piątek, 31 stycznia 2014

13. TRUE BLOOD




 Nim Hogwart się obejrzał, grudzień zmierzał ku swojemu końcowi a co za tym idzie święta, święta i jeszcze raz święta.
Hagrid właśnie targał za sobą ogromne iglaki w kierunku Wielkiej Sali by następnie profesor Flitwick zaczął je ozdabiać magicznymi ozdobami choinkowymi jak każdego bitego roku.
Przydałyby się jakieś innowacje. - Taka myśl krążyła po głowach wielu uczniów w tym oczywiście naszej Hermiony.
Gryfonka zawsze posiadała głowę pełną pomysłów, więc teraz nie miała wielkich problemów z koncepcją na jakiekolwiek świąteczne zmiany. Była Prefekt Naczelną więc była prawie pewna, że jej plan się powiedzie, trzeba tylko przedstawić plan działania Dyrektorce... Przydałby się także ktoś do poparcia sprawy. Hermiona od razu pomyślała o Ginny ale ona nie jest Prefektem, McGonagall mogłaby pomyśleć że dziewczyny to ukartowały.

- No witaj. - Przywitał ktoś Gryfonkę stojącą w zadumie na korytarzu. Odwróciła się tak szybko, że poczuła skurcz w szyi ale i tak się uśmiechnęła. I szczerze, i z innym zamiarem.
Draco na reakcję Hermiony włożył ręce do tylnych kieszeni spodni i ciągnął dalej. - Czego się szczerzysz Granger? Jak mi wiadomo częściej powoduję twój grymas niż uśmiech...- Urwał na moment robiąc krok bliżej. - Aczkolwiek coś się ostatnio zmieniło, czyż nie? Tak tyci tyci, nie uważasz? - Powiedział przedłużając co drugie słowo i pokazując palcami malutką odległość chcąc pokazać swoje ' tyci tyci ' .
Hermiona przewróciła oczami i odepchnęła go delikatnie na co ten uśmiechnął się pod nosem ale nie protestował. Gdy dzielił ich już metr z hakiem, Draco spojrzał z niedowierzaniem na dziewczynę.
- Mogłabyś w końcu przestać? Nie zjem cię, z resztą przy naszym ostatnim hmm... jakby to ująć... SPOTKANIU nie przeszkadzała ci odległość. - Był szczerze zdziwiony.
Hermiona uśmiechnęła się wrednie i odparła wyniośle:
- Może teraz nie mam ochoty?
Draco perfidnie parsknął śmiechem i z powrotem zrobił duży krok w stronę Gryfonki.
- Będę stał tam gdzie mi się podoba... Teraz możesz mówić. - Dodał uśmiechając się słodko.
Dziewczyna w myślach przewróciła oczami.
- W drodze ci opowiem. - Złapała go za rękaw i już ruszyli w stronę gabinetu p. McGonagall.

- Niesamowity pomysł Granger, moje uznanie. - Draco zaklaskał żartobliwie kroczącej obok Gryfonce, która od razu go zbeształa, że to jest poważna sprawa i sarkazmy są tutaj nie na miejscu.
- A teraz nic nie mówi proszę, bo myślę nad nadającymi się argumentami.
Ślizgon otwierał usta by oznajmić coś jeszcze ale Hermiona zamknęła mu je jednym, szybkim ruchem dłoni w celu zakazu i dalej towarzyszył w drodze do Dyrektorki, tym razem w ciszy.


 * * *

- Hermiono bardzo się cieszę, że wychodzisz z różnymi inicjatywami. Wszyscy wiedzą że potrzebujemy innowacji a twoja koncepcja darowania wylosowanym uczniom prezentów świątecznych jest niesamowita, ale muszę brać pod uwagę to że mamy sporo uczniów których nie będzie stać na jakiekolwiek podarunki a szkoła nie posiada wystarczającej ilość galeonów by to zasponsorować... Przykro mi panno Granger, ale to jest niewykonalne, wróć wraz z panem Malfoy'em na obiad proszę. - Profesor McGonagall skończyła swoją dość oziębłą wypowiedź na temat darowania prezentów i wróciła do jakieś papierkowej roboty pozostawiając Hermionę i Draco wpatrujących się w siebie tępo przed jej biurkiem.
Gryfonce pod oczami zaczęły się zbierać ciężkie łzy pchające się na zewnątrz. Chciała jakoś ubarwić ten rok szkolny a właśnie jej pomysł został chłodno odrzucony.
Spojrzała błagalnie zaszklonymi oczami na Dracona bezgłośnie mówiąc ' zrób coś! ', ale w duchu wiedziała że przegrali.
  Malfoy rzucił wzrokiem na McGonagall wypisującą jakieś papiery, kompletnie nie przejmującą się ich obecnością po czym znowu spojrzał na zdołowaną, odtrąconą przez nauczycielkę Hermionę. Nie mógł pozwolić na przegraną dziewczyny - obiecał jej, ale nie miał pojęcia jak przekonać Dyrektorkę.
W końcu tu chodzi o pieniądze... Właśnie! O pieniądze!
Oczy Dracona momentalnie rozbłysły. Uśmiechnął się pewnie w stronę Hermiony i odwrócił wzrok w kierunku McGonagall, która w tym samym czasie podniosła głowę z zamiarem kolejnego wyproszenia uczniów z gabinetu.
Otwierała już usta ale chłopak był szybszy i na jednym tchu oznajmił donośnie i stanowczo:
- Ja opłacę całe to przedsięwzięcie dla potrzebujących uczniów. - Od razu spojrzał na reakcję stojącej obok niego Gryfonki. Po policzku poleciała jej mała łezka ale miał nadzieję że to ze szczęścia bo na jej twarzy powoli zaczął gościć wdzięczny uśmiech. On także go odwzajemnił i wrócił wzrokiem do osłupiałej Dyrektorki.
- Pan sobie zdaje sprawę, że nie mogę przystać na tę propozycję. - Odparła dość skrępowana.
Draco przewrócił niedbale oczami i odrzekł udając swoje zatroskanie:
- Pani Profesor tu chodzi o święta! Ten czas musi być wyjątkowy więc uczyńmy go takim jeżeli mamy takową możliwość i jednocześnie - Urwał na chwilę podchodząc szybko do Gryfonki,
uśmiechnął się w jej stronę oraz objął w pasie i ciągnął dalej. - Sprawmy by Hermiona poczuła że miała pozytywny wpływ na życie Hogwartu w jej ostatnim roku spędzonym tutaj.
Dziewczyna natychmiast pokiwała głową z aprobatą w stronę siedzącej naprzeciwko Profesorki. 
Jak grać to na całość. - Pomyślała.
Obydwoje wpatrywali się z nadzieją w nauczycielkę oczekując ostatecznej odpowiedzi. McGonagall przymrużyła delikatnie oczy na widok splecionych razem uczniów co jeszcze bardziej pogłębiło jej zmarszczki i delikatnie spytała:
- Czy wy moi drodzy...? - Hermiona wybałuszyła oczy i w tej samej sekundzie mocno odepchnęła od siebie Malfoya.
- NIE! - Krzyknęła. - Jesteśmy tylko... - Urwała szukając odpowiedniego słowa wpatrując się przy tym w podłogę. 
- Przyjaciółmi. - Dokończył odepchnięty na prawie dwa metry Draco.
McGonagall mimowolnie wygięła usta w kojącym uśmiechu odpowiadając:
- Chodziło mi bardziej o to czy jesteście stuprocentowo pewni swojej decyzji, a szczególnie pan, panie Malfoy.
Na tę informację dwójka uczniów spojrzała po sobie zbolałym wzrokiem i spłonęła rumieńcem.
- Pod koniec tygodnia skontaktuję się z Gringottem pani Dyrektor. - Draco ponownie mruknął nonszalancko.
- Cieszę się panie Malfoy że jest pan skłonny pomóc w przygotowaniach akcji, a tobie panno Granger dziękuję za wyjście z inicjatywą.
- Do usług. - Równocześnie odpowiedziała wraz ze Ślizgonem dumna z siebie Hermiona.
Wychodząc z gabinetu Dyrektorki, ta pisnęła za nimi cicho:
- Tworzycie wspaniały duet moi drodzy. - Draco w podzięce uśmiechnął się łobuzersko a Gryfonka skwitowała to tylko zbolałym westchnięciem.

* * *

Przygotowania do bożonarodzeniowej akcji szły jak po maśle; Draco podarował Hogwartowi cztery tysiące galeonów, McGonagall oznajmiła w liście widniejącym w każdym Pokoju Wspólnym o nadchodzącym przedsięwzięciu którego przebieg  nadzorują Prefekci Hermiona Granger wraz z  Draconem Malfoy'em, oraz jego szczytne cele. Można było także przeczytać, że w kuli pod tablicą ogłoszeń na karteczkach widnieją nazwiska uczniów tylko z jednego domu i że każda osoba ma obowiązek wziąć jedną karteczkę i podarować danemu uczniowi świąteczny prezent do 21 grudnia jako że w późniejszym czasie duża ilość osób wyjeżdża na Boże Narodzenie w rodzinne strony.

Hermiona była zachwycona entuzjazmem jej kolegów i koleżanek odnośnie całej sytuacji, ale uznała w końcu że i ona musi kogoś wylosować. Pewnego wieczoru podeszła wraz z Ginny i wyciągnęła pierwszy lepszy kawałek pergaminu.
Rozwijając kartkę, na jej powierzchni pojawiło się nazwisko:


- To tamta. - Mruknęła Ruda wskazując głową na siedzącą nieopodal Emmę zajętą rozmową z jakimś chłopakiem.
- Tak, tak wiem która to ale nie mam bladego pojęcia co jej dać.-Nie znam jej.
Odparła zmartwiona Hermiona.
Dziewczyny stały non stop wpatrując się w zachowanie młodszej koleżanki aktualnie zajadającej się fasolkami Bertiego Botta.
- Wiem! - Krzyknęła uradowana Ginny. Hermiona spojrzała wyczekująco w jej stronę. - Kup jej mnóstwo słodyczy w Miodowym Królestwie i zaczaruj opakowanie tak by przypominało jakąś niesamowicie nudną rzecz typu teleskop czy jakąś denną książkę o historii bitew z goblinami, a gdy odwinie wstążkę wszystko przeobrazi się w ogromną torbę cukierków i innych słodkości.
- Ginny jesteś wspaniała, aczkolwiek ani teleskop ani żadnego rodzaju książki nie są nudne. - Odparła wdzięcznie Hermiona i wróciła wraz z przyjaciółką do dormitorium nadal przekomarzając się co jest ciekawe a co nie.

* * *

 Prezenty stały na swoich miejscach u większości uczniów gotowe do wręczenia.
Hermiona pomyślała, że swój podarunek wręczy Emmie po lekcjach łapiąc ją gdzieś na korytarzu więc wyglądało na to że całe popołudnie spędzi koczując na różnych hallach.

Gryfonka właśnie stała na głównym holu rozmawiając z Harry'm. Od czasu przegranej jego zespołu mało rozmawiali, praktycznie wcale dlatego teraz nadrabiali;
Chłopak właśnie opowiadał Hermionie o tym że on i Ginny mają mały kryzys ale Ruda nieźle to kamufluje co było prawdą, Gryfonka w życiu nie poznałaby że przyjaciółka ma jakieś problemy, przez co na chwilę ją to zabolało że nie mogła wcześniej jej pomóc, ale nagle ten temat wyparował jej z głowy bo ujrzała w przelewającym się tłumie Emmę. Przeprosiła szybko Harry'ego i popędziła za lawiną uczniów.
Kilkanaście metrów dalej, poszukiwana Gryfonka przystanęła na chwilę by zamienić z kimś słowo. Hermiona zdyszana podbiegła do dziewczyny oznajmiając niezbyt ciekawie że ma do niej sprawę.
Z twarzy młodszej Gryfonki można było wyczytać mocne zawahanie się. Czy dostanie od Prefekt Naczelnej naganę rodem z gabinetu Dyrektorki za to, że nazwała na lekcji Bradley'a Moose'a skończonym idiotą krzycząc na całą salę? Zapewne, ale i tak odeszła na kilka kroków dalej za Hermioną.
- A więc..- Zaczęła Prefekt ale Emma szybko jej przerwała wyciągając prawą rękę. - My chyba nie miałyśmy okazji wcześniej się poznać prawda? Emma. - Rzekła ściskając dłoń starszej Gryfonki.
- Hermiona, ale nie o to mi chodzi. Mianowicie - Urwała na momencik uśmiechając się wesoło. - Życzę ci Wesołych Świąt Emmo! Accio prezent.
 W przeciągu trzech sekund do rąk Hermiony przyleciał prowizoryczny teleskop, który od razu wręczyła niekryjącej swoich emocji Emmie. Niezadowolenie i niechęć na jej twarzy aż emanowały.
Nieszczera chęć fałszywego uśmiechu sporo ją kosztowała, a Hermiona w myślał gniotła się ze śmiechu mając wspaniały ubaw.
- O... Teleskop. Miło. - Dziewczyna wydukała niezbyt grzecznie, mając nadzieję że nie zabrzmiało to tak jak powinno..
- No odwiąż go żeby było tak oficjalnie! - Odparła udając podniecenie Hermiona.
Emma ze zrezygnowaniem pociągnęła za czerwoną wstążkę i nagle w jej rękach pojawiła się ogromna na jakieś pół metra, błękitna paczka pełna przeróżnych słodkich smakołyków.
Jej oczy momentalnie rozbłysły a na twarzy wróciły kolory. Po napatrzeniu się na swój prezent rzuciła się na szyję Hermiony ogromnie dziękując.
- Uwielbiam słodycze! Jak mam ich niedobory staję się nie do zniesienia, skąd widziałaś? - Spytała grzebiąc w torbie.
- Intuicja. - Odparła z uśmiechem Hermiona. Może Emma miała trochę trudny charakter ale i trak od razu ją polubiła.
Odchodząc z powrotem w kierunku Harry'ego zostawiając koleżankę sam na sam ze swoim dobytkiem, jeszcze krzyknęła:
- Miło było cię poznać, jeśli będziesz chciała to możemy jeszcze się kiedyś zobaczyć!
- Jasne! Do zobaczenia.- Wrzasnęła z entuzjazmem w jej stronę Emma mając już buzię napchaną słodyczami.

* * *

Członkowie drugiej grupy siedzieli właśnie w bibliotece rozmawiając o następnym zadaniu, którego data i cel jeszcze nie był znany ale Hermiona uparła się że skoro Potter ze swoimi już się przygotowują to oni nie mogą być gorsi. Dlatego wszyscy, ale raczej wszyscy z wyjątkiem Dracona który siedział rozłożony na fotelu z nogami na stole przyglądając się z nonszalancją wysiłkom innych, wertowali różne księgi szukając jakiś przydatnych zaklęć i uroków. Nie wiadomo co będzie potrzebne rudzie numer trzy.
  Po niespełna pół godzinie, przed czwórką nastolatków zmaterializował się błękitnoszary kot.
McGonagall. - Hermiona pomyślała od razu.
" Podążajcie za kocurem. " - Rzekło zwierzę głosem Profesorki. Uczniowie spojrzeli po sobie jak na idiotów ale gdy kot dochodził do drzwi wyjściowych wszyscy, nawet Draco ściągający nogi z blatu, w tym samym czasie poderwali się z miejsc i ruszyli biegiem za patronusem.

- To jest kolejne zadanie. - Szepnęła Gryfonka do ucha Dracona co ten skwitował zdziwionym wzrokiem.
- Co ty, uprzedziliby nas.
Hermiona spojrzała na niego znacząco po czym wskazała palcem na koniec korytarza. Ten wytężył wzrok i zobaczył unoszącą się w powietrzu małą osóbkę na cienkich, jakby przezroczystych, koloru błękitnego skrzydłach. Dziewczyna widząc jego pogardliwy wyraz twarzy odparła karcąco:
- Nie bierz tego pochodnie. Ta wróżka będzie okropnie trudna do minięcia. Będzie się starać zbić nas z tropu byśmy zrobili coś kompletnie na przekór a ona w zamian da nam coś czego pragniemy całym sercem. - Urwała na chwilę. - Tak mi się wydaje.
Lojalność. To słowo pojawiło się w głowie Dracona. Spojrzał na kroczącą obok Hannę i jej ubiór. W chwili gdy zobaczył starannie przyszytego borsuka na żółto-czarnym tle, szare oczy mu rozbłysły.
- Hanna, będziesz teraz naszym liderem jeżeli cię to zainteresuje. - Oznajmił stanowczo patrząc w jej miodowe oczy.
Puchonka na wypowiedź Malfoya spłonęła rumieńcem co Hermiona obdarzyła piorunującym spojrzeniem. Nawet nie wiedziała z jakiego powodu. 

Gdy cała czwórka doszła do końca korytarza, zaczęli cicho i z pozoru spokojnie omijać wróżkę tak jakby unikali groźnego, gotującego się do ataku lamparta, by podążać dalej za patronusem-kotem. Ale gdy tylko ją minęli ta zapiała jednocześnie wesoło i przeraźliwie:
- Kochaneczko poczekaj chwilunię! 
Były dwie dziewczyny ale Hermiona wiedziała, że kobieta wołała właśnie ją. To był jakiś urok, czuła to ale nie mogła temu zaradzić. Odwróciła się niepewnie i zaczęła kroczyć w kierunku zdradliwej istoty, a ta zachęcając ją ręką uśmiechnęła się ciepło a następnie pstryknęła palcami i w ułamku sekundy pojawiły się trzy podobne do pierwszej, wróżki.
Po jednej dla każdego. Wspaniale. - Mruknął Draco ale po chwili już był zatracony w słowach jednej z nich.
Była taka łaskawa, wystarczyło tylko zostawić drużynę i ruszyć za nią a sprawi, że jego okropne wspomnienia za czasów bycia Śmierciożercą znikną, nie będzie postrzegany do końca swoich dni za potwora sprzyjającemu Voldemortowi. Zostanie zwykłym uczniem z ambitnymi planami na przyszłość bez haniebnej przeszłości.
  Bardzo chciał przezwyciężyć wróżkę, pokazać że jest najsilniejszy z całej czwórki, ale nie miał sił. Tak bardzo mogła mu pomóc.

- Będziesz najmądrzejszym czarodziejem w Hogwarcie, albo nawet na całej wyspie. Terry zasługujesz na to chłopcze! - Zaćwierkała jedna z wróżek w stronę kompletnie zauroczonego Krukona. Ten był najsłabszy z całej grupy i przy tym najmniej lojalny przyjaciołom.
Nie kontaktując ani trochę już ruszał wolnym krokiem w stronę lecącej istotki.

- Hermiono ja wiem co czujesz; biedna, zakochana dziewczyna która na razie ma tylko wrażenie że to przelotne zauroczenie, w chłopaku który nigdy nie będzie w stanie odwzajemnić uczuć Mugolaczki.
 A ty moja kochana i tak mu się do tego nie przyznasz bo boisz się jego reakcji.
Ale i tak najbardziej przeraża cię wizja, że wszystko co do teraz osiągnęliście jest jednym, wielkim, uknutym żartem. Co jeżeli to się okaże prawdą? Co jeżeli panicz Malfoy rozkocha cię w sobie tylko po to bo potem zostawić z podłym uśmiechem na ustach? Co zrobisz wtedy moje biedne dziecko? Zaniesiesz się gorzkimi łzami które na nic się nie zdadzą, a on po jakimś czasie znajdzie kobietę jego pokroju z którą założy rodzinę,  i którą prawdziwie pokocha a ty zestarzejesz się i zostaniesz starą panną ze złamanym sercem i gromadą puszystych kociaków koło kominka. 
Taka jest prawda Hermiono, taki jest Pan Malfoy, taka będzie twoja nędzna przyszłość jeżeli teraz gdy jest na to czas nie odpuścisz.
A wystarczy tylko pójść za mną i całe to uczucie, którym darzysz tego chłopca ulotni się i nigdy nie powróci. Taka jest moja propozycja. - Zakończyła swój zachęcający monolog wróżka wyciągając dłoń do onieśmielonej Hermiony. Ta z chęcią rozpłakania się ukryła twarz w dłoniach.
- Moje dziecko takie jest życie. A miłość ssie. - Urwała na moment niecierpliwiąc się. - Wyrzeknij się tego!

- Nie uważasz droga Hanno, że dom Helgi Hufflepuff ma nie za dobrą reputację? Do waszego domu dostają się uczniowie, którzy nie mają żadnych specjalnych zdolności. Nie to co Gryffindor gdzie ceni się męstwo i cnotę, nie to co Slytherin gdzie króluje spryt wraz z przebiegłością, no i nie to co Ravenclaw gdzie korzenie mądrości  rozrastają się. W kręgi Puchonów trafiają odrzutki i nic nie możesz na to poradzić drogie dziewczę. Haufflepuff zawsze będzie tym najgorszym, bez żadnych specjalnych wymogów, domem dla tych zwykłych, niewyróżniających się uczniów. Ale! - Przerwała na sekundę wredna wróżka. - Jeden krok w moją stronę Hanno i zdobędziesz nieśmiertelną chwałę każdemu chodzącemu po tym zamku Puchonowi oraz bezgraniczny szacunek dla tego jakże pospolitego domu.
  Ręka Hanny cały czas zaciskała się na różdżce z tyłu spodni ale teraz uścisk niepewnie zelżał. Przynieść chwałę Heldze Hufflepuff i obalić stereotyp dotyczący normalności jej domu.
Już wystawiała stopę by zrobić krok w stronę wróżki ale na moment zawahała się i cofnęła nogę z powrotem. Przymrużyła gniewnie oczy po czym wrzasnęła oskarżycielsko:
- Jesteśmy lojalni swoim przyjaciołom i na zawsze pozostaniemy! Jestem Puchonką - Tu złapała swoją naszywkę z borsukiem i znacząco nią poruszyła. - I się tego nie wstydzę, tylko szczycę! - Urwała na chwilę by zaczerpnąć oddech. - Nigdy, przenigdy nie mów złego słowa o Puchonach, bo najwspanialsi i najbardziej oddani przyjaciele to właśnie oni. - Hanna syknęła przez zęby przytykając różdżkę do małej, chudej szyi wróżki po czym mruknęła tryumfalnie:
- Drętwota.
  Bohaterka drugiej drużyny odwróciła się heroicznie w stronę kompletnie zatraconej w mowach wróżek grupy po czym kolejno na każdą z nich rzuciła drętwotę uśmiechając się ciepło jak zdziwieni uczniowie wpatrują się w nią z niedowierzaniem jakby dokonała niemożliwego.
   Nagle za nimi rozległy ciche, powolne oklaski McGonagall.
- Spisaliście się znakomicie. Pierwszy zespół kompletnie stracił głowę, jedynie pan Potter próbował się oprzeć ale koniec końców także się poddał. Oficjalnie prowadzicie 13-9 moi kochani, los wam sprzyja widzę... Jeszcze raz wam gratuluję. - Potrząsnęła mocno każdą dłonią. - I do zobaczenia na kolacji gdzie oznajmimy pozostałym uczniom zaistniałą sytuację. - No i zostawiła ich samym sobie tak jakby nic nie zaszło.
- Z wiekiem dziwaczeje jak Dumbi. - Stwierdził Terry na co dziewczyny zachichotały a Dracon pozwolił sobie na wygięcie ust w rozbawionym ale delikatnym, prawie niewidocznym uśmiechu.

* * *

 Kufry stały już na peronie przy swoich właścicielach, którzy szczękali z zimna czekając na czerwony ekspres mający odwieźć uczniów do Londynu na przerwę świąteczną w rodzinne kręgi.
Hermiona wraz z Harry'm została zaproszona na Boże Narodzenie do Nory jednak nie była pewna czy to dobry pomysł spędzić ponad tydzień z Ronem za ścianą ale to i tak lepsze niż pozostanie w Hogwarcie, dlatego przyjęła zaproszenie i właśnie rozmawiała z przyjaciółką, Harry'm i Ronem gdy przed oczami przemknęła jej blond czupryna. Przeprosiła na moment przyjaciół i ruszyła za Malfoy'em szukając czegoś gorączkowo w podręcznej torbie.
- Przyszłaś się pożegnać Granger? Bardzo mi miło. - Oznajmił Ślizgon widząc nadchodzącą Hermionę oraz uśmiechając się promiennie.
Gryfonka jak zwykła, spłonęła rumieńcem koloru dojrzałej truskawki po czym podała chłopakowi bez ogródek małą czerwoną paczuszkę.
- Dla ciebie. - Odezwała się z uroczym uśmiechem. Draco powoli chwycił prezent ale wstążki nie tknął. Wpatrywał się tylko z osłupieniem w paczkę.
Hermiona zaczynając się martwić, że Malfoy'owi nie odpowiada rozmiar prezentu czy może coś jeszcze innego w końcu pisnęła:
- Otwórz.
 Objęła dłoń chłopaka i naprowadziła na końcówkę wstążki po czym delikatnie pociągnęła i ściągnęła wieczko, czekając na reakcję.
  
Chłopak nie mógł uwierzyć, dalej wpatrywał się tępo w ciemno szmaragdowy z delikatnymi,czarnymi pręgami krawat i jakieś srebrne kawałki, coś jakby zapinki do czegoś leżące na dnie pudełeczka.
Nikt nigdy nie dawał mu prezentów oprócz rodziców i Blaise'a, a szczególnie nie spodziewał się tego gestu ze strony Granger.  
On nic dla niej nie miał!
- Ja... Wybacz jeżeli ci się nie podoba. - Oznajmiła Hermiona chwiejnym głosem próbując upozorować obojętność oraz cofając rękę ale Draco nagle podniósł głowę.
- Granger, jest wspaniałe, tyle że... Nikt nigdy nie dawał mi prezentów oprócz starych i ewentualnie poradników na skuteczne wyrwanie trudnych lasek od Blaise'a...- Urwał na chwilę zmieszany. - Ja nic nie mam dla ciebie, w ogóle się nie spodziewałem prezentu od ciebie.
Hermionie spadł kamień z serca, przewróciła zawadiacko oczami i zaśmiała się przeuroczo.
- Malfoy daję ci prezent z własnej woli, nie po to byś dawał mi coś w zamian. - Puknęła go lekko w czoło na co on także uśmiechnął się łobuzersko.
- Do czego to służy? - Spytał z nie dowierzaniem chwytając srebrną spinkę do krawata i przyglądając się jej uważnie. Gryfonka oczekiwała takiej reakcji. 
Nałożyła Ślizgonowi pośpiesznie krawat przez głowę bo z daleka było już słychać nadjeżdżający pociąg.
- To taki wynalazek mugolski służący do tego, żeby krawat nie latał na wszystkie strony. - Powiedziała przypinając spinkę do przerwy pomiędzy guzikami w koszuli chłopaka.
- ...Genialne! - Odrzekł uradowany, na co Hermiona uśmiechnęła się czule i już miała odchodzić, gdy Malfoy podbiegł do niej, wyczarował bukiet czerwonych róż obwiązanych złotym materiałem i zakręconą wstęgą, wręczył go Gryfonce i podziękował za wspaniały podarunek, co dziewczyna skwitowała szybkim ' Nie ma za co ' i ruszyła w stronę swojego kufra by następnie zająć miejsce w Ekspresie Hogwart - Londyn.

* * *

  Była wigilia Bożego Narodzenia.
W Malfoy Manor panowało ogromne zamieszanie. Kręcące się co chwilę pod nogami skrzaty przenoszące wszystko z miejsca na miejsce, Narcyza odchodząca od zmysłów z powodu tabunu krewnych przyjeżdżających na uroczystą kolację, co chwilę wpadała w szał kompletnie bez powodu by za chwilę lamentować, że coś nie jest tak jak być powinno.
- Draco, chodź tu szybko! Pośpiesz się, prędko! - Wrzasnęła okropnie roztargniona i zmartwiona blondynka. Ślizgon będąc przekonany, że coś ważnego stało się na dole, rzucił się po schodach w kierunku parteru.
Gdy dobiegł do stojącej przy oknie matki, ta uśmiechnęła się ciepło.
- Jak uważasz, mam spiąć firanki - Tu chwyciła materiał za jedną część. - Czy mają sobie spokojnie zwisać? - Spytała z nadzieją w oczach momentalnie puszczając ogromną firanę.
Draco z niedowierzania otworzył lekko usta. - Mamo wołasz mnie z dołu by zapytać o firanki? - Postawił pytanie z lekkim oburzeniem.
Całe to zamieszanie ze świętami już go denerwowało. Co to za Boże Narodzenie gdy rodzina i tak już nigdy nie będzie w komplecie? 
Narcyza jakby czytała w myślach synowi, zostawiła firanki i przytuliła do siebie Dracona.
- Wiem, że te święta nie będą tak wspaniale jakby mogłyby być, zwłaszcza że nie będzie z nami taty. - Rzekła tłumiąc łzy oraz czule gładząc włosy syna. - Lucjusz chciałby byśmy jak najlepiej spędzili ten czas. - Dodała po chwili.
- Mamo przestań, nie jestem małym chłopcem by tak mnie pocieszać, z resztą nie ma po co. - Oznajmił Draco uśmiechając się i czując jak jego pierwotna złość przechodzi. - Myślę, że spięte będą wyglądały bardziej wyrafinowanie. - Wtrącił przyglądając się ogromnemu oknu.
Narcyza zbadała wzrokiem firanki po czym uśmiechnęła się z tym samym błyskiem w oku, który często można ujrzeć u jej syna.
- Tak też myślałam, a teraz ubierz się jakoś porządnie i zrób coś z tymi przeklętymi włosami. - Mruknęła próbując ugładzić ręką jego zmierzwione kosmyki.

  Po chwili Ślizgon stał już w swej garderobie wybierając odpowiedni strój. Po niedługiej chwili namysłu postanowił ubrać zwykły ubrać zwykły czarny garnitur a na szyję założyć podarunek od Granger.
 Stał właśnie przed lustrem wiążąc krawat w jeszcze rozpiętej, białej koszuli ukazując swój umięśniony tors, gdy nagle do pokoju niepewnie zajrzała mała skrzatka.
- Paniczu Malfoy,  przygotować panu marynarkę? Przyprasować? Nadać blasku? - Spytała jakby bała się, że chłopak momentalnie wybuchnie ale ten dalej wiązał krawat i rzekł tylko oschle:
- Idź pomóc na dole, tam jest potrzebna każda para rąk. - Skrzatka momentalnie zniknęła.

Draco właśnie schodził na parter gdzie wieczerza stała już gotowa na wielkim, podłużnym stole. Narcyza widząc kroczącego po schodach syna wciągnęła głośno powietrze i szybko podreptała w jego stronę robiąc echo wysokimi obcasami.
- Draco wyglądasz nieziemsko, dlaczego nie możesz w końcu zjawić się z jakąś uroczą dziewczyną? - Zaćwierkała napawając się wyglądem przystojnego syna. Zjechała niżej wzrokiem i błyskawicznie chwyciła szmaragdowy krawat. 
- Przepiękny, ale nie kojarzę żebyś go miał wcześniej na sobie...- Powiedziała z zaciekawieniem miętosząc go w rękach.
- Dostałem. - Mruknął wyrywając go z rąk Narcyzy i pośpiesznie wkładając za pazuchę oraz poprawiając uścisk na szyi bo właśnie rozległ się głośny dzwonek u drzwi oznaczający tabun krewnych, których Draco będzie widział pierwszy raz na oczy i witanie ich przez najbliższe pół godziny.
   
Gwar panujący przy stole w Rezydencji Malfoy'ów miał nie mieć końca, ale gdy szczęk sztućców trochę zelżał, przez chwilę można było usłyszeć błogą ciszę ale nie minęło kilka chwil i goście zajęli się jałową rozmową. Jednym z ulubionych tematów przy rodzinnym stole było wspominanie wczesnego dzieciństwa Dracona, który na wzmiankę o tym chciał jak najszybciej ulotnić się do swojej sypialni i zaszyć tam do końca całego zbiegowiska ale starał się to przetrzymać, dlatego wysłuchiwał ' Oh jakim byłeś słodkim brzdącem! ' albo ' A masz już jakąś partnerkę by przedłużyć szlachetny ród Malfoy'ów? ' w ciszy opierając głowę na ręce.
- A pamiętacie jak pierwszy raz odkrył, że potrafi robić jakieś błahe sztuczki? Byłaś przy tym Mags! - Zapiała Narcyza w kierunku jakieś ciotki klaszcząc w dłonie. - No jak to nie pamiętasz, zaraz ci pokażę. - Wskazała na lewitującą w rogu sali myślodsiewnię. - Tylko Dracon przyniesie mi z sypialni moją różdżkę. - Narcyza delikatnie szturchnęła łokciem siedzącego po jej lewicy syna żeby dać mu do zrozumienia, że mówiła do niego. - Draco... - Syknęła przez zęby.
- Dlaczego nie możesz wysłać tam któregoś ze skrzatów? - Odrzekł znudzony.
Narcyza uśmiechnęła się sztucznie szeroko w stronę ciotki Mags, po czym szybko zwróciła się do swego syna tyle że bez cienia uśmiechu.
- Bo proszę o to ciebie Draco. - Fuknęła tracąc cierpliwość do arogancji syna, ale ten przewrócił oczami, odsunął się od stołu przepraszając wszystkich zgromadzonych jak to na luksusowych spotkaniach jest w zwyczaju i udał się w stronę sypialni rodzi...Matki.

Otwierając drzwi pokoju uderzyła go w oczy czystość i porządek panujący w środku. Bez trudu ujrzał smukłą, jasno hebanową różdżkę matki leżącą na stoliku nocnym zaraz obok ogromnego dwuosobowego łoża pokrytego beżową satynową pościelą. 
Idąc w kierunku stolika przypadkowo kopnął leżący nieopodal kuferek, z którego wysypało się mnóstwo czarodziejskich zdjęć, wycinków Proroka Codziennego i jeszcze kilka innych rzeczy takich jak pożółkłe listy od jego ojca, oraz kwitek zawarcia małżeństwa.
Draco głośno przeklinając i chowając pośpiesznie starocie, natknął się na pewną kartę z widniejącym na niej małym, ruszającym się zdjęciu pewnego mężczyzny w którym rozpoznał swojego dziadka ze strony Black'ów.
Nikt nigdy o nim nie chciał rozmawiać. Umarł dość młodo, około czterdziestki, tyle Draco wiedział. Podobno po kilku miesiącach życia Narcyzy w niewyjaśnionych okolicznościach.
Przyjrzał się uważniej karcie, była dość pożółkła ze starości ale zdołał dostrzec charakterystyczny błysk w oczach mężczyzny i już wiedział po kim on i jego matka to odziedziczyli.
Zobaczył także, że dokument jest charakterystyczny dla czasów poprzedniej świetności Voldemorta.
Podszedł do okna by lepiej przyjrzeć się jakimkolwiek informacjom o jego dziadku i nagle w gardle mu coś stanęło, w ustach zaschło, a każdy mięsień jego ciała spiął się nienaturalnie.
Nie wierząc swoim własnym oczom, przetarł delikatnie powierzchnię kartki chcąc przekonać się czy wzrok go nie omylił, ale na próżno.
Przeczytał po raz kolejny, tym razem na głos:

" Cygnus Black ( ur. 1928r. zm. 1969 )
Mąż Druelli Rosier, ojciec Bellatriks Lestrange, Andromedy Tonks oraz Narcyzy Malfoy.
Status krwi: Półkrwi. "

Na ostatnim punkcie głos mu osłabł a na końcu urwał. Nie wierząc w sens wyczytanych słów, upuścił kartkę na ziemię odwracając się do okna gromiąc wzrokiem całą posiadłość Malfoy'ów ponownie trawiąc znaczenie owego wypowiedzenia.
Po dość długiej ciszy, powoli oparł ręce o marmurowy parapet i mruknął z niedowierzaniem, oraz nutką paniki w głosie nadal patrząc jak za szybą śnieg powoli zasypuje obszerny trawnik:
- Jestem półkrwi...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i witam Was ponownie!
Jak zwykle stanęliście na wysokości zadania i przy ostatnim rozdziale ukazało się ponad 25 komentarzy dlatego pojawiam się z kolejnym rozdziałem B| 
Nie jestem z niego zadowolona w przeciwieństwie do poprzedniego, ale czekam na Wasze opinie bo jak ktoś ostatnio słusznie zauważył, komentarze mnie ogromnie motywują do pisania.
W ogóle jakie Waszym zdaniem było trzecie zadanie? Co z ' przepowiednią ' kierowaną do Hermiony ze strony wrednej wróżki? Jak dalej potoczy się sprawa z krwią Dracona?
Zatem czy uda się zebrać 30 komentarzy, które zapewnią Wam kolejny rozdział w następnym tygodniu?
Zobaczymy:-')
Pozdrawiam Was - MoonSeer.
 

piątek, 24 stycznia 2014

12. CZAS




  Draco nie mógł znaleźć odpowiednich słów by opisać swoją wczorajszą noc. Bal, Granger, oszustwo wraz z Blaise'm, Granger, kolacja, Król i Królowa Balu, Granger, wspaniałe tańce, i Granger.
 Nie potrafił przestać o niej myśleć. Co chwilę napataczała mu się w myślach wspaniała Gryfonka.
   W ogóle to było bardzo pogmatwane. Jedna połówka Ślizgona wiedziała, że musi wygrać zakład, dlatego za wszelką cenę będzie próbowała to uzyskać, a z kolei druga połówka kazała mu zaprzestać to wszystko, bo będzie musiał patrzeć na słone, gorzkie łzy spływające po drżących policzkach Hermiony spowodowane złamanym sercem. Musiałby patrzeć na płacz kobiety dzięki jego dziecinnym żartom z przyjacielem.
- Pomyślimy nad tym w biegu. - Mruknął do siebie rozmarzonym głosem na wspomnienie ostatniej nocy, po czym odwrócił się na drugi bok by obudzić Blaise'a. Było już grubo w południe, wypadałoby w końcu wstać.
- Wstawaj Diable. - Burknął rzucając w Blaise'a poduszką. 

  Hermiona nie byłą pewna czy może powiedzieć, że kiedykolwiek spotkało ją coś lepszego w Hogwarcie niż wczorajszy bal. 
O przekręt Blaise'a i Dracona nie była oburzona, wręcz przeciwnie - dziękowała Bogu za to, że stała jako Królowa obok Malfoy'a.
- Nie taki Ślizgon straszny jak go malują. - Pomyślała na to wszystko.
Po obudzeniu Rudej zaczęła trawić to co jej serce wczorajszego wieczoru. Żałowała tego zdania, ale nic nie mogła mu zarzucić. Draco podobał się jej niemiłosiernie i nie mogła od tego uciec, ani nawet pokazywać. Musiała trzymać to w tajemnicy nawet przed samą sobą, nie obchodzi Dracona na tyle by myśleć o nim w takich kategoriach. W najlepszym wypadku by ją wyśmiał.
Boże dlaczego on musi być tak potwornie uroczy! - Klęła w myślach, ale po chwili uśmiechnęła się mściwie. Wiedziała, że każda dziewczyna była okropnie zazdrosna za to jaką wspaniałą parę tworzyła ze Ślizgonem na balu.
- Muszę zgadywać od kogo to? - Jęknęła Ginny z opuchniętymi oczami od spania wskazując palcem na nadlatującą krówkowo-białą sowę. Hermiona kierując wzrok na ptaka aż pisnęła z radości i błyskawicznie otworzyła okno wpuszczając zwierzę do środka a wraz z nim zimne listopadowe powietrze.
Ginny nie mów znieść reakcji podnieconej dziewczyny popukała się w czoło pokazując że zachowanie przyjaciółki jest co najmniej żałosne i ruszyła powoli do łazienki.
Hermiona tylko przewróciła lekceważąco oczami i zaczęła odginać liścik.
  

Gryfonka zachichotała, ale szybko zaprzestała. Co ona wyprawia, cieszy się jak głupia do zwykłej kartki, w dodatku od tak potwornej osoby.
- Ale jakiej przystojnej... - Pomyślała szykując już czystego pergaminu, i po chwili zaczęła odpisywać z niezbywalnym, szerokim uśmiechem na twarzy.





- Nie odpisze ci. - Stwierdził Blaise uśmiechając się paskudnie.
- Mógłbyś cały czas nie interesować się tym co robię kiedy ty nie masz o tym wiedzieć? - Odparł spokojnie leżąc w garniturze i butach na pościeli.
- Chyba żartujesz teraz. - Odpowiedział Diabeł pukając się w czoło z rozbawieniem, gdy nagle obaj usłyszeli z oddali znajome pohukiwanie.
- Czy byłbyś w stanie podać mi mój list? - Spytał Dracon uśmiechając się podle do Blaise'a który odwrócił się na pięcie i obrażony zniknął w łazience trzaskając drzwiami.
Blondyn roześmiał się tryumfująco i podszedł do ptaka by przeczytać list.
W przeciągu minuty pisał wiadomość zwrotną.




    Ptak poleciał z powrotem w stronę kominka, a z łazienki wypełzł Blaise.
- Ogólnie odkryłem, że zaczął się sezon Quidditcha, a ty zdecydowanie nie próżnujesz. - Dodał z sarkazmem akcentując ostatnie słowa, ale Draco średnio się tym przejął. Teraz były ważniejsze sprawy od Quidditcha. Szczerze się dziwił że tak myśli.
- Uważaj lepiej na głowę. - Mruknął w odpowiedzi patrząc jak Diabeł szuka czegoś w kufrze zaraz obok kominka, gdy nagle Bovem wleciał prosto w jego głowę trzepocząc nerwowo skrzydłami nie mając pojęcia, że cokolwiek stanie mu na przeszkodzie. 
Draco wybuchnął śmiechem na reakcję Blaise'a po czym odwiązał kolejny zwitek.



- Nie wysyłaj mu tego Hermiono, błagam! - Krzyczała Ginny ale bezowocnie.
- Jeszcze raz mi powiesz co mam robić to wybuchnę, przysięgam. - Odparła Hermiona wyrzucając ptaka za okno, po czym nie patrząc na Rudą, wyszła z dormitorium kierując się w stronę biblioteki.
   Nie mogła znaleźć ani grama rozumu w tym co robi, ale chciała tego. 
Mogła przysiąc, że to nie wyjdzie jej na dobre, ale nie dbała o to. Liczyło się tylko tu i teraz.

Draco nie zastanawiając się, rzucił list na ziemię i pognał w kierunku biblioteki zostawiając Blaise'a samemu sobie. Ten podszedł do kartki i zaczął czytać. Spojrzawszy na niedomknięte w pośpiechu drzwi uśmiechnął się pod nosem i rzekł do siebie:
- Powodzenia Smoku.

* * *

- Jak wiecie jutro odbędzie się kolejne zadanie, które jak mniemam będzie najniebezpieczniejsze i najtrudniejsze, dlatego musicie dobrze pomyśleć nad wyborem lidera. - McGonagall zwróciła się do obu drużyn. - Zostaliście poproszeni dopiero dzisiaj bo żadne przygotowania na nic się nie zdadzą. Tutaj niezbędna będzie zręczność i zdolność logicznego myślenia. - Dodał po chwili. - Teraz idźcie się przespać, musicie być maksymalnie wypoczęci. - Tymi słowami Dyrektorka Hogwartu skończyła swoją litanię jednocześnie dając uczniom do zrozumienia, że mogą opuścić gabinet.
   Po zamknięciu drzwi, Hermionę zatrzymał lekki uścisk na nadgarstku. Zanim się odwróciła uśmiech już pojawił się na jej twarzy, tak łatwo potrafił wprawić ją w taki nastrój.
- Granger, obiecaj że jutro ' popsujesz ' nam całą zabawę swoją inteligencją, dobrze? - Spytał Draco puszczając w jej kierunku szarmanckie oczko.
Hermiona od razu się zarumieniła i pisnęła cichutko ' obiecuję ', po czym poczuła jak nieświadomie przysuwa się w kierunku chłopaka oraz tonie w jego ciepłych ramionach.

* * *

- Historia lubi się powtarzać... - Mruknął naburmuszony Harry wpatrując się w rozjuszone, dzikie hipogryfy szarpiące się z łańcuchami. Nagle podbiegła do niego Hermiona w pełni szczęścia.
- Nie bierz tego do siebie, ale zamierzam rozgnieść was w drobny mak. - Rzekła klepiąc go po ramieniu, na co chłopak roześmiał się ponuro i odpowiedział:
- Jeżeli ma to wyglądać tak jak ostatnim za ostatnim razem to proszę bardzo. - Zaśmiał się perfidnie co Hermiona odwzajemniła przymrużonymi oczami.
- Zobaczymy. - Syknęła przez zęby, po czym oddaliła się w stronę drugiej grupy by opowiedzieć co zobaczyła.
   Po jej wypowiedzi nikt nie był szczególnie zadowolony, oprócz Dracona. Widocznie tylko on lubił ryzyko, dlatego kiedy zobaczył zrzedłe miny współzawodników mruknął beznamiętnie:
- Weźcie się w garść. - Po czym gęsiego ruszyli na murawę boiska bo przyjrzeć się dwóm podłużnym jeziorom, na których były ułożone ścieżki z dość dużych kamieni, a na końcu każdego zbiornika stał wściekły, pilnujący jakiegoś kawałka pergaminu hipogryf.
- Kolejne kartki... - Jękną Malfoy, ale szybko zamilkł by usłyszeć jak McGonagall obwieszcza zasady i cel zadania.

 Reguły były banalne. Przedostać się przez ścieżkę fałszywych kamieni, które po nastąpieniu mogły znikać, osuwać się, czy pozostawać w bezruchu albo robić jeszcze inne dziwne rzeczy, po czym ujarzmić jakimś sposobem zwierzę, przejąć kartkę na której widnieje zagadka i podać jej rozwiązanie.
Bułka z masłem, pomijając fakt, że gdy kamień się osunie i zawodnik wleci do gorącej wody, nie ma już prawa uczestniczyć dalej w zadaniu, i odgadnięcie zagadki, która może być pogmatwana i trudna jak diabli.
   
Jedynym zadaniem Dracona w tej rundzie było chronienie Hermiony. Bez niej wszystko spaliłoby na panewce.
O Puchonkę i Krukona średnio się zamartwiał, niby mogli się przydać, ale i tak działali mu już na nerwy.
  Gdy obydwie grupy stanęły na brzegu wyczarowanego jeziora, zaczęło się typowanie liderów.
- Hermiona. - Rzekła jednogłośnie trójka z drugiego zespołu. Gryfonka z dumą pokiwała głową przyjmując odpowiedzialność i oznajmiła Dyrektorce kto został u nich prowadzącym.
 Profesorka oznajmiła, że w pierwszej grupie liderem także została dziewczyna, co wszystkich nad wymiar zdziwiło. Nikt nigdy nie podejrzewał żeby Pansy była jakoś szczególnie uzdolniona zręcznościowo, ale zmienili zdanie widząc jak z gracją przeskakuje z kamienia a kamień uważając na te fałszywe.

Na razie szło nieźle. Tylko Zachariasz wylądował w wodzie przez niezauważenie, że kamień na który miał zamiar nastąpić nagle rozpłynął się w powietrzu.
Draco śmiał się mściwe przyglądając się nieszczęściu Puchona, przez co także nie zauważył znikającego kawałka skały i gdyby nie zgrabne ręce biegnącej za nim Granger przytrzymujące tył jego koszulki, miałby tę samą pozycję co Zachariasz.
Nie był zbytnio zadowolony, że dziewczyna musiała go ratować, ale podziękował szybko i ruszyli dalej, tym razem z Hermioną na czele.

Nie minęło kilka chwil i boisko przedarł wrzask Hanny Abbott:
- Terry!
Krukon błyskawicznie obejrzał się i złapał spoconą rękę Puchonki by pomóc jej ruszyć dalej z osuwającego się głazu.
Dziewczyna już prawie była wciągnięta na górę przez kolegę z Ravenclaw, gdy nagle ten w wyniku podniesionego poziomu adrenaliny nie myśląc prosto, położył stopę na tym samym fałszywym kamieniu chcąc się zaprzeć by mocniej pociągnąć do siebie Puchonkę i nim się obejrzał, oboje wylądowali pod wodą.

Draco słysząc głośny plusk w promieniu kilku metrów i zrzędliwe buczenie obserwatorów, zacisnął powieki i modlił się w duchu by nie zobaczyć tego o czym myśli.
Odwrócił się i ujrzał jak dwójka współzawodników wylądowała w wodzie, ledwo unosząc się na powierzchni.
- Ja pierdole. - Warknął do siebie nie bacząc na wulgaryzm i popędził za Granger, która już prawie była na przeciwległym brzegu sztucznego jeziora. Nie zważając na nic, prawie biegła w stronę rozwścieczonego hipogryfa.

Na drugą drużynę spadło jakieś obrzydliwe fatum, bo Hermiona wlepiona w jeden punkt, nie zobaczyła wyrastającego na jej drodze ostrego kamienia, który miał na celu potknięcie się i bolesny upadek zawodniczki.
Gryfonka leciała jak oszalała, a Draco był za daleko by zdążyć jej pomóc.
Stopę dziewczyny od ostrego kawałka skały dzieliło już może kilkanaście decymetrów, gdy nagle Malfoy w pośpiechu wyciągnął swoją różdżkę i przeskakując przerwę pomiędzy kamlotami, krzyknął formułę zaklęcia:
- Impedimento! - Gdyby nie podskakujące na wietrze brązowe loki Gryfonki Draco nie trafiłby, a dziewczyna byłaby już w wodzie.
Ale dosłownie o stopę przed przeszkodą, momentalnie zwolniła dając Draconowi czas na dogonienie jej.
Gdy zaklęcie przestało działać spojrzała na niego pytająco, a gdy ten okropnie zdyszany pokazał palcem na kamień przed jej nogą, Hermiona zakryła sobie usta dłonią po czym w podzięce za uczynek ratujący ją od przegranej rzuciła się Ślizgonowi na szyję co publiczność skwitowała jednym, wielkim ' ooooh ' . 
Para zawodników zaśmiała się przekornie na infantylną reakcję widzów i pobiegła dalej.

Po krótkiej chwili udało im się zeskoczyć na brzeg, na co odetchnęli z ulgą bo Pansy wraz z Harry'm i Marcusem nadal byli na wodzie. Gdy obejrzeli się w kierunku rozszalałego hipogryfa, wtedy poczuli, że zabawa dopiero się zaczęła.
- Ty tu zostaniesz, ja rzucę na niego drętwotę, przejmę zagadkę, rozwiążę ją szybko i problem z głowy. Wygramy. - Oznajmiła drżącym głosem Gryfonka.
- No pewnie, a ja będę stał i patrzył jak jakiś dzikus chce cię zaatakować. - Odrzekł z sarkazmem, na co Hermiona znalazła jeszcze resztki sił by wygiąć usta w uśmiechu.
Nie słuchając pozostałych wypowiedzi Malfoy'a o jakimś szacunku, ruszyła biegiem w stronę dzikiego zwierzęcia. Widownia ryczała z całych sił dodając jej otuchy.
Spoglądając w lewo ujrzała jak Harry także biegnie po zagadkę. 

Bieg był taki wyczerpujący, ledwo trzymała się na nogach, a musiała przezwyciężyć hipogryfa i rozwiązać łamigłówkę. Ale nie mogła się teraz poddać, nie w takiej chwili. Obiecała, że to zrobi, obiecała że wygra to dla niego.
To było dla niej jak dobry łyk eliksiru wzmacniającego.
Pomimo, że ze zmęczenia robiło jej się ciemno przed oczami, nogi dalej ją prowadziły.
    Gdy znalazła się na wyciągniecie pazurów zwierzęcia, te od razu na nią ruszyły ale Hermiona zdążyła w porę uchylić głowę przed ostrymi jak brzytwa szponami.
Kiedy hipogryf na ułamek sekundy odwrócił swoje żółte, neonowe ślepia w innym kierunku, dzielna Gryfonka wyciągnęła drżącą ręką różdżkę i wystękała zaklęcie:
- Dręt...wota. 
Zyskując cenny czas, poczłapała do leżącej nieopodal karteczki, ale gdy ujęła ją w dłoń usłyszała jeszcze bardziej przeraźliwy ryk agresywnego zwierzęcia.

Hermiona była tak zajęta w myślach zagadką, że po rzuceniu zaklęcia nawet nie spojrzała czy trafiła, a w tym wypadku promień świsnął koło ucha hipogryfa i pognał przed siebie uderzając prosto w zwierzę pierwszej grupy, a stojąca przed dziewczyną istota została zdenerwowana do granic możliwości i ruszyła na trzymającą kartkę uczennicę z żądzą mordu.
 Draco widząc jak plan Hermiony właśnie lgnie w gruzach, ruszył szybko w kierunku całej akcji.
Gdy zobaczył skuloną, ledwo żywą Gryfonkę a przed nią dzikie zwierzę rzucające się z ogromnymi pazurami, wszelkie kolory odpłynęły mu z twarzy a w gardle coś stanęło.
Nie myśląc nad niczym, w biegu wypowiedział ponownie formułę ' Impedimento ', ale nadal był za daleko i zanim szary promień doleciał do celu zwierze zdążyło zamachnąć się łapą i smagnąć szponami cały tułów dziewczyny robiąc przy tym szerokie, długie i głębokie trzy szramy, z których od razu popłynęła szkarłatna krew. 
Gdy Hermiony twarz przyjęła barwę śniegu i zaczęła tracić równowagę, Draco zdążył rzucić na hipogryfa drętwotę i złapać na kolanach upadającą dziewczynę. Jej ubrania zaczęły przesiąkać krwią, ale nadal jakoś się trzymała.
Po chwili szepnęła ochrypłym głosem machając powolnie karteczką przed nosem Dracona, próbując z całych sił się uśmiechnąć:
- Mam ją Draco, zdobyłam ją...
- Ciii... - Odparł szybko Ślizgon uciszając Gryfonkę, tuląc ją do siebie i kołysząc łagodnie, ale Hermiona była nieugięta. Pomimo tak dużej ilości traconej krwi, szepnęła prawie niesłyszalnie czując, że lada moment straci przytomność:
- Przeczytaj mi to, dam radę.
Draco był urzeczony postawą Gryfonki, ale szybko się z tego ocknął, nie na głupoty był czas. Przejął szybko pergamin i równie drżącym głosem zaczął czytać:

                         " *Pożera wszystko na szerokim świecie,
                          ptaki, zwierzęta, i drzewa, i kwiecie,
                          kruszy żelazo i miażdży kamienie,
                         jasną stal łamie, wysusza strumienie,
                        królów zabija, burzy dumne miasta,
                          powala górę, co w niebo wyrasta* "

Po skończeniu, Hermiona ledwie dysząc wraz z Draco zaczęła wytężać swój zamroczony mózg.
Po kilku chwilach, strój Draco także zacząć nasiąkać rubinową krwią. Jeżeli zaraz się nie pospieszą, Granger zafunduje sobie obszerny pobyt w skrzydle szpitalnym.
Widząc stan dziewczyny poczuł potępienie, jak mógł pozwolić jej ruszyć samej na rozwścieczone, nieoswojone zwierzę!

Traciła przytomność, powieki już się przymykały a głowa zaczęła bezwładnie się przechylać. Przegrają znowu, ale Draco teraz o to nie dbał, dzięki niemu Hermiona leży tutaj ledwo żywa, a dopóki nikt  nie obwieści odpowiedzi, zadanie trwa i nikt nic nie może poradzić.
Nagle poczuł jak Gryfonka delikatnie ciągnie jego koszulkę żeby się nachylił. Tak też od razu uczynił.
- Czas... Odpowiedź  to czas. - Zamknęła oczy, rozluźniła uścisk na ubraniu i straciła przytomność.
Na trybunach zaległa denna cisza.
Draco chwycił mocniej i podniósł omdlałą dziewczynę, odwrócił się na pięcie a po całym boisku potoczył się jego ochrypły wrzask:
- Czas! Odpowiedź brzmi czas, a teraz niech jej ktoś pomoże do cholery!

* * *

  Hermiona obudziła się w Skrzydle Szpitalnym w towarzystwie wszystkich swoich przyjaciół. 
Na wpół przytomna czuła, że ktoś trzyma ją za rękę. Będąc przekonana, że to Draco spojrzała w tę stronę i szalenie się zawiodła.
Nie mając siły na nic więcej jęknęła cicho:
- Ron, puść moją rękę.
- Majaczy, nie wie co mówi. - Odparł spokojnie Rudzielec w stronę pozostałych gości.
- Nie, powiedziałam puść mnie Ronald. - Powtórzyła Gryfonka próbując wyrwać rękę z uścisku, ale po chwili chłopak ustąpił i uwolnił dłoń.
Gdy p. Pomfrey zobaczyła, że Hermiona się obudziła, podbiegła by podać jej szklankę jakiegoś paskudnego eliksiru.
- Dziecko ja wiem, że to nie jest smaczne, ale gdy to wypijesz w najlepszym przypadku już jutro będziesz w stanie opuścić Skrzydło.- Na te słowa Hermiona jednym haustem wypiła okropieństwo.
- Pięć minut kochani. - Mruknęła do gości pielęgniarka.

- Jaka była prawidłowa odpowiedź?
- Wygraliście! jest 10 - 9 dla was! - Krzyknęła uradowana Ginny w stronę Hermiony. Ta uśmiechnęła się mściwie do Harry'ego.
- Mówiłam ci! 
Chłopak już otwierał usta by się odgryźć, ale po równo pięciu minutach p. Pomfrey nadleciała piejąc, że panna Granger potrzebuje spokoju i wygoniła wszystkich zostawiając Hermionę sam na sam z myślami.

Dziewczyna była przekonana, że po tym co przeszli razem ze Ślizgonem wczorajszego dnia ( przynajmniej miała nadzieję, że to nie działo się w jej głowie ), Draco ją odwiedzi. Najwyraźniej miał coś lepszego do roboty co nie do końca ją uspokoiło, ale nie zamierzała długo się tym absorbować. Wzięła ze stolika łyk eliksiru Słodkiego Snu i od razu poczuła piasek pod powiekami.

- Nie jestem pewna czy już powinnaś opuszczać szpital. - Oznajmiła stanowczo p. Pomfrey. Hermiona nie była pewna swojego zdrowia, ale okropne blizny zniknęły, a ona była pewna że nie zostanie tutaj ani chwili dłużej. Jest poniedziałek - dzień szkolny!
- Pani Pomfrey bardzo panią proszę! Czuję się już całkiem dobrze, nie róbmy z tego wszystkiego wielkiej tragedii. - Błagała Gryfonka.
   Po chwili niepewności pielęgniarka z bólem spakowała kilka buteleczek eliksiru, którego Hermiona miała zażywać przez kilka dni, i zaczęła ją wypisywać ze szpitala.
Gryfonka pisnęła ze szczęścia i pobiegła w stronę drzwi.
Gdy je otworzyła p. Pomfrey wrzasnęła:
- Hermiono uważaj! - Dziewczyna będą przekonana że chodzi jej o dbanie o siebie w następnych dniach, odwróciła się i także krzyknęła:
- Tak, tak będę! - Zwróciła się ponownie w stronę korytarza i nagle wleciała w coś delikatnego i jednocześnie ostrego. Odsunęła się błyskawicznie, a płatki szkarłatnych róż zaczęły na nią spadać jak konfetti.
Chłopak trzymający ogromny bukiet poniszczonych kwiatów udsynął go uchylając swoją twarz.
- To dla ciebie, mam nadzieję że ci się spodoba. - Rzekł śmiejąc się Draco oraz wyciągając jedyną nadającą się różę i podał ją dziewczynie.
Hermiona była pewna, że ją odwiedzi. Musiał w końcu to zrobić. 
W mgnieniu oka chwyciła kwiat i zaczęli rozmawiać.
- Wiesz, że gdyby nie twoja ogromna determinacja przegralibyśmy?Jesteś naszą bohaterką Granger. - Oznajmił Dracon mierzwiąc włosy Hermiony, a ta jak zwykle spłonęła rumieńcem i strzepnęła jego dłoń. - Jak widzisz chciałem cię odwiedzić. - Ciągnął dalej machając rozwalonym bukietem - Ale widzę, że jesteś już cała i zdrowa.
- Nie powinieneś być na zajęciach? Jest poniedziałek! - Spytała podejrzliwe na co Draco przewrócił oczami i odrzekł:
- Przychodzę w odwiedziny a ty jęczysz, że powinienem być na lekcjach.
Teraz chłopak zaczął działać instynktownie, bez żadnych przemyśleń.
 Hermiona zaśmiała się cichutko i wspięła się na palcach by wyciągnąć płatek róży, który zabłądził w niesfornych blond włosach chłopaka.
- To miłe. - Powiedziała uśmiechając się. 
Draco widząc jak Hermiona cofa się już z płatkiem w ręku, szybko chwycił ją w nadgarstku, przyciągnął mocno do siebie tak że mocno przywarła do niego i delikatnie musnął jej usta swymi wargami. 

Gdy otworzyli oczy, obydwoje tonąc nawzajem w swoich wyraźnych tęczówkach, ucichli na moment by po chwili wybuchnąć śmiechem.
Draco nie dbał teraz o zakład. Robił to co aktualnie chciał zrobić dlatego nie przejął się tym co uczynił w tej chwili. Pragnął tego i teraz uśmiechał się szelmowsko w stronę rozpromienionej ale zakłopotanej Hermiony.
- Wybacz, musiałem. - Rzekł z udawaną pokorą wkładając ręce do kieszeni spodni. Dziewczyna zachichotała jeszcze bardziej obnażając swoje białe zęby.

* * *

  Blaise wraz z Emmą właśnie przechodzili się po oszronionych błoniach rozmawiając o wszystkim i o niczym. Aktualnie Emma lamentowała o tym, że przegapiła nabory do drużyn Quidditcha a jej marzeniem było zostanie pałkarką.
- Grasz? Możemy kiedyś sobie pyknąć jeden na jeden. Jestem przekonany, że nie dosięgasz mi do pięt. - Odrzekł Blaise dumnie wypinając pierś na co Emma żałośnie się zaśmiała.
- No pewnie, zobaczymy. - Odparła po chwili.
  Dwójka przyjaciół ( jak mniemam ) krążyła jeszcze przez pewien czas po błoniach po czym zaczęła kierować się z powrotem do zamku.
Idąc, Blaise objął dziewczynę w talii ale ona nie dawała się chłopakowi.
Po niemalże piętnastu minutach doszli do portretu Grubej Damy a gdy Emma była zajęta ściąganiem z siebie kilkunastu warstw, Ślizgon przysunął się do niej na tak bliską odległość, że czuła jego ciepły oddech na policzku. Zamknęła tylko oczy próbując nie panikować i zaczęła niewzruszenie chować szalik w rękaw kurtki. Chłopak miał ogromną ochotę wybuchnąć śmiechem na zakłopotanie Gryfonki ale w porę opanował się i uśmiechnął perfidnie podchodząc jeszcze bliżej. Teraz dzieliło ich już tylko kilka milimetrów.
 Ślizgon już zamykał oczy czekając na Emmę ale ta tylko wpatrywała się ze strachem w nadchodzące usta. Chciała tego, ale nie teraz. Spanikowała. Po raz kolejny.
Odepchnęła chłopka od siebie mówiąc cicho:
- Blaise, nie chcę chłopaka. - Ślizgon uśmiechnął się jakby ktoś właśnie sypał mu komplementami, przytrzymał dziewczynę by nie panikowała, mruknął cicho ale przekonująco ' chcesz ' i szybko nachylił się nad jej ustami oraz złożył na nich delikatny choć kipiący uczuciem pocałunek, a Emma.. No cóż poddała się pod wpływem silnych ramion i niesamowitych męskich perfum oddając w miarę swoich możliwości pocałunek chłopakowi, który w zaledwie miesiąc namieszał jej w głowie bardziej niż potężny huragan.

- I co, tak źle było? - Spytał Blaise odklejając się od skrępowanej dziewczyny na co ta ani trochę nie spłonęła rumieńcem, ale dumnie uniosła głowę czując jak powraca jej śmiałość i odrzekła wyniośle:
- Myślę, że stać cię na więcej. - Blaise szczerze się roześmiał, a Emma mu zawtórowała.
- Obiecuję, że następny raz będziesz wspominać przez, dłuuugie, długie lata. - Odrzekł uśmiechając się łobuzersko i puszczając w jej stronę oczko.
- Nie mogę się doczekać. - Powiedziała zarzucając swoimi gęstymi, czekoladowymi lokami tak że musnęły lekko twarz Blaise, po czym dwójka uczniów ruszyła do swoich dormitoriów z szerokimi, wygiętymi w uśmiechu ustami.

* Jak wielu z Was pewnie zauważyło, zagadka pochodzi od wspaniałej książki Pana Tolkiena ' Hobbit ' :) *
-----------------------------------------------------------------------------

Witajcie!
A więc tak jak obiecałam, ukazał się w tym tygodniu rozdział jako że stanęliście na wysokości zadania. 
Jednak teraz podwyższam stawkę:D Statystyki pokazują, że aż 103 osoby przeczytały poprzedni rozdział, dlatego jestem przekonana, że uda się uzbierać 25 komentarzy. A wydaje mi się, że jest dużo do komentowania. Jak ocenicie drugie zadanie? Jestem niesamowicie ciekawa. Co sądzicie o tych dwóch krótkich, a emocjonujących pocałunkach dwóch wspaniałych par? 
25 komentarzy i widzimy się w najbliższy piątek z kolejnym rozdziałem! Miłego czytania!
Pozdrawiam Was gorąco - MoonSeer!:) 

piątek, 17 stycznia 2014

11. KRÓLOWA BALU




  Hermiona siedziała właśnie w bibliotece z przyglądającym się jej
Krumem. Nie mogła znieść tej niekomfortowej ciszy, dlatego też po kilku chwilach spytała sportowca co go sprowadza w te strony, na co chłopak odpowiedział jej znacznie płynniejszym angielskim niż cztery lata temu:
- Usłyszałem, że Hogwart organizuje jakieś zawody, w których startuje moja Hermijonina dlatego przyjechałem dopingować. - Gryfonka mimowolnie się zarumieniła i zaczęła dalej wertować kartki.
Po pewnym czasie zaczęli rozmawiać o karierze sportowej Wiktora, gdy nagle ten przerwał i przyjrzał się Hermionie jeszcze uważniej niż dotychczas.Gdy dziewczyna podniosła wzrok znad jakieś starej księgi zaciekawiona z jakiego powodu przestał mówić, ten nagle spytał z nadzieją, kompletnie ignorując chichoty jakiś uczennic spowodowane jego obecnością:
- Hermijonina, czy będziesz mi towarzyszyć na nadchodzącym balu? - Hermionę to zbytnio nie zdziwiło. Wiedziała, że to wkrótce nastąpi. W końcu to podkochujący się w niej Wiktor Krum,
a skoro jej marne oczekiwania na to, że Malfoy chce mieć ją jako towarzyszkę na zabawie legły w gruzach, po krótkiej chwili namysłu odparła z lekkim uśmiechem:
- Oczywiście Wiktorze. - Uradowany chłopak ucałował ją delikatnie w policzek i już po chwili wychodzili z biblioteki kierując się w stronę Wielkiej Sali na kolację.

Draco cały dzień spędził w Pokoju Wspólnym myśląc jak zaprosić Granger na bal. Z żadną inną tak nie postępował, po prostu podchodził i pytał, a po chwili już miał partnerkę. Teraz bał się, że to nie wystarczy, a nie chciał psuć ich aktualnej zgody.
Siedząc sam na kanapie, wpatrywał się w obraz Severusa Snape'a tupiąc nerwowo stopą o podłogę. Po chwili wstał energicznie i zaczął kręcić się w kółko po pokoju rwąc sobie włosy z głowy.
- Co mam robić do cholery! - Podniósł głos sam na siebie, gdy nagle za nim odezwał się pomruk znany mu nad zwyczaj dobrze:
- Ja bym się jedynie zastanawiał co się stało z Draconem, którego znałem tak dobrze. - Chłopak niepewnie obejrzał się i od razu przybrał pokorny wyraz twarzy. Obraz byłego Dyrektora ciągnął:
- Proponuję po prostu podejść do Panny Granger i ją zaprosić. Co w tym takiego trudnego? - Draco przewrócił oczami i syknął odwracając się w przeciwnym kierunku:
- Ten cały Krum się pojawił. Ona nie widzi teraz świata po za nim. - Snape westchnął.
- Chłopcze, jesteś o stokroć lepszy od tego sportowca. Panna Granger zapewne także tak uważa, tylko jeszcze o tym nie wie.
Draco zastanawiając się, chwycił marynarkę i ruszył w kierunku drzwi mrucząc pod nosem:
- Dziękuję Profesorze. - I już go nie było.

Korytarze były zapełnione uczniami kierującymi się na kolację.
Draco przepychając się, co chwilę stawał na palcach szukając zgrabnych brązowych loków, gdy nagle je ujrzał. Oczywiście w towarzystwie Kruma. Poczuł jak krew go zalewa. Nie wiedział do końca czemu, mogła spotykać się z takimi chłopakami jakimi chciała, ale i tak czuł się tylko spokojny gdy facetem przy niej był on sam. Żadnemu innemu nie ufał.
Odpychając jakiegoś trzecioklasistę krzyknął:
- Granger czekaj! - Dziewczyna w mgnieniu oka zaczęła szukać wzrokiem wołającej ją osoby. Gdy spostrzegła nadbiegającego Dracona, uśmiechnęła się promiennie pokazując wszystkie zęby. Chłopak odwdzięczył się tym samym, ale mina mu zrzedła gdy ujrzał wzrok Kruma spoczywający na biuście Hermiony. W końcu stanął przed nią i spojrzał wyczekująco na bruneta, po czym Hermiona zrobiła to samo tylko mniej narzucając się.
- Mógłbyś nas w końcu zostawić samych jeśli pozwolisz? - Rzekł Draco na skraju wytrzymałości.
- Hermiono...
- Zaraz przyjdę Wiktor. - Odparła lekko podminowana nadopiekuńczością chłopaka.
Ślizgon uśmiechnął się tryumfalnie odprowadzając wzrokiem odchodzącego Kruma.
Po chwili bezowocnego wpatrywania się w drzwi do Wielkiej Sali w których przed chwilą zniknął Wiktor, Hermiona zaczęła, od razu się rumieniąc:
- Zatem o co chodzi? - Mówiąc to, założyła ręce na piersi i uśmiechnęła się grzecznie.
Draco westchnął powoli i przysunął się trochę bliżej dziewczyny, na co tą od razu przeszedł zimny dreszcz, ale nie ruszyła się z miejsca udając że to na nią nie działa.
- Granger, tak się zastanawiałem.. Skoro mamy rozejm i tak dalej, to chyba możemy iść razem na bal.. - Hermionie ze zdziwienia szczęka opadła, zaprosił ją! Draco Malfoy zaprosił ją na bal!... Ale ona idzie na niego z Wiktorem Krumem. 
Czuła się teraz okropne, naprawdę chciała iść z Malfoy'em. W końcu pomijając jego listę wad, pojawia się to coś. 
Nagle chłopak ujął jej podbródek i złączył go z górną wargą.
- Wiem Granger, że jestem niesamowity. I cieszę się że przyjęłaś moje zaproszenie biorąc pod uwagę twoją reakcję. - Tu uśmiechnął się będąc z siebie cholernie zadowolonym. Hermiona przez chwilę miała ochotę się zgodzić, ale szybko chlasnęła się w głowie w twarz. Słowa przychodziły jej z ogromnym trudem. Żeby doszło do tego, że musi odmawiać na zaproszenie najatrakcyjniejszego czarodzieja w Hogwarcie.
- Malfoy..Ja..naprawdę mi przykro, ale ktoś mnie już zaprosił.. A ja się zgodziłam.
Na Draco spadło wiadro zimnej wody. Podminowany zapytał:
- Kto? - Hermiona posłała niepewne spojrzenie w kierunku Wielkiej Sali. Blondyn widząc gdzie ląduje wzrok dziewczyny, automatycznie poczuł jak jego krew zaczyna wrzeć, ale postarał się opanować, dlatego tylko westchnął:
- Nie wierzę....
- Malfoy poczekaj! Mówię do ciebie! - Krzyczała Hermiona, ale bezowocnie. Draco ruszył już w przeciwnym kierunku z lekko uniesioną głową, jakby go nic nie obchodziło.

* * *

Draco stwierdził, że skoro Granger nie będzie mu towarzyszyć na balu, nikogo innego nie zaprosi. To tylko popsułoby mu do końca wieczór.
Teraz patrząc na wszystkie inne dziewczyny,  wydawały mu się takie proste. Nie trzeba było walczyć o ich zaufanie. Z kolei Gryfonka nie dawała sobą pomiatać, jednak zauważył, że i tak trochę zmieniła do niego podejście.

Hermiona była zdruzgotana. Okropnie chciała by na balu towarzyszył jej Malfoy. Co prawda kłócili się i obrażali na siebie co chwilę, ale pomijając oblicze aroganckiego dupka, można ujrzeć wspaniałego zabawnego młodego mężczyznę. 
Ale pora o tym zapomnieć, za trzy dni Krum będzie obejmować ją w talii, dotykając za sukienkę która tak bardzo podobała się Draconowi. 
Najbardziej miała ochotę ruszyć w stronę lochów i oznajmić Ślizgonowi, że w sobotę ma po nią przyjść pod Pokój Wspólny, ale nie mogła tego uczynić Wiktorowi.
Hermiona opowiedziała całą sytuację Ginny, a gdy zakończyła wątek, wzięła głęboki oddech i wyjawiła także ukryty ostatnim razem temat pocałunku. Ruda słuchała ze zmarszczonymi brwiami, a gdy Hermiona skończyła historię, rzuciła w nią z całej siły poduszką.
- Herm, wszystko zepsułaś! Po co się zgodziłaś na zaproszenie tego skomercjalizowanego kretyna! - Ginny rwała sobie włosy z głowy, ale Hermiona nie dawała się. Cisnęła poduszkę z powrotem na łóżko i odparła podminowana:
- Pewnie dlatego, że chciałam! - Ale obydwie wiedziały, że to nieprawda. 
Ruda nagle przystanęła, zamknęła oczy i westchnęła.
Po chwili dyskomfortu spowodowanego małą sprzeczką, obydwie przyjaciółki przeprosiły się nawzajem za podniesione głosy i już do końca wieczora o tym nie rozmawiały.
  
W piątek nauczyciele tak się zlitowali nad podnieconymi uczniami, że wszystkie zajęcia trwały połowę krócej.
Ostatnią lekcją zawsze były eliksiry, ale skoro mieli niecałe pół godziny na stworzenie jakiekolwiek mikstury, profesor Slughorn zadał im wypracowanie na temat dowolnej trucizny i jak ją zneutralizować, ale przed zaczęciem zapisywania pergaminu staruszek podpytał swoich najstarszych uczniów:
- No i jak droga młodzieży, smokingi i kreacje damskie już gotowe?-Pocierając ręce usiadł za biurkiem. Uczniowie beznamiętnie pokiwali głowami, ale Horacy dalej chciał podtrzymać tą jałową konwersację:
- Każdy z was ma już osobę towarzyszącą? - Hermiona z prędkością światła obróciła głowę w stronę Malfoy'a by zobaczyć czy potwierdza. W tej samej chwili Ślizgon podniósł lekceważąco wzrok na Gryfonkę, na co ona posłała mu przepraszające spojrzenie, ale Draco niewzruszony westchnął i pochylił się nad swoim pergaminem. Dziewczyna z lekkim ukłuciem w klatce piersiowej także wróciła do swojego wypracowania, po czym zgniotła je w kulkę widząc ogromną plamę atramentu dzięki niekontrolowaniu pióra. ' Dziękuję Malfoy ' mruknęła cicho do siebie wrzucając papier do śmietnika. Siadając z powrotem w ławce usłyszała pełne rozbawienia, pytanie Blaise'a:
- A pan profesor się z kimś wybiera? - Na pewno. - Dodał widząc ogromny malinowy rumieniec na pomarszczonej twarzy Slughorna. Klasa nie chcą jeszcze bardziej pogrążyć nauczyciela, zdecydowała się tylko na wymuszony kaszel kamuflujący śmiech.
- Niech się pan nie wstydzi, jestem pewien że więcej niż połowa chłopaków w klasie nie zapytała w porę upodobanych sobie partnerek nie wiedząc jak się do tego zabrać, dlatego idą na bal sami jak palec. - Rzucił niedbale wodząc wzrokiem po klasie zatrzymując się podczas wypowiedzi trochę dłużej na wizerunku Hermiony, ale po chwili wrócił do profesora uśmiechając się perfidnie.
- Profesor Sybilla Trelawney zgodziła się mi towarzyszyć. - Odrzekł Slughorn z twarzą koloru dojrzałego pomidora. Całą klasa ponownie zaniosła się chichotem, szczególnie Blaise, ale Draco nie było do śmiechu. Pomarszczony nauczyciel miał odwagę wcześniej spytać kogoś i teraz miał partnerkę. Przewrócił oczami i podszedł do biurka oddając swoje kulawe wypracowanie. Gdy tylko położył kartkę na stole rozbrzmiał dzwonek i wyszedł z klasy będąc odprowadzanym wzrokiem przez Gryfonkę.

Hermiona siedziała z Krumem w bibliotece, tak jak co dzień od czasu jego przyjazdu. Trochę zaczynało ją denerwować jego brak wychodzenia z inicjatywą. Cały czas chodzili tam gdzie ona chciała - czyli wiadomo gdzie. Do tego Wiktor praktycznie nic nie mówił tylko wpatrywał się w mozolną pracę Hermiony.
Dziewczynie prawie wyleciała z głowy cała sytuacja z Draconem, ale gdy tylko Wiktor coś wystękał o balu, od razu pojawił się w jej głowie obraz Ślizgona. 
Nie potrafiła opisać słowami jak bardzo była na niego zła że nie spytał wcześniej, jak i smutna z tego samego powodu.
Nagle, ku zdziwieniu Hermiony rozmowa zaczęła im się kleić. 
A po kilku chwilach, Krum zaczął się do niej zbliżać na niebezpieczną odległość, graniczącą ze zniszczeniem ich przyjaźni.
Hermionie ani się śniło zbliżyć  ustami do Kruma, ale ten nie dawał za wygraną, przytrzymał  ją trochę wbrew jej woli uniemożliwiając ucieczkę, jakby chciał uświadomić, że obydwoje zasługują na szansę. Gryfonka wiedziała, że już nie ma odwrotu, czekała tylko na pozbawione uczuć z jej strony zetknięcie się warg, gdy nagle rozbłysło jasnoniebieskie światło rozświetlające cały regał z książkami i przed nimi zmaterializował się białoszary lis. Hermiona błyskawicznie odepchnęła sportowca, odrobinę brutalnie po czym z zaciekawieniem spojrzała w stronę patronusa. Nagle lis zwrócił się głosem do zdezorientowanego Kruma głosem, którego Hermiona jeszcze nigdy nie słyszała. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego, i nie myliła się:
- Obowiązkowe spotkanie w Ministerstwie Magii w Sofii, dotyczące dwu-tygodniowego wyjazdu kapitana drużyny do San Francisco w sprawach wzmocnienia pozycji zespołu. Oczekuję Pana za 15 minut pod gmachem budynku. - Krum wpatrywał się w zwierzę z potępieniem. Wziął pobliską książkę i rzucił nią w lisa warcząc:
- Miało być odwołane! - Ale patronus już zniknął i księga poleciała w czystą przestrzeń.
Nie miał odwagi spojrzeć teraz w oczy Hermionie, wiedział że mu tego nie wybaczy. Jutro odbędzie się jedna z ostatnich przygód w jej szkole, a on to zepsuł swoim niedoszłym pocałunkiem, który miał być wbrew jej woli i wyjazdem.
Ale Hermiona nie miała przyjacielowi za złe jego nagłej potrzeby opuszczenia kraju. Bardziej bolało ją to, że chciał ją pocałować pomimo tego że dała mu wyraźnie do zrozumienia że sobie tego nie życzy. A najbardziej z tego wszystkiego przejmowała się tym, że na jej ostatnim balu w Hogwarcie pojawi się bez jakiegokolwiek towarzysza.
Siedzieli w ciszy wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą stał lis, gdy nagle Krum wstał.
- Hermiono błagam, nie zraź się do mnie po tym co chciałem zrobić.. - Zaczął drżącym głosem. - Nie mam pojęcia jak cię mam przepraszać za to że zepsułem twój jutrzejszy wieczór. Mogłem w ogóle się nie pojawiać, tylko namieszałem. - Zwiesił głowę ponuro, na co Hermiona od razu zareagowała uściskiem. 
- Rozumiem, że to nagła i ważna sytuacja, dlatego leć żebyś nie miał kłopotów. - Rzekła spokojnie.
Krum puścił Hermionę i szepnął jej do ucha:
- Tylko przyjaciele. - Na co Gryfonka od razu się uśmiechnęła i chłopak teleportował się z charakterystycznym pyknięciem zostawiając ją samą pośród milionów książek.

Hermiona szła pośpiesznie w stronę wieży Gryffindoru w celu zostawienia wszystkich książek i wrócenia  z powrotem do Wielkiej Sali na kolację. Niespecjalnie chciało się jej jeść, ale musiała opowiedzieć Ginny o tym nieszczęśliwym incydencie. Już się bała jej reakcji na wzmiankę o tym, że Hermiona zaszczyci swoją obecnością jutrzejszy bal w samotności. Nie mówiąc już o tym, że Draco Malfoy także ją zaprosił, ale go spławiła.
Westchnęła zrezygnowanie i ruszyła szybciej szukając swojej różdżki, mając wrażenie że z wrażenia zostawiła ją w bibliotece. 
Przeczesując wypchaną po brzegi torbę, nie zauważyła niewielkiej grupki uczniów stojących na jej drodze. Prując korytarzem z głową w torbie boleśnie wpakowała się w czyjeś szczupłe ale umięśnione ramię. Natychmiast poderwała głowę gu górze masując czoło i od razu ją zamurowało. Największa szczęściara, Hermiona Granger wpadła w grupkę Ślizgonów w której oczywiście stał Malfoy.
Pomimo tego, że Draco był ogólnie szczupły, mięśnie miał, i to nie byle jakie. Gryfonka z chęcią zapadnięcia się pod ziemię bąknęła tylko ledwo słyszalne ' przepraszam ' w stronę rozbawionego Ślizgona, po czym ze zwieszoną głową ruszyła dalej. Przeszła może kilka metrów i zatrzymała się gwałtownie. Obróciła się by ujrzeć Dracona śmiejącego się z Blaise'm i Pansy. Po krótkim biciu się z myślami ruszyła z powrotem w kierunku Ślizgonów, tym razem z podniesioną głowę.
- Emm.. Mogłabym cię na chwilę przeprosić.. to znaczy poprosić? - Spytała wpatrując się w szare tęczówki koślawo dobierając słowa. Draco uniósł brwi ze zdziwienia, spojrzał porozumiewawczo na przyjaciół, na co ci szybko zaczęli kręcić, że mając coś do zrobienia i już po chwili Hermiona miała wolną rękę. Jednak niechlujnie poluźniony krawat i rozpięte trzy pierwsze guziki koszuli dekoncentrowały ją.
- Malfoy, ja chciałam cię przeprosić... to znaczy nie. Po prostu.. Wiem że okropnie cię potraktowałam, no i dlatego... - Draco spijał każe słowo, jednak dalej był rozbawiony i jednocześnie zadowolony że jego osoba wprawia ją w takie zakłopotanie. - Chciałam tylko powiedzieć, że Wiktora nie będzie na balu. - Wyrzuciła w końcu na jednym wdechu przestając owijać w bawełnę. Oczy Draco od razu rozbłysły.
- Jak to nie będzie? - Spytał akcentując przedostatnie słowa, będąc pewnym że to jakiś żart uknuty przez Kruma. 
- Ma jakieś ważne spotkanie za granicą. - Hermiona mówiła z nieukrywanym zawodem, na co Draco niepewnie przymrużył oczy.
- Nie oczekuj ode mnie, że będę mówić jak bardzo mi przykro, bo tak nie jest. - Dziewczyna czuła się jakby dostała kufel zimnej wody na głowę. Ponownie gryzła się w myślach. Zrobić to czy nie? 
- Słuchaj Granger, idę na kolację, do zobaczenia. - Odparł posyłając jej mały uśmiech i już odchodził, gdy nagle Hermiona odstawiła rozum na półkę, a sprawę w swoje ręce wzięło serce.
- Malfoy czekaj! - Krzyknęła zatrzymując Ślizgona. - Ja... Dlatego pomyślałam, że no właśnie może poszedłbyś, albo nie nie... Czy może powtórzyłbyś to co.. - Draco nie mógł się powstrzymać i roześmiał się przerywając Hermionie jej nic niewartą litanię:
- Granger, czy ty właśnie zapraszasz mnie na bal? - Spytał przestając się śmiać, ale nadal uśmiechając się perfidnie. 
A więc wyśmiał ją.. Wspaniale.
- Nieważne. - Burknęła odwracając się próbując nie okazywać tego jak jej zależało, gdy nagle poczuła mocny uścisk na prawym nadgarstku odwracający ją w stronę sprawcy.
- Oczywiście, że z tobą pójdę Granger. - Draco uśmiechnął się szczerze, co Hermiona błyskawicznie odwzajemniła.
Brakowało słów by opisać jak bardzo obydwoje cieszyli się, że idą na bal w swoim towarzystwie, a po chwili Hermiona pędziła w stronę Ginny, zapominając o ciężarze torby, a Draco podzielić się nowinami z Blaise'm.

* * *

  W końcu nadszedł ten wyczekiwany wieczór.
Ostatnie przygotowania szły pełną parą. Każda uczennica siedziała właśnie przed lustrem, coraz  bardziej zakrywając swoje ' prawdziwe ja ' pod grubą warstwą pudru i tuszu do rzęs. Hermiona wraz z Ginny także robiły sobie makijaż, ale z umiarem. Ruda podkreśliła swoje oczy kocią kreską, a Hermiona nałożyła tusz sprawiający, że jej rzęsy były tak wspaniale długie i gęste, że przy mrugnięciach sprawiały wrażenie jakby motyl trzepotał swoimi skrzydłami, oaz na powieki położyła małą ilość cienia koloru pudrowego różu. Gdy robiła ostatnie poprawki błyszczykiem, gdy Ginny pisnęła ze szczęścia:
- Miona tak się cieszę! Idziesz z Malfoy'em zamiast z tym... - Urwała widząc minę Hermiony. - Wiktorem.. Co prawda dalej nie ufam temu Ślizgonowi. To niepodobne żeby tak się zachowywał w stosunku do ciebie.. - Hermiona rzuciła błyszczyk w kąt i wrzasnęła:
- Ginny przestań cały czas krytykować wszystkich chłopaków, z którymi coś mnie łączy!
- Hermiona, nie o to mi chodziło, czekaj! - Ale drzwi łazienki zamknęły się z hukiem i Ruda została sama przeklinając samą siebie za to, że za często mów to co myśli. Hermiona nie była oburzona na przyjaciółkę, ale zabolała ją możliwość prawdy jej słów. Co jeżeli Malfoy robi sobie z niej jakiś przebrzydły żart?
Ponownie straciła ochotę na bal. Dlaczego Ginny ma zdolność gwałtownego trafiania do sedna sprawy! Czuła się okropnie, że na nią nawrzeszczała, ale nie chciała wyjść na łatwowierną dziewczynkę potrzebującą pomocy. Myśląc intensywnie idąc przez Pokój Wspólny, jakiś piątoklasista zacmokał donośnie i zagwizdał na widok Hermiony, ale ona tylko przymrużyła oczy i warknęła w jego stronę:
- Zamknij się. - I ruszyła dalej.
Otworzyła drzwi i wszelkie wątpliwości rozwiały się na wszystkie strony widząc smukłego Dracona w jak zwykle perfekcyjnie dopasowanym, hebanowym garniturze trzymającego ręce w kieszeniach, opierającego się o ścianę. Był taki uroczy w swojej muszce. 
Nie mógł przecież jej wykorzystywać w tak podły sposób. Chociaż to i tak pozostanie podejrzliwa Granger, mająca w każdym calu wątpliwości.
  Nigdy nie dała się zwieść tak szybko. Przy jej ostatnim związku trwało to aż siedem lat, więc była pewna że po tak krótkim czasie Malfoy ze swoją przystojną buźką niewiele zdziała.
- Zobaczymy.-  Pisnęło jej serce na widok czarującego uśmiechu chłopaka.


Draco był wgnieciony wyglądem swojej towarzyszki. Wyglądała perfekcyjnie, sukienka uwydatniająca kobiece atuty leżała na niej jeszcze lepiej niż ostatnim razem. Jej trochę opadnięte ciemne loki, prosiły się o wplecenie w nie rąk. - Natychmiast skarcił się za myślenie o Granger w takich kategoriach.
Jednak dziewczyna stojąca przed nim przyprawiała go o ogromny uśmiech.
  Starał się nie myśleć teraz o zakładzie, na razie chciał tylko dobrze się bawić, i sprawić by dziewczyna przed nim także miała upojny wieczór.
- Wyglądasz przepięknie. - Rzekł całkowicie szczerze. Hermiona starała się sprawiać wrażenie, że to na nią nie działa, ale i tak okrągły rumieniec wypełzł na jej twarz.
Stali wpatrując się w siebie, gdy nagle Hermiona spytała tępo, trochę z pretensją:
- Nie chwycisz mnie pod ramię? Tak by wypadało na balu. - Draco nie ukrywając rozbawienia odrzekł:
- Tylko jeżeli mnie o to poprosisz. Nic w brew twej woli. - Dziewczynie od razu przemknął przed oczami obraz Kruma. Westchnęła z rezygnacją:
- Proszę Malfoy, zrób to. Tak jak na prawdziwym balu.
- Zrobić co? - Droczył się z nią mając wspaniały ubaw, ale dostał lekko pięścią w ramię.
- Chodźmy już. - Warknęła Gryfonka.
- Uważaj, nie tak mocno! Mam w tym miejscu ogromnego sińca po tym jak jakaś kulka z burzą na głowie którą okazałaś się ty, przywaliła mi z czoła. - Śmiał się Draco, ale widząc przewracającą oczami z ukrywanym rozbawieniem Hermionę, podbiegł do niej oplatając jej rękę wokół swojego ramienia tak jak tego chciała, i już kierowali się w kierunku parteru, oboje cholernie z siebie zadowoleni. 

Wielka Sala ponownie zrzucała z nóg.
 Stół nauczycielski był przyozdobiony złotym obrusem, ale nie to zwracało uwagę uczniów. Każdy stół, a raczej kilka mniejszych, z jednego domu były ułożone blisko siebie w każdym z czterech rogów sali, ozdobione scenografią charakterystyczną dla poszczególnych zwierzęcych symboli.
Róg Hufflepuff'u miał charakter lasu mieszanego, z brzozami dookoła oraz innymi nieodłącznymi częściami środowiska borsuków. Miejsce Gryfonów to było królestwo lwa - sawanna. Szorstka i wysoka trawa łaskotała nogi uczniów zasiadających na ławkach mających motyw skóry żyrafy. 
Ravenclaw sprawiało wrażenie nieba, wokół ich przestrzeni unosiły się chmury i niebieska poświata, a z ławek zwisały sztuczne krucze pióra.
A gdy spojrzało się w stronę strefy Ślizgonów, widać było las tropikalny - miejsce najbardziej sprzyjające wężom, oraz ich skóra na miejscach do siedzenia.
Parkiet pozostał nietknięty, ale i tak tego wieczoru Wielka Sala nadawała magicznego, i to dosłownie - nastroju.

Na początek, McGonagal poprosiła wszystkich o zajęcie miejsc przy ich ' kątach ' , by wznieść toast za odbywające się rozgrywki, zjeść kolację, a potem wejść na parkiet i bawić się do białego rana.
-Ponadto, dzisiaj wybierzecie Królową i Króla balu! - Tymi słowami zakończyła swoje przemówienie, będąc nagrodzoną tysiącami oklasków, a po chwili sala zaniosła się szczękiem sztućców.

Minęło sporo czasu zanim muzyka zaczęła grać, ale w końcu ten czas nastąpił.
Trzy czwarte uczniów wstało od stołu i pobiegło na parkiet.
Hermiona poczuła narastający trzepot skrzydeł motylków w jej brzuchu gdy spostrzegła, że Draco także rusza w jej stronę.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał długo prosić o taniec?-Uśmiechnął się szarmancko wyciągając rękę w stronę Gryfonki.
Hermiona nie odpowiedziała tylko zmierzyła go nieufnym spojrzeniem. Draco nie czekał dłużej, ale złapał rękę dziewczyny i już miał ją przy sobie.
- Mowę ci odbieram? - Spytał ironicznie nadal się uśmiechając. z Jakiegoś powodu nie mógł zmyć tego wyrazu twarzy.
- Błagam cię, bardziej byłam skupiona na twoich tlenionych włosach. - Odrzekła także się uśmiechając, tyle że bezczelnie.
- Auć, zabolało Granger. - Powiedział sarkastycznie, niedobrze dobierając ton głosu do wagi słów. Hermiona zgrabnie kołysząc się do rytmu prychnęła pogardliwie:
- To ty masz jakieś uczucia? - Ale blondyn nie zdążył odpowiedzieć, bo już w połowie pierwszej piosenki, jego partnerkę odebrał mu jakiś Puchon, a do niego dotarła Pansy.
- Wiedziałam jak....
- Nic nie mów proszę. - Uciszył ją Draco szukając wzrokiem Hermiony w oszalałym tłumie. Ślizgonka tylko przewróciła szmaragdowymi oczami, ale do końca tego tańca nie odezwała się słowem.

Hermiona usiadła przy stole, zasapana po kilku tańcach z cholernymi wyrzutami sumienia. Nie powinna tak nagadać Malfoy'owi. Chciała, by ten wieczór był cudowny dla ich obojga, ale teraz to zrujnowała.
Przecież nie chciała tego mówić.
Chyba do końca życia nie nauczy się być do końca dla niego życzliwa i miła... Ale zaraz, nauka to jej najlepsza strona, czyli musi być w stanie! Nie zastanawiając się, pobiegła potykając się przez wysokie obcasy do Dracona rozmawiającego z Blaisem z ożywieniem przy ogromnej kuli z głosami na parę królewską.

- Nie rozśmieszaj mnie, głosy już czytałem i Hermiona bez twoich przekrętów zostanie Królową Balu. Po tej całej wojnie popularność znacznie jej wzrosła. - Blaise urwał na moment. - Oczywiście, że spróbuję przełamać zaklęcia i poprzekręcać głosy. Dla ciebie wszystko Smoku. Twoje szczęście, że Emma poszła napić się ponczu. - Spojrzał na wielką kulę i ciągnął. - Ślizgońska osobowość na pierwszym miejscu. - Draco przybił piątkę przyjacielowi.
- Chociaż nie chciałbym żyć w kraju, w którym wasza dwójka sprawowałaby władzę. - Roześmiał się Blaise. Blondyn także nie omieszkał się uśmiechnąć.

- Malfoy! Słuchaj, ja nie chciałam cię tak urazić tym ostatnim.. Chciałam by ten bal był bez żadnych kłótni, ale ja zawsze.. - Ale Hermiona nie skończyła, bo Draco położył jej palec na ustach i uśmiechnął się wesoło.
- Spokojnie Granger. Niewiele rzeczy biorę sobie do serca. - Oczywiście nie było w tym ani grama prawdy. Potwornie zabolało go to że ktoś taki jak Granger, uznał że nie ma żadnych uczuć. Za to perfekcyjnie je chował, dlatego za złe jej tego nie miał.
Mrugnął porozumiewawczo do Blaise'a i już znaleźli się na parkiecie, tańcząc do bardzo szybkiej piosenki.
Po jakimś czasie muzyka ucichła, a wszystkie pary oczu zwróciły się w kierunku McGonagall rozmawiającej o czymś szeptem z czarnoskórym Ślizgonem. Momentalnie każda dziewczyna przysunęła się bliżej swoich partnerów oczekując w napięciu nazwisk pary wieczoru.
- A więc zadecydowaliście, że tej nocy główną władzę będzie sprawował Król... Dracon Malfoy! Zapraszam cię do siebie Draco.
Ślizgon udając ogromne zdziwienie, zadowolony i wyprostowany zmierzwił swoje blond włosy, na co Hermiona przewróciła oczami, i ruszył w kierunku Dyrektorki, będąc przewiercanym wzrokiem na wylot przez wszystkich zgromadzonych.

Po chwili Draco stał już w złotej koronie, i z berłem w prawej ręce. Wyglądał jak prawdziwy władca.  Nadaje się do tego. - Pomyślała Hermiona uśmiechając się, ale szybko zwróciła swoją uwagę z powrotem na McGonagall bo teraz miała ogłosić Królową.
- A Królową naszego Króla zostaje kto, Blaise? Może pan to oficjalnie ogłosi. - Ślizgon ochoczo kiwnął głową, skierował wzrok na Króla Balu, co młoda Gryfonka od razu zauważyła i już znała nazwisko.
- Hermiono Granger, zostajesz Królową naszego Dracona! - Dziewczyna nie omieszkała uśmiechnąć się ironicznie na tę wieść, i nawet nie wiedząc kiedy ruszyła pewnym krokiem w stronę swego Króla.

Po chwili światła przygasły, a w sali zapanował półmrok. Reszta uczniów rozsunęła się na boki robiąc miejsce parze królewskiej. Hermiona przystrojona w piękny, majestatyczny diadem, Draco we wspaniałą koronę zaczęli swój taniec przy niezwykle romantycznej i wolnej melodii.
- To wasza sprawka. - Szepnęła cicho do ucha partnerowi, kiedy ten tylko przewrócił nieziemskimi oczami przyprawiającymi Gryfonkę o zawrót głowy i także szepnął:
- Po części. Nie psuj chwili Granger. - Mrugnął do niej na koniec tańca i pochylił się nad nią przy charakterystycznym, końcowym uchyleniu partnerki ku dołowi na odległość kilku centymetrów tonąc w jej czekoladowych tęczówkach.
Nagle ktoś z tłumu, dokładnie Blaise, zagwizdał donośnie. 
Gdy  połowa uczniów poszła w jego ślady, rzucił szkarłatną różę w stronę Dracona, który momentalnie ją chwycił i odwrócił się w stronę Gryfonki.
- A czy tę różyczkę przyjmiesz? - Uśmiechnął się czarująco, oraz wręczył ją ledwo trzymającej się na nogach przez jego postawę  Hermionie. Ta niemalże rozpłynęła się nad trwającym ułamek sekundy dotykiem jego zimnych palców.
- No i co Hermiono. wpadłaś w jego sidła, cholernie wpadłaś. -  Odezwało się cichutko serce.

----------------------------------------------------------------------------------

No i witam Was po tygodniowej przerwie! Jak widać rozdziały coraz dłuższe a wena nadal można powiedzieć, że dopisuje. Muszę powiedzieć, że jestem niesamowicie zadowolona z tego rozdziału, ale bardziej interesuje mnie Wasza opinia, okropnie mi na niej zależy! Ostatnio udało Wam się uzbierać 10 komentarzy jak prosiłam, czy teraz uda się uzbierać 15? Obiecuję, że w takiej sytuacji następna część pojawi się w przyszłym tygodniu - Zero próżnowania!:3
Zatem do roboty! Zapraszam do czytania i obiektywnego komentowania.
Pozdrawiam Was cieplutko - MoonSeer:)