wtorek, 15 lipca 2014

28. SUMMERTIME SADNESS

Wakacyjna pogoda zaczęła wychylać się zza horyzontu dopiero w połowie lipca.
Jakby cały wszechświat opłakiwał stratę przyjaciela i właśnie teraz mówił, że nadszedł czas na ruszenie dalej. Tak jak zrobił Joshua i z uśmiechem dołączył do swych przyjaciół w zaświatach.
  Hermiona siedziała razem z Emmą w lodziarni Floriana Fortescue, rozmawiając o błahostkach, byle tylko odpędzić od siebie ciągły smutek.
Nie powinna...
Josh nie chciałby...
Tyle że Josh nie żyje...
- A mój ojciec na to, że mam wrócić do domu z błoną dziewiczą! - Sarknęła Emma, plując deserem. - Taki wstyd...
Granger wyrwana z kontekstu, zmarszczyła czoło, pokazując tym, że nie ma pojęcia o czym rozmawiają.
Młodsza Gryfonka westchnęła, powtarzając całą śpiewkę.
- Blaise zjawił się w naszym domu z zaproszeniem dla mnie na wakacje...
Hermiona uśmiechnęła się serdecznie, wyobrażając sobie Diabła w półmugolskim domu.
- To cudownie!
Emma przygryzła łyżeczkę.
- O tak, ale ja nie mam jeszcze siedemnastki i...Nie ważne, zgodzili się pod warunkiem, że wrócę z błoną dziewiczą... Takie teksty przy Blaise'ie!...Kretyni.
Granger zachichotała, a sekundę później zakrztusiła się, widząc nadchodzącą osobę.
McKiney odwróciła się, by zobaczyć co przykuło uwagę koleżanki, po czym mruknęła sarkastycznie.
- A to niespodzianka...
I wróciła do lodów.
- Witam, drogie panie... Emmo, jak tam twoja błona dziewicza? Żyje sobie spokojnie? - Draco zadrwił z mściwym uśmieszkiem, dosiadając się do stolika.
- Powiedział ci? Cudownie. - Zironizowała w odpowiedzi, czerwieniąc się jak piwonia.
- O tak! Pan Paul stał się moim idolem. Koniecznie muszę się z nim kiedyś zobaczyć! - Droczył się dalej, delikatnie szturchając Hermionę, by na niego spojrzała.
- Nie sądzę. - Emma warknęła w odpowiedzi, bawiąc się resztkami lodów.
Dracon po kilku chwilach ciszy uśmiechnął się wyniośle, mówiąc:
- Granger - Zaczął oficjalnym tonem, jakby zaraz miał się oświadczyć.
- Żenisz się, czy co? Po prostu zapytaj. - Fuknęła Emma niezadowolonym tonem.
W tym momencie chłopak obrzucił ją morderczym spojrzeniem, ale ta nie przejęła się nim zanadto.
- Granger - Ponownie podniósł głos, uśmiechając się obiecująco. - czy zechciałabyś towarzyszyć mi na wyjeździe wakacyjnym?
Uśmiech nie zstępował z jego twarzy, a gdy Hermiona pojęła co właśnie do niej powiedziano, zrobiła wielkie oczy niczym dwa galeony.
- Oczywiście, że tak! - Nie zważając na nic, rzuciła mu się w ramiona, niemal spadając z krzesła.
W podzięce chciała go lekko pocałować w policzek, jednak gdy była już centymetr od danego miejsca, Dracon błyskawicznie odwrócił głowę, tak że usta dziewczyny natrafiły na jego wargi.
Kiedy po sekundzie oderwali się od siebie, Gryfonka zbeształa go groźnym spojrzeniem, choć nadal uśmiechała się promiennie.
Josh miał rację; to Draco jest jej prawdziwym szczęściem. Miała nadzieję, że chociaż kilka słów z tego co Lambren wypowiedział w lochach było prawdą, i gdziekolwiek teraz jest, uśmiecha się, widząc jej radość.
- Gdzie Blaise cię zabiera Emmo?...I gdzie my się wybieramy? - Następnym pytaniem zwróciła się do tajemniczo uśmiechniętego Dracona.
- Nie mam pojęcia. - Odparła znudzona Emma. - Pewnie na jakieś słoneczne wyspy. - Dodała z rozmarzeniem. - ... No a gdzie wybiera się ten twój arystokratyczny tyłek, Malfoy?
Blondyn zignorował zgryźliwą uwagę Gryfonki, odpowiadając łagodnie:
- To moja słodka tajemnica.

***

Gdy lipiec powoli chylił się ku swemu końcowi, nadszedł wyczekiwany dzień wyjazdu Dracona i Hermiony.
Gryfonka stała nad swą walizką, myśląc, czy zabrała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. 
Jeżeli chodziło o ubrania, wzięła wszystkiego po trochu; chłopak do teraz nie zaszczycił jej odpowiedzią, dotyczącą miejsca pobytu.
W końcu usiadła na łóżku, czekając na Ślizgona.
   Po skończonej szkole nie zamierzała dalej mieszkać w starym domu jej rodziców. Nie dałaby rady.
Dzięki wyrazom podziękowania od całej społeczności czarodziejów za uratowanie świata, została sowicie wynagrodzona górą galeonów. Tak samo jak Ron i Harry, jednak ona nie przyjmowała kwoty z wielką radością.
Wiedząc, że nie przekabaci Ministra, by przeznaczył pieniądze na szczytniejsze cele, upchnęła je w swej skrytce u Gringotta z nieukrywaną odrazą.
Nigdy nie wykazywała ogromnego przywiązania do pieniędzy, choć teraz pomogły jej kupić niewielki, ładnie urządzony dom w miłym sąsiedztwie na przedmieściach Londynu.
Oczywiście nie poddała się mugolocepcji do końca; na cały dom nałożyła kilka mocnych zaklęć chroniących - do jej domu teleportować mogli się tylko znajomi i osoby z pozytywnym nastawieniem. Ostrożności przed zagorzałymi śmierciożercami, którzy dalej są na wolności nigdy nie za wiele.
Cieszyła się, że zaklęcia nie wykrywają wypłowiałego znaku Dracona, niemal szarego, jakby niedługo miał całkiem zniknąć. Był tam nadal i zostanie na zawsze, ale zaklęcia pozwalały mu aportować się do jej domu nawet niespodziewanie.
   Ogród nie stanowił dla nikogo zagrożenia - tam mogło dziać się wszystko, bo dom i tak nie pozwoliłby na żadne oblężenie.
- Gotowa? 
Nagle Draco pojawił się w jej pokoju w wytwornym, czarnym jak smoła garniturze.
Hermiona z nikłym uśmiechem pokiwała głową, a ten wystawił zachęcająco ramię, by je uścisnęła.
Drugą ręką przytrzymała swój bagaż i zauważyła, że Malfoy takiego nie posiada. Pewnie już zdążył wszystko odłożyć w miejscu-niespodziance.
Sekundę później poczuła znajome, choć na zawsze nieprzyjemne ukłucie w pępku, oderwawszy się od podłogi.

Otworzyła oczy i od razu zamrugała nimi niedowierzająco.
Z zaskoczenia upuściła walizkę, która z głuchym puknięciem uderzyła o świeżą, zieloną trawę.
Uchyliła usta, ale nic z nich nie wypłynęło.
Blondyn oplótł ręką jej talię, odzywając się magnetycznym głosem:
- Granger, witaj w kraju kwitnącej wiśni.

***

Draco postawił sobie za cel odwrócenie uwagi Gryfonki od ciągłego obwiniania się śmiercią Joshua'y. Wiedział, że to nie będzie dla niej proste, dlatego niczego od niej nie wymagał. Żałoba jest żałobą i całkowicie to rozumiał, pomimo tego, że na myśl o nieobecności Josh'a miał tylko lekkie ukłucie w sercu.
Hermiona była zachwycona wycieczką w tak odległe krainy. Posiadała już jakąś wiedzę na temat azjatyckich rejonów i zabytków, jednak znalezienie się tam i przyjrzenie im z bliska to dwa odmienne światy. 
Była tak zachwycona, że nie miała pojęcia, które miejsce wybrać najpierw; czy zatłoczone i wesołe uliczki Tokio, czy może spokojną wieś i podziwianie niesamowitej architektury? Atrakcje same wchodziły jej na głowę tak, że nie miała czasu na smutek.
Nie osądzajcie jej; prawdopodobnie uznacie, że powinna usiąść w jakiś lochach bez oświetlenia i opłakiwać drogiego przyjaciela, jednak oczy miała już wystarczająco zapuchnięte po straconych na Bitwie o Hogwart, a teraz Gryfonka dorosła. Ostatni rok nauczył ją pewnych wartości, choć wcześniej się z nimi nie stykała: To nie śmierć  jest wrogiem, ale zwykła samotność.
Nie bała się śmierci Josh'a, ani swojej. Smutek dopiero okrywał ją swym przenikliwie zimnym płaszczem na myśl, że już nigdy nie usłyszy jego delikatnego głosu, czy wesołych tęczówek tak bardzo podobnych do jej.
Idea jego odejścia była nieopisanie zagmatwana; jedna część dziewczyny wypełniona była żalem po stracie, a druga na przekór poprzedniej cieszyła się. Cieszyła się, bo Josh'owi nie było łatwo żyć w nie swojej epoce, a teraz jest w lepszym miejscu, uśmiechając się do niej zza błyszczących gwiazd. 
Właśnie teraz zaczęła dominować jej druga połówka.
Josh jej nie opuścił. Będzie jej pilnował niczym Anioł Stróż. Wiedziała to i wtedy uśmiechnęła się w powietrze, będąc pewna, że poczuła delikatny wiaterek na odkrytym ramieniu, pomimo że było okropnie parno i bezwietrznie.
- Granger, może pójdziemy na sushi? - Zapytał Dracon błagalnym tonem, zstępując z nogi na nogę. Tak, tak, był niesamowicie uradowany szczęściem Hermiony, ale ta już trzecią godzinę oglądała jakiś dom, nadal z tym samym zainteresowaniem, gadając od rzeczy.
Malfoy nie miał bladego pojęcia, że Azja będzie strzałem w dziesiątkę. Wybrał miejsce według własnych kryteriów. Sam uwielbiał te klimaty, jednak wolał centrum Tokio późną nocą, niż zwiedzanie starych cudów architektonicznych. - Ten dom nie ucieknie.
Nagle odniósł wrażenie, że rozpętał piekło.
- To nie dom, tylko zamek! Zamek Matsumoto! - Odparła z wyrzutem, jednak od razu zreflektowała się, patrząc na swój mugolski złoty zegarek. Ze zgrozą pomyślała, że Ślizgon już faktycznie może dostawać z nią na głowę, choć z chęcią pozostałaby tu jeszcze parę chwil.
Zupełnie zapomniała o głodzie, który jak na zawołanie zabębnił w jej żołądku. - Masz rację - Odezwała się przepraszającym tonem. - chodźmy coś zjeść.
Gdy podeszła do Dracona, ten wygiął usta w półuśmiechu, rozglądając się przenikliwym wzrokiem, czy ktoś specjalny ich nie obserwuje.
Po sekundzie aportowali się w jednej z najbardziej znanych Tokijskich dzielnic - Roppongi, gdzie restauracji, nawet tych wykwintnych, nadających się na podniebienie blondyna było na pęczki.
Siedzieli na specjalnych pufach, zajadając polecone im dania. To było tak niesamowicie odmienne i jednocześnie przyjemne, siedzieć bez żadnych obaw w tak zaludnionym mieście, nie przejmując się intrygującymi spojrzeniami. 
Uśmiech na twarzy Gryfonki był jakby niezmywalny; urzeczona słuchała aksamitnego głosu Malfoy'a, gdzie każde słowo było dla niej poezją, jego uśmiech równał się jej uśmiechowi, a trwał niemal cały czas.
Mieli wakacje. Wakacje od przeszywających spojrzeń znanym im Londyńczyków i od całego Londynu.
Tu było całkowicie inaczej i tym samym nie gorzej. Hermiona z bólem odliczała dni dzielące ich od powrotu do deszczowej Anglii.
A to wszystko zapewnił Draco Malfoy; jej miłość, która z czasem okazała się prawdziwa, cudowny starojapoński domek, niesamowicie spędzany czas, no i on sam. Najznamienitsze co mogło znaleźć się w tym pakiecie. Z nim i Alaska byłaby kolorowa i przyjemna.
Czuła, że oddała mu się w całości. I wiedziała, że nie powinna. Powinna się opanować i trzymać go na dystans, ale miała to gdzieś. Chciała częściej czuć jego chłodne usta na swoich, ciągle prosiła, by trzymał ją za rękę, chciała jego.

***

Zbliżali się do końca ich dalekiej eskapady, a ostatni dzień wykorzystali w najbardziej emocjonujący i niespodziewany sposób;
Słońce zachodziło, gdy roześmiani wylądowali na wyspie Honsiu, by ochłonąć po całym dniu spędzonym w tokijskim Disneylandzie.
Dokładnie tak - Disneylandzie.
Po długich namowach Hermiony, Draco w końcu uległ, dając zaprowadzić się w najbardziej mugolskie miejsce w Japonii. 
To że był nastawiony sceptycznie - to mało powiedziane, jednak nie minęła godzina i obydwoje bawili się jak malutkie dzieci; objadali się watą cukrową, co było pierwszym przeżyciem chłopaka i obserwowali krążące po centrum maskotki z różnych bajek.
Z początku Dracon przestraszył się ich, ale gdy Gryfonka wyjaśniła mu ideę tych przebieranek był pełen podziwu, a pod wieczór Disneylandu nie chciał opuszczać, jak normalne rozwydrzone dziecko, ciągnące matkę za rękę z płaczem w kierunku bramy.
Usiedli pod okazałym, pudrowo różowym drzewem wiśni, tak gęstym, że przypominał watę cukrową z Disneyladnu, trzymając się za ręce.
Zachodzące słońce oblewało dzielący ich zbiornik wodny od wulkanu Fudżi barwą ognia, ale Hermiona nie pomyślała o pożarze trawiącym zapomniane lochy w Hogwarcie. 
Gdy szkarłat napierał na jeszcze widoczny błękit pomyślała o niej i Draco, jako o oddzielnych, różniących się od siebie światach.
Ale nie minęło kilka chwil, gdy woda połączyła się barwami, a dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, mocniej chwytając dłoń chłopaka.
Chowające się z wulkanem słońce zdążyło oblać ich twarze, gdy Gryfonka, opierając głowę o ramię chłopaka, odezwała się powoli podrywając się do góry.
Czuła, że to ten moment. Bała się go, choć wiedziała, że nastąpi. Bała się, choć to taka piękna i niezapomniana chwila.
Nie dbała o to, czy Ślizgon myślał o niej poważnie. Nie obchodziło ją to. Obchodziły ją jej własne uczucia, a Draco w końcu musi o nich wiedzieć, nie zważając na to jaka może być reakcja.
Sceneria spotkania była tak romantyczna, że sama atmosfera taką się stała; drzewo kwitnącej wiśni ponad głową, a naprzeciwko zachodzące słońce, powoli chowające się za wielkim Fudżi, dające ostatnie promyki zza grzbietów wulkanu.
- Draco - Szepnęła ckliwie, patrząc jak chłopak uważnie zaczyna jej słuchać. Wydawało się, że nawet i jego spojrzenie, zawsze pełne mrozu, teraz zmiękło, choć nie straciło wigoru.
Gdzieś w gałęziach wiśni melodyjnie zaśpiewał ptak.
Otworzyła usta ponownie, by wyznać swe gorące uczucie, gdy on zamknął je swym pocałunkiem.
Można było rzec, że to był pocałunek jak pocałunek - zwyczajny, jednak dla tej pary to był moment bezgranicznej pasji, otwierający wrota do następnego, przypieczętowującego wszystko, etapu miłości.

Teraz zaczyna się moment +18 
Osoby poniżej tego wieku czytają na własną odpowiedzialność (Sama nie mam osiemnastki:D)
* Z powodu liczebności osób, które podały mi maile, a ogólnej liczby czytelników dodaję cały opis *


 *czytamy od razu!* Gdy Hermiona delikatnie, choć szybko i zwinnie rozpinała guziki gładkiej, białej koszuli Dracona, ten jednocześnie zaskoczony, choć w pełni gotowy na wszystko, przygwoździł ją do ściany oraz powoli i z gracją, odpinając zamek szarej sukienki obdarowywał szyję dziewczyny gorącymi pocałunkami.
Serca obydwojga biły tak mocno i wyraźnie, jakby zaraz miały przedrzeć się przez całą klatkę piersiową, by połączyć się i stać jednością.
Ślizgon w duchu gratulował sobie, że na początku ich wyjazdu przetransmutował te śmieszne maty, służące Japończykom za miejsca do spania w prawdziwe, miękkie, satynowe łoże z baldachimem.
- Cholera, nie umiem! - Sapnął żartobliwie, szamocząc się z zapięciem stanika, gdy Hermiona zachichotała wdzięcznie, i czule odciągnąwszy jego ręce, sama uwolniła się od zapięcia i odrzucając kremowy, koronkowy biustonosz na ziemię, położyła się na wygodnym posłaniu.
Jej piersi idealnie wpasowywały się w jego chłodne dłonie. Ciepło jakie od nich biło było przyjemnością samą w sobie.
Nachylając się nad nią, sunął z pocałunkami ku dołowi; od wystających, kruchych obojczyków, po jej gładki biust.
Hermiona z rozkoszy jęknęła cichutko, wplatając swe zgrabne palce w platynową czuprynę chłopaka, który oddychając głęboko, przerwał tę cudowną zabawę, by szepnąć jej w oczy.
- Jesteś pewna? - Zapytał powoli i szarmancko, pytając o pozwolenie. Nie chciał jej skrzywdzić w żaden sposób, nawet ten cudowny.
Była tak piękna, niczym grecka bogini miłości. Nie chciał odrywać wzroku od jej kształtnego, nagiego ciała.
Pokiwała drżącą z pożądania głową, a Malfoy uśmiechnął się, będąc z niej dumny i tak samo podniecony.
Zastanawiał się czy będzie jej pierwszym. Ona była i miał cichą nadzieję, że nigdy nie będzie musiał mieć paskudnego uczucia " Jest drugą. " Chciał, żeby była pierwszą i jedyną.
Zgrubienie na jego nadal niezdjętych, czarnych spodniach narastało, gdy Hermiona rozpinała rozporek, a chłopaka naszła fala zimnego potu.
    - Jesteś piękna, Granger. - Zamruczał niczym rozmarzony kocur, bawiąc się jej lokami, gdy nadal pochylał się nad nią z uśmiechem, a  ta speszona po przerwanej 'zabawie' z jej biustem, lekko uniosła dłoń, by zakryć piersi choć ten ją złapał i wcześniej ucałował. - Piękna - Pocałował ją słodko w usta. - i atrakcyjna. - Poprawił się.
Spodnie poszybowały ku podłodze, a Dracon dalej chcąc trochę podroczyć się z Gryfonką, obniżył głowę, by natrzeć swymi wargami na jej, gdy ta, dotykając otwartą dłonią jego klatkę piersiową, niemal usiadła.
Zdezorientowany, poddał się jej, obserwując ruch jej zgrabnych piersi. Nie na długo - po sekundzie wpadł cały w jej złote oczy. To one były najcudowniejsze. I teraz się zbliżyły. A Hermiona ciepłymi palcami po prostu oplotła jego aksamitną szyję, tak samo wpatrując się w jego srebrzystoszare tęczówki z uśmiechem, gdy ciałem chłopaka wstrząsnął przyjemny dreszcz, na dźwięk jej łagodnego głosu.
- Ufam ci.
Te słowa w jej słodkich ustach były jak obietnica. Obietnica, którą zabierze ze sobą do grobu.
Była taka krucha, jak niepowtarzalna, porcelanowa filiżaneczka, której wystarczy za mocne uchwycenie, a rozpadnie się na miliardy małych odłamków, nigdy nie wracając do siebie.
Jednak nie chciał jej zawieźć. Chciał sprawić jej najlepszą z przyjemności jakie istnieją. Jego rozkoszą była sama Hermiona. Naga, czy opatulona kożuchem. Z kokiem, czy w warkoczu. W dresach, czy sukience. Piękna.
      Dziewczyna, powoli wracając na ułożenie na plecach, prawie w ogóle nie mrugała. Nie potrafiła oderwać wzroku od bladej skóry Malfoy'a. Jego umięśnionego torsu, potarganych platynowych włosów. Był jak anioł. Anioł upadły na ziemię.
Bała się bólu - to prawda, ale to miał być całkiem inny rodzaj cierpienia.
Chłopak wciągając powietrze, wsunął się w nią z wyszukaną delikatnością. Hermiona jęknęła z bólu, gdy stali się ze sobą jednością. Jednym ciałem, jedną duszą. I nikt nie mógł im tego odebrać. Byli cali dla siebie.
Zastanowiła się, czy jest jego pierwszą.
Ból był przeogromny, jak to przy pierwszym stosunku, i choć cierpiała, jednocześnie była w niebie.
Gdy Malfoy zauważył jej skapujące łzy po rozgrzanych policzkach, natychmiast przystopował pchnięcie, by z lękiem je scałować.
Każdy jego ruch odczuwała inaczej a tak samo wspaniale. Czasami miał ochotę przerwać, by w spokoju delektować się tą chwilą i czule ucałować czubek nosa Gryfonki, czy uśmiechnąć się, a potem ruszał dalej, wchodząc w nią głębiej i głębiej, by poczuła go całą sobą. I tak się stało, kiedy pomogła mu penetrować swe dziewictwo, pchając ku sobie jego pośladki. 
Ich ciała powoli zaczęły się lepić od potu, ale teraz i to miało cudowny urok.
Pokój wypełniały wzdychania i jęki rozkoszy. Raz żeńskie, a innym razem te męskie.
Obydwoje odczuwali to tak samo mocno i jedynie w swoim rodzaju. Chwila, w której dwoje ludzi, może połączyć się ze sobą w tak niesamowitym stosunku, to jak wersy wyjątkowo głębokiego poematu.
Hermiona oplotła jego plecy szczupłymi nogami, na chwilę przed finałem cudownej rozkoszy. Finałem wszystkiego.
W momencie, gdy jednocześnie rozpadli się na milion pojedynczych kawałeczków, Draco krzyknął " O, Granger! " Zanim zarzucił spoconą głowę na jej ramię, oddychając ciężko. Pachniał zielonym jabłkiem i potem.
Oczywiście mogli sobie wyobrażać przyjemność płynącą z uprawiania miłości, jednak przeżycie jej naprawdę jest odmiennym światem.
Trwali zadowoleni i spoceni w ciszy, oddychając spazmatycznie.
Czuli się tacy spełnieni i pełni miłości do siebie. Nie mogli znieść myśli, że już po wszystkim. Jutro wrócą do szarej rzeczywistości i zapiszą się na swoje Kursy, by zaplanować swą przyszłość do końca.
Ale teraz mieli wykorzystać ostatnie godziny w Japonii najlepiej jak mogli. I podołali temu. Kochali się.
 Kochali się z takim uczuciem i pasją, że majestatyczna Afrodyta uklękłaby przed nimi, klaszcząc.
Hermiona zasnęła w cudownych ramionach Dracona, będąc niesamowicie przemęczoną i obolałą, ale nadal szczęśliwą.
To samo można było powiedzieć o Ślizgonie; uczucie, gdy wysunął się z jej ciała, było jak ostry cios zadany sztyletem między żebrami.
Pragnął jej całym sercem i duszą. Teraz był bezgranicznie pewien, że to dziewczyna teraz zasypiająca obok niego, jest kobietą jego życia. To koło niej chce budzić się każdego dnia i to z nią pewnego dnia chce odprowadzać swe dzieci na King's Cross.
Właśnie teraz ostatecznie podarował jej swe serce. I miał nadzieję, że o nie zadba.
Uśmiechnął się magnetycznie, gdy spojrzał jak powolnie i miarowo oddycha Gryfonka, gdy po chwili sam odpłynął do Krainy Morfeusza, śniąc o rzeczach nie z tego świata.

***

- Gotowa? - Zapytał wesoło, mając uczucie deja vu sprzed dwóch tygodni. obydwoje zwarci i gotowi do powrotu, deportowali się z promiennej Japonii, trzymając się za ręce.
Hermiona nadal była obolała i otępiała, jednak cieszyła się tym. Po raz pierwszy ból sprawiał jej przyjemność. - Granger, witaj w naszym "słonecznym" Londynie. - Powitał ją słowami po wylądowaniu, używając swego pysznego tonu. Obydwoje uśmiechnęli się, rozbawieni, gdyż stolicę Anglii odwiedziło właśnie oberwanie chmury.

Czasu na rozpakowywania nie było zanadto. Był poniedziałek i jednocześnie ostateczny termin zapisywania się na wrześniowe Kursy. 
Równomiernie opaleni, nawet Draco skóra przyjęła kilka promieni słonecznych, zawitali w gmachu ministerstwa.
Ostatnia noc dodała im jakby odwagi. Nie ważne co było kiedyś, teraz byli jednością w dwóch egzemplarzach i nie obchodziło ich żadne niewłaściwe słowo z ust innych czarodziejów.
I jakby na przekór ich oczekiwaniom, nastawienia pozostałych osób także uległy zmianie. Jakby po zakończeniu Hogwartu każdy zmienił swoją tożsamość.
Dean Thomas, którego minęli na jednym z korytarzy, uśmiechnął się do ich dwojga promiennie, gdy zobaczył splecione razem dłonie, a śpiesząca się w "tajemnicze" miejsce Pansy, zapiszczała, wzruszając się " W końcu! " po czym, pomknęła w przeciwnym kierunku, nad czym Draco zdecydowanie ubolewał, gdyż nie widział się z przyjaciółką od miesiąca. Domyślił się, że leciała na spotkanie z Nott'em. Zżyli się ze sobą w ostatnim czasie...Od Nott'a, czy Blaise'a także dawno nie otrzymał wiadomości.
- Emma! - Krzyknęła śpiewnie Hermiona, gdy przed drzwiami, za którymi przyjmowano zgłoszenia, zobaczyła znajome rudo-blond loki. Młodsza Gryfonka na wakacje postanowiła zmienić swój czekoladowy brąz na coś jaśniejszego. 
Koło niej w kolejce stał uśmiechnięty Blaise.
Emma była nieopalona, a wydawało się, że termin ich wakacji także już minął.
- Emmo, jak było na owych słonecznych wyspach, o których wspominałaś? - Zapytała uważnie Granger, gdy Draco i Diabeł już się ze sobą przywitali, Zabini wybuchł gromkim śmiechem, a twarz Emmy zgorzkniała.
- O tak, na Alasce słońce świeci całymi dniami... - Burknęła, żartobliwie szturchając Diabła.
Draco i Hermiona zdębieli. Widzieli, że Emma wolała zdecydowanie dużo bardziej słoneczne rejony i woleli nie wspominać o swojej pogodzie w Japonii.
- Emma przez kilka chwil była w szoku! Nie sądziłem, że tak spodoba jej się perspektywa dwóch tygodni w igloo. - Zachichotał Blaise, drwiąc z jej zaskoczenia, gdy aportowali się przed lodową budowlą Eskimosów, który nie miał nic wspólnego z podnieceniem.
McKiney wywróciła teatralnie oczami, a Hermiona uśmiechnęła się wdzięcznie, rozbawiona. Stali tu razem we czwórkę, gotowi by rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu i nowy etap związków, gdy spojrzała na "oficjalnie" złączone ze sobą dłonie Blaise'a i Emmy.
Czekając na kolej Zabiniego, Młodsza Gryfonka zaczęła wesoło trajkotać.
- ... No i Blaise będzie w Hogwarcie prawie cały czas, bo te praktyki...
- Ała! - Syknęli obydwaj chłopcy jednocześnie, łapiąc się za lewą rękę. Granger błyskawicznie przeszyła Dracona przerażonym spojrzeniem, dotykając materiału jego brązowego, gładkiego garnituru. Niemal to samo uczyniła zdezorientowana Emma.
Obydwie zachłysnęły się powietrzem, gdy Ślizgoni podwinęli swe rękawy, a pod każdym z nich majaczył wyraźny i czarny jak smoła Mroczny Znak.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

----------
No i tym miłym akcentem zakończyliśmy pierwszą część mojego opowiadania!
Zaskoczeni? Myśleliście, że wraz z końcem roku szkolnego koniec bloga? Mam nadzieję, bo to miała być niespodzianka!:3

Co do rozdziału... No cóż, nie umywa się do wydarzeń z rozdziału "The last feelings" i wybaczcie, ale to taki miałam zamysł na tą notkę.
Scena łóżkowa? Mam piętnaście lat i nie wymagajcie ode mnie nie wiadomo czego - nie znam się na tymXD
W każdym razie, mam nadzieję, że i tak Wam się podobała.
Zakończenie - Miało być dramatyczne i intrygujące, ale czy wyszło to pozostawiam Waszej opinii:)
Pewnie teraz już domyślacie się co będzie w następnej części?:)

Co do komentarzy odnośnie miniaturki - kto wie, może to właśnie o tym co się dzieje po utracie pamięci Dracona będzie fabułą mojego następnego opowiadania. ( Jeżeli w ogóle takowe będzie )
Dla osób, które jeszcze nie czytały:
http://embroiledlove-dramione.blogspot.com/2014/07/miniaturka-serce-weza.html

A więc... Pierwsza część skończona, ale to nie znaczy, że blog będzie zawieszony, czy cuś, i choć nadal mam problemy z necikiem, i nie mam pojęcia kiedy one ustaną, daty rozdziałów dalej będą chwiejne.
Może najpierw napiszę kilka rozdziałów, a potem będę je po kolei dodawać, żeby nigdy nie być pod jakąś presją czasu, albo nadal będę pisać i udostępniać kiedy będą gotowe - wyjdzie w praniu.

Jako że to ostatni rozdział i pierwszej części, to czy !każda! osoba, która przeczytała go, może napisać pod nim !cokolwiek!? Miejcie litość c:

Trzymajcie się ciepło!
MoonSeer 

12 komentarzy:

  1. NA MERLINA
    Rozdział takiiii cudowny.
    Ich wyjazd do Japonii taki romantyczny, boże, jak ja zazdroszczę Hermionie.
    Scena łóżkowa naprawdę Ci wyszła o.o
    A było to nie małe wyzwanie B)
    Wgl uwielbiam opisy jakie piszesz.
    Kolejny rozdział, który dopisuje do moich ulubionych ZDECYDOWANIE.
    A zakończenie........zaskoczyłaś mnie i to mocno.
    Wszystko pięknie ładnie przez cały rozdział, a na końcu taki zgon COOO
    Jak to przeczytałam to wstrzymałam oddech i zaczął mnie tak o z dupy brzuch boleć ;-;
    Ale strasznie się cieszę, że to nie koniec.
    Teraz tylko czekać na informacje o drugiej części : D
    Gratuluje Ci i dziękuję za tak wspaniały blog i historie jaką stworzyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mroczny znak? Ale jak to, dlaczego :c

    OdpowiedzUsuń
  3. hej przepraszam że nie skomentowałam poprzedniego rozdziało, ale dopiero teraz zdążyłam nadrobić zaległości
    oho tu taki rozdział na początku taki cudowny dużo miłości a takie 'miłe' zakończenie, nie no właśnie się zastanawiałam jak zakończysz historie :D
    nie mogę się doczekać następnej części i nie martw się ja też się nie znam na scenie łóżkowej, ale zapożyczyłam do cb pomysł z e mailem i mam nadzieję, że się nie gniewasz, w tej notatce jest ona wspomniana (http://magic-fanfiction.blogspot.com/2014/07/rozdzia-19-info.html)
    więc do następnego Skarbie xx
    też chcę taka koszulkę jak ty w filmiku ;)
    PS: jesteś śliczna i koleżanka też x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz!
      Nie nie, oczywiście, że się nie gniewam - ja także to zapożyczyłam od VenettiXD
      Czy śliczna to tam wiesz, ale dziewczyna obok to najprawdziwsza Gryfonka Emma McKiney, dziewczyna Blaise'a c:

      Usuń
  4. Niedawno dopiero odkryłam twojego bloga, i przeczytałam wszystko.
    Bardzo fajnie piszesz i ogólnie ciekawie przedstawiłaś relację miedzy Draco a Hermioną. W takimn razie czekam nakolejną część opowiadania.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow...
    Świetny!!
    Czekam z niecierpliwością na drugą część!!
    Mroczny znak??
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
  6. Żal mi Emmy :c
    W końcu scena +18, ktors byls cudowna! Nie mogę się doczekać co bedzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu się doczekałam seksu xDxDxD!
    Dramione... Słodko :3
    Ale zakończenie masakra;o

    OdpowiedzUsuń
  8. "byli jednoscia w dwóch eegzemplarzach"
    <3 :o

    OdpowiedzUsuń
  9. Nareszcie +18 wyszło ci całkiem nieźle. Myślałam, że serce mi pęknie jak Mroczny Znak zaczął ich piec
    Atricia

    OdpowiedzUsuń
  10. Ohoho widze , że historia się rozkręca. Czyżby Czarny Pan wrócił. A tak ogólnie to rozdział przecudowny oni są dla siebie stworzeni. Pozdrawiam/ Mistral***

    OdpowiedzUsuń
  11. Aww! *.* komentuję już w 2015 roku, ale co tam. Chciałabym Ci tylko powiedzieć, że przeczytałam wszystko i przepraszam za brak komentarzy z mojej strony (nie byłam pewna czy jeszcze tu zaglądasz). A co do rozdziału, to bardziej mi się podobają właśnie tak opisane (delikatniej, nie tak dokładnie, ale jednak zawierające ten opis) sceny łóżkowe. Ta delikatność opisu dodaje całej sytuacji, swego rodzaju uroku. To było takie CUUTE *.* A zakończenie? No cóż to, że się tego nie spodziewałam to stanowcze niedopowiedzenie ^^ UWIELBIAM CIĘ DZIEWCZYNO <3

    OdpowiedzUsuń