piątek, 21 lutego 2014

16. TO NIE KONIEC POCZĄTKU


Walentynkowy pocałunek dwójki, można byłoby nazwać ich najbardziej epickimi wrogami Hogwartu od czasów samego Godryka Gryffindora i Salazara Slytherina, zgotował obydwojgu kilka nieprzespanych nocy, jednak w tym samym czasie gwarantował permanentny uśmiech na ich twarzach oraz nieopuszczający, cudowny humor. Nie przeszkadzały im nawet krążące plotki na temat ich krótkiego pocałunku na stadionie Quidditcha.
- " To była pierwsza pomoc. " - Odpowiadali przelotnie uśmiechając się.
Jednak w walentynkowych tematach nie wdawali się w szczegóły. Nie czas był na zaprzątywanie głów przyjaciół jakimiś pocałunkami. Zaraz... Jakimiś? To był najbardziej emocjonujący, dostarczający przyjemnego dreszczyku, pocałunek którego dwójka uczniów nie mogła opisać słowami.
  Czy to wszystko oznaczałoby, że Draco Malfoy i Hermiona Granger są parą? Taki pocałunek to nie byle co, a dla Gryfonki nawet najmniejszy miał ogromne znaczenie. Ale nadal bała się jego reakcji, dla niego to pewnie była normalka. 
Przerażała ją wizja tego jak oznajmia co czuje a on w zamian pluje jej w twarz skrzekliwym śmiechem. A może ta przeklęta wróżka miała rację? Na pewno nie jest jej dany ktoś taki jak Malfoy.
- Boże!...- Jęknęła Hermiona łapiąc się za głowę przed lustrem łazienki. Dlaczego musi mieć nieskończoną listę wątpliwości? Pocałunek powinien postawiać każdą sprawę jasno, a nie ją komplikować. Dlaczego teraz Malfoy był na jej afiszu stawiając tyle pytań bez odpowiedzi?

* * *

Draco właśnie schodził schodami w stronę Wielkiej Sali na poniedziałkowe śniadanie napawając się sobotnimi wspomnieniami.
Zawsze w pierwszej chwili było mu nieopisanie ciepło na sercu, a po kilku krótkich momentach wnętrzności skręcały mu się  na myśl co zrobi Hermiona gdy dowie się o tym całym głupkowatym zakładzie.
Chłopak może myśleć że zmienił siebie i uczucia do niej, ale w oczach Gryfonki na zawsze pozostanie kłamliwym, bezuczuciowym dupkiem.
W każdym razie musi być sobą i nie pozwolić zmienić się doszczętnie.
Wchodził właśnie do sali, gdy Hermiona ją opuszczała nie wiedząc o Bożym Świecie podczas rozmowy z Wiewiórą. Westchnął z niedowierzaniem widząc dziewczynę z którą się niedawno całował. To już nie była Hermiona z poprzednich lat, to było coś jakby przebrzydła gąsienica wykluła się z kokonu, opuszczając go jako majestatyczny motyl. Uśmiechnął się do siebie wrednie na wizję Granger-gąsienicy po czym ruszył w stronę dziewczyn.
Gryfonka wydawała się nie zdawać sobie sprawy co zaraz nastąpi ale Ginny nic nie mówiąc, odsunęła się od niechcenia.
Draco złapał Hermionę w pasie, tak że zdezorientowana  zgięła się delikatnie w pasie uwieszając się na wyciągniętej w jej kierunku ręce.
- Dzień dobry. - Zamruczał Ślizgon uśmiechając się czarująco. - Mogę wiedzieć czemu unikałaś mnie przez prawie cały weekend? - Spytał wyrafinowanie bez ogródek, odchylając dziewczynę z powrotem do pionu.
- Miałam sporo nauki... - Skłamała szybko Hermiona. Pomimo, że cieszyła się z tego co się wydarzyło w sobotę po prostu przerastała ją obecność chłopaka po tym wszystkim. Jednak całą swoją uwagę przy mówieniu skupiła na jego słodkich wargach.
- Jeśli chcesz mnie pocałować, po prostu to zrób a nie gapisz się na te usta... - Zaśmiał się Draco mierzwiąc jej rozpuszczone loki. 
Hermiona spłonęła malinowym rumieńcem, po czym popukała się w czoło ukrywając chichot, zdjęła delikatnie jego dłoń z talii oraz ruszyła z uśmiechem na lekcje.
Draco odprowadzając ją wzrokiem do drzwi szepnął po części do siebie a po części do niej:
- Do zobaczenia na obronie.

* * *

Gryfonka wlokła się po korytarzach brnąc do sali obrony przed czarną magią. Po drodze wpadła na uśmiechniętego Harry'ego i razem podreptali na lekcję ze Ślizgonami. Dziewczynie nie przeszkadzała już ich obecność, ale czuła że robi się jej gorąco i że jest zdenerwowana.
Gdy już mieli zamiar skręcać w poprawny korytarz usłyszeli podniecone głosy uczniów, to było podejrzane. Lekcje za moment  miały się zacząć a Gryfoni i Ślizgoni nie robili nigdy takiego rumoru.
Wychodząc zza rogu ujrzeli około czterdziestu czarnych szat. Byli tam ich znajomi z domu oraz ze Slytherinu, a pomiędzy siódmoklasistami przepychali się rozmawiając z ożywieniem Puchoni i jak poznała Hermiona po klekoczącej Emmie, Gryfoni z szóstego roku.
Dwójka przyjaciół popatrzyła po sobie z wielkim znakiem zapytania i ruszyła w kierunku stada uczniów.
Gdy tylko chcieli otworzyć usta by zapytać się młodszych kolegów co się dzieje, na korytarzu pojawiła się niewiele starsza od siódmoklasistów pani Cartney. Przyłożyła swoją jasną różdżkę do brody i zaczęła oznajmiać tak by wszyscy ją usłyszeli:
- Szóstoklasiści zostali tutaj poproszeni z powodu niedyspozycji profesora Hagrida, dzięki której dziś będziecie mieli łączoną lekcję ze swoimi starszymi kolegami. - Tu wskazała swoją bladą dłonią na naburmuszonych Ślizgonów i zobojętniałych Gryfonów. - Jako że dziś na zajęciach będzie spore grono, powiększyłam naszą salę i oporządziłam tak, by pozwoliła nam w środku przeprowadzić niewinne praktyki z pojedynków. - Przerwała jej burza oklasków, gwizdów i okrzyków aprobaty, na co uśmiechnęła się słodko przepchawszy przez tłum, gestem zaprosiła wszystkich do środka.
Gdy już każdy znalazł swoje miejsce, Hermiona uznała że na lekcji jest definitywnie za cicho. Rozejrzała się po głowach uczniów od razu rozpoznając kogo brakuje.
Jakoś nie chciało jej się wierzyć, że dwaj wiadomo którzy Ślizgoni poszli na wagary...

Pani Cartney zaczęła wybierać pojedynkowe pary, bu uznała że żadna samowolka nie będzie miała tutaj miejsca. 
I tak w ekspresowym tempie wykreowało się prawie dwadzieścia par, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do sali wleciał wepchnięty przez Blaise'a, rechoczący Draco. Obydwaj zachowywali się jakby nie byli świadomi swojego spóźnienia na lekcję. Gdy tylko zobaczyli zamieszanie i ilość osób skupionych na ich wizerunkach, wyprostowali się przestając rechotać.
- Chłopcy... - Zaczęła patrząc na zegarek. - Jesteście świadomi tego że tak ogromne spóźnienie musi zostać ukarane jednodniowym szlabanem? - Zapytała jakby chciała zachęcić do tego dwóch chłopaków, oraz uśmiechając się flirciarsko w stronę Blondyna, który także czarująco wygiął usta po czym błyskawicznie zmieniając wyraz twarzy na nonszalancki, odparł nie patrząc w jej stronę:
- Jeżeli pani przez to ulży... - A następnie ruszył z przyjacielem w stronę reszty nieprzydzielonych uczniów.
Po niedługiej chwili, nauczycielka złapała Hermionę i zaprowadziła w stronę Ślizgonów. Draco puścił oczko do Gryfonki i zrobił kilka kroków w jej stronę wyciągając rękę do swojej przyszłej przeciwniczki, ale pani profesor wdzięcznie szarpnęła dziewczynę odsuwając ją i pchając dalej zostawiając zdezorientowanego Dracona z wystawioną dłonią.
- Znacie się chyba, prawda? - Spytała słodko w stronę schowanego za uczniami Slytherinu, Rona jakby znała ich teraźniejsze relacje i chciała zrobić im na złość. Zostawiając ich samym sobie, ruszyła z powrotem delikatnie ocierając się o Dracona.
- Parkinson Pansy i Potter Harry, do mnie! - Krzyknęła swoim aksamitnym głosem, na co para od razu się przy niej wstawiła.
- Hmm...- Cartney rozejrzała się po nieprzydzielonych uczniach, a jej wzrok utkwił w zaczerwienionej ze złości Ginny. - Zabini Blaise, popisz się proszę swoim prostackim poczuciem humoru by podczas pojedynku panna Weasley zmieniła swój żałosny wyraz twarzy.
  Hermiona cicho prychnęła.
Pani Cartney już pokazała swoje prawdziwe ja wcześniej pomimo tego, że na pierwszej lekcji była taka urocza. Zapewne chciała zrobić dobre pierwsze wrażenie i dobrze poznać swoich uczniów, albo po prostu ma jeszcze bardziej zmienny charakter niż tuzin Emm razem wziętych.

Zaraz... Boże! Hermona w duchu się przeżegnała.
Nadchodziła wojna...
- Malfoy Draco i McKiney Emma jako ostatnia pojedynkowa para!


* * * 

Zaklęcia latały po całej sali, a przez pewien czas było tylko słychać trzaski rzucanych i odbijanych promieni.
Profesorka chodziła cały czas wzdłuż klasy oceniając oraz poprawiając uczniów. Nikt specjalnie nie brał sobie do serca jej porad pomimo tego że była dobrą nauczycielką, wszyscy gardzili jej sugestiami.
Hermiona skupiała się cała sobą na pojedynku jednak nie było to potrzebne. Bez trudu pokonywała Rona, który z całych sił próbował ją w końcu rozbroić i zabłysnąć w tych miodowobrązowych oczach.

Eowin Cartney czepiała się zupełnie bezcelowo Ginny stojącej zaraz obok Emmy, która wpatrywała się w nauczycielkę wyobrażając sobie jak sprawia jej natychmiastowe wyrzucenie z Hogwartu.
Blaise zacmokał na Dracona, a gdy ten odwrócił się w jego stronę, Diabeł posłał mu znaczące spojrzenie w stronę Gryfonki, po czym znowu na przyjaciela.
Blondyn w trybie natychmiastowym pojął aluzję i uśmiechnął się wrednie w stronę swojej bujającej w obłokach, przeciwniczki.
Nie mieli oficjalnej przerwy w pojedynku, po prostu zaprzestali gdy podeszłą do nich ta wiedźma.
Blaise widząc po tańczących iskierkach w oczach przyjaciela, że ten zrozumiał, uśmiechnął się łobuzersko wraz z nim po czym przyglądał się dalszemu ciągowi ich pojedynku.
- Calvitia!* - Krzyknął Draco już się śmiejąc z bladożółtego promienia który po sekundzie ugodził głowę Gryfonki.
Na wrzask Ślizgona wszyscy umilkli chcąc zobaczyć kto dostał owym paskudnym zaklęciem.

Emmę od przemyśleń oderwało lekkie łaskotanie w okolicach potylicy. Złapała się kurczowo za głowę będąc pewna że uchwyci swoje ciepłe, puszyste loki, ale jej palce napotkały tylko gołą, aksamitną skórę.
Nerwowo dołączyła druga ręka poszukując choć jednego kosmyka, ale na próżno. Dostała zaklęciem łysiny.
Gryfonka podniosła swój wypełniony złością wzrok ku swojemu przeciwnikowi, który uśmiechnął się znacząco poruszając w górę i w dół brwiami oraz bawiąc się pomiędzy palcami swoją różdżką, jakby zachęcał ją do kontrataku.
Blaise nie mógł powstrzymać śmiechu ale twardo starał się zakryć to  trzęsącymi się z zaciśniętego chichotu,  ustami.
Jędza Cartney wraz z resztą osób także tłumiła swój podły rechot. Po kilku słodkich lekcjach poczuła, że w końcu może być sobą chcąc z całej siły roześmiać  się z krzywdy jej uczennicy. 
Jedni okazali się tak uprzejmi , że ukrywali swoje rozbawienie, a inni po chwili pokładali się śmiechem. Ale Emmie nie było do śmiechu,  wręcz przeciwnie.  Miała ochotę zmieść Draco oraz tę całą Cartney z powierzchni Ziemi. 
Nie chce rozejmu? To go nie dostanie. Pomyślała chcąc dumnie odgarnąć włosy szybkim ruchem głowy, ale zapomniała, że oprócz bladej skóry nic tam nie zostało.
W jednej sekundzie wykrzyczała zaklęcie robiąc zawiły ruch różdżką pragnąc jak najbardziej zawstydzić Ślizgona, ale ten zdawał się tym nie przejmować. Na uśmiechu robił nonszalanckie uniki, denerwująco zachęcając przeciwniczkę by bardziej się postarała 
Wciągając powietrze zasyczała gniewnie, tracąc pomysły na zaklęcia które byłyby w stanie upokorzyć zarozumiałego arystokratę.
Próbując go zaskoczyć niewerbalną magią, której nie opanowała jeszcze do perfekcji ale z całej siły starając się mrucząc w głowie 'Crassus Arantem*' oraz błyskawicznie wypuszczając granatowo-biały promień prujący w kierunku chłopaka z prędkością światła.
Ten w ostatniej sekundzie zdążył wyczarować grubą, szklaną barierę, ale gdy zaklęcie ją ugodziło, siła była tak wielka że odepchnęła Malfoya przez co boleśnie upadł na podłogę, a odbity promień z tą samą prędkością poszybował zmieniając swój kierunek.
Następne co usłyszeli to tylko przeraźliwy krzyk osoby, która okazała się być także z dużą siłą odepchnięta tyle że tym razem spowodowało to przyjęcie zaklęcia, Eowin Cartney.
W chwili gdy z hukiem gruchnęła o ziemię, jej chuda twarzyczka rozlazła się tworząc pod jej spodem tak zwaną drugą brodę. Jej barki rozrosły się dając miejsce potwornie powiększonym piersiom, które okropnie rozciągały jej cienką bluzkę, a niegdyś zgrabna figura osy, traciła swój kształt przez wylewające się spod ściśniętych spodni, sadło. Szczupłe nogi szybko się skróciły i także  przybrały, dzięki czemu jej mocno przylegające jeansy zaczęły się niemiłosiernie opinać.
Profesor zwróciła swój wzrok ku palcom przypominającym teraz dziesięć grubiutkich serdelków.
Na sekundę ukryła twarz w dłoniach, by potem ukazać swe przekrwione oczy i wrzasnąć przełknąwszy łzy:
- Stop! Wszystkie pojedynki stop! - Wstała z trudem na swoje krótkie nóżki przypominając jedną małą toczącą się kulkę. Wbiła wzrok w znudzonej Emmie która marzyła o parsknięciu jej w twarz podłym śmiechem oraz o jakieś niemiłej docince na temat jej aktualnego wyglądu, ale powstrzymała się kątem oka patrząc na Dracona który sprawiał wrażenie jakby zaraz przez tłumiony gromki śmiech miał wybuchnąć i zgiąć się w pasie, ale trzymał się hardo jak Blaise ściągając drżące z rechotu usta w cienką linię, co chwilę cichutko parskał, ale od razu się hamując.
Jego protekcyjna szklana bariera powoli zaczęła rozpływać się w powietrzu wystawiąc Malfoy'a na ogromne niebezpieczeństwo ze strony Gryfonki.
Cartney nerwowo, zupełnie nie jak ona, rozejrzała się po całej klasie szukając osoby która chciałaby się sprzeciwić i jeszcze rzucić jakieś zaklęcie. Widząc jakiegoś rudego Puchona, nieopstrzenie wyciągającego różdżkę krzyknęła żałośnie ale głośno, podnosząc ręce:
- Różdżki w dół! - Jej głos zachrypiał od wysiłku, a na grubej szyi pojawiły się żyły. - Jeszcze jedno zaklęcie, nawet najmniejsze, a sprawca spędzi swoje dzisiejsze popołudnie i każde następne do niedzieli  na szorowaniu kibli własnymi rękami! - Skończyła jakby jej oczy miały zaraz wyskoczyć z orbit.
Wszyscy patrzyli na nią i z rozbawieniem i ze strachem wyczekując końca tej furii.
Cartney gromiła każdego swoim śmiercionośnym spojrzeniem, ale najdłużej wpatrywała się w niestrudzoną Gryfonkę - główną sprawczynię jej ujmy, oczekując aż zmięknie i zwróci wzrok pod wpływem długotrwałego stalowego spojrzenia nauczycielki.
Emma spojrzała na nią z politowaniem wzruszając niedbale ramionami, a po sekundzie już była zwrócona do profesorki bokiem, na przekór jej mówiąc głośno i delikatnie z gracją w stronę nieuzbrojonego, zatraconego w śmiechu Dracona:
- Nigros Eraldaketa*' 
 Ślizgon zdążył zobaczyć tylko mściwy uśmieszek dziewczyny nim poczuł jak zaklęcie którego do końca nie znał, zaczyna wypełniać każdy zakamarek jego ciała. Potem usłyszał tylko niekontrolowany skrzekliwy śmiech Blaise'a.
- W końcu wyglądasz należycie. Jak ja.
Draco nie rozumiał o co chodzi, ale szybko pojął odwracając dłonie zobaczywszy ich zewnętrzną stronę.
Jego skóra przybrała kolor przeciętnego Nigeryjczyka; była ciemniejsza niż Diabła, niemal czarna. Myśląc jak wygląda ze swoimi jasnymi oczami i platynowymi włosami zaklął pod  nosem czując jak wypełnia go złość i wstyd.
- Masz, przejrzyj się w lustereczku. - Mruknęła do niego Emma wyciągnąwszy swoją podręczną puderniczkę z małym lustrem i rzuciwszy nią w nadąsanego chłopaka który od niechcenia ją złapał i zobaczył swój wizerunek.
- Zabiję cię. - Syknął zgrzytając zębami.
- Aha. - Odparła nonszalancko, niedbale drapiąc swoją łysą głowę.
Eowin patrząc to na Dracona to na Emmę, wrzasnęła nie móc już sobie poradzić z tymi rozwydrzonymi nastolatkami:
- Odejmuję 20 pkt Slytherinowi i Gryffindorowi...
- Ciekawe za co. - Przerwał jej Draco zwracając szybko puderniczkę właścicielce.
- Oraz z panną McKiney widzę się popołudniu pod moim gabinetem, a potowarzyszy jej przez ten cały tydzień pan Malfoy. W łazience będzie miał dużo czasu na podziwianie swej buziulki. A teraz idźcie do Pani Pomfrey, niech doprowadzi was do porządku. Koniec lekcji. - Dodała płaczliwie, tocząc się przez salę w kierunku swego gabinetu, ale wszyscy stali jak wryci wpatrując się w kulkę Cartney, która widząc że jej pierwotny ton nie skutkuje, wydarła się:
- Jeżeli za trzy sekundy nie opuścicie sali, odejmę każdemu z osobna pięć punktów!

                                                                         * * * 

Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się, jakim sznurkiem tworzą się wszystkie plotki i nieporozumienia, to zaraz się z tym zapoznacie.
 Ginny wraz z Harrym właśnie szła w kierunku Wielkiej Sali na kolację będąc w niesamowicie paskudnym humorze. Cartney nie musiałaby poprawiać Gryfonki, gdyby ta tego sobie nie życzyła. Dzięki zawiłym nędznym poradom nauczycielki, miała czas na świdrowanie wzrokiem pary kilkanaście metrów przed nią.
Harry wydawał się być taki wesoły i uradowany próbując rozbroić Pansy oraz zdawał się ją podrywać oczarowując swoim patronusem.
Ślizgonka nie była gorsza; szczerzyła te swoje śnieżnobiałe zęby w jego stronę bawiąc się kruczoczarnymi włosami przewiercając Pottera szmaragdowymi oczami. A kiedy spłonęła rumieńcem i wdzięcznie zatrzepotała rzęsami, była pewna że Wybraniec jej żałośnie komplementował. Nie wiedziała czy on był świadom tego że nadal ma dziewczynę.
- Widziałam jak patrzysz na tą Parkinson - fuknęła zakładając ręce na piersi oraz odwracając wzrok.
- Co mówiłaś? - Spytał wyrwany z kontekstu. 
Ginny spojrzała na niego z podziwem takiej arogancji, czując jak jej ręce opadają. 
- Umyj uszy w końcu bo nie można z tobą w ogóle rozmawiać!  - Warknęła gromiąc go wzrokiem.
- A już wiem. - Przerwał na chwilę. - Ja nie wspomnę o tym, jak Ty pożerałaś wzrokiem tego zarozumiałego murzyna.
Ginny spojrzała w stronę chłopaka z pogardą.
- Jak możesz mnie tak osądzać!? Nie umiesz wymyślić lepszych argumentów, niż te wyssane z palca?! - Nie móc znieść zachowania i obecności Gryfona krzyknęła już go nie słuchając oraz postanowiwszy że kolację zje z kimś innym. 

Harry przyglądał się z konsternacją dwóm jedzącym dziewczynom.  Pochłaniającej tosta Ginny i dziubającej sałatkę Pansy.
Odkąd byli razem w drużynie, zdecydowanie przełamali swoją odwieczną wrogość ale pozostawali zwykłymi kumplami. 
Czy Ginny jest tak bardzo przewrażliwiona na jego punkcie czy na Obronie on wraz z Pansy wyglądali jakby flirtowali? 
Uważając że jedyną osobą u której może znaleźć szczerą pomoc, udał się prosto w kierunku siedzącej nieopodal Hermiony.  Ron już miał wystarczająco dużo własnych  problemów. Nie chciał obarczać go dodatkowo swoimi. 

- No i z tego by wychodziło, że ja uwodzę Pansy... Ginny też zachowuje się jakby była święta. Widziałaś jak wpatrywała się w Zabiniego i on także? Myślałem że gdyby nie przerwała im Cartney to...
- Harry stop. - Hermiona podniosła rękę na znak że nie pojmuje ani słowa. - Mów wolniej i bardziej wyraźnie bo nic nie mogę zrozumieć.
Potter wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać kolejny raz, równie pogmatwanie i szybko, a Gryfonka wyłapując tylko pojedyncze słowa z niemożliwie szybko poruszających się ust chłopaka, otworzyła swoje ze zdziwienia i spojrzała w stronę stołu Ślizgonów.
- Harry ty masz dziewczynę! Ty się dobrze czujesz? Nie możesz uwodzić kogoś innego będąc w związku! - Wybraniec już tracił cierpliwość.
- Wiem co powinienem robić, i wiem kiedy uwodzę Pansy a kiedy nie! Czy wyglądam na trzyletnie dziecko?! - Po czym opuścił przyjaciółkę tym samym opuszczając Wielką Salę.
Hermiona popatrzyła tylko w stronę siedzącej niedaleko Emmy, czując że i ją nie zadowoli wiadomość o niewerbalnych flirtach Blaise'a i Ginny.

                                                      * * *

- Stój ty paskudny babiarzu!
Taki zwrot usłyszał Diabeł idący korytarzem na pierwszym piętrze. Wszystkie portrety na które chłopak spojrzał pytająco, wzruszyły bezgłośnie ramionami
Ten głos... Znał go doskonale.
Odwróciwszy się powoli i niepewnie, powitało go mocne, płaskie uderzenie w policzek które w chwili zetknięcia się, zapiekło paskudnie.
Jego głowa aż zwróciła się w bok a ręka szybko powędrowała na liczko chcąc jakoś zatuszować ból.
- Ała. - Zaczął udając rozbawienie. - Zasłużyłem chociaż?
- Jeszcze się pytasz?! - Emmą świgały emocje, co podczas krzyku akcentowała żywym gestykulowaniem. - Najpierw uwodzisz Ginny a ona jak każda nie może ci się oprzeć i ulega, a teraz pytasz się jak gdyby nigdy nic, czy zasłużyłeś?! - Urwała na chwilę, czując chwilę miękkości gdy zobaczyła kurczowo zaciśniętą rękę chłopaka na policzku. - ... Myślałam, że kimś dla ciebie jestem...
Diabeł spojrzał na nią jakby chciał w niej znaleźć odpowiedź takiego zachowania. Jednak dalej próbował rozładować napięcie - wiedział że jest czysty.
- Ty też ulegasz...?
Emma otworzyła usta by po chwili je zamknąć i skulić się w sobie, na co Blaise zareagował zalotnym uśmieszkiem nachylając się ku niej.
- Nie musisz odpowiadać... O co chodzi Emma, kiedy uwodziłem tę pożeraczkę orzechów? Nie rozumiem.
Ale dziewczynę nie przekonało zachowanie niewiniątka, maślane oczy i opanowane do perfekcji udawanie że się  martwi.
Ślizgoni to niezmienny typ.
Ponownie chciała otworzyć usta by coś oznajmić, ale znowu musiała je zamknąć bo za nimi rozniósł się niedawno poznany jej głos.
- Zabini! Widzę że jedna dziewczyna to za mało. Potrzebujesz kolejnej? Naprawdę tak bardzo chcesz kopać pode mną dołki że próbujesz okraść mnie ze związku? Puknij się w łeb idioto. - Harry  ruszył na Diabła z pięściami wbijając swoje pełne wyrazu źrenice w miejsca gdzie gotował się uderzyć.


Blaise spojrzał z politowaniem opierając się jednym barkiem o mur czekając aż ' wielki ' Wybraniec ośmieli się go dotknąć.
-  No spoko. - Mruknął z rozbawieniem żałując że Draco nie może być tu teraz z nim i wyśmiewać w duchu Gryfona. Jeszcze nie wiedział jakim cudem, ale blondynowi udało się wyciągnąć Hermionę na szybką przechadzkę. 
 Ale Diabeł także mógł go zaskoczyć. Interesujących ploteczek dowiedział się tuż przed wyjściem tak jak on to mówił Dramione.
- Co powie Pansy na to, że z premedytacją przywaliłeś jej najlepszemu przyjacielowi?
Ręka Harry'ego natychmiastowo znieruchomiała kilkanaście centymetrów przed twarzą niestrudzonego Ślizgona.  - Co wtedy by o tobie pomyślała Potter? 
Odpowiedziała mu denna cisza, w której Emma stała nienaruszona, nawet nie myśląc o rozdzieleniu dwóch chłopaków tylko w myślach rozmyślając że widocznie Harry był w podobnej sytuacji co ona.
- Co ty wiesz! Mam dziewczynę, mam szczęście! Nie potrzebna mi jakaś ciemna żmija, która jest taka sama jak ty i ten tleniony kretyn. Z resztą podejrzewam, że nie dogadalibyśmy się z powodu jej braku rozumu, który powoduje tą waszą świętą... 
- Przyjaźń, naszą przyjaźń. - Przerwała mu blada jak papier Pansy która właśnie opuściła pobliską toaletę, wpatrując się boleśnie swoimi pięknymi zielonymi tęczówkami w tego samego koloru oczy chłopaka.
Harry poczuł ukłucie w sercu. Miał wrażenie że skrzyżowanie ich spojrzeń trwało wieki a wszystkie ruchy były spowolnione.
Nie chciał powiedzieć tego co już zrobił. Pragnął jedynie zagiąć Ślizgona. Z nim nie uścisnął sobie oficjalnie ręki, nie łączyło go z nim nic oprócz wrogości.
Teraz musiał dokończyć to co zaczął i wtykać dalej pięknej dziewczynie z którą dopiero co odbudował relacje, na jej oczach.
- Powiedz to jeszcze raz Potter, a wyciągniemy swoje różdżki. - Syknął gniewnie Diabeł, patrząc na stojącą kilka kroków od niej, Pansy ze zaszklonymi oczami.
Emma lubiła swoją nową poznaną ślizgońską koleżankę, ale teraz górę wziął dom Gryffindoru i jego solidarność.
Jakby dopiero co ocknęła się z transu, podeszła do napiętej trójki łapiąc Harry'ego za łokieć oraz przez chwilę patrząc niepostrzeżenie na drżące usta Pansy która z całej siły chciała pokazać swoją silną osobowość ukrywając napływające do jej oczu gorzkie łzy. Nie miała pojęcia, że ktoś taki jak czarnowłosy Gryfon mógł tyle jej namieszać w głowie jak pewien czarnowłosy Ślizgon Emmie.
- Potter ma rację. Wszyscy Ślizgoni są tacy sami. - Warknęła patrząc z pogardą na obejmującego Pansy, Blaise'a w duchu przepraszając koleżankę ale ta wyglądała jakby ją to nie ruszało.
Harry rzucił ostatnie spojrzenie odrazy w stronę dwójki Ślizgonów i ruszył wraz z Emmą w przeciwnym kierunku w niespokojnej ciszy i już z innym wyrazem twarzy.

Gdy tylko dwójka Gryfonów znikła za rogiem korytarza, Pansy zaniosła się bolesnym dla Diabła szlochem wtulając się w jego ciepłą klatę, na co chłopak objął ją mocniej czując jak jej szczere łzy przemaczają mu szatę oraz delikatnie pogładził jej włosy ręką.
- Blaise dlaczego zawsze musimy być przez wszystkich skreślani?! Dlaczego nigdy nie możemy mieć z górki...  - Zaczęła przerywając co chwilę potok słów przez płacz.
- Cii... Pansy spokojnie... - Wtrącił opierając swą brodę na głowie dziewczyny. Czuł że teraz to on jest odpowiedzialny za przyjaciółkę, nie odwrotnie jak to zawsze bywa.
- Dlaczego nie możemy mieć nikogo z innych domów?!  Czy na prawdę wyglądam jak chodzący potwór?! Czy każdy widząc na krawacie zieleń musi się do nas zrażać?!
Widząc cierpienie Ślizgonki, Diabeł poczuł ogromną gulę w gardle, tak bardzo chciał jej jakoś pomóc, ale nie był w tym dobry. Specjalizował się w wyśmiewaniu i zawstydzaniu innych a nie w przeciwnych emocjach.
Odsunął się delikatnie by ująć delikatną, bladą twarz dziewczyny z czerwonymi oczami i z pojedynczymi przyklejonymi kosmykami czarnych włosów do skóry przez zaschnięte łzy. Ale to nie przeszkadzało w tym by dalej jej uroda zbijała z nóg.
- Pansy, jesteś piękna. Tyle razy ratowałaś mi życie swoją obecnością, postawą, więc i ja cię teraz nie zostawię. - Urwał przecierając kolejną napataczającą się łzę oraz zakładając jej kosmyki za ucho. - Nie pozwól by ranił cię ktoś bardziej niż nie układające się rano włosy i złamany paznokieć.
Mając nadzieję, że choć trochę pomógł jednej z najważniejszych kobiet w jego życiu, uśmiechnął się z otuchą pozwalając by z powrotem mogła się w niego wtulić.
- Wszystko będzie dobrze... - Powiedział cicho, nie będąc tego stuprocentowo pewien. On był w takim samym położeniu co Pansy tyle że nie płakał. Słowa Gryfonów o Ślizgonach za każdym razem wycinały potworne piętno we wszystkich głowach wychowanków Węża.
- Kocham cię, Blaise. Na prawdę. - Szepnęła ledwo słyszalnie jakby nie była pewna czy powinna to teraz mówić, ale Diabeł uśmiechnął się pogodnie czując że znalazła się w tym wszystkim odrobina optymizmu i wreszcie obydwoje mogli okazać swoje uczucia względem swojej ogromnej przyjaźni.
- Ja ciebie też. - Przerwał na moment. - Przecież obydwoje wiemy to od dawna. - Dokończył śmiejąc się. Taka była prawda. Nie mogliby bez siebie żyć. Oni i Draco byli jak nierozłączne rodzeństwo ale nigdy się do tego nie przyznawali tylko okazywali to właśnie w takich rodzajach sytuacji.
Na twarzy Pansy pojawił się nikły uśmiech, który zasymbolizował nadchodzący powrót do ślizgońskiego dormitorium w lochach.
                                                                          * * * 

- Na dwór?- Jęknęła Hermiona zobaczywszy gdzie prowadzi ją Draco. Chłopak spojrzał na nią z zapytaniem, nie wiedząc co jest złego w wyjściu na zewnątrz wczesnego wieczora. - Nie mam kurtki. - Dokończyła pośpiesznie widząc jego konsternację. 
Ślizgon przewróciwszy oczami uśmiechnął się szelmowsko wyciągając różdżkę po czym mruknął ' Accio marynarka ' i w przeciągu kilku sekund przyleciała do nich zdobycz.
- Proszę. - Rzekł promiennie podając ciepłą, czarną marynarkę Gryfonce która od razu ją przejęła jednak nie mogła oprzeć się swoim zapędom.
- Nie mogłeś przywołać mojej?
- To nie byłoby w moim stylu. - Odparł zachęcając ją ruchem głowy do wyjścia na dziedziniec zamku.
Hermiona myślała że już tutaj zostaną, ale chłopak prowadził ją dalej w kierunku boiska do Quidditcha. Na widok tego miejsca uśmiechnęła się delikatnie pod nosem wiedząc że specjalnie wybrał to miejsce.
Malfoy pomagając Gryfonce wspiąć się na najwyższe miejsce dostępne na trybunach, spytał jakby to było coś oczywistego:
- Wiesz, że nie musiałaś wtedy tego robić prawda?
- Zrobiłam to co uznałam za stosowne. - Odparła beznamiętnie, ręką zachęcając chłopaka do zajęcia miejsca obok niej. - ... Podobało ci się chociaż? - dopytała z odrobiną skruchy w głosie nie wiedząc dlaczego.
Draco zaskoczyło to pytanie, ale będąc we wspaniałym humorze odparł jakby coś oceniał:
-... Trzy plus. - Odpowiedziało mu zimne spojrzenie Hermiony. - No co, nie postarałaś się zbytnio. - Zaśmiał się bo brzmiało to jakby rozmawiali o jakimś ważnym teście.
- Taka ocena mnie nie satysfakcjonuje. - Hermionie bardzo podobała się panująca pomiędzy nimi atmosfera, czuli się tak bardzo swobodnie.
- Cóż... - Blondyn nachylił się ku jej twarzy szepcząc prosto do ucha. - Na szczęście przysługuje pani jeszcze poprawka.
Gryfonka uśmiechnęła się lubieżnie zakładają włosy za ucho.
- mam dwa tygodnie na takie rzeczy. - Oznajmiła z ogromnym trudem opierając się jego zagrywkom. Chłopak dając za wygraną odsunął się wbijając wzrok w niedaleki śliwkowopomararańczowy zachód słońca.

Siedzieli przez chwilę w ciszy słysząc dochodzące z zamku krzyki i śmiechy uczniów wracających z kolacji do pokoi wspólnych, po czym Hermiona otworzyła usta by coś powiedzieć gdy Draco chciał uczynić ten sam gest ale ustąpił dziewczynie.
- Nigdy nie widziałam Twojego Patronusa... - Oznajmiła zagadkowo, posyłając niepewne spojrzenie w stronę rozłożonego na ławce chłopaka, który pokazał zastanawiający wyraz twarzy po czym odparł:
- A chcesz? - Łobuzerski uśmiech ozdobił jego idealnie wykrojone usta, na co ta pokiwała głową z aprobatą klaskając w dłonie. Ślizgon rzucił tylko niedbałe ' No to patrz ' i wyjął swój magiczny atrybut.
Po sekundzie z końca różdżki uwolniła się blado niebieska stróżka która przeobraziła się w ogromnej wielkości smoka z wielkimi zębiskami i szponami oraz długimi majestatycznymi skrzydłami, dzięki którym poleciał dostojnie kilka metrów by potem okrążyć dwójkę uczniów i rozpłynąć się w powietrzu.
Draco patrząc na Hermionę wpatrzoną w Patronusa oznajmił dumnie:
- Nie bez powodu mówią na mnie Smok.
Ale Hermiona nie odpowiedziała na tę wypowiedź, tylko sama zapytała odrywając wzrok od zjawiska:
- O czym myślałeś?
Draco zrobił minę jakby zastanawiał się na odpowiedzią, ale po chwili bicia się z myślami uznał że nie ma sensu kłamać. Dodał tylko jedno zdanie o którym tak na prawdę nie myślał: - O tym jak cię przytrzymałem w deszczu przed upadkiem... Mina Łasicowatego była moim największym życiowym osiągnięciem.
Gryfonka przewróciła oczami wracając do swojego pierwotnego ułożenia, czując już jak ciepłe promyki słońca kończą swoją dzienną służbę. 

Draco zobaczywszy jak dziewczyna delikatnie wzdrygnęła się z zimna, objął ją szybko jedną ręką dodając ciepła po czym mruknął oglądając palące się w zamku światła:
- Chyba już pora wracać.  Nic nie mówisz a niemalże szczekasz zębami.  - A następnie podał dziewczynie rękę pomagając zejść z trybun. 
Zanim doszli do swoich dormitoriów,  upłynęło sporo czasu.   Rozmawiali po drodze starannie omijając temat walentynek. To chyba nie było odpowiednie miejsce i czas na tę  konwersację.
Przy dojściu do portretu Grubej Damy przystanęli z intencją pożegnania. 
Obydwoje nie byli pewni co do końca uczynić. Przytulić się?   Ucałować w policzek, podać rękę czy po prostu rzucić szybkie ' do zobaczenia ' i zniknąć?  
W końcu po jakiś niezdarnych słowach pożegnania, Draco chwycił się ostatniej deski ratunku, wyciągając w stronę Gryfonki prawą rękę.  Hermiona widząc wędrującą w jej kierunku dłoń oraz niezręczną minę  chłopaka roześmiała się promiennie po czym rzuciła się w jego ciepłe ramiona, rękami obejmując ciepłą szyję a następnie swobodnym krokiem ruszyła w stronę obrazu. 


Draco szedł w kierunku ślizgońskiego dormitorium będąc w niesamowitym humorze
Dzisiejszy wieczór był niesamowity.  Granger była niesamowita.  - Pomyślał otwierając wymówionym hasłem drzwi do pokoju gdzie od razu  dosłyszał rzewny szloch. Jeżeli ktoś ze Slytherinu reaguje w ten sposób nie dzieje się byle co.
Niepewnie zaglądając do środka ujrzał Blaise'a który nadal obejmował i  próbował pocieszyć rozchwianą przyjaciółkę, Malfoy widząc pojedynczą spływającą łzę po jej twarzy poczuł jak jego wnętrzności skręcają się ze złości na powód jej rozpaczy.
- Pansy?  Co się dzieje?  - Spytał na pozór groźnie bardziej do Diabła  niż do niej oraz szybko siadając obok dwójki swoich najlepszych przyjaciół.

Hermiona mając nadzieję że reszta Gryffindoru spędziła tak cudowny wieczór jak ona, otworzyła dziurę w portrecie zdając sobie sprawę że nie oddała Malfoyowi marynarki. Jednakże temat ubrania szybko opuścił jej głowę gdy zobaczyła niesamowicie naburmuszonego Harry'ego siedzącego na pobliskim krześle, ewidentnie wkurzoną do granic możliwości Emmę która opierała się o mur siedząc na biurku i wbijając swój gromiący wzrok w obrażoną Ginny, która wtapiała się w oparcie zniszczonego czerwonego fotela z założonymi na piersiach rękami wpatrującą się w ciemność panującą za oknem.
Następnie ujrzała Neville'a także zdenerwowanego, za stosem różnych ksiąg i pergaminów  a zaraz obok niego Ron właśnie cisnął jakimś podręcznikiem ze wstrętem siedząc po turecku na dużej pufie.
Nie mogąc powstrzymać swoich napływających emocji, z twarzy Hermiony spełzł uśmiech a poczuwszy jak unosząca się w powietrzu złość zaczyna działać i na nią wrzasnęła żywo, gestykulując rękami w za dużej marynarce Dracona:
- Co się tutaj dzieje do cholery!?

* Wszystkie zaklęcia zostały przeze mnie wymyślone z pomocą Google Tłumacza:D

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Strasznie opornie poszły Wam komcie, ale i tak Was witam!
Co tu dużo mówić... Średnio jestem zadowolona z rozdziału,  ale w końcu muszą być i takie w których nie ma za dużo akcji by potem dać wolną rękę nadchodzącym wydarzeniom!:) 
Jednakże! Opisując kłótnię, smutek i chwilę Blaise'a i Pansy łezka mi się w oku zakręciłaXD
Czy ktoś jeszcze tak miło zareagował?:c

Moim marzeniem jest osiągnięcie 50 komci, ale szczerze nie jestem przekonana czy uda się to z łatwością uzyskać. No ale raz się żyje i mam nadzieję że się w końcu uda.
Dużo dialogów, to fakt. Jednak mogę Wam powiedzieć, że rozdział siedemnasty będzie emanował opisami!B| 

Czy uda się uzyskać 45 komci by zagwarantować następny rozdział w następnym tygodniu? c:
Zobaczymy!
Zapraszam do czytania i obiektywnego komentowania! - MoonSeer. 

51 komentarzy:

  1. Jakie go było wzruszające :( Biedni Ślizgoni :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Draco jest taki słodki jak jest niepewny co ma robić. Cudo, ale jak mogłaś w tak krótkim czasie zrobić konflikt Emma-Blaise. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział! : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Supeeeeeeeeeeeeeer.
    Czekam na ciąg dalszy, buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wspaniały, nie wiem jak możesz mówić, że Cię nie zadowala! Na lekcji Obrony Przed Czarną Magią aż się uśmiechałam do monitora! Nie umiem sobie wyobrazić Draco jako murzyna oraz pięknej Emmy bez włosów! Szkoda, że Harry i Ginny się kłócą, aczkolwiek według mnie Harry bardziej pasuje do Pansy ;) Szkoda, że tak ją potraktował na korytarzu! JEDEN WIELKI CHAM. Emma też mnie zdenerwowała, nie dość, że bezczynnie stała (ale muszę przyznać, że dała popalić Diabłowi) to jeszcze tak wtórować Potterowi... Jak dla mnie był to wspaniały rozdział i powinnaś być z niego zadowolona!
    Pozdrawiam i mam nadzieję do zobaczenia za tydzień :)
    M.N.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział w paru momentach zabawny... znaczy tak szkoda że te pary się kłócą ale mi zawsze bardziej pasowała ginny do zabiniego a harry do pansy więc nic nie miałabym przeciwko ich jako par :D
    Mam nadzieję że szybko wstawisz nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  7. śmiesznie było w tym rozdziale ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. szkoda mi Blaisea i Pansy :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział! Biedna Pansy, wolałabym zeby była z Harrym ale chyba nici :x

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny! czekam na dalszą część <3

    OdpowiedzUsuń
  11. To tak... Początek rozdziału, zapowiadał się fantastycznie, jednak uważam, że odrobinę przesadziłaś z trójkącikami miłosnymi - Ginny+Blais'e, Harry+Pensy. Wiem, że prawdopodobnie chciałaś wprowadzić odrobinę dramaturgi, jednak nawet jeżeli chcesz coś takiego zrobić, rozdziel to w czasie. Niby teraz podczas tej lekcji, był najlepszy moment na taki "zabieg", ale według mnie za dużo tych niby "zdrad" więc wyszło słabo. Reszta działu jest ciekawa i nie mam żadnych zastrzeżeń. Teraz trzeba tylko czekać na kolejny rozdział, a końcówka dzisiejszego opowiadania zapewnia wielkie emocje w kolejnej części.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział super! Ja tam za Potterem nie przepadam, ale z Pansy by do siebie pasowali, a Blase z Ginn też jakoś że sobą widzę(często w innych Dramione są właśnie razem, więc trudno sobie ich razem nie wyobrażać).Tylko co wtedy z Emmą?:(
    Uwielbiam pojedynki więc tu duży plus.
    Biedna łysa Emma, dobrze że za bardzo się tym nie przejęła-ja bym się spaliła ze wstydu i zapewne poryczała ;_;
    Brakuje mi ciut Draco i Herm ale rozumiem że trzeba rozwinąć wątki itp. więc liczę na nich w następnym rozdziale. No i wgl całokształt suuper i fajnie że długie rozdziały są !! Także pisz pisz dalej, czekam do piątku 8)
    PS Eowin-samo imię jakoś skojarzyłam z Eowiną z Władcy Pierścieni-może kojarzysz-i tak ją sobie wyobrażam XD

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialny rozdział! Ta lekcja zaklęć normalnie cudo :D Cały czas się śmiałam. Wspaniale opisałaś relacje między Pansy, Draco i Zabinim. W większości ff Pansy to słodka idiotka i podoba mi się, że u Ciebie jest inaczej. No i Malfoy taki uroczy jak nie wie co ma zrobić :D Mam nadzieję, że Hermiona długo nie dowie się o zakładzie mimo wszystko, bo to zapewne oznacza kłótnię :C

    OdpowiedzUsuń
  14. Suuper rozdział! Pansy i harry do siebie pasują ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. A mi szkoda wszystkich którzy się pokłócili bo niepotrzebnie cierpią przez jakieś plotki :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział Moon Seer!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak mogłaś pokłócić Harrego i Ginny?! -.-

    OdpowiedzUsuń
  18. Tylko mie rób Ginnyw związku z Blaisem bo to jest na każdym blogu ;(

    OdpowiedzUsuń
  19. Szkoda mi Emmy i Pansy ;(

    OdpowiedzUsuń
  20. Super rozdzial:>

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzisiaj zaczęłam czytać Twojego bloga i skończyłam. Uwielbiam go jest dla mnie na 1 miejscu :-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cieszę się, że na Twoim blogu Panys nie jest głupią dziewczynaą biegającą za Draconem, ponieważ bardzo ją lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam trio Draco, Blaise i Pansy [:

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo wzruszający rozdział :(

    OdpowiedzUsuń
  25. Super piszesz Zuza ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Za mało Dramioneeeee!! :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w każdym rozdziale będzie tak romantiko jak dotychczas c;

      Usuń
  27. Ile musiałaś czekać na szablon?

    OdpowiedzUsuń
  28. Głupi Potter -__-

    OdpowiedzUsuń
  29. Przeczytałam całeeeego bloga! Super :d

    OdpowiedzUsuń
  30. Ale długi rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  31. Rozdział trochę za dłuugi :( ale mimo to bardzo mi się podoba B)

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Czekam z niecierpliwieniem na rozdział:) A ten był bardo dobry, widać, że coraz lepiej piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  34. Super MoonSeer
    Pozdrawiam Ilona / ~Esencja~

    OdpowiedzUsuń
  35. Postaramy się dobić do 50 komentarzy! ;D

    OdpowiedzUsuń
  36. Wspaniake piszesz! Uwielbiam Twoją wersję Dramione =)!

    OdpowiedzUsuń
  37. Uwielbiam Pansy <3

    OdpowiedzUsuń
  38. Pisze z telefonu, wiec przepraszam za bledy :< Zacznijmy od tego, ze nie znalazlam prawie rzadnego bledu! Widac, ze niezwykle przylozylas sie do tego rozdzialu! Blaise i Pansy sa tak wspanialymi przyjaciolmi, szok! Troche zdenerwowalo mnie zachowanie Emmy, ktora uderzyla Diabla xd Ale po za tym, troche za malo Hermiony i Malfoya :< Pisz dalej ;)!

    OdpowiedzUsuń
  39. kocham ciebie i twojego bloga :(

    OdpowiedzUsuń
  40. to taki smutny rozdzial... Az lezka sie w oku kreci :(

    OdpowiedzUsuń
  41. No i 45 komentarz mój! Rozdział jakoś nie wzbudził we mnie emocji, ale był doby ;) Widzimy się w piątek!

    OdpowiedzUsuń
  42. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  43. Ommmmnom! Chce Jeszcze! *.*

    OdpowiedzUsuń
  44. 32 year old Senior Editor Allene Nevin, hailing from Brentwood Bay enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Motor sports. Took a trip to Historic Town of Goslar and drives a A4. czytaj wiecej

    OdpowiedzUsuń