piątek, 20 czerwca 2014

25. HAPPY BIRTHDAY

Gdy końcowe egzaminy siódmoklasistów zdawały się nie mieć końca i stać się już nieodłączną częścią ich rozkładu dnia, nagle zaczęły chylić się ku swemu końcowi.
Pansy z Blaise'm i Nott'em, coraz częściej można było spotkać upchniętych w kącie pokoju wspólnego, czy też szepczących między sobą na korytarzach.
Z początku problemem miał być Draco, pragnący choć odrobinę czasu spędzić ze swymi przyjaciółmi, jednak oni wykazali się swoją wężową przebiegłością i sprytem, wtajemniczając w swe plany Hermionę, która także otrzymała odpowiedzialną fuszkę w całym przedsięwzięciu, odciągając Malfoy'a jak najdalej od lochów.
- Może pouczymy się razem?...Nie, nie pouczymy... - Sama sobie odpowiedziała pewnego dnia, poddenerwowana, szukając ostatniej deski ratunku, widząc jak Draco przygląda się jej kosmicznym, podejrzliwym wzrokiem, marszcząc brwi.
Nie zawsze było łatwo błahostkami odciągnąć blondyna od swej odwiecznej paczki, ale Hermiona dawała radę. Który Lew poddałby się przed Wężem?


- Zrobię to! - Okrzyknęła radośnie i optymistycznie Pansy, klaszcząc w dłonie.



- Nie zrobię tego... -  Jęknęła żałośnie, stojąc pomiędzy Nott'em a Blaise'm przed portretem Grubej Damy.
Teodor prychnął żartobliwie, podchodząc bliżej obrazu.
- Hasło?
- Mam zielony krawat. - Odparł idiotycznie. - ...Ale musimy wejść do środka. - Dodał z naciskiem, gromiąc wzrokiem portret.
- Nie ma hasła, nie ma wejścia.
Nott przeklął pod nosem, odwracając się z grymasem w kierunku chichrających się przyjaciół.
A wtedy usłyszeli lekkie skrzypnięcie zawiasów.
Cała trójka wbiła zaciekawiony wzrok w dziurę, z której powoli wyłaniał się Harry.
Chciał coś powiedzieć, ale tylko otworzył usta, a żadne słowo z nich nie wypłynęło. Wpatrywał się w Ślizgonów niepewnym wzrokiem.
- Możemy na chwilę? - Pansy zapytała po chwili, słabym głosem, kierując spojrzenie na odsłonięte wnętrze pokoju wspólnego Gryfonów.
Spięcie panujące na twarzy Harry'ego powoli zelżało, a po chwili uśmiechnął się do Ślizgonki, pomagając jej wejść na górę, choć doskonale  zrobiłaby to sama.
- Ej! - Zaskrzeczał Blaise, unosząc ręce do góry, gdy centymetr od jego nosa brama do pokoju zatrzasnęła się z hukiem, pozostawiając dwójkę chłopaków na korytarzu. - A my co, jacyś trędowaci jesteśmy?! - Zaryczał w kierunku pustego portretu, którego sekundę wcześniej opuściła Gruba Dama, udając się na wieczorną przechadzkę.
- Do kogo to mówisz? - Mruknął oparty o mur z rękami założonymi na piersi, Nott, przyglądający się jak Zabini drze się do ściany.

- Gotowe. Zaproszony. - Powitała ich po pewnym czasie Pansy, otrzepując ręce, jakby pozbywała się kurzu brudnej roboty.
- Wspaniale! - Zaćwierkał Nott. - Zleciała ci tylko mała godzinka. - Dodał zrzędliwie, odrzucając wyczarowaną piłeczkę Zośkę w kierunku Blaise'a.

Niespodzianka dla Dracona cudownie współgrała wraz z końcem Owutemów. Zaproszonych uczniów nie opuszczało podniecenie, a organizatorów czyli Pansy, Blaise'a, Nott'a, Hermionę, a nawet Josh'a nie opuszczały nerwy, że coś mogłoby pójść nie po ich myśli.


***

Kiedy Parkinson była w kuchni po kryjomu  negocjując ze skrzatami, Nott nadzorował z miną króla wszechświata przystrajanie pokoju wspólnego, kiedy podleciał do niego Blaise z miną kosmity.
- MAMY ZIELSKO! - Zawołał podniecony. - ... Co to jest zielsko? - Teraz zapytał przestraszony, dziwnie akcentując ostatnie słowo.
Nott zamrugał szybko, wzruszając ramionami.
- Trochę gejada, nie sądzisz? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, wskazując głową na Josh'a ustawiającego różdżką girlandy we wszystkich kolorach tęczy.
Blaise podążył wzrokiem za latającymi po całym pokoju ozdobami, otwierając usta.
- Co to jest zielsko! - Zaciekawiony, dalej nie dawał za wygraną.
- Jezu, nie wiem, przestań. - Odparł znudzony Teodor. - Dowiesz się jak dostaniemy...Martwiłbym się o to, czy starczy Ognistej Whisky... Co mi po jakimś zielsku, co to za nazwa w ogóle. - Żachnął się, będąc na skraju wytrzymałości, gdy spostrzegł przewieszone między żyrandolami girlandy z motywem małych, kolorowych torcików.
Poklepał Blaise'a po ramieniu, mówiąc, że sam ma załatwić sprawę z zielskiem, a następnie ruszył w kierunku Lambrena.
Zabini stał jeszcze przez chwilę, zastanawiając się co powinien uczynić.
W końcu zwyciężyła ciekawość.
- Ej, Ben! Ile masz tego zielska! Tak tak, żeby starczyło dla każdego! - Krzyknął przez cały pokój, będąc kosmicznie podekscytowanym. Nie miał jeszcze pojęcia, i jak każdy czysto krwisty dzieciak,  co to jest zielsko i jakie są jego skutki po wymieszaniu z alkoholem.


Niedługo po tym, do środka pokoju wkroczyła obładowana różnymi rzeczami Pansy, a za nią kilka stóp od ziemi lewitował najwspanialszy piętrowy tort na świecie; był obsypany wiórkami kokosowymi, a na każdym z pięciu pięter widniały okręgi ułożone z wisienek.

Gwar panujący dotychczas w sali, momentalnie ucichł, kiedy zagościła "szefowa".
- Nie wiem jakim cudem trzymają takie rzeczy w szkole... - Mruknęła pod nosem, ledwo utrzymując pod pachą kilka butelek wina, a pod drugą kremowego piwa. - Może by mi tak ktoś pomógł, zanim...
Przerwała krzykiem, gdyż jedna butla wyślizgnęła się spod jej pachy, a za nią potoczyły się kolejne, pędząc ku podłodze.
Już huczało jej w głowie od dźwięku tłuczonego szkła, już widziała siebie lamentującą z powodu tak wielkiej ilości zmarnowanego trunku. Zaciskała już powieki, czekając na eksplozję... Lecz nic się nie wydarzyło, a gdy powoli i ze strachem otworzyła oczy, obok niej stał Nott z wyciągniętą różdżką, a wina zatrzymały się centymetr od ziemi, po sekundzie opadając leciutko.
Uśmiechnął się krzywo, a Pansy wyraźnie odetchnęła. Mina jej zrzedła, gdy zobaczyła stan przyszłej sali imprezowej.
- Blaise, masz mi coś do powiedzenia? - Zapytała groźnie, wskazując wolną już ręką na całokształt pokoju.
Diabeł stał, przytrzymując głowę ręką.
- Ja mam do powiedzenia jedno... Czy ktoś mi wreszcie powie co to jest zielsko?! - Jęknął błagalnie.
Pansy machnęła lekceważąco ręką.
- Co mnie tam twoje zielsko...Rozstawić alkohole! Za godzinę Draco kończy pomagać Slughorn'owi czyścić słoiki... - Tu zachichotała ironicznie, gdyż sama poprosiła profesora by zajął czymś Dracona. - A potem... idzie... E, na rzekome spotkanie... - Urwała, nie chcąc wyjawić całej zgrai Ślizgonów kto następnie zajmuje Malfoy'a. - A wtedy tu przychodzi, więc nadal mamy godzinę, a wy jesteście w polu! Różdżki macie? Macie, ale chyba mózgu wam brakuje, skoro nie wiecie, że możecie ich użyć.
Wykład Parkinson trwał non stop, podczas szybkich przygotowań.
Uwagi i pomoce również pojawiły się z jej strony, lecz gdy zostało pół godziny, do rzekomego przyjścia jubilata, Pansy zdecydowała się powierzyć wszystko Nott'owi i Blaise'owi, by móc ubrać się i pomalować na imprezę.
W połowie drogi do dormitorium dziewcząt, usłyszała donośny szczęk otwierania drzwi, a w nich znalazła się zasapana, choć nadal piękna i wymalowana, ubrana w lekką sukienkę w panterkę, która z tyłu była dłuższa niż z przodu Hermiona. Na nogach miała brązowe obcasy z widocznymi palcami.
Ciesząc się, że Josh wcześniej zdradził jej hasło, zmachana, uwiesiła się na drzwiach.
- Idzie. - Wysapała po chwili, zatrzaskując drzwi.
   Ogólny plan był dość prosty, choć dla Hermiony okrutny; miała umówić się z Malfoy'em na pewną godzinę, a gdy z mapą Huncwotów spostrzeże iż się zbliża, wymknie się szybciej i pogna do lochów. Draco ze 'złamanym sercem' wraca do pokoju wspólnego, pełen rozgoryczenia, iż nikt nie pamiętał o jego urodzinach, a tu wszyscy jego przyjaciele...I Granger czekają na jego wejście.
   Mieli kilka nędznych minut. Minut, w których czasie zdążyli ogarnąć wszystko, bez wyjątku, a Pansy dała radę zrobić się na bóstwo i do końca dyrygować całym przedsięwzięciem. Stała właśnie tyłem do drzwi, zmieniając ustawienie butelek, gdy drzwi zaskrzypiały, lecz tym razem powoli i niechętnie.
Wszyscy szybko stanęli w jednej kupie, odsłaniając najważniejsze rzeczy na udanych imprezach. A zdruzgotany Draco stanął w przejściu, uśmiechając się niedowierzająco w stronę nadal skruszonej Granger, następnie kierując wzrok w stronę swych przyjaciół.
- Wiedziałem. - Orzekł dumnie i mściwie, sprawiając wrażenie, jakby wszystko to było do przewidzenia, choć tak na prawdę nie miał zielonego pojęcia, że swoje osiemnaste urodziny spędzi w tak niesamowity sposób.


***



Gdy już wszyscy przestali klaskać, a kilka osób podeszło do jubilata z intencją złożenia życzeń, nagle, dosłownie znikąd rozległa się z początku delikatna muzyka.

Draco wychwalając Merlina za to, że ubrał dziś wyrafinowany hebanowy garnitur, gdyż teraz nie byłoby czasu na przebieranki, z uśmiechem potrząsał różnymi dłońmi, schematycznie odpowiadając tymi samymi formułkami, z tą samą mimiką twarzą, lecz co chwilę obierał inny kierunek, stojącej za tłumem, skulonej Granger.
Kiedy oblężenie zelżało, znalazł się tuż obok niej, poprawiając marynarkę. 
Wszyscy goście przenieśli się w inne miejsce, czekając na wzniesienie toastu, tort i pogawędki.
- Jesteś niesamowita. - Stwierdził, lustrując ją swym przenikliwym spojrzeniem. 'Cieniowana' sukienka sprawiała, iż jej szczupłe i długie nogi nabrały jeszcze większego wdzięku, a podkreśliły to także wysokie buty. Teraz mogła niemal spojrzeć mu w oczy, bez unoszenia głowy. Motyw ubioru powodował, że stała się niesamowicie pociągająca. Draconowi zrobiło się nienaturalnie ciepło w okolicach kołnierza. - No i piękna. - Dodał, uśmiechając się szelmowsko, gdy Hermiona odpowiedziała mu nieśmiałym uśmiechem.
Malfoy powolnie podniósł rękę, by założyć jeden niesforny lok dziewczyny, który bez trudu wydostał się z niedbałego, artystycznego koka, a Gryfonkę przeszedł przyjemny dreszczyk.
Niemal w tym samym czasie tort podjechał do nich na specjalnym stoliku, za nim człapała pielgrzymka uczniów, a po pokoju potoczył się huk wylatującego korka od szampana.
W powietrze wyleciały wesołe strużki napoju, oblewając większość uczniów.
- Za Dracona! - Zawołał Blaise, rozlewając wszędzie napój. - Za największego zuchwalca, którego nosiła Ziemia, za najgłębszy pępek świata, za największego wrzoda na naszych tyłkach... I za mojego najlepszego przyjaciela. - Dokończył, szczerząc zęby do roześmianego Dracona.
- Wszystkiego najlepszego. - Szepnęła Hermiona, gdy alkohol ruszył w obieg.


***



Niedługo trzeba było czekać, żeby trunki zaczęły działać.

 Zaczynało się niewinnie, tak jak zawsze; Goście zaczęli być weselsi, pewniejsi siebie.
Tak jak połowa osób na szkolnych balach podpiera ściany przed upadkiem, tak teraz tańczyła bez opamiętania. Nagle przestała istnieć linia wzajemnej nienawiści pomiędzy domami; Gryfoni stali w grupkach ze Ślizgonami, śmiejąc się z żartów, które normalnie wydawałyby się denne i prostackie, a pomiędzy nimi plątali się nieliczni Puchoni i Krukoni.
Nikt nie szczędził siebie, ani alkoholu, szczególnie dlatego, że zdecydowana większość uczniów, była dorosła i mogła wlać w siebie tyle whisky, wina i kremowego piwa, ile im się żywnie podobało. Zwłaszcza, iż celebrują czyjeś urodziny.
Jedyną osobą, która dotychczas nie wzięła do ust nawet łyka trunku, była szesnastoletnia Emma, stale pilnowana przez Blaise'a.
Stale?
No nie do końca, gdyż Diabeł musiał do końca załatwić sprawę ze swym nieszczęsnym zielskiem.
Z rozczarowaniem przerzucał między palcami kilkanaście saszetek z jakimiś zasuszonymi, zmielonymi listeczkami.
Bendengus, który zorganizował zioło zwane wśród Mugoli marihuaną, patrzył na Blaise'a z drwiną wypisaną na twarzy.
- I to ma pomóc nam się bawić? Kabaret ze mnie robisz, Ben? - Zabini zaskrzeczał, wymachując torebkami.
Gruby Ślizgon uśmiechnął się tajemniczo.
- Wypijmy jeszcze trochę, i zobaczysz.
Po czym pociągnął zdrowy łyk z butelki i odszedł w długą.
Blaise mając wątpliwości, westchnął, rozglądając się po podpitych uczniach, bawiących się w najlepsze.
Nagle w gardle stanęła mu ogromna gula.
- Emma, nie! - Wrzasnął panicznie, puszczając się biegiem, widząc jak Draco z uśmiechem podaje Gryfonce butelkę whisky.
Kiedy Emma spostrzegła pędzącego w ich kierunku Diabła, wyrwała chciwie butlę z ręki blondyna i mściwie pociągnęła z niej duży łyk, a za nim kolejny i kolejny, nie zważając na palący ją przełyk.
Gdy zdruzgotany chłopak stanął przed nią, ta wcisnęła na wpół opróżniony trunek z powrotem w ręce Dracona, ocierając usta wierzchem dłoni.
Wygięła usta w szyderczym półuśmiechu.
Diabeł obrzucił blondyna zabójczym wzrokiem, mówiącym ' jak śmiałeś! '
- Niech też ma coś z życia. - Odparł pogodnie blondyn, jakby wyczytał intencję przyjaciela, klepiąc Emmę po ramieniu. Następnie odszedł w poszukiwaniu kolejnej butelki.
- Tak cię ciągnie do picia? - Zacmokał w końcu Blaise. - No cóż, widzę, że nici z mojego troszczenia się o twoją wątrobę. - Dodał zrezygnowany, chichocząc, gdy Emma zaczęła kręcić młynki i huczeć niczym na koncercie rocka.
Spojrzał na saszetki.
Skąd miał wiedzieć, i trzy czwarte tu zgromadzonych, jakie będą tego skutki, skoro widział to pierwszy raz na oczy? Sądził, że to nic złego, tak jak wszyscy, niewinni, młodzi uczniowie.
- Dobra! - Krzyknął tak głośno, by przekrzyczeć muzykę i piski. - Zabawmy się. - Oznajmił, gdy uzyskał krótką chwilę ciszy, potrząsając saszetkami. - Chodź tu, Ben. Mów co mamy robić. - Dodał, czując jak i jego ciało alkohol powoli posiada w całości. Lecz tak jak wszyscy - nie przejmował się tym. Impreza bez przyszłego Kaca Mordercy, to żadna impreza.


***


- Odpalisz? - Spytał niewyraźnie Blaise, trzymając w ustach trzeciego skręta z marihuany. Draco cały czas liczył coś zawzięcie na palcach.
- Nie mam różdżki. - Odparł chwiejnie, zaczynając wyliczać od nowa.
- A ja mam. - Odrzekł rozmarzony Diabeł. - To odpalisz?
Rozejrzał się, gdyż Dracona już przed nim nie było. - Odpali ktoś?! - Zaryczał błagalnie, trzymając w rękach dwie różdżki - swoją i przyjaciela.
Ale to był dopiero wstęp. Kilka więcej zaciągnięć się narkotykiem, popitych parą kieliszków i dopiero wtedy impreza się zaczęła.
Ktoś pogłośnił muzykę, a dormitorium Ślizgonów wrzało, i gdyby nie Hermiona, która potajemnie rzuciła zaklęcie Muffliato, byłoby krucho.
Każdy powoli pokazywał swoje prawdziwe ja po pijaku; Emmie to włączał się agresor, nie pozwalający nikomu jej nawet dotknąć, to nachodziły ją głupkowate pomysły i napady gromkiego śmiechu. Ginny usiadła w rogu pokoju, popijając whisky. Nie obchodziło ją co się działo między przyjaciółmi, obchodziło ją tylko to co działo się na dnie butelki.

Każda kolejka miała być ostatnią i każda kolejna sprawiała szerszy uśmiech na twarzach uczniów.
Potem już wszyscy byli wstawieni.
Kołysali biodrami bez opamiętania, rozlewali alkohol trzymany w rękach, całowali się, obściskiwali.
Jakimś dziwnym trafem, aparat Pansy krążył z rąk do rąk i tak na prawdę nikt nie miał pojęcia kto i gdzie akurat robi zdjęcia.
Mogłoby się wydawać, że to co działo się w pokoju wspólnym Ślizgonów, mieszczącego się POD TAFLĄ JEZIORA, osiągnęło zenitu i teraz wszystko powinno wracać do normalności. Ale koszmarna faza miała dopiero nadejść, a zapoczątkowała ją mała Emma.
Gdy każdy zajmował się sobą, czołgając się jak żołnierz, krzycząc " Orzeł wylądował! ", czy poruszał się jak gąsienica, albo robił jeszcze inne niestworzone rzeczy jakich nie potrafię opisać, Emma piskliwie krzyknęła "Uuuuuuuuuuuuuu!" i zaczęła biec, jakby została wystrzelona z procy w kierunku przeciwległej ściany
Wtedy, jakby każdy momentalnie wytrzeźwiał. Na kilka krótkich i marnych sekund, ale wytrzeźwiał. 
Wyciągnięte ręce Gryfonki już dotykały zimnego metalu, gdy cała zgraja próbowała podnieść się z podłogi i uratować pokój przed powodzią. Ale Emma tylko uśmiechnęła się lubieżnie, pociągając za framugę okna.
- NIE! - Po sali potoczył się równy wrzask uczniów, ale brzmiał on jakby z oddali. Wszyscy rzucili się w jej kierunku, niczym w zwolnionym tempie, ale było za późno...
Gdy nagle rozległ się huk, a przy okrągłej szybie stał przytrzymujący ją z całej siły obiema rękami, ubrany w białą rozpiętą koszulę, Nott.
Kosmyki wierciły mu się na czole, podczas gdy odwrócił się sztywno w stronę przestraszonej na wskutek swojego stanu, hukiem okna, Emmy,
- To ja jestem Nott. - Przedstawił się wyniośle i bohatersko, zarzuciwszy włosami, przypominając sobie jak Blaise opowiadał mu o tym, jak owa Gryfonka nie ma zielonego pojęcia kim jest Teodor.
Niedługo po tym przerażającym incydencie, wszystko miało wrócić do "normy", gdyby nie to, że połowa ludzi zaczęła opuszczać pokój wspólny; ukradkiem Ron trzymający Hannę za ramię biegł z nią na poszukiwania wolnej sypialni. Lecz to nie to przykuło największą uwagę; ciekawy był fakt, że z sali wyszło kilka innych osób, a wśród nich Blaise...na wpół nagi. Na sobie miał tylko białe majtki w czerwone serduszka.
Za jego okrzykiem podążyła reszta przyjaciół i puścili się niezdarnym oraz chwiejnym biegiem, chcąc towarzyszyć Diabłu.
Draco truchtając ociężale, potknął się o coś ogromnego, a następnie poturlał się na plecach przez pół pokoju. To Josh skulony niczym embrion przytrzymywał nogę stołu, raz po raz szepcząc do niej i głaszcząc. Koszulę miał rozpiętą, a spodnie obluźniły mu się do tego stopnia, że ukazały znaczną cześć pupy. Ale Malfoy tylko podskoczył widowiskowo, wpatrując się z obrzydzeniem na chłopaka i poleciał za resztą.

W kilka minut później stał  na miejscu, (boisko Qudditch'a) gdzie wszyscy obserwowali Blaise'a śmigającego na najcudowniejszej i najszybszej miotle na świecie...W samych slipach. Z samym sobą rozgrywał kafla, odbijał tłuczki, wzrokiem poszukiwał znicza i zawzięcie komentował. Wszystko jednocześnie.
- McKlein odbija tłuczek! - Zaryczał, gdy piłka poszybowała w jego kierunku z prędkością światła.
- Blaise... - Jęknęła cicho Emma, której teraz zbierało się na bezpodstawny płacz. Wyciągnęła nogę do przodu, chcąc zrobić krok i oszczędzić Diabłu upokorzenia, gdy ten zaczął kwilić i tworzyć jakieś dziwne pozycje, kiedy ręka Dracona poszybowała w jej kierunku udaremniając przejście.
Spojrzała na niego przestraszona.
- Zostaw go. - Powiedział stanowczo, przeszywając Gryfonkę ostrzegawczym wzrokiem, gdy ta tęsknie spojrzała na wyczyny Blaise'a, dając za wygraną.

Jakiś czas później ściągnęli wrzeszczącego Ślizgona i z powrotem zawitali w pokoju wspólnym, gdzie impreza toczyła się własnym rytmem.
Mogło się zdawać, że nie wszyscy byli obecni.


***



Żyrandole świeciły nierównomiernie, co chwilę przerywając naświetlenie. Niektóre niebezpiecznie zwisały pod nieodpowiednimi kątami, a na nich przewieszone zostały różne dziwne rzeczy.
Stoły były poprzewracane, a na tych które utrzymały się na nogach leżały otwarte wystające poza krawędzi stołu butelki z alkoholem, który rozlewał się na sponiewierane perskie dywany Ślizgonów.
Jedni spali smacznie w różnych pozycjach, czkając co minutę, a jeszcze inni, głownie dziewczyny, pochlipywali bez powodu po kątach.
Hermiona poczuła przyjemne ciepło bijące od innej osoby.
Otworzyła podkrążone oczy i spojrzała na pobojowisko. Przez chwilę zlękła się, gdyż pamiętała zabawę do pewnego momentu. Potem film się urywał.
Podniosła grube ramiączko sukienki, które odrobinę opadło i usiadła.
Odwróciła się i zobaczyła Dracona słodko śpiącego, nie przejmującego się zupełnie niczym.
Kiedy Gryfonka pośpiesznie podnosiła się z podłogi, co przychodziło jej z nie lada trudem, Ślizgon zaczął przecierać oczy.
- Malfoy, czy... - Zaczęła nieobecnym głosem, chcąc dowiedzieć się czy on także ma dziurę w mózgu, ale ten szybko jej przerwał. 
- Nie wiem, nie pamiętam. - Mruknął posępnie, turlając się na bok, by wygodniej mu było wstać.
Gdy stanął w pionie, złapał się za głowę, którą przeszedł przeszywający ból. A wtedy ręka napotkała czapkę. Draco przybrawszy skonsternowany wyraz twarz, zerwał ją z głowy. Spojrzał poniżej i spostrzegł, że ma całkiem inny strój niż poprzednio. Zamiast wspaniałego szarmanckiego garnituru miał na sobie jakąś zwykłą czarną koszulę, pod nią jaśniejszy T-shirt, a nogi przykrywały szare jeansy. 
- Co do... - Odezwał się.

Gdy większości uczniów doszła świadomość, zaczęły się oględziny stanów ciała, gdyż niektórzy mieli w różnych miejscach siniaki i zadrapania, choć nie umieli powiedzieć jak to się stało. Część gości po prostu siadała na kanapach czy krzesłach poddając się zabójczemu bólowi głowy, albo tak jak Josh, który pomimo tego, że wyczyniał cuda zeszłej nocy, teraz starał się doprowadzić wszystko do porządku.
Po chwili do Lambrena dołączyła Hermiona i kilku innych imprezowiczów. W tym samym czasie w drzwiach prowadzących do dormitorium stanęli Ron i Hanna z dziwnymi wyrazami twarzy, ruszając się jakby mieli nogi z waty.
Draco, Blaise i Pansy, wszyscy niedzisiejsi, z podkrążonymi oczami, potarganymi włosami i wygniecionymi ubraniami stanęli na przeciwko siebie, a chłopcy wybuchnęli gromkim i drwiącym śmiechem. 
- Nie tak głośno... - Warknęła nic nie wiedząca Ślizgonka, łapiąc się z skronie.
Gdy śmiech przyjaciół nie ustawał, a stawał się jeszcze głośniejszy, ta zaczęła żywo gestykulować i jęczeć o co im chodzi.
W ataku paskudnego napadu śmiechu, nie pozwalającemu Ślizgonom złapać tchu, Blaise zdołał pokazać palcem na usta rozeźlonej Pansy, zanim z bezsilności osunął się na ziemię.
Przerażona czarnowłosa rzuciła się w kierunku najbliższego lustra, a wtedy pokój przedarł jej krzyk bliski doprowadzenia do płaczu. Jej cudowne czerwone usta okalała gruba otoczka tego samego koloru. Ale skąd ona się tam wzięła?
Wtedy drzwi do pokoju wspólnego Ślizgonów otwarły się z hukiem uderzając o mury, a w nich stanął...Nott. Nott przemoczony do suchej nitki. Jego biała koszula odciskała cudownie wyrzeźbione ciało, a z włosów oklapniętych na czole, spływały pojedyncze strużki. Czarne spodnie aż świeciły się od  gromadzącej się w nich wody. Stopy miał bose.
Stał tak w przejściu jakby pierwszy raz widział na oczy to miejsce, po czym jak gdyby nigdy nic upił łyk whisky ze swojej srebrnej piersiówki.
- Gdzie ty byłeś!? - Zaskrzeczał Blaise, przyglądając się przyjacielowi z konsternacją, jednocześnie walcząc z kolejną lawiną śmiechu.
- Kurwa w jeziorze się obudziłem. - Mruknął, przechodząc nad jakimś śpiącym Puchonem, którego od razu obudziły kropelki lodowatej ody skapujące na jego nos.

Około godziny ósmej (nikt nie miał ochoty na śniadanie) wszyscy ci co mieli ze sobą różdżki i nigdzie ich nie zapodziali, zaczęli przywracać salę do stanu pierwotnego.
Każdy zajmował się sobą, pomimo pulsującego bólu w skroni, zmęczenia i pragnienia, dawali z siebie sto procent, wrzucając butelki do wyczarowanych wielkich worów, gdy Josh pomagający Ginny wstać, gdyż nogi nadal odmawiały jej posłuszeństwa, odezwał się donośnym, choć zmartwionym głosem, a wszystkie mętne pary oczu zwróciły się w jego stronę.
- Wszystko pięknie, ale czy ktoś wie gdzie jest Potter?


---------------------
Ahoj!
Cóż mogę powiedzieć, myślałam, że rozdział będzie 'z fajerwekami', ale gdyby ten miał być, następny byłby nieciekawy, dlatego przykro mi, że teraz musieliście się z nim męczyć.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi brak Dramione, jednak ta i następna notka są poświęcone temu co się działo na imprezie, a nie miłosnym schadzkom:D

Jak już zauważyliście, wielkimi krokami zbliżamy się do zakończenia roku, a co tam będzie się działo?
Na takie pytania (i każde inne) z ogromną chęcią odpowiem >tutaj<
A dziać się będzie sporo, przysięgam B|

Nasze zakończenia w mugolskich szkołach także za pasem i mam nadzieję, że same paski na świadectwach!

Jak widzicie, co chwilę zmieniam szablon....I za jakiś czas nastąpi kolejna zmiana, gdyż będę kontaktowała się z kolejną Szabloniarką, która najprawdopodobniej stworzy mi mój własny szablon!
Za ciągłe zmiany - przepraszam.



Oczywiście serce mi pękło, gdyż TYLKO JEDNA z moich czytelniczek ALBO czyta moje kilka słów pod rozdziałem ALBO zdecydowała się wziąć udział w akcji związanej z miniaturkami. (Choć bardzo jej dziękuję) Wielka szkoda...Jednak dalej ta akcja będzie działać, a żeby dowiedzieć się o niej więcej, zapraszam na moje " przemówienie " pod poprzednią notką. >klik<
Proszę weźcie w niej udział!

Niedawno także została dodana kolejna STRONA pod tytułem ZACHCIANKI. Też ucieszyłabym się, gdyby ktoś tam zajrzał :))

Następny rozdział tradycyjnie za dwa tygodnie ( 04.07.2014 ) Choć sądzę, że w wakacje zdecydowanie częściej uda mi się pisać i przepisywać rozdziały.

ZASADA OBOWIĄZUJĄCA CZYTELNIKÓW:
 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ( Nawet krótko )
PODOBA CI SIĘ OPOWIADANIE? = OBSERWUJESZ


Mam nadzieję, że będziecie się odwoływać to tego, a teraz życzę Wam miło spędzonych wakacji! (Ja w wakacje zero próżnowania z blogiem)
Wasza MoonSeer:)

18 komentarzy:

  1. Kurde też chcę taką imprezę na urodziny, zazdro ;-;
    Bo ta zdecydowanie zostaje zapisana w historię Hogwartu tak sądzę.
    Ze śmiechu nie mogłam przez prawie cały rozdział, uwielbiam Blaisa, Emma i jej pierwsze spotkanie z alkoholem, zielsko...matko skad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (coś mi nie wyszło z komentarzem XD)
      Matko skąd wzięłaś na to wszystko pomysł ?! XD
      Wogóle to uwielbiam Notta <3
      Jestem strasznie ciekawa co się działo jak urwał im się film, no i gdzie jest Potter ? XDD
      Sytuacja jak z Kac Vegas : D
      Rozdział super poprostu : 3

      Usuń
  2. Genialne! xD

    "Kurwa, w jeziorze się obudziłem" xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    A co do one shota, to z chęcią przeczytałabym Sevmione :)
    Severus np traci wzrok ( albo coś innego mu się stało ) i Hermiona musi się nim opiekować, on jest wredny ( czyli normalny ) itp a na koniec happy end itp :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś cudownaaa! Rzeczywiscie mało bylo dramione, co nie zmienia faktu, że na prawdę bardzo lubię Twojego bloga i czekam na kolejny rozdział!
    jesteś zajebista! Dziękuję Ci za poświęcenie tyle czasu by w piękny sposób umilić czas innym osobom :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie kurwa gdzie jest Potter? Mam nadzieję, że nic mu nie jest!
    Nie mogę z Notta: " Kurwa w jeziorze się obudziłem " rozwaliło mnie (:
    Marry the night, co? Ale jak można obudzić się w jeziorze? Nie ogarniam.
    Blaise, jesteś naj.
    Pozdrawiam serdecznie ^^
    always-dramione.blogspot.com
    wpadnij <3
    PS CZEKAM NA 4 LIPCA :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jak dla mnie ten rozdział nie jest nudny, szkoda, że nie ma w nim dramione, ale no wyjaśniłaś wszystko w notatce ;)
    ja jakby co każdą notatkę czytam xx
    uu Potter się zgubił ciekawe co się stało? znając cb będzie się działo...
    wg moja mina był bezcenna jak not wszedł tak cały mokry xd. lałam z tego haha
    co chciałabym, żeby znalazło się w one-shocie? jakaś może podróż na nieznaną wyspę czy coś w podobnie? albo coś z statkami? nie wiem ;)
    dooo następnego, mam nadzieję, że jesteś zadowolona z swojej średniej :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Blaise jest zdecydowanie ''bohaterem'' tego rozdziału :D
    Ogólnie dla mnie ta notka była super! Dośc duuużo akcji xD
    Do 4 :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Witka ^^ Z radością informuję, że zostałaś nominowana do Liebster Awards!
    http://dramione-wielka-milosc.blogspot.com

    PS Przepraszam za czytanie w " ukryciu " czyli bez komentowania. To się zmieni, Dylan ♥ ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój pomysł na miniaturkę:
    Hermiona i Draco spotykają się od dłuższego czasu, można powiedzieć, że są w związku, jednak jest to związek "tajny". Jako, że Malfoy jest czarodziejem czystej krwi nie może pozwolić sobie na zniszczenie swojej reputacji, dlatego to właśnie on postanawia ukrywać swój związek. Hermiona żyje w przekonaniu, że Dracon chcę ją chronić przed złymi spojrzeniami czy brakiem prywatności.
    Pewnego dnia do Hogwartu przyjeżdża dwójka czarodziejów, która została wysłana tam na prośbę dyrektorki. Hermiona zostaje poproszona na rozmowę. Będzie myślała, że chodzi o pracę, jednak prawda będzie inna. Owi czarodzieje przekażą jej, iż są jej biologicznymi rodzicami. Życie Hermiony zmieni się diametralnie. Z niepozornej "szlamy" zmieni się w czarodziejkę czystej krwi! Kiedy opowie o tym Draconowi, chłopak powie jej, że w końcu nie muszą się ukrywać. Hermiona zrozumie, że nie chciał się z nią pokazywać, ponieważ wtedy była jeszcze zwykłą szlamą. Zakończenie pozostawiam Tobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wcześniej nie miałam okazji skomentować, więc robię to teraz. Rozdział jak zwykle cudowny, ale gdzie Dramione? Ja chcę, bardzo ładnie proszę w następnym.
    Męczyłaś mnie więc proszę, oto miniaturka: Wojna się skończyła. Hermiona wraca na 7 rok do Hogwartu. Podczas wycieczki do Pokoju życzeń zostaje tam zamknięta, ale nie sama, Kim jest ta osoba? Największy wróg minionych lat(oczywiście Draco).
    Zostają zamknięci. Czy odstawią na bok lata nienawiści i będą pracować razem, czy zostaną przy dokuczaniu sobie. Jak rozwinie się akcja zostawiam tobie.(Nie będę się czepiać szczegółów jeśli masz jakiś pomysł, żeby coś zmienić bądź dodać, śmiało )

    Atricia

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow, przeczytałam dawniej, ale teraz skomentuję. Z góry przepraszam, byłam wtedy na tel ;). Jestem oczarowana Twoim stylem ! Fajny pomysł na tą imprezę, i wgl Zabini ! <3 Śmiałam się przez cały czas, gdy to czytałam... Mega ! <33

    Życzę weny ;**

    http://co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny! Bardzo fajnie i zabawnie opisana impreza. "Obudzilem sie w jeziorze"hahah, piękne ♥ 100x lepszy niz poprzedni . Trzymaj sie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobra czas na moj pomysł na one shot:3
    Czas w ktorym dzieje sie ta akcja jest wtedy gdy związek hermiony i rona wali sie, a ginny kloci sie z Harrym(tak mniej wiecej:)) Jedynymi osobami które sa w sobie zakochane to luna i nevill. Jednak ani jedna, ani druga strona nie moze zebrac sie za odwage by "pierwsza zrobic krok". Normalnie rozmawiaja ze soba tylko pomimo tego ze widac, iz sa w sobie zakochani boja się reakcji drugiej osoby. By pomoc im w relacjach, ich drodzy przyjaciele(hermiona, ginny, harry,ron) arranzaruja romantyczne spotkania.
    Tak mniej wiecej wyglada ta fabula:) Mam nadzieje ze polapalas sie moich zamieszanych myslach;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze nigdy się tak nie smialam na Dramione! Wspaliale piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ahahaha.. Nott w jeziorze? Ciekawe jak tam się znalazł. :D Rozdział naprawdę genialny popłakałam się ze śmiechu ./ Mistral***

    OdpowiedzUsuń
  16. The Best Of - " Kurwa, w jeziorze się obudziłem "

    OdpowiedzUsuń