piątek, 16 maja 2014

23. MESSY DAYS

- Nie sądzę, że był zadowolony....... - Ktoś mruknął posępnie, wzdychając.
- Bo nie był. - Zza mgły można było dosłyszeć damski pomruk rozgoryczenia.
Strzęp zjadliwej, ledwo słyszalnej rozmowy przerwał głos pełen gracji i troski.
- Przestańcie. Budzi się.
Hermiona nawet w śpiączce wiedziała do kogo należy ten ton.
Uśmiechnęła się lekko, rozchylając powieki powoli na wskutek rażącego w oczy, porannego światła.
- No dzień dobry. - Zamruczał Josh uśmiechając się krzywo na widok wypoczętej już twarzy Gryfonki.
Nie sądzę, by istniały słowa, które oddałyby obecne uczucia Ślizgona. To co zagwarantowała mu owa brązowowłosa dziewczyna była skarbem cenniejszym od złota.
Hermiona promieniejąc z każdą sekundą, swawolnie zmieniła pozycję do siadu, rozglądając się za pewną blond czupryną, której nie potrafiła nigdzie dostrzec. Brakowało także Harry'ego i Rona.
Uśmiech powoli spełzł z jej ust.
- Zanim zapytam o Harry'ego i resztę.... - Gryfonka rzekła ochrypłym tonem, natychmiast próbując odchrząknąć. - ....Jak się tu dostałam? - Zapytała, bardziej Ślizgona niż dwie koleżanki z jej domu.
Lambren sprawiał wrażenie jakby od chwili przebudzenia dziewczyny czekał aż padnie to istotne pytanie.
- Może sama zobaczysz? - Odparł pytaniem na pytanie, uśmiechając się tajemniczo. Gdy spostrzegł zdziwiony i niepewny wyraz twarzy swojej wybawczyni, delikatnie pochwycił leżącą na nocnym stoliku różdżkę a następnie przyłożył ją do swej skroni. Za drewienkiem podążyła dziwaczna nitka, otoczona srebrzystobłękitną poświatą, unosząca się w powietrzu niczym latawiec.
Ginny spojrzała na chłopaka z politowaniem, wyciągając swój magiczny atrybut by przywołać lewitującą w rogu sali, miniaturową myślodsiewnię.
- Panie przodem. - Gestem zaprosił Hermionę do zanurkowania w leistą substancję, która tym samym nie byłą wodą, czy też inną cieczą, 
 
Gryfonka leżała bezwładnie na zimnej, zakurzonej posadzce, z kaskadami włosów opadającymi jej na twarz i ramiona.
Po raz pierwszy korzystała z myślodsiewni i obiecała sobie, że to nie będzie ostatni. To niesamowicie cudowne uczucie, widzieć siebie w całkiem innym wymiarze.
Kiedy ona z wyraźnym podekscytowaniem obserwowała cały przebieg sytuacji, wyprostowany Josh stał tuż za nią trzymając ręce w kieszeniach.
Nagle, jakby z oddali, zdawało się, że słyszy jakieś kroki. To Josh z wspomnienia niepewnie pchając metalowe drzwi, ujrzał nieprzytomną Gryfonkę.
Na widok stanu dziewczyny, natychmiast zreflektował się, przyjmując rzeczowy wyraz twarzy, a następnie rzucił się na kolana. Nie czekając na nic, uchwycił Hermionę za zgięcie w nogach i plecy, tak że jej burza włosów zwisała ku dołowi i od razu ruszył kolejnym tajnym przejściem, jakby ciężar osiemnastoletniej dziewczyny nie miał żadnego znaczenia - głowę miał pewnie uniesioną, a nogi same zaczęły go prowadzić.
Scena się zmieniła.
Kroczył z niekontaktującą dziewczyną uwieszoną na jego rękach, korytarzem, którzy prowadził do Skrzydła Szpitalnego.
Jednym kopniakem rozwierając ogromne wrota, wmaszerował do środka, gdzie nie było kompletnie nikogo. Rozglądając się za najbardziej odpowiednim łóżkiem, chwilę później ckliwe ułożył Hermionę na zimną pościel, jednak dalej stał nachylony, nie ruszając się.
Gryfonka podeszła krok bliżej, bo chłopak we wspomnieniu zaczął cichutko szeptać. 
- Dziękuję, Hermiono. - Josh patrzył w twardo zamknięte oczy dziewczyny, mając nadzieję, że zaraz i ona spojrzy w głębię jego tęczówek. Jednak nic takiego się nie wydarzyło, a odrobinę zawiedziony Joshua, powoli, jakby nie był pewien czy jeszcze potrafi to zrobić, czy też powinien, pochylił się niżej by odgarnąć nadal pachnące soczystym jabłkiem włosy Gryfonki, a następnie złożyć na jej odsłoniętym czole delikatny, łagodny i jednocześnie niezdarny pocałunek. - Dziękuję. - Szepnął ponownie, prostując się.
W następnej chwili opuścił salę szpitalną, wiedząc, że jak w zwyczaju pani Pomfrey, zaraz wyjrzy zza swojego gabinetu by skontrolować stan pomieszczenia, a wtedy Hermiona już będzie pod dobrą opieką.

Dziewczyna odwróciła się do Joshua'y, który stał nonszalancko oparty o jedno ze szpitalnych łóżek. W jej oczach pojawiły się słone łzy szczęścia. 
- To ja dziękuję! - Krzyknęła uradowana.
Wszystko poszło niemal zgodnie z planem. Josh był pośród nich, żywy!
Nie mogąc opanować emocji, nie próbując powstrzymać łez, podbiegła do Lambrena by mocno go uściskać, że razem dali radę, udało się.
Jednak w momencie, gdy ich ciała dzieliły marne, małe centymetry, szare, zamglone Skrzydło Szpitalne zaczęło się rozpływać, a owa dwójka wylądowała z powrotem na swych miejscach w prawdziwej sali szpitalnej, nadal uśmiechając się do siebie, udając, że nic, kompletnie nic nie zaszło.

Po opowiedzeniu historii, która miała miejsce gdy Hermiona leżała nieprzytomna, ta jeszcze bardziej poczuła się rozradowana; Josh w te pędy ruszył do dyrektor McGonagall, która jak sądził, od razu twierdziła, że już kiedyś spotkała jego wizerunek. Zmieniła swój stosunek, kiedy się przedstawił i poprosił o sprawdzenie kartoteki Ślizgonów z 1898r. Wtedy Minerwa przeżegnała się, wyciągając różdżkę w razie obrony, jednak Josh opowiedział o całej klątwie i o tym jak Hermiona zdołała uratować jego życie. Dyrektorka niechętnie uwierzyła w ową bajeczkę, jednak zmieniła zdanie zobaczywszy nieprzytomną od kilku godzin Gryfonkę z niespadającą gorączką.
Po późniejszych rozmowach z Lambrenem, McGonagall całkowicie zaufała Ślizgonowi (jego wdzięk widocznie działał nie tylko na młode dziewczęta) i konwersację zakończyła zdaniem, które Josh zdublował, udając mądry, nauczycielski ton, co jeszcze bardziej ucieszyło Hermionę: " No panie Lambren, cóż mogę więcej powiedzieć, od poniedziałku zaczyna pan chodzić na zajęcia."
   Ginny i Emma też zdawały się cieszyć z poznania nowego ucznia, jednak to Granger nie posiadała się z emocji.

Pacjentka mogła opuścić szkolną klinikę dopiero następnego dnia, czyli w niedzielę, a że dziś był dzień wolny, czwórka uczniów zaniosła się luźną, przyziemną rozmową, opowiadając nowemu, jak Hogwart się zmienił, a ten w zamian opowiadał jak było w jego czasach.
Było około godziny jedenastej przed południem, kiedy Hermiona zreflektowała się, że nie zapytała o to, co tak naprawdę od początku ją dręczyło.
-...Gdzie są Harry, Ron...i Malfoy? - Odczekała aż przyjaciele zakończą wątek, by bez sensu nie przerywać, a wtedy Ginny i Emma mimowolnie zwiesiły głowy, natomiast Josh wyglądał jakby bez większego powodu dostał mocne uderzenie w twarz, z wolnej ręki.
Pierwsza odezwała się Ruda.
- Harry i Ron musieli iść na jakieś spotkanie odnośnie nowych mioteł u pani Hooch....a Malfoy..... - Urwała kłopocząc się ze słowami.
- Malfoy trochę........ - Zaczęła szybko Emma.
TRZASK!
Ogromne, mosiężne wrota otwarły się z impetem, uderzając o mury pomieszczenia, w nich stanął strzepujący z rękawa garnituru kurz, Draco Malfoy.
- GRANGER! - Krzyknął zdruzgotany oraz oburzony, zły, wściekły, a tym samym zatroskany i uspokojony, że Gryfonka jest cała i zdrowa. Wszystkie te sprzeczne sobie emocje były zawarte w tym jednym wrzasku. 
Sprawiał wrażenie, jakby to nie był koniec jego wypowiedzi, ale przez urzędujące tu zgromadzenie, był zmuszony zakryć swoje uczucia pod ciężkim płaszczem obojętności.
A więc zrobiła to. - Przestraszył się w myślach. - Ten kretyn jest tu...żywy. - Jęknął w duchu, kiedy wszystkie twarze zwróciły się ku niemu, oprócz tej jednej; Josh nie odwrócił się, nadal spoglądając na wyraźnie ucieszoną na widok blondyna dziewczynę.
- Lambren, daj Granger oddychać. - Rzucił jadowicie i na pozór niedbale, sięgając po dodatkowe krzesło, na którym od razu usiadł, gromiąc zdecydowanie rozeźlonego, lecz odsuwającego się od Hermiony, Ślizgona.

***

Informacja o tym, że w Hogwarcie pojawił się całkiem nowy uczeń, rozpierzchła się zdumiewająco szybko. Niektórzy byli głębiej wtajemniczeni w życiorys chłopaka i wiedzieli o jego okrutnym losie i wybawieniu słynnej Hermiony Granger, zdecydowanie więcej, jednak nadal większość parszywych historii o klątwie Ślizgona mijała się z prawdą, a chęć poznania nowego wzrastała tym bardziej.
Na szczęście dyrektor McGonagall jak zwykle miała dość oleju w głowie i na jej prośbę, Josh resztę soboty i południe niedzieli spędził w jej specjalnie przygotowanym dla niego gabinecie, gdzie powoli powracał do tradycyjnych czynności człowieka, jak pożywienie, korzystanie z toalety, potrzeba snu... " Po stu latach odchodzi od nawyku." - Zażartował, kiedy o drugiej w nocy siedział na swym polowym łóżku wpatrując się w Fawkes'a, gdy nadeszła zmęczona, choć roześmiana McGonagall.
   Przed niedzielnym południem, Ślizgonów z siódmego roku spotkała niemiła niespodzianka; Draco, Blaise i Nott otrzymali specjalne listy od dyrektorki głoszące, że mają stawić się w jej gabinecie dokładnie o jedenastej. Każdemu żołądek odwrócił się do góry nogami.
- Co ona chce...........- Warknął w powietrze Nott.

- To ten nowy? - Spytał Teodor ledwo poruszając ustami, stojąc pomiędzy Smokiem a Diabłem.
Draco odchrząknął, co miało znaczyć coś w rodzaju ironicznego " we własnej osobie", przeszywając Joshua'ę nadmiernie życzliwym spojrzeniem, które pomimo, że na pierwszy rzut oka wyglądało na przyjazne, na prawdę kipiało jadem.
- Chłopcy, spokojnie. - Rzekła łagodnie Minerwa. - To nie kara.
Ślizgoni chyba mieli spokojnie odetchnąć, jednak czuli, że kara za cokolwiek w porównaniu z tym co dyrektorka zamierzała oznajmić, to pestka.
- Jak już pewnie wiecie, Joshua od jutra zaczyna naukę w Hogwarcie, a są mu do tego potrzebne konkretne sprzęty, o których on nie ma pojęcia - wy tak.
Dracon już widział w głowie, jak jeszcze dziś kiwa ręką zamkowi na do widzenia, odjeżdżając jak najdalej i najszybciej od tego zgrywusa...
- Więc zwracam się do was z prośbą..........
- Nott!
- Blaise!
- Nott!
Wszyscy trzej chłopcy zapiali jednocześnie, nie potrzebując już końca prośby dyrektorki, która skierowała swój wzrok i uśmiech w stronę Josh'a.
- Panie Lambren, to Teodor Nott, który pomoże ci w niezbędnych zakupach na ulicy Pokątnej.... I bez dyskusji, Nott. - Podniosła rękę, gdy tylko usta Ślizgona otwarły się by wyrazić swe niezadowolenie i sprzeciw. Tymczasem Draco i Blaise podle brechtali się ze " szczęścia " kolegi.


***

- Może tutaj? - Zapytała nieśmiało Hermiona, wskazując na trzy małe schodki, prowadzące na podwyższenie. Jej twarz była oświetlana przez ostatnie promyki zachodzącego już, bordowo-pomarańczowego słońca.
Draco na razie ukrywając swe utrapienie i ciążące na sercu uczucia niczym ogromny kamlot, uśmiechnął się sztucznie, siadając w wyznaczonym miejscu.
Trwali w niekomfortowej ciszy wpatrując się w swoje "niezmiernie" interesujące kolana.
Obydwoje czekali na reprymendę od drugiej osoby, a szczególnie Hermiona wyczekiwała wyrzutów i fochów Ślizgona, za to co zrobiła za jego plecami.
Jednak dziś Draco nie miał najmniejszej ochoty ubliżać Joshua'le i obwiniać Gryfonki. Dziś chciał skupić się na czym stokroć ważniejszym, na czymś co dręczyło go już od dłuższego czasu, a nikomu nie mógł się o tym wygadać prócz tej jednej, gryfońskiej dziewczynie.
Odpychając rozgoryczenie i złość z powodu Lambrena, zdał sobie sprawę, że miejsce opasłego kamienia na sercu, zastąpiła niewyobrażalna ulga na wieść, że Granger jest cała i zdrowa. Od początku było wiadome, że ta sprawa z pseudo-duchem jest podejrzana i niebezpieczna, a tylko jeden Merlin mógł znać konsekwencje wypowiedzenia czarnoksięskiego zaklęcia. Dziewczynę mógł spotkać los o wiele gorszy niż kilkugodzinna śpiączka i pierwotny, przeszywający ból głowy, a wtedy Draco na zawsze obwiniałby się, że nie wpadł na to, iż uparciucha ukończy rytuał na własną rękę, a Hermiona już nigdy nie dowiedziałaby się tego co Malfoy ma jej do powiedzenia, stawiając wszystko na jedną kartę, nie zważając na jej uczucia.
Ale Gryfonce się udało i siedziała tu teraz z nim, przygryzając z niepewności dolną wargę, czekając na eksplozję. Jednak jedyną eksplozją jaką Draco chciał poczuć, to tą przy magicznym zetknięciu się ich ust, w pełnym pasji pocałunku. Dlatego też uśmiechając się delikatnie i lekko, wyciągnął swą rękę by dosięgnąć nią odwróconej do boku twarzy dziewczyny.
Gdy Hermiona ujrzała swymi dużymi i smutnymi oczami łagodny wyraz chłopaka, także ozdobiła usta uśmiechem i szybko położyła swą lewą dłoń na dotykającej jej policzka ręce Dracona, którego przeszedł gorący dreszcz na wskutek ich bliskiego kontaktu.
Malfoy nieznacznie nachylił się, a od razu oświetlił go promyk chowającego się za horyzontem słońca. Przeszywał ją swym stalowym spojrzeniem, które pod wpływem ciepła tęczówek dziewczyny, zaczęło błyskawicznie topnieć.
Niemalże stykali się czołami, będąc spokojni, że w tak zapyziałym miejscu nikogo nie napotkają, bo wszyscy objadali się właśnie wytworną kolacją w Wielkiej Sali
Wymieniali się już oddechami, a Hermiona uśmiechnęła się wyraźnie uspokojona.

Jednak sprawa jeszcze nie doszła do sedna.

- Nie wiem, na prawdę nie mam pojęcia, kiedy...jak...gdzie... ale stało się... - Draco zaczął, szepcząc. - .. I nie istnieją żadne słowa, by to dostatecznie dobrze opisać, dlatego spróbuję, ale tymi najprostszymi. - Zamruczał czule, centymetr od jej drżących z podniecenia ust. - Granger.............
Urwał, rozszerzając oczy i z przestrachem spoglądając na Gryfonkę, która podzielała jego przerażenie.
Zza rogu zaczął dochodzić dźwięk szybkich kroków i toczących się po posadzce kółek, nadchodzących coraz bliżej skrętu w kącik dwójki niepewnych uczniów. 
Wpatrywali się w siebie w grobowej ciszy, mając nadzieję, że przybysz ominie ich z daleka.
- Cześć. - Powitał się przeciągając samogłoskę, Josh taszczący za sobą nowiutki, ogromny kufer. - Gdzie jest dormitorium?
Draco szybko wciągnął powietrze, gryząc się za dolną wargę by nie wybuchnąć oraz przewrócił teatralnie oczami. Będąc niesamowicie rozwścieczonym, już podnosił się, by niekoniecznie uściskać Ślizgona, gdy Granger złapała go za rękaw, ciągnąc ku dołowi, by się uspokoił, a sama wstała pierwsza, uśmiechając się promiennie.
- Zakupy skończone, ha? Mam nadzieję, że Nott spisał się należycie. - Dodała tonem, który sugerował, że dziewczyna nie darzy Nott'a zaufaniem.
- W miarę możliwości. - Odpowiedział Josh, rozglądając się wokół własnej osi, jakby poszukiwał wzrokiem tabliczki z napisem ŚLIZGOŃSKIE DORMITORIUM. - Nie wiesz czasem.....
- Granger, chodź, odprowadzę cię. - Draco ożywił się, łapiąc Hermionę w talii. Miał nadzieję, że dzięki temu Ślizgon sam zakończy swoje poszukiwania, skoro nie był w stanie zapytać o nie Malfoy'a....W sumie i tak by go podpuścił.
- Wspaniale!Hermiono, zgodzisz się, że także będę ci towarzyszył?-Zapytał dostojnie, gdy Draco zaczął się gotować:
- Znamy drogę, dzięki.
Hermiona zgromiła groźnym spojrzeniem blondyna, a następnie zaprosiła Lambrena:
- Jasne, Josh. Chodź.

Spotkanie Dracona z Gryfonką nie mogło należeć do jego ulubionych, a sprawcą był pewien Ślizgon, napataczający się w najmniej odpowiednich momentach. 
  Szli ku górze, przez liczne zbiorowiska schodów, które widocznie nie stanowiły dla Josh'a problemu, gdyż hardo unosił ciężki kufer ze swym dobytkiem nad każdą przeszkodą.
Kiedy cała trójka doszła do Wieży Gryffindoru, nadszedł czas pożegnania. A Malfoy myślał, że jego ' do widzenia ' będzie wyglądało zdecydowanie inaczej; czyż nie jest dla Granger kimś więcej  niż obojętnym, nowo poznanym znajomym? Chyba tak...
Jednak gdy nachylał się ku bramom niebios, którymi były usta Hermiony, ta zamiast wspiąć się na palcach i zatopić się w jego wargach, lekko i sztucznie, jakby mechanicznie uściskała go, nie pozwalając na żadne zetknięcie się ich ust.
Wtedy ponownie w jej głowie pojawiła się myśl, że obecność Joshua'y ingeruje tu tylko minimalnie, a znaczną cześć niedostępności odgrywa gorzka prawda słynnego zakładu Dracona.
Nowy Ślizgon starał się robić dobrą minę do złej gry, udając, że nie rani go perspektywa Hermiony zlepionej z Draco.
    Po chwili, dziewczyna zniknęła za portretem Grubej Damy, a dwaj Ślizgoni pozostali na korytarzu nie odzywając się słowem, gdy ciszę pierwszy przerwał Lambren, który pomyślał, że pomimo szczenięcego zachowania blondyna i tego co łączyło go z Hermioną, nie może go od razu skreślać. A dormitorium nadal było nie odnalezione, gdyż nie wiedział czy nie zmieniła się jego lokalizacja, a i tak nic mu po tym skoro nie zna hasła.
- Malfoy, słuchaj.... - Zaczął łagodnie.
- Nie idę w tym kierunku. - Draco warknął, robiąc biednemu Joshua'le na złość. Był już zdecydowanie na krańcu wytrzymałości i wystarczyło już tylko jedno małe potknięcie, a wybuchłby niekontrolowanym gniewem.
Chciał iść do Pokoju Wspólnego, jednak nie wyobrażał sobie tak długiej podróży z wieży do lochów w towarzystwie tego maniaka damskich kiecek. Dlatego wolał już bez sensu krążyć po korytarzu zamku, szukając spokoju. 
 Tak też uczynił, mając szczerze w nosie, czy Lambren znajdzie pokój, czy nie. Miał nadzieję, że nie i najbliższą, a za nią kolejną i kolejną noc spędzi w zimnym schowku na miotły

***

Draco schodząc po schodach do pokoju ślizgońskich chłopaków z siódmego roku, nie musiał długo czekać żeby dowiedzieć się co się święci; drzwi były otwarte i przeklinając cały świat chciał wejść do środka, ale osoba, która przed sekundą znalazła się w środku, nie zauważyła go i niemal zatrzasnęła przejście. Malfoy'a przed złamaniem nosa uchroniła jego ręka, która z prędkością światła zatrzymała prędkość zamykających się drzwi, a następnie odrzuciła je z ogromną siłą w tym samym kierunku, z którego przywędrowały. 
Jego najgorsze obawy zostały potwierdzone; pośrodku ogromnego syfu zostawionego przez trójkę kolegów, stał chudy Josh mocno trzymający kufer jakby ktoś zamierzał mu go odebrać.
Dwójka pozostałych chłopaków prawie tak samo spodziewała się Lambrena jak otępiały Draco; szczupły Nott odziany tylko w szare dresy, ćwicząc swój już wyrobiony kaloryfer, zastygnął w najcięższym etapie "brzuszka" z niezadowoleniem wpatrując się w nowego, a Blaise w butach leżał na swym łóżku, czytając książkę " Quidditch przez wieki ", w ogóle nie przejmując się dalszymi poczynaniami Josha, jakby go tam wcale nie było. Jednak obydwaj, zaciekawieni przenieśli wzrok, czekając na reakcję Dracona, który skamieniał w swej pozycji, stojąc w drzwiach, tępo patrząc na Lambrena.
Jego knykcie posiniały za sprawą mocnego zaciskania pięści, usta drżały przytrzymując silące się na nie obelgi, a oddech stał się powolny, głośny i głęboki jakby starał się opanować, patrząc na nowiuteńkie łóżko w rogu pokoju, burzące całą harmonię, panującą tu od prawie siedmiu lat.
Złość na Granger, że sprawiła obecność tego chłopaka, powróciła ze zdwojoną siłą.

Nie mógł, nie wytrzymał.

- WYPIERDALAJ! - Zaryczał prosząco, choć nadal stanowczo i groźnie, po czym Nott zagwizdał z aprobatą, następnie wracając do brzuszków.
Każdy wiedział co oznacza owe słowo, a już szczególnie w ustach Dracona, jednak nie osoba sprzed jednego wieku. Dla Josh'a był to neologizm nie do rozgryzienia, dlatego nieurażony, nie mając pojęcia do powinien uczynić, odparł łagodnie, pytaniem na pytanie, nie mając pojęcia czy to wystarczy.
- E...okej?
Dopiero wtedy Blaise podniósł głos, obrzucając całe pomieszczenie dość głośnym i pełnym drwiny śmiechem, przewróciwszy stronicę książki, a Nott ponownie trwając w fazie najbardziej napiętego brzucha, nagle opadł z głuchym puknięciem na wykładzinę oraz jęknął, nie mogąc uciągnąć zachowania Josh'a:
- No nie daję rady, no.......
Malfoy zobaczywszy aprobatę w poczynaniach kolegów, zdecydowanie ochłonął. Widocznie wykrzyczenie się było mu niewiarygodnie potrzebne, a odpowiedź biednego, niezorientowanego w tych czasach, Lambrena na paskudny wulgaryzm kierowany pod jego adresem, przyprawiła go nawet o mocny, kpiący uśmiech. 
Zatrzasnął drzwi i walnął się z całej siły na swoje łóżko, zostawiając Joshua'ę samemu sobie.

Ale tej nocy, żaden Ślizgon z siódmego roku się nie wyspał. Z początku każdy starał się to zbywać, twardo zacisnąć powieki i odpłynąć do krainy Morfeusza, jednak Josh pod żadnym pozorem na to nie pozwolił. Nadal nie przyzwyczajony do spania, przez całą noc nie zmrużył oka i choć nie robił tego umyślnie, niemiłosiernie uniemożliwiał pozostałym zapadnięcie w mocny sen.
Nie mając pojęcia co z sobą począć, uznał, że zacznie powtarzać materiał, który wkrótce będzie go obowiązywał, co równało się z zapalonym w całym pokoju światłem. Na wskutek pełnych gróźb pomruków kolegów, wkrótce wyłączył światło i już wtedy zdawało się, że nastanie błoga cisza. Lecz kilka minut przed godziną pierwszą, zorientował się, że jeszcze nie zdążył się umyć. Draco spojrzał swoimi podkrążonymi oczami na kolegów, którzy także nie zmrużyli oka, tylko mając twarz w poduszce, jęczeli pod nosem. Co z tego, że było ciemno, skoro kilka metrów dalej woda skapywała z pluskiem na posadzkę?
Josh nie miał złych zamiarów i myśląc, że reszta spokojnie śpi, owinięty ręcznikiem w pasie, ruszył po ciemku do swojego kufra w poszukiwaniu piżam. Kilka marnych kroków w nieprzeniknionej ciemności i nieopisany bałagan panujący w pokoju zagwarantował mu dość bolesne potknięcie, które zaakcentował głośnym sykiem. 
- Nieogłeśteozobićcześniej?....... - Jęknął niezrozumiale Nott, ukrywając głowę pod poduszką.
Po jakimś czasie chłopcy dali spokój, w końcu ile czasu można nie spać? W końcu chyba odpuści.
Jednak Lambren nie chciał zasnąć. Za bardzo się cieszył i jednocześnie bał, że gdy tylko zamknie oczy, na zawsze przeoczy coś nowego, co czeka na jego odkrycie. Około godziny trzeciej nad ranem, czyli kilka minut po tym jak już był stuprocentowo gotowy do pójścia spać, usiadł na skraju łóżka i wpatrywał się w jego nowy dom. Wiedział, że osoby mu towarzyszące nie lubią go ani trochę, ale nie przejmował się tym. Uczniów w Slytherinie jest na pęczki, a kto to wie, może już dziś pozna swych nowych przyjaciół? Układając w głowie wspaniałe scenariusze zleciało mu dobre pół godziny, więc pomyślał, że zmieni pozycję; ześlizgnął się z materaca i boso podreptał przez ciemny pokój by wyglądnąć przez okrągłe okno ukazujące podwodną toń jeziora.Wtedy  zdawało się, że te kilka marnych godzin minie w olimpijskim spokoju, lecz po chwili, jedno z łóżek skrzypnęło przeraźliwe. Josh nie przejął się tym zanadto; pewnie któryś z chłopaków przerzucił się na bok......Nie.
To
ledwo przytomny Blaise, ruszył z posłania w kierunku łazienki, przecierając oczy. A gdy tylko mógł w pełni zobaczyć wnętrze pokoju, całe pomieszczenie przedarł jego przeraźliwy krzyk, który od razu postawił na nogi Dracona i Nott'a. 
- Do cholery, nie wiesz co się robi w nocy?! - Zaryczał Draco w stronę Lambrena, wstając z łóżka, by do niego podejść. Nawet nie wiedział w jakim celu to uczynił.
- Po co wstajesz..... - Zachrypiał Teodor w kierunku Blaise'a.
- Wyobraź sobie, że chciałem się wy-si-kać.
- Ale zamiast tego, prawie się ze-sra-łeś. - Zadrwił Nott, w ten sam sposób akcentując każdą sylabę. - Ze strachu oczywiście. 
- Mam dość, odejmuję Slytherinowi dziesięć punktów, za to, że nie mogę się wyspać. - Draco warknął w powietrze, mając nadzieję, że uzyska skruchę Lambrena.
Diabeł zaśmiał się drwiąco.
- Poczuj tą karę, Lambren, poczuj te pejcze, smagające twe gołe plecy....Poczuj utratę dziesięciu punktów! - Załkał teatralnie.
     Takie słowne potyczki, kłótnie i nieporozumienia trwały jeszcze sporo czasu. Już nikt nie miał ochoty pogrążać się w słodkim śnie. Wtedy wydawało się, że marne pół godziny odpoczynku będzie wystarczające. 
Gdy nastąpiła nerwowa ' cisza na morzu ' było kilka minut po godzinie czwartej. A zanim nadeszła godzina piąta, każdy chłopak (oprócz Josha) już zdążył popaść w przyjemną, przedsenną agonię, jednak i to nie miało trwać wiecznie; Kiedy wybiła godzina piąta, a pierwsze promyki słoneczne zaczęły załamywać się dzięki jeziorze, Lambren zerwał się na nogi, by zacząć nowy dzień. Cała szopka zaczęła odbywać się od nowa; zza drzwi ponownie zaczął dochodzić dźwięk wody, a następnie Joshua zaczął pakować swój dobytek na dzisiejsze lekcje. Gdy wszyscy chłopcy przygryzali z nerwów wargi chowając się pod kołdrami, było kilka minut po szóstej.
Starając się nie robić większych problemu, po cichu otworzył drzwi by wymknąć się z dormitorium. Napawając się panującym dookoła milczeniem, usiadł wygodnie na czarnej, skórzanej kanapie, zagłębiając się w podręczniku od transmutacji. Jednak spokój nie trwał wiecznie, nie trwał pół godziny; Już po krótkim czasie, z przeciwległego korytarza dobiegł go głos drepczących stóp. Z zaciekawieniem wpatrywał się, czekając kto będzie owym Ślizgonem. A gdy tylko zza rogu wybiegła uczesana, wymalowana i wypoczęta Pansy zaparło mu dech piersiach. Dziewczyna była piękna jak anioł, który upadł na Ziemię. Uśmiechała się tak delikatnie, a jednak cudownie kojąco.
Ślizgonka tak samo zareagowała na widok nowego kolegi; przystanęła gwałtownie w pół kroku, tak że jej włosy się cofnęły.
Josh powolnie wstał, tak jak na dżentelmena przystało kiedy dama zawita do pomieszczenia, penetrując ją szczerze zadziwionym wzrokiem.
- Jestem Josh, Pansy. 
Obydwoje odezwali się w tym samym czasie, co spowodowało wdzięczny chichot obydwojga.
- Jest jakiś powód dlaczego o godzinie w pół do siódmej jesteś na dole? - Spytała Pansy po niekomfortowej ciszy, zakładając włosy za ucho.
- Mógłbym zapytać cię o to samo, Pansy. - Odparł Josh, uśmiechając się ciepło.
- Obowiązki prefekta... - Ślizgonka odpowiedziała zrzędliwie, stukając palcem w swą odznakę.
Lambren przymrużył nerwowo oczy. 
- A Dracon...........
- O nie, nie! Wymieniamy się regularnie, spoko.
Joshua zrobił minę, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, następnie powtórzył poprzedni gest dziewczyny i zamruczał:
- Ja także jestem prefektem i jeżeli pozwolisz, z największą ochotą ci pomogę.
Pansy pisnęła, klaszcząc w dłonie.
- Byłoby miło. - Dodała, rumieniąc się.

***

Transmutacja z McGonagall to z pewnością nie żadna sielanka. Przysparza miliony problemów najświetniejszym uczniom, nie mówiąc o tym, jaką katorgą może być dla trójki chłopaków, którzy nie zmrużyli oka przez calutką noc.
Jak w każdy poniedziałek rano, Draco siedział w jednej ławce z Hermioną. Zazwyczaj próbował zamienić z nią kilka słów, czy dziecinnie zaczepić, jednak dziś nie miał najmniejszej ochoty; siedział przytrzymując głowę lewą ręką, walcząc z pokusą uśnięcia. Oczy miał mocno podkrążone, a cerę niewyobrażalnie bladą. Co chwilę wzdrygał się z zimna.
Nic z tych rzeczy nie mogło umknąć uwadze Hermiony, która przerywając transmutację tukana w bukiet kwiatów, zdecydowała zapytać Malfoy'a co jest na rzeczy. Zaraz po tym pożałowała, że w ogóle się odezwała.
- Malfoy, co się dzieje? - Spytała troskliwie, szczerze się martwiąc.
Draco w tej samej chwili przeniósł wzrok swych przekrwionych oczu na Gryfonkę oraz wykonał zamaszysty ruch rękoma ku górze, prychając głośno i opryskliwie:
- Może zapytasz kolegi! - Wskazał dłonią na Josh'a, jakby był nic nie wartym robakiem.
Hermiona zerknęła na Lambrena, który także na nią spojrzał przepraszająco.
- Nie możesz mu odpuścić? - Syknęła przez zęby, korzystając z okazji, iż McGonagall objaśniała Neville'owi, że wciąż nieprawidłowo wymawia formułę zaklęcia.
- Granger, twój tukan zesrał się ze śmiechu, na to co właśnie powiedziałaś. - Odpowiedział, gładząc kolorowe pióra ptaka, by zakamuflować ponownie wypełniającą go doszczętnie furię.

- Dobranoc, panie Nott. - Przerwała lekcję nauczycielka, wpatrując się w Teodora odwróconego do boku na kilku książkach.
- Chyba nie słyszał. - Dodał filozoficznie Blaise, patrząc na klapnięte powieki kolegi.
- Słyszał. - Mruknął pod nosem Nott, powolnie podnosząc głowę.
Pansy cichutko zachichotała, a chłopak słysząc ten głos, szelmowsko podniósł kąciki ust.
- To dziś o dwudziestej widzimy się w moim gabinecie, Nott.-Rzuciła dyrektorka, jakby to była banalna rutyna.
Teodor wywrócił teatralnie oczami, z powrotem opadając na twardą okładkę.
- Odprowadźcie ptaki do klatek, proszę i sprzątnijcie to co po nich zostało, a potem usiądźcie na minutę. Mam dla was komunikat.
Uczniowie prędko (z wyjątkiem Ślizgonów) wykonali polecenie nauczycielki, a następnie zasiedli w ławkach, czekając na puentę.
McGonagall odkaszlnęła i poprawiła okulary.
- Słuchajcie, za godzinę, oczywiście jak wszystko pójdzie zgodnie z planem - Westchnęła cicho - do Hogwartu zawita jeden z przedstawicieli Ministerstwa, który pomoże wam obrać dalsze kierunki nauki, czyli w świecie czarodziejów Kursy, które po określonym czasie pozwolą wam zająć się wybraną pracą. Uczniowie, którzy nie są pewnie swojej przyszłości nie muszą się niczym martwić, Celeana Mirande zrobi wszystko co w jej mocy, by znaleźć wasze powołanie... - Urwała, jakby o czymś zapomniała. - Więc nie zachowujcie się jak małpy......Tak, Panno Weasley? Gdzie? W Wielkiej Sali, oczywiście.
McGonagall przewierciła każdego swym piorunującym spojrzeniem.
- Potter, powciągaj tą koszulę, jak ty wyglądasz...Smith, pozapinaj te guziki jak się należy...Panno Patil, proszę coś zrobić z tymi włosami, to nie jest czerwony dywan...Panie Malfoy, zdaje się, że nie wie pan jak wiąże się krawat...Pod szyję. - Dyrektorka zaakcentowała wypowiedź ruchem rąk, tak jakby prawidłowo wiązała niewidzialny krawat, pod szyję. - O tak, niżej te spodnie, Zabini, jeszcze nie wszyscy widzieli twoją dzisiejszą bieliznę. - Patrząc na całą zgraję uczniów, sprawiała wrażenie jakby zaraz miała się rozpłakać.
   Na szczęście w chwilę później, zadzwonił dzwonek i wszyscy opuścili salę, kierując się ku zielarni numer jeden.

Pomimo tego, jak ciężko musieli harować, przesadzając jakieś rośliny, niczym sprowadzone z kosmosu i niemalże tonąc w najwspanialszym nawozie - smoczym łajnie, o godzinie jedenastej, wszyscy siódmoklasiści stawili się pod wrotami Wielkiej Sali, czyści, pachnący i porządnie ubrani. McGonagall miała swoje odchyły, jednak nadal każdy ją szanował i bardzo cenił, podkreślając to takimi akcentami jak te; gdy przychodzi co do czego, potrafią się zgrać i sprawić by dyrektorka nie była zawiedziona, ale dumna. 
Po chwili, pojawiła się Minerwa, z kroczącą koło niej  sześćdziesięcioletnią kobietą, wyglądającą na szalenie miłą.
Radość, wzruszenie, duma i wszystkie uczucia podobne do poprzednich, powodowane przez nieskazitelną poprawność siódmoklasistów, kotłowały się w ciepłym sercu dyrektorki, ogrzewając każdy zakamarek jej ciała.
- Możemy zaczynać, pani Dyrektor? - Zapiszczała Celeana, podnosząc swą opasłą aktówkę oraz poprawiając okulary połówki.
- Ależ tak. - Machnęła lekko różdżką, a drzwi rozwarły się z hukiem, czekając na gości. - Zapraszamy do środka.

- Nazywam się Celeana Mirande i moim dzisiejszym celem jest zagwarantowanie wam, młodym, mądrym czarodziejom, dobrze płatnej pracy, w każdej z możliwych dziedzin. - Poprawianie małych okularków stało się uzależnieniem pani Mirande, robiła to średnio co trzy minuty. - Pewnie większość z was, ma już w głowie swą własną przyszłość, więc pojedziemy sobie sznureczkiem - wskazała ręką na siedzącą z przodu Padmę Patil. - gdzie każdy opowie mi pokrótce co zamierza robić wraz z ukończeniem Hogwartu. Proszę zacznij, młoda damo.
I zaczęło się. A w głowie większości siódmoklasistów pojawiło się pytanie: Czy tak na prawdę wiem, co z moją przyszłością? Teraz siedzieli w bezpiecznych murach Hogwartu, odżywiani do syta każdego dnia, spali w ciepłych łóżkach, a ich jedynym zmartwieniami były prace domowe. Owutemy za pasem, a co po rozdaniu dyplomów?
Opcji i marzeń było wiele. Jedne zdawały się być nierealne i śmieszne, choć inne mogłyby zapewnić interesujące praktyki oraz dobrobyt.

     Nikogo nie zdziwiło to, że Neville chciał zostać nauczycielem zielarstwa, a Potter i Weasley pragnęli oczyszczać świat ze zła, które po śmierci Voldemorta prawie nie istniało, będąc aurorami. Draco był bardzo ciekaw, jakie kierunki niektórzy zamierzają obrać, jednak nie był pewien, czy swój własny chce głośno obwieszczać.
- A pani rozmawiająca z tym uroczym chłopcem - Josh zarumienił się, a Malfoy przewrócił oczami. - kim chciałaby zostać?
Pansy odparła głosem pełnym wyższości, bez odrobiny skruchy:
- Chciałabym pracować w specjalnym magicznym laboratorium, tworzącym najlepsze mikstury do upiększania włosów, ujędrniania ciała - Nott wraz z kilkoma kolegami zagwizdał, ale Parkinson zdawała się nie zwracać na to uwagi. - i poprawiania sztywności paznokci, w Anglii. Chciałabym, żeby na Antysiwiaczu, który pani będzie stosować widniało moje nazwisko. - Dodała pewnie, uśmiechając się sztucznie.

- Ciekawe kim chce zostać Lambren, rok 1898..... Może rycerzem?- Zapytał Blaise Dracona, brechtając się podle. Wszak odpowiedź uzyskał niemal od razu.
- Ja nie dbam o pieniądze - Draco prychnął ironicznie, udając, że wypowiedź Josh'a jest poezją. - one nie są najważniejsze.
- Och, to prawda. - Dodał szeptem Nott, symulując stuprocentową zgodność.
- Marzę - Kontynuował dostojnie Joshua. - aby zostać wspaniałym mężem i przykładnym ojcem.
Po sali rozległo się zgodne, przeciągłe i rozmarzone, dziewczyńskie ' ohhh '. Niektóre z uczennic zaczęły wachlować się rękami. Która by nie chciała mieć takiego partnera?
Pansy szczerze uśmiechnęła się do Josh'a, który nie miał najmniejszego pojęcia, że powiedział coś nietuzinkowego. Hermiona uczyniła to samo co czarnowłosa.
   Trójka naburmuszonych Ślizgonów wydęła zrzędliwie usta i osunęła się na krzesłach. Kolejka zbliżała się do nich, jednak przed tym, głos został udzielony Granger.
- Myślę, że najodpowiedniejszą pracą dla mnie, byłaby posada sekretarki samego ministra. - Rzekła wyrafinowanym tonem.
Przez całej auli potoczyły się szepty. Każdy wiedział, że to nie byle jaka fucha; odpowiedzialność ciągnąca się za tymi obowiązkami była niewiarygodnie wielka.
- panna Hermiona Granger, czy tak? - Celeana zapytała, znając odpowiedź.
Hermiona przytaknęła.

- Mhm. - Kobieta zapisała coś na papierze i kazała kontynuować.
- Nott. - Blaise syknął, szturchając kolegę łokciem.
- A tak... - Nott ożywił się. - My się z Longbottom'em spotkamy, bo zamierzam być najlepszym nauczycielem obrony przed czarną magią jakiego miała ta szkoła.  
Wszyscy wychowankowie Węża zaczęli klaskać i gwizdać, a Teodor wskazał dłońmi na siebie, zachęcając do wysławiania go.
Kiedy wrzawa opadła, Blaise podzielił się swoimi planami na przyszłość, które leżały w tej samej branży, co wymarzona praca zawodowego gracza Quidditch'a, którym chciała być Ginny, tylko że chłopak zamierzał być trenerem takowej drużyny.
- A Ty, młody człowieku? - Staruszka spytała nalegająco.
Draco przełknął głośno ślinę, a na sali zaległa głucha cisza. Kto nie chciałby wiedzieć, kim chce zostać słynny Malfoy?
- Chciałbym zostać uzdrowicielem.

***


- Nie powinieneś się uczyć, Draco? Medycyna to poważny kierunek. - Blaise drażnił się z przyjacielem, siedząc na kanapie z nogami w górze.
Ale Draco tylko uśmiechnął się pogardliwie.
- Muffinka? - Spytał, na pozór uprzejmie, rzucając w Diabła babeczką ze stołu. - Pomoże ci w utrzymaniu kondycji trenera.
Zabini wydął usta i zmrużył oczy.
- Wygrałeś. - Przyznał obojętnie, wzruszając ramionami. Rozwinął papierek okrywający ciasteczko. - A swoją drogą...... - Zaczął Blaise z pełną buzią.
- Słuchaj Blaise, mam tu sprawę do załatwienia dopóki nikogo nie ma. - Przerwał łagodnie Draco, rzucając się na kanapę obok Diabła, który obrzucił go badawczym spojrzeniem, głośno przeżuwając ciasto. - Muszę z kimś pogadać, nie mam sił dłużej tego tłumić. Muszę to wyznać, zanim będzie za późno, Blasie. - Dodał wyrafinowanym tonem, symulując opanowanie, udając że czyta książkę. Zdecydowanie udawał - okładka była do góry nogami.
 Po chwili kontemplowania, zabrawszy pod uwagę, nienaturalny spokój Dracona, i jego poddenerwowanie, Zabini wstał i poklepał go plecach.
- Przypilnuję Lambrena, żeby tu nie przylazł. - Mruknął pokrzepiająco.  


----------------

No i jestem!
Pomimo kary i tak dalej i tak dalej, udało się!
Co do rozdziału: muszę powiedzieć, że go lubię. Pewnie zastanawiacie się, cóż takiego Draco chce wyznać Hermionie (hihi) 
Muszę przyznać, że z początku nie przykuwałam swojej uwagi do postaci Nott'a, jednak od niedawna stał się jednym z moich ulubionych bohaterów w tym opowiadaniu:3
A Wy co sądzicie o rozdziale? Wywołał uśmiech na Waszych twarzach? Bo taki był zamiar.
Sądzę, że wielu z Was nienawidzi Josh'a, czyż nie? Jednak muszę powiedzieć, że Josh jest w mojej paczce ulubionych postaci, choć do teraz sprawia wrażenie upierdliwej muchy:)

UWAGA! WAŻNE:

Nigdy nie popuszczę z komentarzami, bo wiecie o tym, iż stać Was na więcej, dlatego można powiedzieć, że ściągnęłam pomysł od jednej z blogerek Venetti i od teraz osoby, które chcą otrzymać w przyszłości fragment pdf mówiący o scenie łóżkowej Dramione (tak, tak, ona nadejdzie;)) oprócz klasycznego komentarza zawierającego opinię, umieszczają tam swój adres mailowy, na który wyślę ową część. ( Data będzie taka sama jak dzień publikacji rozdziału)

A TAKŻE:

Moja genialna przyjaciółka wpadła na ciekawy pomysł: Nieważne ile rzekomo jest wejść na rozdział, bo one mogą być no wiecie, puste i ludzie mogą nawet tej notki nie przeczytać, dlatego gdybyście mogli nawet Wy, moi anonimowy czytelnicy, po przeczytaniu rozdziału napisać chociaż " przeczytałam/em, byłam/em tu, podobało mi się/nie podobało mi się" czy coś, żebym wiedziała ilu Was jest tak na prawdę! To nie musi być długie i rozbudowane.
Myślę, że to nie jest dla Was wiele, a dla mnie to ogromny uśmiech od ucha do ucha, więc nieważne czy pragniesz pdf, czy też nie, proszę zostaw po sobie chociaż ten najkrótszy ślad, wspomniany wcześniej!:)

*Następny rozdział najpewniej 30.05.2014 godzina 19:00. W razie pytań zapraszam na Aska.

Mam nadzieję, że daliście radę to wszystko przeczytać i do zobaczenia, kochani - Wasza MoonSeer c:

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Taaaaki długi *.*
      Zacznijmy od tego, że ah ta gryfońska postawa Hermiony i chęć pomocy wszystkim. I tak chodzi mi o Josha. Sądzę, że w ocenie jego osoby z Malfoyem jak najbardziej byśmy się zgadzali. Jak on mógł im tak bezczelnie przerwać ja się pytam! No jak?! A Hermiona nie jest asertywna :c
      Za to Draco i jego reakcja genialna! Ogólnie Malfoy, Zabini i Nott razem są genialni! :D Podczas czytania fragmentów z nimi ciągle się śmiałam.
      Noc, podczas której nie mogli spać była świetnie opisana!
      I Draco tak charmant gdy jest zazdrosny o Mionę *.* Ciekawa jestem co chce jej wyznać :D No i Malfoy chce być uzdrowicielem?! WOW :D Czekam na rozwinięcie tego wątku ^^
      Mój mejl - charly34charly@gmail.com
      Jestem ciekawa tej sceny, tym bardziej wiedząc, że u Ciebie nic nie dzieje się bez przeszkód :D
      Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział^^

      Usuń
  2. No podziwiam, że pomimo utrudnień udało Ci się dodać rozdział :>
    Notka baaardzo długa - takie lubię.
    Oj wywołał u mnie na twarzy uśmiech ojj tak i to kilka razy XD
    Na przykład reakcja Dracona na Josha w ich dormitorium, albo Nott na lekcji transmutacji, nocka z nowym kolegom w dormitorium też była przezabawna i oczywiście Blaise i jego spodnie z kroczem w kolanach XD
    Draco jest taki słodki, kiedy jest zazdrosny o Herm : 3
    Znasz moje zdanie na temat Joshua'y, ale jak już Ci mówiłam podoba mi się pomysł na jego postać, zwłaszcza jego historia C:
    A tu proszę, proszę Pansy i nowy ślizgon z XIX wieku huhuhuhuhu
    DRACO UZDROWICIELEM dla mnie ideolo poprostu B|
    Oryginalny jest w ogóle pomysł z tą doradczynią z ministerstwa (Pansy i jej plany na przyszłość xd).
    I domyślam się co chce powiedzieć Hermionie ...
    Więc nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, na który będę cierpliwie czekać. I oczywiście BARDZO chciałabym dostać wersję pdf, bo jestem ciekawa jak podołasz temu jakże trudnemu tematowi B)
    Mój email : weronika805@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Draco taki wspaniały! Jestem ciekawa co chce powiedzieć Hermionie o.o Domyślam się, ale nie chcę zapeszać :pp
    więcej takich rozdziałów! 8)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z lepszych Twoich rozdziałów*.*!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. basik_98@interia.pl


    Cudowny rozdział:')

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno mi się wypowiedzieć na temat tego rozdziału. Niektóre momenty były świetne, aż wciągające, ale pozostałe tak słabe, że momentalnie przewijałam do przodu. Czułam się trochę, jakbym przez cały rozdział popylała rollercoasterem. Zauważyłam kilka błędów interpunkcyjnych. Bardzo rzucały się w oczy niezliczone kropki. Wystarczą trzy, nie więcej :P
    Bardzo ładnie wychodzą Ci sceny ,,romantyczne''. Ujęcie fragmentu z Draco i Mioną na schodach - cudne. Tylko czemu ten Josh czy jak mu tam, im przerwał? Nie podoba mi się to.
    Masz potencjał, ale czasami nie umiesz go wykorzystać.
    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam ciepło,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Śmieszny rozdział :)
    Dramione słodkie, tylko dlaczego Josh musiał wejść T.T

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział. niezwykle przyjemnie sie czytalo ;) Josh jest bardzo tajmeniczy, co mi sie podoba. Mam nadzieje ze Draco zdola pogadac z Herm sam na sam ;) gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest bardzo dłuuuugi,co mi się podoba !
    Jestem też bardzo ciekawa co takiego chcę wyznać Malfoy naszej słodkiej Gryfonce ?


    Podoba mi się w tym rozdziale wielee scen, ale niektóre ciągnęły się dla mnie w nieskończoność ale, da się znieść !
    Mam jedno pytanie : Co zrobi Theo Neville'owi jak spotka go w szkole w przyszłości XP
    Mam też jeszcze ważniejsze pytanie : JAK WPADŁAŚ NA TO, ŻE DRACO CHCĘ BYĆ UZDROWICIELEM U ŚWIĘTEGO MUNGA ? To mnie rozwaliło xd Ale wiem, że nasz kochany Ślizgon, krew Lucjusza, powiedział to bez grubszego zastanowienia, jednak genial **** creative :D

    Mój mail : tosiazosia3@wp.pl mam również drugi, ale na niego nie wysyłaj .


    Muchas Gracias Seniorita . Czekam do 30 ^.^

    OdpowiedzUsuń
  11. Uzdrowiciel? Dobry mąż i przykładny ojciec? Kocham <3 i jednego i drugiego.
    Czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest wspaniały ! Czekam niecierpliwie .

    Zapraszam do zapisania się do oceny bloga do mnie na :

    rate-stories.blogspot.com


    Tini Sophia Potter

    OdpowiedzUsuń
  13. nie no Josh nie jest tak wkurzający,ale mógłby być bardziej taktowny xd co do rozdziału to nie spodziewałam się tego po Draconie, uzdrowiciel no nieźle ;) ahh wiesz co ja tak bardzo chciałam tego pocałunku pfuu
    mam nadzieję, że twoja kara minęła całkowicie i nie będziesz już robić takich nierozważnych uczynków :*
    mogłabyś mi wysłać na gmaila z którego komentuję? :)

    OdpowiedzUsuń
  14. jak ja kooocham Josh'a <3 mimo że jest strasznie upierdliwy to postawmy się w jego sytuacji, ja chyba też bym się tak zachowywała :) mam nadzieje że Draco (*.*) powie wreszcie Hermionie co do niej czuję. Nie mogę się doczekać kolejnej.
    Cieszyłabym się gdybyś napisała mega słoodki rozdział taki żebym się porzygała z tego cukru oczywiście Draco i Hermiona :)
    pozdrawiam i życzę weny
    ~Herma

    OdpowiedzUsuń
  15. dominikalejman@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział ! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Boziu, ten rozdział był wspaniały. Szkoda mi Draco, chyba domyślam się co go trapi. Pozdrowionka/ Mistral***

    OdpowiedzUsuń