkładając kubek z napojem na pobliski stolik nocny napakowany przeróżnymi prezentami od znajomych odrzekł uśmiechając się sztucznie:
- Znakomicie, a nie wygląda? - Spytał sarkastycznie, pokazując wzrokiem na magiczny gips okalający jego lewą nogę.
Blaise zaczynał tracić cierpliwość. O co mu niby chodzi, nie potrafił się utrzymać na miotle to zleciał. Proste.
- Nie będę cię przepraszał za to że Emma wykonała swoją pracę i zwaliła cię z miotły. - Urwał wpatrując się ze złością w chłopaka. - Nie moja wina że jest w tym dobra.
Herbatka uspokajająca nie jest taka uspakajająca jaka się wydaje - Draco podle wybałuszył oczy na Blaise'a mając ochotę go rozszarpać na strzępy ale gips mu w tym przeszkodził. Mogąc wyładować swoją złość tylko w jeden sposób, złapał kubek z herbatą i cisnął nim przez cały korytarz. Patrząc jak glinianka pęka a płyn rozlewa się po całej nawierzchni wrzasnął:
- Teraz trzymasz stronę Gryfonów?! Jedna, z pozoru słodka dziewczynka zawróciła ci w głowie i teraz nawet nie potrafisz wystękać gównianego ' sory Draco ' w stronę swojego najlepszego kumpla?! Przekładasz jakąś prostą laskę nad praktycznie odwieczną przyjaźń?
Blaise patrzył na przyjaciela jakby go widział pierwszy raz na oczy. Gdyby nie to że leży w tym łóżku, przywaliłbym mu.
- Kocham ją! Kurwa kocham ją, a ty nie możesz znieść że to ja mam kogoś a nie ty, że po raz pierwszy to ja jestem w czymś lepszy od ciebie. - Wrzasnął kopiąc z całej siły resztki leżącego na ziemi kubka.
Dracon patrzył w stronę lecącego kawałka naczynia mrugając z niedowierzaniem. Po raz pierwszy podczas kłótni z kimkolwiek miał ochotę wybuchnąć śmiechem.
Patrząc na podbuzowanego chłopaka odparł tłumiąc podły rechot:
- Mój przyjaciel zdobywa dziewczynę by pokazać mi że jest lepszy ode mnie? Długo musiałeś się zbierać żeby to powiedzieć... - Urwał na moment pukając się w czoło. - Takiej odwagi to chyba nauczyła cię Gryfonka-Emma czyż nie? 
- Zdrowiej przyjacielu. - Warknął Blaise nienaturalnie akcentując ostatnie słowo oraz pokazując środkowy palec po czym wyleciał ze szpitala pozostawiając Draco z całym narobionym syfem.
  Można by pomyśleć że jak na Ślizgonów przystało, ani jeden ani drugi nie przejął się zanadto tym co przed chwilą zaszło, jednak obydwaj czuli skruchę. Pod wpływem złości mogą wyjechać sobie ze wszystkiego bez żadnych skrupułów ale wiedzą że od razu będą tego żałować.
Prawdę mówiąc nie mają nikogo oprócz siebie. No, jest Pansy ale to dziewczyna. Ona nigdy nie przejmowała się typowo męskimi sprawami; uważała że te ich ' problemy ' to zwykłe błahostki a na każdą wzmiankę o tym śmiała się delikatnie jak księżniczka i mówiła dość wulgarnie:
- Jesteście posrani. - Nawet takie zwroty brzmiały w jej ustach jak u królewny. Tymi samymi słowami powitała wychodzącego Blaise'a dodając że zachowują się gorzej niż dzieci, ale widząc jak przyjaciel ewidentnie nie jest z siebie dumny przytuliła go przepraszająco.
  Idąc wzdłuż korytarza rozmawiali o Emmie. W sprawach sercowych Pansy zawsze im pomagała. Była chodzącym poradnikiem miłosnym. Zbyt gadatliwym, ale ich ulubionym.
- Słodka jest. Z tego co mówisz trochę humorzasta, ale urocza. - Uśmiechnęła się w stronę kroczącego obok Ślizgona na co ten także odpowiedział tryumfalnym uśmiechem oraz dumnym wypięciem piersi.


* * *


- Można? - Zapytała wesoło Hermiona wsuwając głowę do szpitala ale mina jej zrzedła gdy zobaczyła na podłodze zbity gliniany kubek oraz połowę prezentów porozrzucanych na ziemi. - Co tu się stało?
Spytała ze strachem wpatrując się w leżącego nieopodal Ślizgona na co ten niedbale rzucił okiem i rzekł nonszalancko wskazując na gliniankę:
- To kłótnia z Blaise'm. - Urwał, odwracając głowę w kierunku podarunków i kwiatów. - A tu się po prostu wkurzyłem.
 Hermiona rzuciła mu badawcze spojrzenie po czym machnęła różdżką naprawiając wszystko oraz kładąc na stolik. Nawet nie miała ochoty pytać gdzie podziewa się pani Pomfrey, tylko usiadła na krześle przy rogu łóżka patrząc z żalem na okropnie wymęczonego chłopaka jakby wszystko co tu zaszło kosztowało go ogromnej ilości siły.
Oczy już mu się zamykały na dobre a Gryfonka rozglądając się czy nikt ich nie obserwuje, podeszła do chorego oraz złożyła na jego rozpalonym czole delikatny, czuły pocałunek.
- Jeszcze nie śpię Granger. - Zarechotał uśmiechając się wrednie.
Hermiona błyskawicznie odsunęła się płonąc rumieńcem i warknęła:
- Wiesz ty co... - Przerwała siadając z powrotem na krześle oraz gładząc swoją plisowaną spódnicę. - No to powiedz o co poszło.
 Draco wziął głęboki oddech i zaczął. Opowiadanie kłótni z Blaise'm było jak przeżywanie jej na nowo: Skrzywił się gdy z jego ust wypełzły te same słowa którymi nawrzucał przyjacielowi. Kończąc opowieść ulżyło mu niemiłosiernie - wiedział że znajdzie kojące poparcie u Hermiony.
 - Myślę, że Blaise ma rację. Emma wykonała swoje zadanie śpiewająco... - Zaczęła Gryfonka zakończywszy spijanie każdego słowa z ust Draco.
Chłopak potrząsnął głową ze zdziwienia.
- Co?! - Wrzasnął, po czym zaczął przeklinać i obrzucać okropnymi wyzwiskami Pałkarkę Gryffindoru.
Cierpliwość Hermiony została wystawiona na ciężką próbę, która zakończyła się potwornym fiaskiem. Wstała z krzesła by przejść kawałek w celu uspokojenia.
- Powtarzam ci, Emma spisała się znakomicie, a ... - Urwała w chwili gdy usłyszała za sobą dźwięk tłuczonego szkła.
- Ja pierdole, wy tworzycie jakąś opłakaną Solidarność Jajników?! -  Wydarł się patrząc tępo w ponownie rozbite prezenty.
Oczy Hermiony zaszkliły się od łez, ale od tych ze złości. Jak on śmiał takie rzeczy wygadywać o Emmie! 
- Wszyscy jesteście tacy sami. Gryfoni - Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, sranie w banie... - Malfoy podniósłszy wzrok ujrzał Hermionę pośród ogromnego bałaganu ze łzami w oczach.
- O tak, wszystko wina Gryfonów, że biedna duma Malfoy'a ucierpiała. Może po prostu czas nauczyć się grać w Qudditicha?! - Krzyknęła połykając łzy. - Dziwisz się Blaise'owi? Bo ja nie. Jemu szczęście i dziewczyna się należy. Bo to on ma serce, nie ty.
Draco wiedział że Gryfonka miała rację, ale nie dawał się - kłótnia trwała długie minuty w której Draco zdążył zwalić z furią resztę rzeczy ze stolika nocnego robiąc ogromny huk oraz oddychając ciężko a także Hermiona słuchając paskudnych wypowiedzi Malfoy'a kopnęła leżący na ziemi, jakimś cudem nie rozbity wazon. W końcu w tej całej agresji nie powstrzymała pchających się na zewnątrz łez i pojedyncza kropelka uciekła z jej oka, powolnie suwając się po twarzy. W tej chwili w chłopaku nie pozostało ani krzty ślizgońskiej bezwzględności.
Co ja nawyprawiałem. - Przeklinał się w myślach. Dziewczyna nadal wpatrywała się tępo nic nie mówiąc. Chciał jak najszybciej do niej podejść, przeprosić. Tak! mógł nawet przeprosić widząc pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. Płacz to największa porażka.
- Hermiono... - Nawet nie zdawał sobie sprawy że po raz pierwszy wymówił jej imię, gotował się do wstania ale ogromny, ciężki gips i magiczna kroplówka skutecznie uniemożliwiały ten ruch. Nie zważając na swój stan zdrowia chwycił różdżkę, mruknął zaklęcie dzięki któremu gips rozpadł się na dwie części po czym oderwał ręką magiczny wenflon na co z przedramienia zaczęła sączyć się niewielka strużka krwi, ale Draco już tylko wpatrywał się w sparaliżowaną Hermionę. Wydawało się jakby to wszystko trwało wieki ale w rzeczywistości nie minęło kilka sekund i Ślizgon stał już na przeciwko dziewczyny. Nie czekając na jej reakcję chwycił swymi dłońmi jej delikatną twarz a kciukami otarł spływające łzy.
Nie miał bladego pojęcia co robi, ale w tej chwili wiedział że to powinien był uczynić.
- Ja tylko...Zastanawiam się dlaczego nikt nigdy nie może mnie poprzeć, wspomóc mnie... - Powiedział czule nachylając się, oraz gładząc jej liczko.
Gryfonka wpatrywała się w te pełne wyrazu, stalowe tęczówki zastanawiając się dlaczego zakochała się w takiej osobie jak on. W takiej aroganckiej, w takiej egoistycznej. Co ją przyciągało do tego...
- Bo jesteś potworem. - Odrzekła wojowniczo bez problemu wyplątując się z objęć chłopaka, który na te słowa skamieniał i uwolnił ją.
  Hermiona teraz nie żałowała. Zasłużył na to. Wiedziała że czas na użalanie się nastąpi później. Wojna to wojna. A to pole bitwy.
 Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedzieć odwróciła się na pięcie i pośpiesznie opuściła salę, nie odwracając się za stojącym z chorą nogą w potwornym bałaganie, Draconem.

* * *

 W Hogwarcie można było poczuć nadchodzącą falę miłości. Czternasty luty zbliżał się nieuchronnie a towarzyszące mu przygotowania wzbudzały odrazę u wszystkich szkolnych singli.
Słodkie, a nawet za bardzo, pulchniutkie kupidyny unosiły się po większości korytarzach szukając swoich ofiar, które nie są jeszcze pewne swoich uczuć czy się wahają, by uświadomić im jak naprawdę jest.
Mało kto w to wierzył, ale byli i tacy który byli pewni, że autentyczne amorki czują u danej osoby prawdziwą miłość z daleka, a przypieczętowują to ogromne uczucie swoim strzałem, nie zmieniając przy tym podejścia do kochanej tylko uświadamiając " Tak! Jesteś bezgranicznie zakochany " albo " zakochana " .
W oknach były przywieszone girlandy z różnymi miłosnymi wzorami a w powietrzu unosił się słodki zapach róż.
Pomiędzy tłumami uczniów przepychały się średniego wzrostu krasnale w przebraniach serc przebitych strzałą, zbierające kartki walentynkowe.
W tydzień przed Walentynkami nawet ludzie zaczęli się do siebie lepiej odnosić:
Ginny i Harry przystopowali z codziennymi kryzysami, Hermiona wraz z Emmą zacieśniły swoją więź rozmawiając o występku młodszej Gryfonki, która cały czas była zapewniania że to nie jej wina a ona jest wspaniałą Pałkarką, wielkie Ślizgońskie Trio wróciło do siebie co zapieczętowała szybka zgoda Blaise'a i Draco, a Ron? Bóg jeden wie co z Ronem.


Chwila słabości Dracona przeminęła równie szybka jak się pojawiła ale nie zamierzał utwierdzać Hermiony w przekonaniu że jest potworem. To akurat na moment zabolało.
Siedział właśnie wraz z Pansy i Blaise'm w Pokoju Wspólnym odrabiając prace domowe. Teoretycznie. Praktycznie to cała trójka siedziała z rozłożonymi pergaminami, księgami i piórami ale zajmowała się swoimi sprawami takimi jak ciągłe piłowanie paznokci Pansy, czy nie mające końca dokuczanie pierwszakom Diabła i Dracona. Ale ten dziś dał temu spokój by spokojnie pomyśleć nad dniem Świętego Walentego. Wytężał mózg ale przeszkadzały mi okropne piski dziewczynek z drugiej klasy. Nie móc znieść ich podniecenia z dostania przedświątecznej kartki walentynkowej, warknął:
- Macie po dwanaście lat tak? Może opowiecie mi i moim przyjaciołom historię waszej szczęśliwej miłości?
Blaise roześmiał się klaskając Draconowi a Pansy dalej piłowała paznokcie ale uśmiechnęła się jadowicie pod nosem kiedy Malfoy zbierał laury bo małe Ślizgonki pokazały mu języki ale się uciszyły, dzięki czemu Blondyn spokojnie pogrążył się w rozmyślaniach.
- Odważne lwy...- Mruknął pod nosem. - Lwy... Lwia cnota.
- Co ty tam mruczysz? - Zapiał Blaise ale Draco nie odpowiedział wpatrując się w przyjaciela, dalej szepcząc:
- Pewność lwów... - Ściszył głos. - Lwy! Mam, w końcu! -  Wrzasnął uradowany mierzwiąc starannie ułożone włosy Pansy po czym wybiegł z pokoju nie zważając na zdziwione miny przyjaciół.
- Nie myślisz, że to trochę dziwne że nadal jest skłócony z Hermioną? - Spytał Blaise czarnowłosej jakby to była najbardziej zdumiewająca rzecz pod słońcem ale Pansy wyglądała na niewzruszoną odpowiadając pogodnie:
- Ani wcale.

* * *

- Dobra to mamy ustalone! - Krzyknęła wesoło Emma przytulając do siebie Diabła.
Dwójka uczniów miała według nich wspaniały plan pogodzenia się ich przyjaciół. Uznali że skoro im się dobrze układa to ich kumple także nie mogą mieć spięć, i to tak porządnych jakie mają teraz.
Emma i Blaise mieli po pół godziny by przekonać znajomych. Gryfonka stresowała się najbardziej bo to oznaczało że musi iść na spotkanie w cztery oczy z Draconem, a wszyscy wiemy jak to mogłoby się skończyć. Diabeł jakby czytał jej w myślach i rzekł gładząc ją po twarzy:
- Jeżeli przesadzi to mi powiedz, a go zabiję. - Dziewczyna natychmiast uśmiechnęła i wstała pewnie, a w jej ślady poszedł Ślizgon.
Po chwili każde z nich pędziło we wskazanym kierunku.
Blaise po kilku minutach marszu doczłapał się do portretu Grubej Damy ale gdy tylko zobaczył obraz, miał ochotę zaklaskać sobie z ironią. Nie zapytał Emmy ani ona jego jakiego są hasła niezbędne do wejścia. Na szczęście właśnie kończyła się wigilijna wieczerza Walentynek i nie musiał długo czekać na kogoś z Gryffindoru bo po schodach prowadzących do dormitorium wspinała się samotna Ginny badając go podejrzliwym spojrzeniem. Blaise od razu uśmiechnął się promiennie.
- Wiewióro moja! Muszę się dostać do środka, jakie jest hasło?-Spytał z nadzieją na co Ruda wybuchła podłym śmiechem i odrzekła spokojnie:
- Mam na imię Ginny, a Tobie się chyba kierunki pomyliły. - Gryfonka była niestrudzona.
Blaise westchnął i zaczął pośpiesznie opowiadać dziewczynie swój cel wejścia do wieży Gryffindoru bo wiedział że tylko tak uzyska hasło.
Po skończeniu swojego monologu, Ginny zbadała go jeszcze raz wzrokiem po czym z bólem podała mu to o co prosił i wpuściła go do Pokoju Wspólnego.
- Twoje szczęście że Herm nie poszła na kolację... - Urwała widząc jak Blaise już pruje po schodkach. - Lepiej uwa...- Ale nie dokończyła bo wybuchła gromkim śmiechem na widok zepchniętego przez chroniące czary Diabła który spadał z hukiem po krętych schodach.
- Chyba potrzebna ci pomoc. Ja Ginny Weasley pozwalam temu chłopakowi Blaise'owi Zabiniemu wejść do dormitorium dziewcząt.- Gdy zobaczyła zdziwioną minę chłopaka spytała z niedowierzaniem:
- No co, wy czegoś takiego nie macie?
- Nie wiem, nigdy nie próbowałem. - Odparł z łobuzerskim uśmiechem po czym podziękował Gryfonce i pobiegł w stronę sypialni.
Zapukał delikatnie knykciami gdy nagle w drzwiach stanęła spięta  w luźnym koku Hermiona.
- Możemy pogadać?

Emma zapukała donośnie w ogromne, stalowe drzwi lochu, które cały czas oczekiwały od niej hasła. Nie zaważając na żądania czekała zestresowana aż ktoś łaskawie otworzy te cholerne drzwi. 
Nagle w przejściu pojawiła się uśmiechnięta Pansy.
- Emma, tak miło cię widzieć! - Ćwierkała przytulając Gryfonkę.-Co cię tu sprowadza? - Spytała szczerze zdziwiona. - Myślałam że Blaise jest z tobą.
- Tak jakby... - Odparła Emma. - Jest Draco?
Pansy zrobiła okropnie zszokowaną minę.
- Właśnie przyszedł. Wejdź. - Odezwała się zapraszając gestem dziewczynę do środka.

Draco siedział tyłem do nich na kanapie trzymając nogi na stole oraz czytając jakiś podręcznik. Emmę nie tylko onieśmielała postawa Ślizgona, ale całe urządzenie wnętrza Pokoju Wspólnego.
Szła przez ogromne wnętrze rozglądając się na prawo i lewo dopóki nie zauważyła małej pufy na którą wpadła robiąc hałas i głośno przeklinając. Draco będąc przekonany że to jakaś Ślizgonka, ułożył głowę na oparciu kanapy widząc przez to do góry nogami ale gdy spostrzegł na piersi godło Gryffindoru, oczy mu się rozlazły.
- Co ty tu robisz? - Warknął w stronę zniechęconej Emmy która także nie miała specjalnej ochoty na rozmowy z wrednym Ślizgonem.
- Słuchaj, zanim zaczniesz cokolwiek na mnie głupkowato gadać, posłuchaj... - Urwała siadając przed nim na stołku. - Przepraszam za to że zwaliłam cię z miotły i że przeze mnie wylądowałeś w szpitalu... Chciałam tylko pomóc swoim.
Draco przymrużył oczy.
- Powtórz, a się zastanowię.  - Odparł uśmiechając się podle, bez uczucia. Emma spojrzała na niego krytycznie po czym popukała się w czoło.
- Nie proszę o twoje wybaczenie bo tak się składa że mi ono wisi... Przychodzę  raczej z walentynkową propozycją.
Draco wziął nogi ze stołu, spojrzał głęboko w lazurowe oczy Gryfonki po czym parsknął jej w twarz śmiechem.
- Nie masz z kim iść w walentynki? Biedna. - Dodał sztucznie udając zatroskanie.
- Ja mam, to ty nie masz z kim iść. - Odparła jadowicie. - Mam lepsze sprawy niż siedzenie tutaj, krótka piłka - Idziesz ze mną i Blaise'm do Trzech Mioteł w ramach uczczenia zgody czy coś? - Spytała natarczywie.
Ślizgon zmarszczył niepewnie brwi po czym ostrożnie wzruszył ramionami na znak że mu obojętnie.
- Chcecie cieszyć się swoim towarzystwem przy mnie? Jesteście tacy wspaniałomyślni. - Odrzekł ironicznie.
Ta Gryfonka była prawie taka sama jak Granger - inna. Coś w niej przykuwało uwagę, z pewnością charakter podobny do niego. Czuł, że coraz mniej się na nią gniewa.
- Zaczynam żałować, że nie przywaliłam ci mocniej. - Fuknęła chowając zduszony śmiech.
- Moja wybawczyni i tak by mnie ocaliła. - Zarechotał chłopak  odprowadzając Emmę do drzwi.
  Gdy dotknęła klamki wpadł jej do głowy pomysł.
- Skoro idziesz, weź bukiet jakiś kwiatków dobrze?- Zapytała szybko.
- Dla ciebie? Ależ oczywiście. - Odpowiedział z wyniosłością tłumiąc cyniczny śmiech, czego nie można powiedzieć o Gryfonce która wdzięcznie zachichotała po czym wyszła bez pożegnania.
- Na pewno nie zamierzają zabrać tam Granger. - Mruknął do siebie z ironią uśmiechając się od ucha do ucha.


* * *


 Dzień Świętego Walentego  w ogóle nie przypominał pogody charakterystycznej dla lutego; świeciło słońce, temperatura była powyżej zera a zza okien można było usłyszeć pierwsze ćwierkanie ptaków. Wiele osób podejrzewało że to nauczyciele rzucili jakieś zaklęcia by pogoda na obszarze Hogwartu i Hogsmeade była znośna, ale nikt nie miał argumentów popierających tą tezę.
  Hermionę obudziły natrętne promyki światła przenikające przez szyby wieży Gryffindoru. Ciesząc się że Ginny także będzie miała wspaniale spędzone święto zakochanych, mozolnie zwlekła się z łóżka podchodząc z kołdrą na całym ciele do budzika.
- Matko, dochodzi południe! Gin, Parvati wstawajcie! - Krzyknęła mając wyrzuty, że sobotni poranek wylegiwała się przyjemnie w pościeli.
Kłócąc się która pierwsza pójdzie do łazienki, Hermiona zastanawiała się nad jej walentynkowym wyjściem... W święto zakochanych Emma i Blaise chcą by przy im boku stała samotna Gryfonka.
- Niedorzeczne. - Mruknęła z niedowierzaniem sama do siebie na co Gin jej zaklaskała wracając wzrokiem do podminowanej Parvati.
- Widzisz? Herm też uważa, że to ja powinnam iść pierwsza. Ogarnę się najszybciej. - Zapiała Ruda żywo gestykulując w stronę koleżanki na co ta w końcu ustąpiła i jednym ruchem ręki, sarkastycznie zachęciła Ginny do środka łazienki po czym zatrzasnęła drzwi i wróciła do łóżka.
- Na pewno nie zapraszają nikogo więcej. -Pomyślała ironicznie o Malfoy'u.
  Gdy w końcu po czasie który miał nie mieć końca, nadeszła kolej Hermiony która wziąwszy beżową, delikatnie prześwitującą koszulę oraz jasno jeansowe legginsy poczłapała uskutecznić toaletę. Po szybkim, gorącym prysznicu ubrała się nieśpiesznie nakładając ubrania na jeszcze wilgotną skórę i ułożyła włosy w luźnego koka z którego wystawało kilka kręconych kosmyków dodających odrobinę wigoru.
Po nałożeniu prostego, ledwo widocznego makijażu i po mocnym podkreśleniu oczu eyelinerem była gotowa na Walentynki na swoim ostatnim roku w Hogwarcie.
Przeglądając się w lustrze zastanawiała się dla kogo niby robi się na bóstwo,  a raczej wiedziała dla kogo tylko nie miała bladego pojęcia w jakim celu! Starając się nie zaprzątać sobie tym głowy, otworzyła drzwi łazienki i ruszyła ku niecierpliwie czekającej przyjaciółce aż w końcu pójdą na obiad, bo gdy wszystkie dziewczyny dziewczyny były stuprocentowo pewne że są gotowe do pokazania się ludziom, dochodziła godzina czternasta. 

- Nie wytrzymam tego dłużej!. - Draco syknął opędzając się od natłoku krasnali chcących wręczyć mu walentynkowe kartki oraz od tych które żałośnie prosiły by on także taką zrobił i dał do dostarczenia. Blaise widząc bezradność przyjaciela zanosił się wrednym śmiechem.
- Wielkie dzięki za wsparcie. - Mruknął odpychając ostatniego z tej serii krasnala oraz przeczesując palcami swoje niesforne blond włosy.
- Ciesz się, że powiedziałem ci o spotkaniu z Granger... Emma by mnie zabiła. - urwał patrząc na odchodzące w rozpaczy istotki. - Z  resztą byłem pewny że sobie poradzisz. - Dokończył klepiąc go po twarzy udając że jest zatroskany.
- Nie wysililiście się zbytnio. Od razu wiedziałem że coś knujecie a Granger też głupia nie jest. - Odparł nerwowo, pchając Blaise'a w jakiś boczny korytarz widząc kolejnego nadchodzącego ' wysłannika miłości '.
- Oh jesteś taki błyskotliwy!... Tylko że gdyby nie my to siedziałbyś teraz w czterech ścianach bez dziewczyny.  
- Jest w tym ziarno prawdy. - Odpowiedział lubieżnie Draco, klepiąc pokrzepiająco przyjaciela po ramieniu.
Przez zmienienie kierunku Blondyna, dwaj Ślizgoni musieli iść okrężną drogą by wydostać się z zamku.
Przemierzali korytarze w ciszy ewidentnie denerwując się. Blaise chciał w końcu przełamać barierę nieosiągalności wspaniałych ust Emmy jednak nic na siłę... Z kolei Draco zaciskał kurczowo rękę na prezencie walentynkowym dla Granger, mającym miejsce kieszeni jego idealnie dopasowanego, czarnego garnituru, myśląc nad tym jak bardzo będzie musiał postarać się na próbie odnowienia zaufania Gryfonki.
Dochodzili już do schodów prowadzących do głównego holu, gdy nagle spostrzegli parę małych grubiutkich które rozglądały się czujnie za przechodzącymi uczniami. Blaise spojrzał z powątpiewaniem w stronę małych istotek po czym spytał drugiego Ślizgona:
- Wierzysz w tę całą legendę czy co to tam jest o tych kupidynach?
Draco także zerknął z zaciekawieniem w ich stronę jakby się głęboko zastanawiał.
- W to że wyczuwają super miłość w niepewnych, wahających się osobach, a żeby udowodnić im że się nie mylą strzelając do nich z tych śmiesznych łuków? Nie zmieniając podejścia do ukochanej w żadnym stopniu? Proszę cię, przecież to bujdy na resorach. - Rzekł obojętnie wzruszając ramionami i dalej ruszył dziarskim krokiem, gdy nagle poczuł szybkie i delikatne ukłucie w okolicach karku. Odskoczył jak oparzony, niczym przerażony kocur łapiąc się za szyję.
- Co to do cholery jest! - Wrzasnął skrzekliwie i panicznie wpatrując się w malutką czerwoną strzałę rodem z kołczanu kupidyna.- Weź to przekleństwo ode mnie! - Zawołał jakby to była wina Blaise'a, rzucając z obrzydzeniem ' bronią '  w jego stronę jakby miała około stu stopni Celsjusza, na co ten zarechotał zręcznie łapiąc strzałkę.
- Huhu, ktoś tu...cholernie...wpadł. - Diabeł irytująco przetrzymawszy wszystkie wyrazy, zagwizdał łobuzersko oraz idąc w ślady Dracona odprowadził kiwającego im wdzięcznie kupida, tyle że w przeciwieństwie do przyjaciela - żegnał się z nieukrywanym uśmiechem na ustach.

* * *


- Wspomnij tylko słowem o tym co się przed chwilą stało... - ' Zagroził ' Blaise'owi wchodząc do Trzech Mioteł oraz od razu szukając wzrokiem dwóch Gryfonek, a gdy ujrzał kiwającą w ich stronę Emmę uśmiechnął się szelmowsko, poprawiając swój świąteczny krawat.

Hermiona chcąc także przywitać Blaise'a z uśmiechem odwróciła się, a jej mina zrzedła jak na zawołanie.
Wiedziała że tak będzie, jednak starała się być dobrej myśli. Odwracając się z powrotem do koleżanki syknęła cicho bo chłopcy już się zbliżali.
- Po co go tu sprowadziliście! - Emma spojrzała na nią karcąco szepcząc:
- Po prostu się pogódźcie i tyle. Hermiono jest już po wszystkim.-Skończyła szybko zakładając palec na ustach by brązowowłosa zamknęła swoje chcąc jeszcze coś powiedzieć bo dwaj Ślizgoni właśnie się przysiedli.
Blaise zniżył się by ucałować Emmę ale ta przystawiła mu do warg policzek. Podczas tego krótkiego czułego gestu jednej pary, Draco ukradkiem rzucił okiem na Hermionę która chcąc uczynić to samo co blondyn, uniosła wzrok lecz gdy ich przepraszające spojrzenia skrzyżowały się, zwiesiła głowę z prędkością światła wpatrując się w drewniany stół. Chłopak nie spuścił z niej swego wzroku tylko dalej ją przewiercał. Uśmiechnął się triumfalnie na jej wstydliwą reakcję. 
Nie minęło kilka minut siedzenia w dennej ciszy, a madame Rosemerta przyszła po zamówienie czwórki nastolatków.
- Cztery kieliszki białego wina. - Zamówiła melodyjnie Emma ale Blaise szybko jej przerwał tłumiąc chichot.
- Trzy kieliszki. - Poprawił ją. - I szklaneczkę soku jabłkowego. Mamy tutaj niepełnoletnią damę. - Emma przymrużyła gniewnie oczy widząc jak wszyscy, nawet skłóceni Draco i Hermiona ukrywają rozbawienie.
- Świetnie. - Mruknęła obrażona. - Poproszę o porzeczkowy,nie jabłkowy Rosemerto.
- Żebyś się tym nie upiła Emmo! - Pouczał ją Draco machając jej gniewnie przed nosem palcem po czym roześmiał się wdzięcznie a wraz z nim Blaise a potowarzyszył im także nieśmiały uśmiech Hermiony.
- Muszę o ciebie dbać moja kruszyno. - Rozczulił się zabawnie Diabeł, gdy nagle Emma chwyciła właśnie przyniesioną szklankę soku z porzeczki i wylała całą jej zawartość na białą koszulę chłopaka pokazując przy tym lubieżny uśmieszek.
- ups... - mruknął ironicznie Draco po czym przybił z Gryfonką piątkę gratulując jej pomysłu. Blaise także się uśmiechnął, następnie podniósł rękę i zapstrykał przywołując kogoś do ponownej obsługi. W mgnieniu oka pojawił się przy nich jakiś asystent Rosemerty.
- Kieliszek francuskiego wina dla tej pani. - Burknął gładząc swoją ogromną, fioletowoczarną plamę. Emma spojrzała z tryumfem po całej trójce, gdy Hermiona wyciągnęła zza pazuchy jej krótkiego brązowego kożuszka różdżkę po czym powiedziała z uśmiechem ' chłoszczyść ' sącząc przy tym łyk ze swojego kieliszka. Draco patrząc ze zdumieniem na Gryfonkę, spytał z zaciekawieniem:
- Czy ty kiedykolwiek rozstajesz się z tą różdżką?
Od razu pożałował tego pytania, będąc przekonanym że to nie polepszy stosunków które ma zamiar poprawić. Ale Hermiona nawet nie spojrzała w jego stronę tylko odpowiedziała jakby to było oczywiste chowając magiczny atrybut z powrotem:
- Do obrony!
Draco będąc zadowolony że w ogóle rozmawiają, dopytał:
- Niby przed kim? - Był kompletnie zdziwiony.
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie znad kieliszka po czym zatonęła w stali jego zimnych tęczówek z ochotą rzucenia się na niego z paznokciami i rozszarpania ze złości na strzępy, albo z celem rzucenia się się i namiętnego pocałowania go w te wspaniale pasujące do jej, usta. Nie wiedziała co bardziej.
- Przed tobą. - Odpowiedziała słodko, czując że zaczyna słuchać Emmy i przestawać się gniewać. Na widok jej uśmiechu, Draco w środku zbierał owacje na stojąco oraz błyskawicznie wygiął usta w szarmanckim uśmiechu.
- Faktycznie jest przed czym.


 I tak nie wiedząc nawet dokładnie kiedy, ich złość na siebie prysła jak okrągła, mydlana bańka pozostawiając tylko niechciane wspomnienia. Wystarczyło tak niewiele by znów uśmiechać się nawzajem na swój widok, a wszystko dzięki Blaise'owi i Emmie. Ich obecność jeszcze lepiej na nich działała rozładowując jakiekolwiek pojawiające się głupie napięcia.
 Draco wpatrując się w śmiejącą Hermionę widział nowy świat, od września mający na niego co raz to lepszy wpływ, który w jej obecności wypleniał całą jego ciemność i zło. Była jakby małym światełkiem w tunelu pokazującym że niekoniecznie potrzeba czystej krwi by być wartościową osobą. Była jak ta jedyna odrobina dobra w jego życiu, która wraz z jego dwójką przyjaciół nie skreślała go uprzedzając się czarną, śmierciożerczą przeszłością.
Nagle urwał przemyślenia z chęcią roześmiania się z samego siebie. Co mu odbija, tworzy w pubie jakieś poematy życiowe przewiercając wzrokiem swojego odwiecznego wroga, który teraz stał się jedną z ważniejszych osób w jego życiu.
Potrzeba było strzały kupidyna byś zrozumiał... - Pisnęła podświadomość ale Draco szybko sprzątnął ją sprzed nosa. 
Przestali właśnie rozmawiać o turnieju, gdy nagle Blaise ściągnął z krzesła kurtkę i założył na siebie a wraz z nim Emma, po czym oznajmił wkładając ręce w rękawy.
- Dobra, wy se tu ten tego a my idziemy w końcu od was odpocząć.- Uśmiechnął się pokrzepiająco w stronę Hermiony a następnie opuścił Trzy Miotły wypuszczając Gryfonkę przodem.

Po chwili bezsensownego wpatrywania się w drzwi za którymi zniknęli przyjaciele, obydwoje szczerze ucieszyli się że w końcu zostali sami. Bądź co bądź, teraz mieli walentynkową randkę.
Draco od razu usiadł na przeciwko Hermiony oraz zamówił deser lodowy dla dwojga. 
- Chyba sobie kpisz. - Rzekła opryskliwie Gryfonka. - Sam będziesz to jadł.
- Raczej wątpię. - Odparł wesoło ale stanowczo podając jej podłużną łyżeczkę. Chcąc nie chcąc chwyciła sztuciec i niechętnie, choć smakował nieziemsko zaczęła dziubać deser.
Po opowiedzeniu o rozejmie Ślizgona i Emmy, Hermiona jeszcze mocniej polubiła Gryfonkę będąc rada że nie opiera się powszechnemu urokowi chłopaka.
Twoja zdolność zwalczania tego ogromnie szwankuje. - Dorzuciła swoje pięć groszy podświadomość Hermiony.
- Zapomniałem! Mam coś dla ciebie... - Urwał szukając małego pudełeczka po kieszeniach garnituru. - Lew nas poróżnił, to może teraz jakoś mu się uda nas złączyć. - Dodał wyciągając dość małe, czerwone zamszowe pudełeczko, dokładnie takie w jakim trzyma się drogocenną biżuterię.
Hermiona bała się otwierać wieczko na magnes. Czułą że chłopak włożył w to niemałą sumę, a nawet nie wiedziała co tam na nią czeka.
Spojrzała niepewnie na zachęcająco potrząsającą rękę Malfoy'a po czym ostrożnie przejęła pudełeczko i uniosła wieczko oczekując czegoś w rodzaju jakiś kamieni szlachetnych... I nie myliła się, były tam aż dwa; Widząc wnętrze oniemiała wstrzymując oddech.
W specjalną białą piankę była wpięta średniej wielkości złota spinka z głową lwa, gdzie oczy zwierzęcia były wysadzane szmaragdami tak jakby wprowadzały domieszkę Slytherinu, a jego grzywa była ze specjalnie oszlifowanego rubinu.
Boże ile to musiało kosztować. - Pomyślała ze zgrozą nie ruszając biżuterii. Była przecudowna ale Hermiona nie przywykła do noszenia czegoś takiego. Nie czuła się dobrze, że wydał na nią tyle pieniędzy. Otwierała właśnie zaschnięte usta ale Draco był szybszy.
- Tylko nie narzekaj. - Oznajmił, przekornie chichocząc po czym wstał, wyciągnął spinkę z gąbeczki i delikatnie wpiął ją w brązowe loki Hermiony. - Wyglądasz wspa... - Ale nie dokończył bo na ramionach bezgłośnie uwiesiła mu się Gryfonka

Hermiona cały czas bawiła się włosami i spinką a Draco czarował ją jednym z tych swoich magicznych uśmiechów. Po kilku chwilach Gryfonka z nieukrywanym przygnębieniem oznajmiła, że powinna się już zbierać: Obiecała Ginny, że przyjdzie do niej i Harry'ego do Herbaciarni pani Puddifoot pogadać jak za dawnych czasów.
- Jasne, kumam. - Odparł chłodno Draco dopijając Whisky. - Ja tu jeszcze poczekam, Blaise miał po dwóch godzinach z powrotem tu zajrzeć.
 Hermiona spojrzała po raz ostatni na te oczy które tak uwielbiała i opuściła ruszając dziarskim krokiem w głąb miasteczka. Malfoy odprowadzał ją jeszcze chwilę przez szybę po czym ruszył z powrotem do stolika. W połowie drogi do swojego kąta przystanął jak wryty. Błyskawicznie odwrócił się w stronę wejścia i popędził w  jego stronę, ledwo wybiegł na ulicę, krzyknął przytrzymując drzwi:
- Granger! - Ale Gryfonka była już za daleko by go usłyszeć, skręciła właśnie w zaułek prowadzący na przeciwległą ulicę, gdy Draco mocno skupił się na kierunku i teleportował się z cichym pyknięciem.

Hermiona pruła przez spokojną wiejską dróżkę Hogsmeade uśmiechając się sama do siebie na wspomnienie popołudniowego spotkania z.... No właśnie kim oni dla niej byli? 
Emma to Emma, pomimo krótkiego czasu znania się nawzajem stała się dla niej na prawdę ważna, a zrozumiała to słuchając obelg Malfoy'a kierowanych pod jej adresem w szpitalu.
Blaise'a jeszcze nigdzie nie przydzieliła... Bożę jak to brzmi, przydzielać ludzi. Ugh... Wzdrygnęła się pomimo wspaniałej pogody. Po prostu nie wiedziała jeszcze kim mogliby dla siebie być.
No i Ślizgon o stalowobłękitnych  oczach gotowych powalić ją jednym spojrzeniem, znokautować jednym dotykiem palców, sparaliżować pojedynczym uniesieniem kącików swoich cudownych, magicznie ciepłych ust.
Wystarczyło jedno niewinne spojrzenie z jego strony, jeden średni żart i uśmiech , a ich złość została przepędzona na dobre nie mając zamiaru wracać, bynajmniej teraz.
Walentynkowa strzała kupidyna nie ugodziła jej nigdzie - nie musiała, wszystko było pewne bez cienia wątpliwości.
Dreptała szybciutko w stronę Herbaciarni dotykając swojej lwiej spinki w obawie że mogłaby się niepostrzeżenie zsunąć i przepaść na wieki, gdy nagle znikąd wpadła w mocne ramiona aportowanego kilka milimetrów przed nią, Dracona.
Wylądował w takiej odległości że niemalże stykali się nosami, wpatrując się przez maksymalnie dwie sekundy nawzajem w oczy.
- Czegoś zapomniałem Granger. -  Mruknął jak rozpieszczony kocur, obejmując jej twarz obydwiema rękami,  po czym delikatnie nasunął swe wargi na jej usta. Ta będąc pewna, że jej najskrytsze marzenia właśnie się spełniają, czule dotknęła opuszkami jego twarzy i szyi pogłębiając pocałunek jakby bała się że ją odtrąci. Broń Boże! 
Powoli stanęła na palcach by obojgu było wygodniej, po czym delikatnie ale pikantnie przygryzła dolną wargę chłopaka na co ten uśmiechnął się łobuzersko nie przerywając pieszczoty przechylając głowę. 
Zaraz, czy właśnie ten pocałunek został odwzajemniony? Odwzajemniony pocałunek Dracona Malfoy'a przez pannę wiem-wszystko Granger? Ba! Mało tego, ewidentnie była nim owładnięta! 
Chłopak nieśpiesznie przesunął swymi dłońmi po jej odsłoniętej szyi i karku czując bijące od niej ciepło, na co Gryfonkę przeszedł szybki dreszcz podniecenia. 
Serca obydwojga biły jak szalone, gotowe wyrwać się z piersi,  a oddechy były nadal głębokie i powolne tak by nie zakończyć za wcześnie tego doznania.  I tak by nie skończyli, nie mogli. -  żadne nie miało siły by się oderwać. 
W końcu Hermiona poddała się emocjom i wplotła swe kruche palce pomiędzy platynowy artystyczny nieład Dracona, rozsuwając powolnie wargi pozwalając ich językom na odrobinę fantazji. 
Ślizgon był tak zaskoczony tum wszystkim, nie wiedział co gdzie, jak i kiedy, ale stał na cichej uliczce całując się z Granger i to jak! Ani mu się śniło kończyć tę nieziemską zabawę ich złączonych języków.
   Potrzeba było całego zamieszania ze strzałami kupidynów by Draco zrozumiał czego tak na prawdę pragnie.
Nic nie robił teraz dla zakładu z Blaise'm. Jakby mógł! Całował się z Granger nie dla powierzonemu mu zadaniu, całował się z Granger dlatego że się w niej zakochał, tylko nadal próbował ukrywać przed nią, całym światem, a szczególnie przed samym sobą. 
Pocałunek był pełen uczucia. Wywoływał ogromne majestatyczne fajerwerki w głowach uczniów. Doprowadzał ich do szaleństwa nie pozwalając skończyć. 
Czegoś takiego jeszcze nigdy nie doświadczyli. 

----------------------------------------------------------------- 

No i widzimy się w Walentynki!
Jak spędziliście Święto zakochanych? Jak Draco i Hermiona czy lepiej?:D
Co myślicie o piosenkach które wstawiłam? Mam nadzieję, że skupiliście uwagę na tekście, bo był okropnie ważny.
Mam wrażenie, że opisanie pocałunku poszło mi dość opornie, ale czekam na Wasze 40 komci, które zagwarantują kolejny rozdział w przyszłym tygodniu.
W ogóle zauważyłam, że praktycznie nie ma żadnych negatywnych komentarzy... Nie wierzę, że piszę tak wspaniale dlatego naprawdę proszę o szczerość. Ma ich być 40, ale niech będzie w nich to co na prawdę myślicie.
Pozdrawiam ciepło - MoonSeer c:

42 komentarze:

  1. Muzyka była genialna! Pierwszy raz się z takim czymś styknęłam! Pocałunek i piosenka, po prostu wspaniałe <3

    OdpowiedzUsuń
  2. UWIELBIAM TWOJ STYL, JAK PISZESZ OHH. Piszę to co myślę! Dwie godziny temu przeczytałam wszystko od poczatku! Nie mogę się doczekac nastepnego *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma muzyki bo jestem na tel:cccc

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne, ten pocalunek!OBLED! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Blaise i Emma sa taaaaaaaaaacy slodcy *__*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzial cudo. Warto bylo tyle czekac!
    Pozdrawiam/ Milena :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeszłaś samą siebie! Jeszcze tak wspaniałego rozdziału chyba nie było(co nie znaczy, że inne były złe) Teraz nie wiem, jak wytrzymam do następnego tygodnia. Mam nadzieję, że zaskoczysz nas czymś i nie zamierzasz skończyć pisać tak szybko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Słodki rozdział, tyle emocji i to świetnie opisanych(ahh ten pocałunek ;_;). I dłuuuugi pewnie dużo nad nim pracowałaś. Mówisz że chciałabyś obiektywne komentarze i z mojej strony takie są ale ja na serio nie mam się do czego przyczepić. Piszesz cudownie więc nie przestawaj i-mam nadzieję-do przyszłego tygodnia : ))

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział! Co prawda było kilka literówek, ale to treść się liczy.
    Nie wiem co podobało mi się bardziej kłótnie, czy walentynki ^^ Draco zrobił wspaniały prezent Hermionie *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały rozdział :D
    Muzyka genialna! Czekam na kolejny!! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. W końcu mam czas na napisanie komentarza :) Zaczynając od początku: kłótnia dwójki najlepszych przyjaciół... To było coś! Oczywiście muzyka w czasie wprzeczki Hermiony i Draco była na prawdę wspaniała! Cieszę się, że Dracon i Emma się pogodzili, to na pewno jest ogromnym plusem dla Diabła :) Rzbawiła mnie sytuacja z sokiem porzeczkowym. Prezent od Malfoy'a jest wspaniały! No i punkt kulminacyjny, czyli pocałunek... cudowny, a muzyka dtworzyła ten wspaniały nastrój. :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny :)
    M.N.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oni się praktycznie w każdym rozdziale całująxd

    OdpowiedzUsuń
  14. wspaniałe! Myślę że każdy tutaj pisze szczerze ;) skoro coś jest genialne, to jest genialne ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Super seriooo!

    OdpowiedzUsuń
  16. Muzyka jest tak wspaniala! Pisz dalej bo wychodzi Ci to!

    OdpowiedzUsuń
  17. Podoba mi się paring Blaisea i Emmy :} Oby udalo się zdobyc 40 komentary :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dramione <3
    Uwielbiam Emme:p
    Prezent genialny, pisz dalej tak wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
  19. Draco jest taki kochany. Smiac mi sie chcialo jak dostal strzala xd

    OdpowiedzUsuń
  20. Wedlug mnie lepsza byla klotnia Diabla i Smoka. Tam lecialy iskry ^__^

    OdpowiedzUsuń
  21. biedny Blaise i jego biala koszula :x

    OdpowiedzUsuń
  22. bardzo łady szablon, o wiele lepszy niż tamten ;)
    a rozdział taki sobie... tzn. pocałunek i wgl. ale fajerwerków nie było

    OdpowiedzUsuń
  23. Hermiona i Draco są tacy słodcy ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział jak zawsze super ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. słodki ten prezent od Draco!

    OdpowiedzUsuń
  26. Super rozdział laska ;DD

    OdpowiedzUsuń
  27. Jaki długi i dobry rozdział :o!!

    OdpowiedzUsuń
  28. Emma odprwcowała złe uczynki ;p

    OdpowiedzUsuń
  29. Co za wspaniały rozdział! :>

    OdpowiedzUsuń
  30. Zostałaś z powodzeniem dodana do grona Stowarzyszenia ;)
    Zapraszamy do polubienia naszego fanpage'a na facebooku: http://www.facebook.com/StowarzyszenieDHL
    Do śledzenia nas na Stronie Głównej Stowarzyszenia, oraz dodania swoich urodzin do ramki "Urodzinki Nasze".

    ~ Nela

    OdpowiedzUsuń
  31. Uwielbiam twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  32. Cudowny blog, po prostu super :)!

    OdpowiedzUsuń
  33. Uwielbiam twojego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo podoba mi się postać Dracona w Twoim wydaniu :]

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo łarny szablon c:

    OdpowiedzUsuń
  36. Kiedy noy rozdział?; 0

    OdpowiedzUsuń
  37. I 40 komentarz jest moj ;d! super<3

    OdpowiedzUsuń
  38. Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Award. Więcej u mnie :)
    Pozdrawiam ;*
    Luśka

    OdpowiedzUsuń
  39. Powiem ci że historia wciąga. Może odrobinkę zbyt szybko sie zadziała cała akcja z dramione, bo kto by pomyślał że po 6 latach obrzydzenia kłotnii itp. zaczęli że tak powiem ze sobą "kręcić" po tygodniu od przyjscia do szkoły. Udprawiedliwiam to wszystko ponieważ jest to fan fiction a ja o godzinie 5 nad ranem nadal czytam

    OdpowiedzUsuń