niedziela, 24 sierpnia 2014

34. MIŁOŚĆ DROGĘ ZNA

- Zdecydowanie ta, Hermiono. - Oświadczyła Ginny, dumnie wydymając usta, gdy przyszła panna młoda przeglądała się w lustrze założywszy wytworną suknię ślubną wraz z syrenim trenem ciągnącym się na prawie dwa metry.
- O tak – Odezwała się niezadowolona Emma, siedząca na zamszowym fotelu koloru krwi. – a potem tylko chlup do wody! – Dokończyła z niesmakiem wypisanym na twarzy.
Przymiarki najróżniejszych sukni trwały prawie w nieskończoność, a kreacje napływały i napływały, choć żadna z nich nie mogła okazać się tą najlepszą.
- Za długa.
- Za ciężka!
- Cygańska…
- Zbyt sztywna.
- Nie podoba mi się.
- Świeci się jak reflektor.
Od takich i podobnych opinii Hermionie zaczęło już się kręcić w głowie oraz zaczynała opadać z sił. Zakładanie i ściągnie kreacji ślubnych nie należy do najprzyjemniejszych doznań, gdy nagle, założywszy w przebieralni pewnie tysięczną suknię, uniosła ręce z zachwytu, zasłaniając usta w prywatnym zwierciadle w miejscu do zmieniania ubrań.
- To jest to! – Zapiszczały jednocześnie Ruda i Emma, klaszcząc cichutko w dłonie, gdy przyszła panna młoda uroniła łzy zachwytu, zanim z całych sił przytuliła obie przyjaciółki.

***

- Kuuuurwa, weź to zdejmij. – Jęknął z zawodem Blaise, widząc jak Draco po raz setny wychodzi z przebieralni w jakimś błazeńskim wdzianku.
Oczywiście, że Diabeł i Nott chcieli pomóc Draconowi w wyborze kreacji na własny ślub, jednak oni mieli także inne zajęcie – organizacja wieczoru kawalerskiego przyjaciela. A to nie mogło być przygotowane na pożal się Boże.
Nott zasnął na skórzanym, śliwkowym fotelu.
Draco z piorunującym spojrzeniem cofnął się do przebieralni z kolejnym garniturem w rękach.
Coraz bardziej zaczynał denerwować się tym całym przedsięwzięciem, choć nie z tej złej strony – ślub to cudowna sprawa i pragnął całym sercem założyć obrączkę na palec Granger, jednak obawiał się, że coś może nie pójść po jego myśli, spóźni się, zapomni czegoś, Boże!
Teodor ziewnął ociężale, powoli wybudzając się, przeciągnąwszy się.
Gdy przetarł zmęczone oczy, wybuchnął drwiącym śmiechem.
- Wyglądasz jak burak – Zauważył, gdy blondyn rozsunął kotarkę, a na sobie miał smoking koloru buraczkowego. – Buraku.
Blaise również zachichotał, a Draco nawet pod wpływem zniecierpliwienia i zszarganych nerwów dzięki tym przebierankom zdołał wygiąć usta w uśmiechu, zanim Diabeł oprzytomniał.
- Przede wszystkim, to musisz mieć jakiś bladozłoty dodatek – Dotknął palcem swojej skroni, kiedy właśnie sobie przypomniał. – Emma mówiła, że Hermiona ma bladozłote dodatki, tylko… - Urwał, gdy poczuł na sobie badawczy wzrok przyjaciół.
- …co kurwa? – Zapytał Nott, z miną jakby ktoś podstawił mu pod nos smocze łajno.

Długo to trwało, zanim Malfoy wyglądał tak jak powinien, jednak w jego opinii wyglądał tak o każdej porze dnia i nocy, w garniturze, czy piżamach.
- No – Blaise powiedział ciągnącym się tonem, przymrużając swe brązowe oczy. – Trzy plus ode mnie, ale…
- Myślę, że jest należycie. – Oznajmił przyszły pan młody, z uwielbieniem wpatrując się w ogromne zwierciadło oprawione brudnym złotem, gdy Nott lekko przekrzywił głowę, by móc się przyjrzeć pod innym kątem.
Był czarujący.

***

Wszystko było już gotowe. Cudowne, wytworne kreacje młodej pary, drużby i druhen, miejsce ceremonii, zaproszenia dla gości, wesele…Wszystko, oprócz jednej akcji – wieczór panieński i kawalerski.
Te przedsięwzięcia miały odbyć się dziś. Trzydziestego pierwszego lipca. Dzień przed zawarciem małżeństwa. Potem mieli jeszcze cały miesiąc dla siebie, by delektować się „wolnością” nim zaczną swoje Kursy.
A jak sprawił się w  swojej funkcji duet Emmy i Ginny oraz wybuchowa mieszanka Nott’a i Blaise’a?
Było tak jak powinno być, ale wytrwa tyko ten kto ma głowę do alkoholu.
Dziewczęta wylądowały w jakimś uroczym, choć pełnym życia pubie w londyńskim centrum, a Ślizgoni zarezerwowali pokoje w Dziurawym Kotle dla siebie i druhen, by miały gdzie przenocować po swojej zabawie.
Chłopcy woleli najlepsze roczniki whisky z Kotła niż jakieś inne, zapchlone puby.

***

Na szczęście przyszła para młoda miała wystarczająco dużo oleju w głowie, by nie zalewać się w trupa dzień przed swym ślubem. Nie zabraniali tego jednak swoim przyjaciołom, którzy celebrowali najlepiej jak mogli przez całą przyjemną noc ostatniego lipca.
Tak samo jak nie nocowali wraz ze swymi towarzyszami, choć wcześniej bawili się z nimi znakomicie.

***

Blaise’a obudził trzask talerza zbitego na dole za barkiem Toma, właściciela Dziurawego Kotła. Okropnie bolała go głowa, jakby zaraz miała ulec erupcji. Nie miał pojęcia dlaczego leżał na ziemi, skoro jego łóżko było puste.
Nott za to spał w najlepsze z rozdziawionymi ustami.
Ciekawe jak dziewczyny – Pomyślał żartobliwie Diabeł, gdy z trudem podnosił się z podłogi, by sięgnąć po swe zaproszenie na ślub przyjaciela. Chwilę później niepewnie spojrzał na obskurny zegar ścienny, to znowu na zaproszenie, ściskając je w drżącej dłoni.
- Kurwa jasna! –Zaklął parszywie, odrzucając beżową kartkę w kąt, by z przerażeniem w oczach rzucić się w stronę drzwi.

- Spóźnimy się! – Ich głosy połączyły się niemal w basowym i sopranowym duecie, gdy Blaise odrzuciwszy z hukiem drzwi zobaczył jak to samo robi zdenerwowana Emma z poczochranymi włosami w pokoju naprzeciwko.
Sekundę wpatrywali się w siebie z uśmiechem, jakby mieli przerwę od zmartwienia, że mają niespełna godzinę, by na morderczym kacu ogarnąć się i dotrzeć na miejsce.

***

- Jesteśmy! – Zakrzyczał zasapany tym całym szybkim przygotowywaniem Teodor ubrany w czarną marynarkę, rozpiętą pod kołnierzem śnieżnobiałą koszulę oraz ciemno jeansowe, lekko spuszczone spodnie. Blaise stał w skłonie, oparłszy ręce na udach, dysząc ciężko.
Gdy Nott zmierzwił swe ciemne włosy, robiąc na nich jeszcze większy bałagan zauważył.
- Gdzie są wszyscy? – Rozejrzał się po miejscu pod chmurką, gdzie stało stado pustych krzesełek oprawionych bladozłotymi wstęgami oraz pięknie obrośniętą bluszczem altankę bez księdza. Kaplica mieszcząca się kilka metrów dalej sprawiała wrażenie opuszczonej.
Cała posiadłość pomimo swego wdzięku wyglądała jak z typowego horroru, gdy powiewał wiaterek, a wstęgi tańczyły zwiewnie.
Zawarcie małżeństwa miało odbyć się o dziesiątej rano. Tak było napisane, czarno na białym.
Blaise podniósł wzrok, mrużąc oczy, a Draco wybuchł drwiącym śmiechem, poprawiając swój garnitur z gracją.
- Tylko na waszych zaproszeniach była taka godzina. – Oznajmił łagodnym tonem, pysznie uśmiechając się. – Wiedzieliśmy, że się spóźnicie. Dziewczyny szczególnie.
Dwójka przyjaciół umilkła jak grób, następnie z aprobatą kiwając głową.
- Dobrze, że chociaż ty nie masz kaca. – Zauważył Blaise, gdy twarz Draco, choć niesamowicie podenerwowana sprawiała wrażenie wypoczętej.
- Musisz się tylko zahartować, Blaise. – Odparł Nott uśmiechnąwszy się lubieżnie, wyciągając swą wieczną kompankę-piersiówkę zawsze wypełnioną trunkiem.
Podstawił ją pod nos blondynowi, lecz on tylko pokręcił beznamiętnie głową.
Wzruszył ramionami podając ją Diabłu, który chętnie pociągnął łyk, gdy pierwszy goście zaczęli się zjawiać.

***

- Gdzie jest Draco! – Jęknęła zmartwiona Hermiona, chodząc w kółko z przytrzymywaną suknią w dłoniach w specjalnej salce dla panien młodych przygotowujących się do ceremonii.
Skacowana Emma w okularach słonecznych spojrzała przez okno, gdzie przelewali się wszyscy goście po kolei zasiadając na wyznaczonych miejscach, kiedy Ginny robiła ostatnie poprawki przy prezentacji sukni Hermiony Granger, którą wszystkie nerwy pożerały w całości.

Podbiegła w swych białych obcasach w miarę możliwości do Emmy, by wyjrzeć za okno z wielką gulą w gardle.
- Idziemy. - Rzuciła tylko władczo zanim z miną godną pożałowania ze stresu podreptała do drzwi w poszukiwaniu drużby i pana młodego, gdyż nastał już najodpowiedniejszy czas na okrzesanie tego wszystkiego.
Na szczęście w czarodziejskich tradycjach nie ma czegoś takiego jak przesądy, zakazujące panu młodemu widzieć narzeczoną przed ślubowaniem, dlatego już szybciutko schodziła po drewnianych schodkach ku salce kaplicy, by następnie na tyłach posesji kościółka szukać Ślizgonów.
Wszystko się w niej gotowało, jednak nie w ten gorszy sposób. Starając się przezwyciężyć wszelkie troski i smutki od razu mogły zdominować je ogromne szczęście i spełnienie swego życia. Jednakże nie szukała Dracona, by go popędzić. Wiedziała, że jest tak samo albo nawet bardziej zdenerwowany jak ona, a do tego nie ma przy nim jego najwierniejszej opoki oprócz chłopaków - Pansy.
Aczkolwiek była pewna jednego - po powrocie z Rzeki Śmierci otrzymała dar. Dar, gwarantujący rzeczy nie z tej Ziemi, nie pojętne dla klasycznego obywatela.

***

- Palimy papierosy na obrębie kościoła... - Zauważył Blaise, strzepując nadpaloną końcówkę jabłkowego powolnego zabójcy. - Naturalne. - Dodał idiotycznie.
Nott szturchnął go lekko w bark, besztając żartobliwie.
- Robimy to w dobrych intencjach. - Spojrzał ukradkiem na Dracona. - Jak zaraz się nie odpręży, to...
Urwał w pół zdania, wybałuszając oczy i w życiu nie odrywając swego ogłupiałego wzroku od anioła. Upuścił końcówkę papierosa, by otwartą dłonią ponownie klepnąć stojącego obok siebie Diabła, który na ten znak także uniósł głowę, by sekundę później sparaliżowało go doszczętnie.
Jedyne co zdołał zrobił, to zesztywniałą dłonią popchnąć skupionego na żarzącym się papierosie Draco, który podniósłszy swój zabójczo magnetyczny wzrok, puścił peta, nie odwracając spojrzenia od nadchodzącej z lekkim uśmiechem Hermiony. Wyglądała tak niesamowicie pięknie w swej ślubnej sukni z wąskim gorsetem w kształcie serca, uwydatniającym jej biust, bladozłotej wstędze przy jego końcu oraz z kloszowanym warstwowym tiulem, sięgającym ziemi. Włosy miała upięte w zwykłego, luźnego koczka, jednak gdy się przyjrzeć coś nadzwyczajnego było w kręconych kosmykach, które opuściły fryzurę. W swych kruchych, smukłych palcach trzymała welon, gdy rozejrzawszy się ujrzała go stojącego w białym garniturze z czarnymi jak smoła guzikami oraz w krawacie tego samego koloru co opasająca ją wstęga. Jego włosy pozostały niezmienione - zmierzwione jak zawsze.
Obydwoje uśmiechali się do siebie zniewalająco, a ich troski odeszły w zapomnienie wraz z jednym, szybkim mrugnięciem powieką.
Podeszła do niego, po prostu się w niego wpatrując, gdy Draco właśnie sobie przypomniał o swoim prezencie ślubnym numer jeden.
" Masz, spróbuj jeszcze raz " - Przypomniał sobie słowa Ginny Weasley, kiedy rzuciła mu wyjętą ze śmietnika, lwią spinkę.
Od tego momentu trzymał ją blisko siebie. Zawsze. Czekając na chwilę.
- Zgodzisz się ją ubrać? - Zapytał mrucząc, niczym zadowolony kocur, wygrzewający się na lipcowym słońcu, gdy Hermiony oczy zaszkliły się od łez zanim powoli skinęła głową, pozwalając, by to ta spinka trzymała jej ślubny welon.
Wiedziała, że to nie przystoi przed ślubem, ale rzuciła się na jego szyję.
Odsunął się, tajemniczo uśmiechając się, wskazawszy wzrokiem, by się odwróciła, a to co, a raczej kogo ujrzała kilkanaście  metrów dalej wbiło ją do końca. Co tam spinka sprzed dwóch lat, którą nie wiadomo jakim cudem odzyskał, skoro machali do niej właśnie wesoło jej prawdziwi, uradowani rodzice, pokazując gestami, że szybciutko pędzą zająć swe miejsca.
Dopiero wtedy Draco pozwolił się objąć z czułością oddając uścisk.
Hermiona słyszała plotki, że zaklęcie zapomnienia jest możliwe do zdjęcia, lecz procedura, gdyż potrzebny jest do tego eliksir i złożone przeciwzaklęcie to nie lada wyczyn, by zrobić to wszystko poprawnie. Nie wspominając już o ich odszukaniu w Australii.
W tym samym czasie nadbiegły druhny, mówiąc, że Harry i Ron nie mają pojęcia jakiego szampana wybrać.
Wszystkie pary oczu wbiły się w bezbronnego Teodora, który rzucił na nich ogłupiały wzrok, nim rzuciwszy niedbałe "no dobra" pobiegł wybrać wraz z Gryfonami.
Każdy wiedział, że w kwestii alkoholi z Nott'em nikt nie może się równać.
Gdy Slizgon odszedł, do reszty doszło, że mają dać parze młodej odrobinę prywatności, więc głupkowato odeszli kilka kroków, udając, że o czymś rozmawiają.

- Ja też mam dla ciebie prezent. - Hermiona oznajmiła miękko, uwolniwszy się z objęć Dracona.
Zamknęła swe piękne oczy na kilka krótkich sekund, po to by po chwili je otworzyć i z dumnym uśmiechem na ustach, gdy w pobliskich ładnie obciętych krzakach coś się poruszyło.
Ktoś jęknął z obrzydzeniem, a Draco od razu poznał kto to, choć nie mógł uwierzyć.
- Obrzydliwie - Burknęła Pansy odgarniając swe piękne, kruczoczarne włosy, od razu uśmiechając się promiennie, odsłoniwszy dwa szeregi śnieżnobiałych, równych zębów, gdy zdołała wydostać się z krzaków- krainy miliona owadów i robaków.
Stanęła piękna jak gdyby nic, patrząc po reszcie przyjaciół, a zwłaszcza na oniemiałych Dracona i Diabła.
- No w końcu wyglądacie przyzwoicie. - Zauważyła dumnie, jak nadopiekuńcza matka, poprawiając ich marynarki. - ...Ale ty to trochę gejada, Blaise, rozepnij to. - Rzuciła karcąco, wskazując na zapiętą pod szyję koszulę.
Draco stał jak wryty, odwróciwszy wzrok w stronę delikatnie uśmiechniętej Hermiony.
Swym wzrokiem przekazywał jej swoje gratulacje, że jej moce z zaświatów pozwalają przywrócić jej kogoś do życia. I choć wiedział, że to nie na stałe, to nie mogłoby być możliwe rozpierała go radość.
Na jego ślubie byli wszyscy ludzie, których kochał.
- Nim wszystko się zacznie, chciałabym tylko powiedzieć - Gdzie jest Nott? - ... Że wiem wszystko - Spojrzała na całą grupkę. - ... Widzę wszystko... - Wskazała oskarżycielskim palcem na Draco i Blaise'a... - Gdzie on jest! - ... I słyszę wszystko...
- Jeżeli kogoś to zainteresuje, to Weasley nie widzi większej różnicy między szampanem a winem musującym! - Okrzyknął nadchodzący Teodor z wyciągniętą piersiówką, nim przystanął jak wryty, kiedy ich tęskne spojrzenia skrzyżowały się.
- No dzień dobry. - Zawołała zawadiacko Pansy, nim rzuciła się na niego z impetem powalając na zielony trawnik.

- Granger, kocham cię - Powiedział lekkim głosem Draco, łapiąc Hermionę w talii, widząc jak wszyscy ich przyjaciele, a co najważniejsze on i jego narzeczona nie posiadają się z uciechy.

***

 Siedem lat wzajemnej nienawiści, które doprowadziły do przełomu i dojrzenia tego co niedostępne dla reszty szarych ludzi. Budowanie własnej fortecy, dzień po dniu, cegiełka po cegiełce, czyniąc ją mocniejszą i silniejszą. Oblężenia nie raz wystawiały ją na ciężką próbę, lecz forteca ich miłości zawsze potrafiła znaleźć drogę. Krętą i na około, ale odpychającą atak. Budowali ją w pocie czoła przez cały rok, powoli odkrywając drogę do swych serc. Obawiali się reakcji pozostałych na ich wspólnie wybudowane dzieło, jednak w końcu udało im się poprowadzić swych przyjaciół przez korytarze swej miłosnej fortecy, pokazując swą własną drogę. Drogę, która wyprowadziła ich na pewnego rodzaju zgubę, szokującą i tak samo mocno przytłaczającą, kiedy odebrano im serce swej fortecy, nowe, cenne życie i życie jego twórczyni.
Ale nawet śmierć nie mogła stanowić dla nich przeszkody, ale tylko zwykłą komplikację. Ludzie muszą sobie radzić ze swoimi problemami. I oni zdołali je okrzesać. Te mniejsze, jak i te potężniejsze, by wkrótce znowu wyjść na prostą, usłaną słodyczą drogę.
A wszystko to po to, by przy finale finału móc dowieść, że miłość drogę zna i uczynić swą miłosną fortecę najtwardszą, nieprzepuszczającą chłodu niebezpieczeństw i najpotężniejszą jaką mogli wybudować, gdy rozległy się najcudowniejsze słowa świata, z którymi budzili się każdego dnia, aż do swej wesołej starości, śmiejąc się, że kiedyś nie mogli na siebie spojrzeć, podczas gdy teraz to było jak narkotyk.
" - Ogłaszam was mężem i żoną! "

*Delektujmy się teraz tą cudowną pioseneczką, cudownie oddającą uczucia Dracona i Hermiony!:)*

-------------------------

Cóż mogę rzec.
Mój pierwszy blog, moja kolebka pisania się skończyła, a pewna część mnie leży teraz w trumnie wraz z moją słodką Pansy.

Epilog, który powinien zaspokoić Wasze pytania "co dalej?" jest już napisany w moim zeszycie i spokojnie czeka na przepisanie, dlatego również w najbliższym czasie powinien się pojawić.

Troszkę dłuższe słowa ode mnie będą przy epilogu, a teraz WAŻNE. Jeżeli moi drodzy czytelnicy mają do mnie jakiekolwiek pytania, odnośne pisania, mojego życia prywatnego, mnie CO CHCECIE, na wszystko odpowiem, choć jeszcze nie wiem czy na filmiku, czy zrobię po prostu post z tymi pytaniami. Możecie zadawać więcej niż jedno pytanie, come on poznajcie bliżej autorkę czytanego przez Was bloga!:)
A ja także mam do każdego z Was pytanie, na które możecie odpowiedzieć w komentarzu:
Jak znalazłaś/eś mojego bloga?

MoonSeer c:

5 komentarzy:

  1. Popłakałam się na końcu! Twoje opowiadanie jest najcudowniejsze! Mam nadzieję że nie porzucisz Blogspota i jeszcze napiszesz jakieś opowiadanie! Trzymam kciuki!
    Ps. Twojego bloga znalazłam na google :))

    Pozdrawiam płacząca SectumSempra :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeju, jakie genialne. Tak szkoda , że ta historia już dobiegła końca. Czekam na epilog !!
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3
    PS. Bloga znalazłam przypadkowo- gdy czytałam inny i widziałam nowe posty, i bardzo mnie zainteresował, więc zaczęłam czytać !! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest takie niesamowite. Ryczałam a co tam. Czy był jakiś rozdział zwłaszcza w ostatnim czasie na którym nie płakałam? Oczywiście NIE!!!!.Ja nie chcę jeszcze Epilogu bo to oznacza koniec a ja nie chce końca.
    Powiedziałaś mi że piszesz bloga w szkole, osobiście, więc to ty tak jagby go dla mnie znalazłaś.
    Atricia

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie moge uwieżyć szgoda że niema zdjęcia sukni kocham twojego bloga a znalazlam go na faccebuku ...a muwcie na mnie Crystalia

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Twojego fb :*

    OdpowiedzUsuń